-Jeremy? Jeremy, obudź się! Jeremy..-usłyszał nagle niezwykle delikatny i aksamitny szept w szarych komórkach. Otworzył oczy i rozejrzał się wokoło. Unosił się w powietrzu a dookoła unosiła się biała mgła, która nie pozwalała mu rozpoznać miejsca w jakim się znajdował. Nagle ujrzał ją, wyłoniła się z mgły i powoli unosiła się w powietrzu, była coraz bliżej. Wyciągnęła rękę chcąc jak najszybciej poczuć jego niewiarygodnie przyciągające ciepło, on także to zrobił chciał jak najszybciej mieć ją przy sobie, poczuć bicie jej serca, które było dla niego najpiękniejszą melodią ze wszystkich możliwych. W końcu, po kilku sekundach, które dla nich wydawały się być wiecznością koniuszki ich palców zetknęły się ze sobą a wszystko wokół rozświetlone było przez magiczny promień słońca.*
Nagle wszystko rozpłynęło się, prysło niczym bańka mydlana, pękło jak kruche, staroświeckie lustro. Drobna, delikatna, krucha i bezbronna istotka klęczała na ziemi czując jak od środka rozrywa ją samotność. Rozglądała się wokoło chcąc dostrzec cokolwiek..kogokolwiek znajomego. Yumi? Odd? Ulrich? Angel? William? JEREMY? Gdzie jesteście? Potrzebuję Was...Jeremy, potrzebuję Cię, proszę..wróć do mnie...- Szeptała nieustannie czując jak jej serce bije coraz szybciej. Bała się, zwyczajnie się bała. Nienawidziła być sama, zwyczajnie bała się jej, bała się samotności. To był jeden z jej słabych punktów. Wokół panowała niemożliwa do opisania mgła, która pochłaniała wszystko dookoła. Aelita wytężyła wzrok z całej siły i chwiejąc się stanęła w końcu na nogach. W oddali dostrzegła coś świecącego. Powoli zaczęła zmierzać w tamtym kierunku, jednak z każdym jej krokiem domniemane światełko wydawało się być coraz dalej od niej. Przyspieszyła, za chwilę jeszcze mocniej, i jeszcze, aż w końcu zaczęła biec. Biegła i biegła a wyjście z tajemniczego miejsca nadal uparcie się od niej oddalało. Nagle, na jej drodze stanęły dwie, tajemnicze skały, które dosłownie w tym momencie spadły z nieba. Aelita stanęła na środku, pomiędzy nimi. Rozejrzała się jeszcze raz, mgła zaczęła powoli opadać, a tajemnicze przejście, do którego gnała przed chwilą zniknęło w jednej chwili. W tym samym momencie na obu skałach pojawiły się obrazy. Na jednym z nich był Jeremy, uśmiechnięty jak zawsze, kiedy był z nią sam na sam, a na drugim ukazała się średniego wzrostu kobieta, o niezwykle bladej karnacji, błyszczących zielonych oczach, miała na sobie zwiewną sukienkę, a jej włosy były starannie ułożone i zadbane. Aelita przyglądała jej się przez kilka minut. Skądś ją znała- tego była pewna, ale kim ona jest? Te oczy, ten uśmiech, te rysy twarzy...tak bardzo jej bliskie, a jednocześnie tak dalekie. W końcu ją oświeciło.
Nagle wszystko rozpłynęło się, prysło niczym bańka mydlana, pękło jak kruche, staroświeckie lustro. Drobna, delikatna, krucha i bezbronna istotka klęczała na ziemi czując jak od środka rozrywa ją samotność. Rozglądała się wokoło chcąc dostrzec cokolwiek..kogokolwiek znajomego. Yumi? Odd? Ulrich? Angel? William? JEREMY? Gdzie jesteście? Potrzebuję Was...Jeremy, potrzebuję Cię, proszę..wróć do mnie...- Szeptała nieustannie czując jak jej serce bije coraz szybciej. Bała się, zwyczajnie się bała. Nienawidziła być sama, zwyczajnie bała się jej, bała się samotności. To był jeden z jej słabych punktów. Wokół panowała niemożliwa do opisania mgła, która pochłaniała wszystko dookoła. Aelita wytężyła wzrok z całej siły i chwiejąc się stanęła w końcu na nogach. W oddali dostrzegła coś świecącego. Powoli zaczęła zmierzać w tamtym kierunku, jednak z każdym jej krokiem domniemane światełko wydawało się być coraz dalej od niej. Przyspieszyła, za chwilę jeszcze mocniej, i jeszcze, aż w końcu zaczęła biec. Biegła i biegła a wyjście z tajemniczego miejsca nadal uparcie się od niej oddalało. Nagle, na jej drodze stanęły dwie, tajemnicze skały, które dosłownie w tym momencie spadły z nieba. Aelita stanęła na środku, pomiędzy nimi. Rozejrzała się jeszcze raz, mgła zaczęła powoli opadać, a tajemnicze przejście, do którego gnała przed chwilą zniknęło w jednej chwili. W tym samym momencie na obu skałach pojawiły się obrazy. Na jednym z nich był Jeremy, uśmiechnięty jak zawsze, kiedy był z nią sam na sam, a na drugim ukazała się średniego wzrostu kobieta, o niezwykle bladej karnacji, błyszczących zielonych oczach, miała na sobie zwiewną sukienkę, a jej włosy były starannie ułożone i zadbane. Aelita przyglądała jej się przez kilka minut. Skądś ją znała- tego była pewna, ale kim ona jest? Te oczy, ten uśmiech, te rysy twarzy...tak bardzo jej bliskie, a jednocześnie tak dalekie. W końcu ją oświeciło.
-Mama?-wyszeptała z niedowierzaniem podchodząc do niej i dotykając nieśmiało ręką jej portretu, tak jakby chciała ją w ten sposób ożywić. Odwróciła się na chwilę, jakby chciała znaleźć rozwiązanie tej zagadki w portrecie swojego ukochanego. Z przerażeniem odkryła, że obraz na drugiej skale skutecznie się rozmazywał.
-Jeremy! -pisnęła cieniutkim głosem i podbiegła do niego. Dotknęła ręką drugiej skały, a jego obraz na nowo stał się czytelny i wyraźny- jak przedtem. Spojrzała za siebie, chcąc jeszcze raz ujrzeć swoją mamę, jednak teraz tamten obraz był już prawie niewidoczny. Pisnęła ponownie zabierając rękę i w tym samym momencie oba portrety były takie same, niezbyt blade, ale też niezbyt wyraziste. Nagle, spod jej stóp wyłoniło się coś strasznego, coś w rodzaju mrocznej mazi, która zaczęła formować się w coś na kształt człowieka. Na środku "tego czegoś" dostrzegła to jeden, charakterystyczny i jakże znienawidzony przez nią symbol. Znak jej największego wroga. XANY. Stanęła z nim twarzą w twarz, patrzyła na niego nieugiętym wzrokiem, nie mogła okazać swojej słabości, żadnego lęku, musiała pozostać silna, nie mogła dać mu tej satysfakcji, której oczekiwał. Chciał, żeby padła przed nim na kolana i błagała go o litość, w końcu mógł za jednym zamachem zniszczyć tą dwójkę, którą przedstawiały obrazy, jednak dziewczyna uparcie wpatrywała się w jego z kamienną maską na twarzy za którą skutecznie ukryła cały swój strach i rozpacz.
-Czego chcesz?- zapytała ostro z trudem panując nad drżeniem własnego głosu.
-Cóż za miłe powitanie..-zasyczał wirus powodując niewidoczne dreszcze u dziewczyny.
-Czego chcesz? -powtórzyła już trochę niepewnie na co wirus zaśmiał się szyderczo. Widział, że dziewczyna powoli się poddaje, że nie ma już siły.
-Nadszedł czas, żebyś dokonała wyboru..-wysyczał jedynie i zaczął rozpływać się w powietrzu.-Albo on, albo ona.-usłyszała jeszcze a po chwili XANA zniknął całkowicie.
Dziewczyna opadła na kolana, jak mogła wybrać spośród dwóch, najważniejszych osób w jej życiu?! Z jednej strony on: Jeremy chłopak o uroczym uśmiechu, ponad przeciętnej inteligencji, niezwykle zaradny, pomocny, to w końcu dzięki niemu mogła zasmakować normalnego życia, może nie było ono idealne, ale zawsze to lepsze niż pozostać wirtualną istotą, bez uczuć. Z drugiej strony ona: jej ukochana matka, którą pragnęła ujrzeć już od chwili kiedy obudziła się w wierzy, wtedy w Lyoko. Czuła, że ona zawsze była przy niej, nawet wtedy kiedy XANA odebrał jej wspomnienia z ludzkiego życia. A teraz jeszcze bezczelnie kazał jej wybrać! Jeżeli wybierze Jeremiego to co stanie się z jej matką? Co jeśli XANA ją skrzywdzi, a ona nigdy w życiu już jej nie zobaczy? A jak wybierze Ją? To co się stanie z Jeremym? Och, co za koszmar! Co by nie postanowiła i tak skazywała jednocześnie kogoś na cierpienie. Co chwilę spoglądała to na jedną skałę, to na drugą. Nagle ziemia zaczęła się trząść a dwa głazy poczęły się jakby w nią "wtapiać". Dziewczyna zerwała się na równe nogi i postanowiła zdać się na własny instynkt. Podbiegła do tej na której był Jeremy, podtrzymała ją z całych sił, jednak ona nadal się osuwała. Aż w końcu obie zniknęły całkowicie a ona usłyszała jedynie ten sam, jakże okrutny, szyderczy śmiech. Ponownie opadła na kolana i schowała twarz w dłonie. Po jej policzkach popłynął strumień gorzkich łez, a całą okolicę pochłonął jej rozpaczliwy szloch. Spóźniła się, XANA wygrał...
Była w ogóle nieświadoma tego, że jest obserwowana. Właśnie przez niego. Uśmiechał się szyderczo unosząc się nad ziemią w postaci niewidzialnego pyłu. Po raz drugi czuł w sobie tą cholerną satysfakcję. Już niedługo wykończy ich wszystkich, zmiażdży ich jak bezbronne mrówki, które już niedługo stracą ostatnie resztki sił.
Dziewczyna obudziła się z krzykiem, była cała mokra, a serce miało ochotę wyskoczyć jej z piersi. Jak dobrze, że był to tylko koszmar! Pomimo tego jednak nie potrafiła się uspokoić. Oddychała bardzo szybko, dyszała jak stary parowóz. Nie potrzeba było wiele czasu żeby do jej pokoju wpadł blady i zaspany Belpois, tylko skąd on tu się wziął? Nie ważne! Ważne, że jest tu przy niej, wtedy kiedy potrzebuje go najbardziej . Gdy zobaczył swoją dziewczynę w takim stanie pobladł jeszcze bardziej. Natychmiast usiadł obok i uwięził ją w swoich ramionach. Dziewczyna natychmiast się w nie wtuliła szukając bezpieczeństwa i ukojenia. Kołysał ją w przód i w tył, szeptał jej czułe słówka na ucho aby choć trochę ją uspokoić, a ona z każdą sekundą coraz bardziej drżała i płakała. Tak bardzo się o niego bała! Dopiero teraz uświadomiła sobie ile on tak naprawdę dla niej znaczył. Był całym jej światem. Bez niego była jak samotna roślinka w środku nocy na pustyni nie mogąca normalnie funkcjonować, bo jakie miała szansę na przeżycie bez swojego słońca i wody? Żadne. Miała tylko nadzieję, że XANA zostawi go w spokoju. Siedzieli tak przytuleni do siebie bardzo długi czas, nawet nie zauważyli jak przegapili śniadanie i spóźnili się na lekcje.
-Czego chcesz?- zapytała ostro z trudem panując nad drżeniem własnego głosu.
-Cóż za miłe powitanie..-zasyczał wirus powodując niewidoczne dreszcze u dziewczyny.
-Czego chcesz? -powtórzyła już trochę niepewnie na co wirus zaśmiał się szyderczo. Widział, że dziewczyna powoli się poddaje, że nie ma już siły.
-Nadszedł czas, żebyś dokonała wyboru..-wysyczał jedynie i zaczął rozpływać się w powietrzu.-Albo on, albo ona.-usłyszała jeszcze a po chwili XANA zniknął całkowicie.
Dziewczyna opadła na kolana, jak mogła wybrać spośród dwóch, najważniejszych osób w jej życiu?! Z jednej strony on: Jeremy chłopak o uroczym uśmiechu, ponad przeciętnej inteligencji, niezwykle zaradny, pomocny, to w końcu dzięki niemu mogła zasmakować normalnego życia, może nie było ono idealne, ale zawsze to lepsze niż pozostać wirtualną istotą, bez uczuć. Z drugiej strony ona: jej ukochana matka, którą pragnęła ujrzeć już od chwili kiedy obudziła się w wierzy, wtedy w Lyoko. Czuła, że ona zawsze była przy niej, nawet wtedy kiedy XANA odebrał jej wspomnienia z ludzkiego życia. A teraz jeszcze bezczelnie kazał jej wybrać! Jeżeli wybierze Jeremiego to co stanie się z jej matką? Co jeśli XANA ją skrzywdzi, a ona nigdy w życiu już jej nie zobaczy? A jak wybierze Ją? To co się stanie z Jeremym? Och, co za koszmar! Co by nie postanowiła i tak skazywała jednocześnie kogoś na cierpienie. Co chwilę spoglądała to na jedną skałę, to na drugą. Nagle ziemia zaczęła się trząść a dwa głazy poczęły się jakby w nią "wtapiać". Dziewczyna zerwała się na równe nogi i postanowiła zdać się na własny instynkt. Podbiegła do tej na której był Jeremy, podtrzymała ją z całych sił, jednak ona nadal się osuwała. Aż w końcu obie zniknęły całkowicie a ona usłyszała jedynie ten sam, jakże okrutny, szyderczy śmiech. Ponownie opadła na kolana i schowała twarz w dłonie. Po jej policzkach popłynął strumień gorzkich łez, a całą okolicę pochłonął jej rozpaczliwy szloch. Spóźniła się, XANA wygrał...
Była w ogóle nieświadoma tego, że jest obserwowana. Właśnie przez niego. Uśmiechał się szyderczo unosząc się nad ziemią w postaci niewidzialnego pyłu. Po raz drugi czuł w sobie tą cholerną satysfakcję. Już niedługo wykończy ich wszystkich, zmiażdży ich jak bezbronne mrówki, które już niedługo stracą ostatnie resztki sił.
~(*)~
Dziewczyna obudziła się z krzykiem, była cała mokra, a serce miało ochotę wyskoczyć jej z piersi. Jak dobrze, że był to tylko koszmar! Pomimo tego jednak nie potrafiła się uspokoić. Oddychała bardzo szybko, dyszała jak stary parowóz. Nie potrzeba było wiele czasu żeby do jej pokoju wpadł blady i zaspany Belpois, tylko skąd on tu się wziął? Nie ważne! Ważne, że jest tu przy niej, wtedy kiedy potrzebuje go najbardziej . Gdy zobaczył swoją dziewczynę w takim stanie pobladł jeszcze bardziej. Natychmiast usiadł obok i uwięził ją w swoich ramionach. Dziewczyna natychmiast się w nie wtuliła szukając bezpieczeństwa i ukojenia. Kołysał ją w przód i w tył, szeptał jej czułe słówka na ucho aby choć trochę ją uspokoić, a ona z każdą sekundą coraz bardziej drżała i płakała. Tak bardzo się o niego bała! Dopiero teraz uświadomiła sobie ile on tak naprawdę dla niej znaczył. Był całym jej światem. Bez niego była jak samotna roślinka w środku nocy na pustyni nie mogąca normalnie funkcjonować, bo jakie miała szansę na przeżycie bez swojego słońca i wody? Żadne. Miała tylko nadzieję, że XANA zostawi go w spokoju. Siedzieli tak przytuleni do siebie bardzo długi czas, nawet nie zauważyli jak przegapili śniadanie i spóźnili się na lekcje.
~(*)~
Tymczasem reszta przyjaciół siedziała w stołówce. Odd pałaszował już trzecią dokładkę, a Ulrich William i Angel dopiero zaczęli jeść swoje porcje. Yumi nie miała nastroju do jedzenia, ani do niczego innego. Cały czas siedziała tylko przytulona do Ulricha a głowę miała opartą o jego ramię. Nic nie dało rady jej od niego odkleić. Tak jakby była zszyta z nim w jedną osobę. Dziewczyna od rana była jakaś dziwnie niespokojna, czuła się jakby za chwilę miało stać się coś co miało ich rozłączyć. Młody Stern próbował nawet na siłę wcisnąć jej choćby jedną kanapkę do ust, jednak dziewczyna nie dawała za wygraną. Czas płynął,a Japonka nadal nie zmieniała pozycji, gdyby nie fakt, że jeszcze oddychała można byłoby pomyśleć, że z nie wyjaśnionych przyczyn skamieniała.
-No, moja panno, tym razem grubo przesadziłaś, wracamy do domu, w tej chwili! - usłyszała nagle ostry głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Wzdrygnęła się i poczuła jak jej serce na moment staje. Powoli odwróciła się i ujrzała wściekłą twarz swojego Ojca i zatroskaną twarz swojej Matki. Zerwała się nagle z miejsca pociągając za sobą Ulricha. Chłopak wstał za nią i objął ją delikatnie chcąc dodać jej otuchy. Pan Ishiyama mocno złapał dziewczynę mocno za rękę i siłą wyciągnął ją ze stołówki, wyrywała się, krzyczała jednak to nic nie pomagało. Niemiec stał jak wryty patrząc jak bezsilna Azjatka wraz z rodzicami wychodzi z budynku.
-Na co czekasz?! Leć za nią! - pouczył go Dunbar który też martwił się o swoją przyjaciółkę. Pomimo wszystko nadal bardzo mu na niej zależało. Ulrich nie czekając na nic wyleciał zaraz za nimi jak strzała i złapał ich na dziedzińcu. Yumi w końcu udało się wyrwać Ojcu i po chwili łkała głośno w klatkę piersiową ukochanego nie mogąc dłużej wytrzymać napięcia. Pan Ishiyama już chciał ich rozdzielić jednak spojrzenie jego żony go powstrzymało. Kobieta wpatrywała się w dwójkę nastolatków z lekkim uśmiechem na twarzy. Dopiero teraz zrozumiała jacy oni są dla siebie ważni, zupełnie jak ona i jej mąż parę lat temu. Zakochani, zdecydowani, gotowi na wszystko. Dopiero teraz zdołała zrozumieć zachowanie swojej córki, sama parę lat temu postąpiła podobnie w stosunku do swoich rodziców. Zrozumiała, że tę dwójkę łączy niesamowicie silna więź a oni nie mają na to żadnego wpływu. Pani Ishiyama podeszła do nich bliżej,a jej mąż uczynił podobnie stając za nią. Delikatnie odsunęła Japonkę od chłopaka i spojrzała na nią z miłością, ale także smutkiem i wyrzutami sumienia. Pogłaskała ją czule po ramieniu, na co dziewczyna lekko zadrżała, jednak uspokoiła się nieco. Jej Ojciec nadal miał kamienny wyraz twarzy, jednak w jego wnętrzu niechęć i obawy co do bruneta stojącego przed nim nagle zniknęły, stopiły się tak jak topi się lód, kiedy wstaje słońce. Mężczyzna sam nie wiedział skąd wzięła się u niego ta nagła przemiana. Może jego dotychczas twarde serce wymiękło kiedy ten wysoki i umięśniony brunet przytulał jego córkę z taką delikatnością i czułością? Może dopiero teraz dotarło do niego, że przy nim Jego córka jest całkowicie bezpieczna a on zachował się wobec tej dwójki w sposób niewiarygodnie egoistyczny i niesprawiedliwy? Wiedział, że popełnił duży błąd, który nie łatwo będzie naprawić, ale wiedział też, że nie może stracić córki poprzez swoją głupotę. Postanowił od razu zacząć działać, nie było czasu do stracenia. Podszedł do córki i ostrożnie położył jej rękę na ramieniu. Dziewczyna spojrzała na niego nieufnym wzrokiem, nie wiedziała czego może się po nim spodziewać w tej chwili. Jednego była pewna: nie wróci do domu dopóki oni nie zaakceptują Ulricha. Nawet jeśli zabiorą ją tam siłą ona i tak znów ucieknie.
-Yumi, posłuchaj mnie, proszę. Ja wiem, że zachowałem się karygodnie i wiem, że to bardzo Cię zabolało. Przepraszam, jednak zrozum, że ja się tylko o Ciebie martwię i chcę twojego dobra, słyszysz? -powiedział nadzwyczajnie łagodnym tonem co wywołało falę zdziwienia u młodej Ishiyamy, jeszcze nigdy nie słyszała, żeby mówił w ten sposób.
-Nie, to ty mnie posłuchaj tato. Ja kocham Ulricha, tak ciężko to zrozumieć? I choć nie wiem jak bardzo będziesz się starał nas rozdzielić nie uda Ci się to, nie pozwolę na to! Możesz mnie ukarać jak chcesz, nawet możesz wyrzucić mnie z domu, ale ja nie zmienię zdania. -powiedziała twardo paraliżując wzrokiem swojego rodzica. Jeszcze nigdy nie była tak zdeterminowana i zaborcza. Mężczyzna stał przez chwilą jak wryty, zszokowany postawą swojej córki, zrozumiał, że ona była naprawdę zakochana, tak jak on kiedyś był zakochany w matce nastolatki. Zrozumiał, że nie mógł im dłużej szkodzić, musi się zgodzić na to, aby się widywali, bo inaczej straci córkę. Na zawsze.
-Kochacie się, rozumiem. Wiem także, że popełniłem duży błąd, za który bardzo serdecznie was OBOJE przepraszam. Nie powinienem Cię oceniać, młodzieńcze, teraz widzę, że naprawdę zależy Ci na mojej córce. Wiedz jednak, że jeżeli kiedykolwiek ją skrzywdzisz to znajdę Cię i...-przerwał wyciągając w tym momencie rękę w stronę młodego Sterna.- No, sam wiesz.- dodał po chwili z uśmiechem na ustach.
-Domyślam się. Mogę panu w tym momencie, przysięgnąć na wszystkie świętości, że prędzej samemu sobie wyrządzę krzywdę niż jej, ma pan moje słowo honoru.- powiedział Ulrich ściskając mocno dłoń pana Ishiyamy czując w tym momencie jak wielki kamień powoli spada mu z serca i rozwala się na drobniutkie kawałeczki.
-Trzymam Cię za słowo, Ulrich. No i oczywiście jestem Ci również winny olbrzymie przeprosiny. Mam nadzieję, że nie będziesz się na mnie długo gniewać za te głupoty, które wygadywałem na twój temat, ale po prostu bałem się o Yumi. Z resztą, jak będziesz miał własną córkę to sam zrozumiesz jak to jest.- powiedział pan Ishiyama uśmiechając się jednoznacznie. I w tym samym momencie jak na zawołanie i Ulrich i Yumi spłonęli charakterystycznym rumieńcem. Mężczyzna w tej chwili dostał kuksańca od swojej żony w bok co wywołało u wszystkich chwilowy napad śmiechu. Atmosfera całkowicie się rozluźniła, nie było śladu po zdenerwowaniu, które jeszcze przed minutą wisiało w powietrzu niczym chmura gradowa.
-Przeprosiny przyjęte.-odpowiedział po chwili Niemiec.- Ale pod warunkiem, że pozwoli się nam pan spotykać.
-Myślałem, że to oczywiste, że się zgadzam.-odpowiedział z uśmiechem mężczyzna, a Yumi i Ulrich spojrzeli na siebie w tym samym momencie. Nikt, żaden człowiek nie mógł wyrazić tego co czuli w tej chwili. Ich szczęście nie mieściło się w wyobraźni żadnej istoty stąpającej po ziemi.
-Córciu, zastanawialiśmy się też ostatnio nad jeszcze jedną sprawą.-wtrąciła pani Ishiyama, zanim którekolwiek z nastolatków zdołało zrobić najmniejszy ruch czy też wydusić z siebie najmniejszy dźwięk.
-Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie jak zamieszkasz w internacie. Nie będziesz musiała ciągle chodzić w tą i z powrotem i będziesz miała więcej czasu na naukę oraz będziesz mogła spędzać więcej czasu z przyjaciółmi, odpoczniesz trochę od wkurzających rodziców, co ty na to?-wyjaśnił jej Ojciec przyglądając się jej uważnie.
-Tylko odwiedzaj nas co jakiś czas.- dodała Matka dziewczyny z uśmiechem na twarzy.
Młoda Japonka wpatrywała się w nich z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Czy to możliwe, że ten dzień mógł zacząć się lepiej?! Nie. Absolutnie nie. Było wprost idealnie. Nie dość, że mogła bez skrupułów widywać się z ukochanym to na dodatek będzie mogła to robić całymi dniami!
-Dziękuję, jesteście kochani! - wykrzyczała nagle na cały głos przytulając rodziców z całej siły. Następnie rzuciła się na Ulricha, który na szczęście w porę zdążył ją złapać, bo inaczej dziewczyna leżałaby jak długa na ziemi. Podniósł ją i zaczął kręcić się wokół własnej osi z dziewczyną na rękach śmiejąc się przy tym jak ostatni wariat. Taki szczęśliwy nie był jeszcze nigdy w życiu, no może oprócz tamtej chwili kiedy dowiedział się, że Yumi go kocha, tamta chwila na zawsze pozostanie w jego wspomnieniach jako ta najpiękniejsza, najmilsza i oczywiście najważniejsza. Państwo Ishiyama uśmiechnęli się widząc szczęście dwójki zakochanych. Teraz wiedzieli, że na nowo odzyskali zaufanie własnej córki.
-To, my skoczymy do domu i przywieziemy Ci twoje rzeczy.-odpowiedziała Mama Yumi, jednak nie uzyskała odpowiedzi. Nastolatkowie zdecydowanie byli za bardzo zajęci sobą.
-Yumi, posłuchaj mnie, proszę. Ja wiem, że zachowałem się karygodnie i wiem, że to bardzo Cię zabolało. Przepraszam, jednak zrozum, że ja się tylko o Ciebie martwię i chcę twojego dobra, słyszysz? -powiedział nadzwyczajnie łagodnym tonem co wywołało falę zdziwienia u młodej Ishiyamy, jeszcze nigdy nie słyszała, żeby mówił w ten sposób.
-Nie, to ty mnie posłuchaj tato. Ja kocham Ulricha, tak ciężko to zrozumieć? I choć nie wiem jak bardzo będziesz się starał nas rozdzielić nie uda Ci się to, nie pozwolę na to! Możesz mnie ukarać jak chcesz, nawet możesz wyrzucić mnie z domu, ale ja nie zmienię zdania. -powiedziała twardo paraliżując wzrokiem swojego rodzica. Jeszcze nigdy nie była tak zdeterminowana i zaborcza. Mężczyzna stał przez chwilą jak wryty, zszokowany postawą swojej córki, zrozumiał, że ona była naprawdę zakochana, tak jak on kiedyś był zakochany w matce nastolatki. Zrozumiał, że nie mógł im dłużej szkodzić, musi się zgodzić na to, aby się widywali, bo inaczej straci córkę. Na zawsze.
-Kochacie się, rozumiem. Wiem także, że popełniłem duży błąd, za który bardzo serdecznie was OBOJE przepraszam. Nie powinienem Cię oceniać, młodzieńcze, teraz widzę, że naprawdę zależy Ci na mojej córce. Wiedz jednak, że jeżeli kiedykolwiek ją skrzywdzisz to znajdę Cię i...-przerwał wyciągając w tym momencie rękę w stronę młodego Sterna.- No, sam wiesz.- dodał po chwili z uśmiechem na ustach.
-Domyślam się. Mogę panu w tym momencie, przysięgnąć na wszystkie świętości, że prędzej samemu sobie wyrządzę krzywdę niż jej, ma pan moje słowo honoru.- powiedział Ulrich ściskając mocno dłoń pana Ishiyamy czując w tym momencie jak wielki kamień powoli spada mu z serca i rozwala się na drobniutkie kawałeczki.
-Trzymam Cię za słowo, Ulrich. No i oczywiście jestem Ci również winny olbrzymie przeprosiny. Mam nadzieję, że nie będziesz się na mnie długo gniewać za te głupoty, które wygadywałem na twój temat, ale po prostu bałem się o Yumi. Z resztą, jak będziesz miał własną córkę to sam zrozumiesz jak to jest.- powiedział pan Ishiyama uśmiechając się jednoznacznie. I w tym samym momencie jak na zawołanie i Ulrich i Yumi spłonęli charakterystycznym rumieńcem. Mężczyzna w tej chwili dostał kuksańca od swojej żony w bok co wywołało u wszystkich chwilowy napad śmiechu. Atmosfera całkowicie się rozluźniła, nie było śladu po zdenerwowaniu, które jeszcze przed minutą wisiało w powietrzu niczym chmura gradowa.
-Przeprosiny przyjęte.-odpowiedział po chwili Niemiec.- Ale pod warunkiem, że pozwoli się nam pan spotykać.
-Myślałem, że to oczywiste, że się zgadzam.-odpowiedział z uśmiechem mężczyzna, a Yumi i Ulrich spojrzeli na siebie w tym samym momencie. Nikt, żaden człowiek nie mógł wyrazić tego co czuli w tej chwili. Ich szczęście nie mieściło się w wyobraźni żadnej istoty stąpającej po ziemi.
-Córciu, zastanawialiśmy się też ostatnio nad jeszcze jedną sprawą.-wtrąciła pani Ishiyama, zanim którekolwiek z nastolatków zdołało zrobić najmniejszy ruch czy też wydusić z siebie najmniejszy dźwięk.
-Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie jak zamieszkasz w internacie. Nie będziesz musiała ciągle chodzić w tą i z powrotem i będziesz miała więcej czasu na naukę oraz będziesz mogła spędzać więcej czasu z przyjaciółmi, odpoczniesz trochę od wkurzających rodziców, co ty na to?-wyjaśnił jej Ojciec przyglądając się jej uważnie.
-Tylko odwiedzaj nas co jakiś czas.- dodała Matka dziewczyny z uśmiechem na twarzy.
Młoda Japonka wpatrywała się w nich z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Czy to możliwe, że ten dzień mógł zacząć się lepiej?! Nie. Absolutnie nie. Było wprost idealnie. Nie dość, że mogła bez skrupułów widywać się z ukochanym to na dodatek będzie mogła to robić całymi dniami!
-Dziękuję, jesteście kochani! - wykrzyczała nagle na cały głos przytulając rodziców z całej siły. Następnie rzuciła się na Ulricha, który na szczęście w porę zdążył ją złapać, bo inaczej dziewczyna leżałaby jak długa na ziemi. Podniósł ją i zaczął kręcić się wokół własnej osi z dziewczyną na rękach śmiejąc się przy tym jak ostatni wariat. Taki szczęśliwy nie był jeszcze nigdy w życiu, no może oprócz tamtej chwili kiedy dowiedział się, że Yumi go kocha, tamta chwila na zawsze pozostanie w jego wspomnieniach jako ta najpiękniejsza, najmilsza i oczywiście najważniejsza. Państwo Ishiyama uśmiechnęli się widząc szczęście dwójki zakochanych. Teraz wiedzieli, że na nowo odzyskali zaufanie własnej córki.
-To, my skoczymy do domu i przywieziemy Ci twoje rzeczy.-odpowiedziała Mama Yumi, jednak nie uzyskała odpowiedzi. Nastolatkowie zdecydowanie byli za bardzo zajęci sobą.
~(*)~
Tymczasem Angel, Odd oraz William czekali w napięciu w stołówce na jakieś informacje w sprawie rodziców Yumi i przyszłości jej związku z Ulrichem. Zastanawiali się także gdzie podziewają się Aelita i Jeremy. Może znowu pracowali do drugiej w nocy nad jakimś programem związanym z Lyoko? Ich skołatane nerwy uspokoiły się jak zobaczyli jak Ulrich wchodzi do stołówki trzymając roześmianą do łez Yumi na rękach. Momentalnie na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy, a zmartwienia i niepewność poszły w niepamięć.
-Więc rozumiem, że nastał Happy End? - zapytał Odd wycierając sobie resztki ketchupu z twarzy.
-Tak i zgadnijcie gdzie od jutra, znaczy nawet już od dzisiaj będę mieszkać.- zapytała ich Japonka z tajemniczym błyskiem w oku.
- Tutaj. -palnął William nie zastanawiając się nawet sekundy nad swoją wypowiedzią.
-Ej, skąd wiedziałeś? - spytała dziewczyna z trudem powstrzymując swoją nieopisaną radość.
-SERIO?! - wrzasnęła Angel tak głośno, że biedna Sissi siedząca akurat za nią spadła z krzesła przy okazji przewracając przy okazji pojemnik z syropem klonowym podanym do naleśników (które można było wybrać zamiast kanapek) a cała jego zawartość wylądowała na jej głowie brudząc ją od stóp do głów.Wszyscy w pomieszczeniu płakali ze śmiechu, a Delmas zrobiła się czerwona jak burak i wybiegła szybko ze stołówki. Ulrich usiadł obok Angel trzymając swój najcenniejszy skarb u siebie na kolanach.
-Ej, nie wiecie przypadkiem gdzie podziewa się nasza para Einstainów?
-Nie mam pojęcia, nie widziałam ich od rana.
-Może coś się stało? -zapytała zmartwiona Angel wyglądając za okno.
-Nie przesadzaj, pewnie zaspali bo zapewne znowu siedzieli do późna nad jakąś pierdołą.-podsumował Odd ziewając przeciągle i natychmiast dostał w głowę od Dunbara.
-Oni wszystkim się zajmują, ale akurat nie pierdołami.
W końcu, kiedy Odd skończył pałaszować szóstego naleśnika cała paczka przyjaciół wyszła ze stołówki. Za pięć minut zaczynały się lekcje, jednak oni postanowili poszukać Stones i Belpois'a. Tak więc najszybciej jak się tylko dało zakradli się do pokoju Jeremiego, jednak nikogo tam nie zastali. Postanowili więc zajrzeć jeszcze szybciutko do pokoju różowowłosej. Wparowali tam najszybciej jak tylko mogli, jednak to co tam zastali kazało im się natychmiast wycofać. Belpois leżał na łóżku dziewczyny i przytulał ją mocno do piersi, a ona nadal lekko drżąc powoli zasypiała. Nie zwrócili najmniejszej uwagi na swoich przyjaciół, więc tamci jak najszybciej ewakuowali się z pokoju Hopperówny i udali się na pierwszą lekcję.
~(*)~
*- ta scena jest zaczerpnięta z 19 odcinka CL o tytule "Kłamstwa" "przelana" przeze mnie na papier, dalsza część snu Aelity to moja [marna] inwencja twórcza.:)
Witajcie! :) Cudem udało mi się dzisiaj skończyć i opublikować ten rozdział, wiem, że liczyliście zapewne na więcej akcji, przepraszam Was bardzo ale na dzień dzisiejszy nic więcej z siebie nie wycisnę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia dzisiaj więc dłuższego nie mogłam napisać, wybaczcie. Postanowiłam również najpierw wyjaśnić całą sprawę z Ulrichem i Yumi, dlatego automatycznie wyprawa do Lyoko i nowa postać zostają przesunięte na kolejny rozdział.A tytułu nie ma ponieważ sama nie wiedziałam jaki jest odpowiedni. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe. Next'a postaram się napisać jak najszybciej, ale nie wiem kiedy mi się to uda, ale postaram się, obiecuję. Na dziś to tyle. Jeszcze raz bardzo przepraszam i pozdrawiam.:) Do napisania.;) Bye.:*
Super! Cudowne! Jak ojciec rozmawiał z Yumi to tak mi serce waliło... Potem z uśmiechem i rumieńcami, jednym tchem do końca! / KiKo
OdpowiedzUsuńDzięki.^^
UsuńBardzo ciekawy pomysł z tym, żeby Yumi mieszkała w internacie. Jednak moim skromnym zdaniem ojciec dziewczyny trochę za szybko zrozumiał swój błąd. Jestem sadystką masochistką ze skłonnościami do przesady, więc w sumie jestem usprawiedliwiona :)
OdpowiedzUsuńCóż, być może masz rację, że trochę za szybko mu przeszło ale przyznam szczerze, że po prostu zwyczajnie nie chciało mi się tego dłużej ciągnąć i wolałam już napisać jakiś weselszy rozdział bo tamte wszystkie takie ponure itd, no, ale wyszło jak wyszło.;p
UsuńKobieto jesteś nie ziemska!
OdpowiedzUsuńOj, zaraz się zarumienię. ^.^
UsuńDziękuję.<3
Boże, ryczę jak głupia hahahaha ♥
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że piszesz dla nas! Uwielbiam Cię i chyba nie muszę nic mówić na temat rozdziału :)
A nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że macie ochotę czytać te moje gryzmoły i jeszcze tak wspaniale to komentujecie. *.*
UsuńDziękuję.<3
Gryzmoły? Hahahahaha! To najlepsze opowiadanie jakie czytałam! ♥
UsuńO MÓJ SŁODKI JEZU, JERLITA!!!! ♥ ♥ ♥ ♥ Kurczę, bosko opisałaś sen Aelity, normalnie mi serce waliło jak opętane! Ja sama nie potrafiłabym wybrać pomiędzy dwoma osobami, które byłyby dla mnie najważniejsze. Uff, nie wiem czy to wytwór wyobraźni Aelity, czy to może nasz przyjaciel XANA wdarł się do jej umysłu i znów atakuje :( Oby Jeremiemu nic się nie stało ; o
OdpowiedzUsuńRozdzice Yumi w końcu to zrozumieli... Ta nagła zmiana jej taty mnie wzruszyła :3 W końcu Ulrich i Yumi będą mogli byś razem ^^ A zeswatasz kogoś z Williamem? ^^
Hah, zauważyłam coś śmiesznego, patrz co ty tu napisałaś ^^ - ''(...) Ishiyama mocno złapał dziewczynę mocno za rękę (...) '' XD Zwykłe niedopatrzenie ^^ Ale mam jeszcze dwie uwagi. Mianowicie takie, że nadal nie rozumiem, czemu słowa 'matka' i 'ojciec' piszesz z dużej litery i (na miłość Boską!) Aelita nie ma na nazwisko Hopper! ;)
Kurczę, tak czekałam na tą nową postać a tu bum! Pojawi się ona w następnym rozdziale.. :c A ja mam pytanie - czy pojawi się w opowiadaniu Antea (oprócz w snach)?
Czekam do nastęoego!! <3
Co do Williama, zobaczysz, zobaczysz..^.^
UsuńA "Ojciec" i "Matka" zawsze pisze z wielkiej litery - głupi nawyk.
A takie wpadki jak w tym zdaniu często mi się zdarzają..niestety.;x
A co Aelity...cóż podoba mi się to nazwisko, dlatego go używam
Spokojne, nowa postać na bank pojawi się w 14.:)
A co do Antei - nie mam pojęcia. Zastanowię się nad tym.:)
OMG, so cute.;33 Jerelita & Ulumi..awww.<3 Ciekawe czy kiedyś będzie Jerelita, Ulumi i Odangel w jednym.<3 Fajnie by było.*.* Strasznie się cieszę, że rodzice Yumi w końcu zaakceptowali Ulricha, już się bałam że nie przetrwają tego.;c. Ja się domyślam kim będzie nowa postać, ale nie jestem pewna. Czekam na next.:D
OdpowiedzUsuńDzięki. *.*
UsuńNawet jeżeli się domyślasz - nic nie mów.:D
Warto było czekać! Kocham cię za Jerelitę i Ulumi Aww *ww* Dzięki twoim notką uśmiecham się! Kiedy Yumi rozmawiała z ojcem czułam się tak jak ja miałam podobną rozmową c; Czekam na nexta ;* Z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło.:*
UsuńWszystko fajnie. Jestem ciekawy co to dalej będzie z tą nową postacią, ale coś czuje że namiesza w związku YxU, mogę się mylić:) Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam /WrX
No, wszystko się okaże, nic nie zdradzę.:)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam. ;3