Rozdwojona osobowość
Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa... całe jej życie składało się tylko z nich. Jak oni mogli?! Jak mogli ją okłamywać w żywe oczy przez tyle lat?! Przecież była z nimi od początku, uważała się za członka ich rodziny, jednak nie była jej częścią. Już nie. Wszystko przez te cholerne kłamstwa. Czuła się brudna, nie w dosłownie tego słowa znaczeniu, ciało było czyste, jednak dusza była brudna i doszczętnie rozszarpana. Czuła wstręt do siebie i do całego świata. Ale co się dziwić, skoro ludzie którym tak ufała i których tak kochała przez całe życie ją oszukiwali. Nie była już częścią ich rodziny, poczuła się odrzucona, niechciana. Liczyła się z tym, że teraz większość ludzi mogłaby nazwać ją skończoną niewdzięcznicą, która nie potrafi docenić tego jak wiele troski i miłości przekazali jej Ci- od teraz z pozoru obcy- ludzie. Jednak nie miała w tej chwili ani ochoty, ani nawet siły się tym zamartwiać. Teraz w jej głowie królowała tylko jedna myśl- Jakimś cudem odnaleźć swoich prawdziwych rodziców i dowiedzieć się dlaczego ją porzucili-lub co się stało, że znalazła się w rodzinie zastępczej.- Jednak Layla nie umiała wpaść na nic innego niż porzucenie, być może się myliła, kto wie?
~(*)~
-Mistrzu, to chyba najlepsza okazja, aby w końcu zacząć realizować nasz genialny plan!- zasyczał jeden, z pozoru niewielki i niegroźny karaluch. XANA już od kilkunastu godzin krzątał się po swojej ciemnej komnacie przelewając do kilku probówek jakaś dziwną substancję, która co chwilę bulgotała i buchała zagadkowym dymem. Wirus, pozbawiony ludzkiej postaci był widoczny w postaci mrocznego dymu odzianego w czerwono-krwisty płaszcz czarnoksiężnika.
-Cicho bądź, ty nędzna kreaturo.- warknął w kierunku drobnego stworzenia odstawiając fiolki i spoglądając w kryształową kulę. Machnął jedną ręką i w tym samym momencie ukazał mu się obraz zagubionej Gonzalez, której psychika była mocno nadszarpnięta.
-Biedactwo..-Wirus roześmiał się szyderczo.
-Panie, tym razem zgadzam się z tym dziwadłem.- powiedział tajemniczy mężczyzna otwierając drzwi z teatralnym łupnięciem.
-Chyba masz rację, mój mały geniuszu.- roześmiał się XANA.- Tylko mam nadzieję, że tym razem twoje eksperymenty nie okażą się kolejną klapą, jak to było ostatnio.-dodał groźnie mierząc sługę spojrzeniem.
-Źle ustaliłem proporcję składników.-bąknął mężczyzna*.- Dodałem ich stanowczo za mało. Jednak to wystarczyło, aby osłabić odporność tych małych szkodników.- wyjaśnił.
-To za mało.-warknął XANA.- Oni mają zginąć, jasne?! A zwłaszcza ta mała od Hoppera!-dodał po chwili.
-To małe cudeńko nie tylko sprawi, że możliwość dewirtualizacji stanie się niemożliwa, ale również pozwoli Ci stworzyć klona dowolnego wojownika Lyoko, tak jakby bliźniaczą duszę posłuszną tylko tobie.- uśmiechnął się szyderczo.- Zdecydowałeś już na kim to wyprobujemy?
-Na niej.-wysyczał krótko wirus wskazując na kulę, która nadal ukazywała mu młodą Hiszpankę.
-Ona?- zdziwił się mężczyzna.- Myślałem, że córka Hoppera nam bardziej zagraża.
-Ją zostawimy sobie na później.- zaśmiał się XANA.- Ta mała posiada zbyt wiele przydatnych informacji, aby zniszczyć ją jako pierwszą. Natomiast Layla ma bardzo potężne moce i gdyby dodać odrobinę mrocznych uroków to byłaby naprawdę potężna broń przeciwko tym marnym stworzeniom.- O wiele potężniejsza niż ten kretyn Dunbar.-dodał po chwili.
-To czas zwabić ją do Lyoko, reszta praktycznie sama się dokona.-zaśmiał się sługa, a za chwilę dołączył do niego również XANA.
-Scyphozoa!!!- ryknął po chwili wirus, nie trzeba było długo czekać aż potwór pojawi się obok swojego władcy. XANA wszczepił jej zawartość fiolki i wysłał do Lyoko, aby ta mogła w spokoju czekać na swą ofiarę.
~(*)~
Kiedy nie miała już sił, aby biec dalej, stanęła bezradnie na środku jezdni, a chwilę później, na parkingu nieopodal okazały motocykl. Nie wahała się ani chwili. Podeszła bliżej i z radością odkryła, że kluczyki od maszyny leżą blisko na ziemi. Zupełnie tak jakby ktoś specjalnie zostawił dla niej tę maszynę i wręcz zapraszał na przejażdżkę. Bez zastanowienia podbiegła tam, chwyciła kluczyki w ręce, chwile męczyła się z nimi, aby je odpowiednio przekręcić, ale w końcu się udało. Maszyna zawarczała, a dziewczyna z wahaniem ruszyła przed siebie. Zapomniała o "malutkim" szczególe- nie umiała jeździć, więc przez większość czasu jeździła slalomem po autostradzie. Dobrze, że był środek nocy i ruch uliczny był ograniczony do minimum. W przeciwnym razie Layla miałaby spore kłopoty.
Od dłuższego czasu słyszała w swoich szarych komórkach ten sam głos, który wytyczał jej dziwną i skomplikowaną trasę. Była pewna, że już gdzieś go słyszała, w tym dziwnym koszmarze! Och, a może to znowu jest jakiś dziwny sen? Uszczypnęła się w ramię, czym samym przekonała się, że tym razem to wszystko dzieje się na jawie. Głos, niczym GPS kierował ją przez miasto, aż do opuszczonego lasu. Jak na złość paliwo w motorze skończyło się, a maszyna uparcie stanęła i nie chciała ruszyć dalej.
-Zardzewiała kupa złomu!- wykrzyknęła wściekła dziewczyna a następnie kopnęła motor z całej siły nogą tak, że maszyna przeleciała kilka centymetrów dalej i rozwaliła się doszczętnie przez pień drzewa. Nagle, za plecami usłyszała odgłos klaszczących dłoni. Pisnęła i w błyskawicznym tempie odwróciła się. Stał tam tajemniczy mężczyzna ubrany w schludny i przewiewny płaszcz a wyraz jego twarzy była skutecznie zamaskowana przez kapelusz, który miał na głowie. W skrócie mówiąc wyglądem przypominał detektywa.
-Kim jesteś?- spytała Layla drżącym głosem, cofając się kilka kroków w tył. Nie uzyskała odpowiedzi. Nieznajomy przybysz zaczął się niebezpiecznie przybliżać do nastolatki. Znowu się wycofała, jednak pech tak chciał, że potknęła się o wysoko wystający korzeń drzewa i boleśnie upadła na brudną trawę. Mężczyzna był coraz bliżej. Layla próbowała wstać, jednak jej starania skończyły się niepowodzeniem. Dziewczyna poślizgnęła się i wróciła tym samym do punktu wyjścia. Tajemnicza postać stanęła dosłownie nad nią patrząc na nią z góry. Layla przymrużyła powieki chcąc jakimś cudem rozszyfrować tożsamość mężczyzny jednak i ten wysiłek poszedł na marne. Jedyne, co zdołała dostrzec to były wąskie usta wykrzywione w szyderczym uśmiechu. Och, jak bardzo chciałaby znowu być przy Williamie...
To po co uciekałaś, kretynko?- Ech...cicho, sumienie.
Nie zdążyła już o niczym pomyśleć, bo poczuła przeszywający ból z tyłu głowy, a chwilę później zemdlała...
~(*)~
Ocknęła się dopiero w postaci wirtualnej. Z początku nie wiedziała gdzie jest, ani jak się tu znalazła, ale kiedy opadła w dół z podwojoną siłą uderzając boleśnie o wirtualny grunt bez problemu zdała sobie sprawę, że znajduje się w Lyoko. Skrzywiła się i na drżących nogach dźwignęła się do pozycji stojącej. Znajdowała się w sektorze górskim. Tylko nadal nie umiała znaleźć wyjaśnienia jak się tu znalazła i po co w ogóle została zdewirtualizowana. Otrzepała się z kurzu i jeszcze raz rozejrzała. Niby nie było wokół nic podejrzanego, ani niepokojącego, jednak obudził się w niej dziwny niepokój.
-Jeremy?-spytała drżącym głosem spoglądając w niebo mając jednocześnie złudną nadzieję, że zaraz usłyszy wesoły głos przyjaciela. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego usłyszała szyderczy śmiech doszczętnie wypełniony jadem, który ranił uszy gorzej niż sztylety. Zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła biec przed siebie oszukując samą siebie, że być może uda jej się uciec. Nagle, zza skały usłyszała charakterystyczny dźwięk. Stanęła sparaliżowana w jednym miejscu, z oczami wielkimi jak pięciozłotówki. Potwór zbliżał się do niej szybciej niż to miał w zwyczaju. Kiedy pierwszy szok minął, chciała znowu zacząć uciekać, jednak niestety było za późno. Scyphozoa owinęła Laylę swoimi mackami i uniosła ją do góry. Po chwili przyłożyła także swe "ramiona" do głowy dziewczyny i zaczęła przekazywać jej na siłę substancję, którą otrzymała od XANY. Kiedy cały "seans" dobiegł końca potwór puścił swoją ofiarę i najzwyczajniej w świecie zniknął. Dziewczyna opadła na ziemię kompletnie bezsilna. Tak jakby Scyphozoa przy okazji wyssała jej całą energię życiową, jaką posiadała. Jednak nie to było najgorsze. Niedługo później kilka metrów od niej wytworzył się dziwnie mroczny tunel, a z niego wyszła jakaś tajemnicza postać. Gdyby Layla miała na tyle siły natychmiast krzyknęłaby ze strachu, lub zaczęła myśleć, że zwariowała. Wyraźnie widziała tam drugie wydanie samej siebie, tyle, że o wiele gorsze i przerażające. Klon zaśmiał się szyderczo i z łatwością zepchnął mroczną lawiną biedną Laylę prosto do cyfrowej otchłani..
~(*)~
*- Tego mężczyznę mieliście okazję "poznać" już w rozdziale 35, a kim on jest dowiecie się w następnym.:)
TAK! W końcu, po długiej przerwie powracam! :) Wiem, że trwało to naprawdę bardzo długo i ogromnie za to przepraszam, ale to nie do końca zależało tylko ode mnie.:). Mam nadzieję, że moje wypociny przypadną Wam do gustu i przy okazji proszę o wyrozumiałość, bo sami wiecie, że długo nic nie pisałam. Za wszelkie błędy i niedociągnięcia bardzo przepraszam.
Co do next'a to nie mam pojęcia kiedy go napiszę, ale postaram się to zrobić jak najszybciej.:)
PS. Mam nadzieję, że w ogóle ktoś tu jeszcze zagląda. xD.
Pozdrawiam! :)