"Jesteś nikim,jedynie marionetką w jej rękach!"
Otworzył oczy. Znajdował się w ciemnym pomieszczeniu,gdzie nie było w ogóle dostępu światła. Wytężał wzrok,jednak nie mógł nic dostrzec. Zacisnął dłonie w pięści i zrobił kilka kroków w przód. Nagle na coś wpadł, było zimne, twarde i w niektórych momentach szorstkie. Tak, to jest ściana-pomyślał.
-Brawo,brawo,brawo...jesteś bardzo bystry.-usłyszał ciche syczenie gdzieś z drugiego końca pomieszczenia (?) w którym się znajdował.
-K..kto tu jest? - spytał próbując opanować drżenie własnego głosu.
-Nie pamiętasz mnie? -wzdrygnął się kiedy znów usłyszał ten mrożący krew w żyłach dźwięk. Nagle poczuł jak coś łaskocze go po brodzie i karku, jednak nie było to uczucie ani trochę przyjemne. Wywoływało u niego wielkie obrzydzenie i odruch wymiotny. Nagle, w jednej sekundzie ciemność ustąpiła miejsca światłu. W tej samej chwili zapaliły się pochodnie,które płonęły teraz żywym, jednak złowrogim ogniem. Rozejrzał się jeszcze raz. Teraz wszystko widział wyraźnie. Znajdował się w jakimś starym,opuszczonym zamczysku. Tylko skąd on się tu wziął?
Nie miał zbyt dużo czasu na rozmyślania,bo w tym samym momencie tuż naprzeciw niego pojawiło się coś na kształt lustra, jednak nie było to zwyczajne lustro. Zamiast złotych lub srebrnych ram, miał ognistą otoczkę, która również płonęła złowrogo, powodując znaczne przyśpieszenie pulsu chłopaka. Odskoczył w tył, kiedy w środku "tego czegoś" pojawiło się jego odbicie. Na pierwszy rzut oka był taki sam. Jednak nie zupełnie. Był o wiele bledszy od niego, ubrany cały na czarno, a włosy miał tak jakby bardziej rozczochrane. W pewnym momencie oczy postaci mignęły czerwonym kolorem,a domniemane lustro rozsypało się na miliony kawałeczków. William począł cofać się od tajemniczej istoty jednak ta, jak na złość nie dawała za wygraną i co chwilę się do niego zbliżała. Nagle wpadł na ścianę po drugiej stronie. Zaczął rozpaczliwie rozglądać się za drzwiami,lub choćby malutkim okienkiem,czegomkolwiek co zwiększyłoby jego szansę na wydostanie się z tego okropnego miejsca.
-Stąd nie ma ucieczki..-usłyszał natychmiast brutalną odpowiedź i zacisnął powieki. Postać stanęła tuż przed nim.
-Tęskniłeś?-zapytał krwiożerczo.
-Kim ty w ogóle jesteś? -zapytał tracąc kontrolę nad swoim ciałem i głosem,drżało zarówno jego ciało, jak i umysł.
Jego "klon" roześmiał się jadowicie,wywołując u niego kolejny napad dreszczy. Jego szyderczy śmiech odbijał się jak piłeczka ping-pongowa od ścian jego własnego umysłu.
-Wy,ludzie jesteście jak nędzne robaki, które tylko przeszkadzają osiągnąć mi mój cel, ale nie martw się. To nie potrwa już długo.
-XANA? -wyszeptał drżącym głosem i machinalnie chciał się jeszcze cofnąć, ale zapomniał, że stoi tuż przy ścianie.
-Dopiero teraz na to wpadłeś? Oj, William, William...wydawało mi się, że jesteś bardziej spostrzegawczy..
-Czego ty ode mnie chcesz?! -wydarł się nie mogąc już trzymać nerwów na wodzy.
-Nie ukrywam,że przez ten cały czas, kiedy byłeś pod MOIM wpływem, osiągałem większe sukcesy niż Ci się mogłoby wydawać.
-Ale dlaczego akurat ja?!
-Dlaczego? To proste. Od twojej pierwszej wyprawy do Lyoko wydałeś mi się szczególnie interesujący i przydatny. Byłeś taki sam, jak ja. Można by rzec,że byłeś mną w ludzkiej postaci, tak samo uparty, ale zarówno odważny i przebiegły. Lubisz działać na własną rękę,nieprawdaż? A dodatkowo twoje umiejętności i możliwości fizyczne bardzo mi się przydały,nie sądziłem jednak, że jesteś aż tak naiwny.. -powiedział wykrzywiając usta w obrzydliwym,szyderczym uśmieszku
William, słysząc ostatnie zdanie uniósł brwi do góry. On? Naiwny? Co jak co, ale naiwny to on na pewno nie jest.
Odpowiedział mu znowu ten sam okropny i wstrząsający śmiech, a raczej rechot.
-To niewiarygodne jak ty sam siebie oszukujesz, William..uważasz, że nie jesteś naiwny? A co, myślisz, że ta twoja cała banda naprawdę darzy Cię jakąkolwiek sympatią? Mam dostęp do ich myśli, dobrze wiem co tak naprawdę o tobie myślą, jesteś tylko dodatkiem, William, tolerują Cię tylko dlatego, bo wiesz za dużo o nich samych, o mnie. Wiedzą, że gdyby Cię wyrzucili mógłbyś w oka mgnieniu każdemu wszystko wygadać. -zaśmiał się szyderczo XANA prześwitując go wzrokiem.
Chłopak zacisnął powieki. Wirus trafił właśnie w jego czuły punkt. Szczerze, to od dawna zastanawiał się nad swoją "pozycją" w ich paczce. Nigdy nikomu tego nie powiedział, ale często czuł się w niej jak niechciany intruz, no ale, żeby tak od razu tylko dodatek? To chyba lekka przesada, poza tym Yumi na pewno by go nie wykorzystywała, był o tym przekonany.
-Ach, William, William twoja naiwność po prostu przekracza moją wyobraźnię. Jak długo masz zamiar się jeszcze oszukiwać? To właśnie ona wykorzystuje Cię najbardziej, nie widzisz tego? Zwraca się do Ciebie tylko wtedy, kiedy ma jakiś problem, a tak cały czas kręci się tylko wokół tego Ulricha, pewnie gdyby nie to, że jakiś czas byłeś w moim posiadaniu, zapomniałaby jak masz na imię. Dla niej jesteś nikim, jedynie marionetką w jej rękach! -wrzasnął tak głośno,że jego ostatnie zdanie brzmiało echem nie tylko w sali starego zamczyska,ale również w mózgu chłopaka. Osunął się po ścianie i padł na kolana. Oddychał głęboko, coraz bardziej popadając w obłęd, ciągle słyszał słowa, jakie wypowiedział XANA. Czy on miał rację? Czy rzeczywiście nic nie znaczył dla Yumi? Czy naprawdę był tylko "marionetką"?
Wirus poczuł ogromną satysfakcję patrząc na obecny stan chłopaka. Dopiął swego. Kolejny raz. Teraz jego psychika jest znacznie słabsza, traci wiarę w siebie. Dzięki temu będzie łatwiej znowu go omotać. Musi poczekać tylko na odpowiedni moment. Korzystając okazji po prostu rozpłynął się w powietrzu w postaci czarnego dymu. Zanim jednak zniknął na dobre zdołał wszczepić mu coś,dzięki czemu już na zawsze będzie z nim związany.
-Ale dlaczego akurat ja?!
-Dlaczego? To proste. Od twojej pierwszej wyprawy do Lyoko wydałeś mi się szczególnie interesujący i przydatny. Byłeś taki sam, jak ja. Można by rzec,że byłeś mną w ludzkiej postaci, tak samo uparty, ale zarówno odważny i przebiegły. Lubisz działać na własną rękę,nieprawdaż? A dodatkowo twoje umiejętności i możliwości fizyczne bardzo mi się przydały,nie sądziłem jednak, że jesteś aż tak naiwny.. -powiedział wykrzywiając usta w obrzydliwym,szyderczym uśmieszku
William, słysząc ostatnie zdanie uniósł brwi do góry. On? Naiwny? Co jak co, ale naiwny to on na pewno nie jest.
Odpowiedział mu znowu ten sam okropny i wstrząsający śmiech, a raczej rechot.
-To niewiarygodne jak ty sam siebie oszukujesz, William..uważasz, że nie jesteś naiwny? A co, myślisz, że ta twoja cała banda naprawdę darzy Cię jakąkolwiek sympatią? Mam dostęp do ich myśli, dobrze wiem co tak naprawdę o tobie myślą, jesteś tylko dodatkiem, William, tolerują Cię tylko dlatego, bo wiesz za dużo o nich samych, o mnie. Wiedzą, że gdyby Cię wyrzucili mógłbyś w oka mgnieniu każdemu wszystko wygadać. -zaśmiał się szyderczo XANA prześwitując go wzrokiem.
Chłopak zacisnął powieki. Wirus trafił właśnie w jego czuły punkt. Szczerze, to od dawna zastanawiał się nad swoją "pozycją" w ich paczce. Nigdy nikomu tego nie powiedział, ale często czuł się w niej jak niechciany intruz, no ale, żeby tak od razu tylko dodatek? To chyba lekka przesada, poza tym Yumi na pewno by go nie wykorzystywała, był o tym przekonany.
-Ach, William, William twoja naiwność po prostu przekracza moją wyobraźnię. Jak długo masz zamiar się jeszcze oszukiwać? To właśnie ona wykorzystuje Cię najbardziej, nie widzisz tego? Zwraca się do Ciebie tylko wtedy, kiedy ma jakiś problem, a tak cały czas kręci się tylko wokół tego Ulricha, pewnie gdyby nie to, że jakiś czas byłeś w moim posiadaniu, zapomniałaby jak masz na imię. Dla niej jesteś nikim, jedynie marionetką w jej rękach! -wrzasnął tak głośno,że jego ostatnie zdanie brzmiało echem nie tylko w sali starego zamczyska,ale również w mózgu chłopaka. Osunął się po ścianie i padł na kolana. Oddychał głęboko, coraz bardziej popadając w obłęd, ciągle słyszał słowa, jakie wypowiedział XANA. Czy on miał rację? Czy rzeczywiście nic nie znaczył dla Yumi? Czy naprawdę był tylko "marionetką"?
Wirus poczuł ogromną satysfakcję patrząc na obecny stan chłopaka. Dopiął swego. Kolejny raz. Teraz jego psychika jest znacznie słabsza, traci wiarę w siebie. Dzięki temu będzie łatwiej znowu go omotać. Musi poczekać tylko na odpowiedni moment. Korzystając okazji po prostu rozpłynął się w powietrzu w postaci czarnego dymu. Zanim jednak zniknął na dobre zdołał wszczepić mu coś,dzięki czemu już na zawsze będzie z nim związany.
~(*)~
Yumi wpadła jak burza do gabinetu pielęgniarki kiedy dostała telefon od Aelity, która przekazała jej to, co się stało z Dumbarem. W środku zobaczyła wszystkich swoich przyjaciół: Aelita stała obok Jeremiego ze łzami w oczach, który delikatnie ją do siebie przytulał, Odd siedział na krześle w rogu sali kiwając się to w przód to w tył. Ulrich natomiast siedział na parapecie, przy oknie, opierając się o spore szkło cały czas tępo wpatrując się w bladą twarz swojego rywala. Pomimo wszystko było mu go szkoda i martwił się o niego trochę. Pamiętał moment kiedy znalazł go nieprzytomnego w Jego pokoju. Wstał rano, przekonany, że dzień, który wstał parę minut temu nie będzie niczym różnił się od poprzednich, jednak pomylił się. Kiedy szedł do łazienki chcąc wziąć orzeźwiający prysznic usłyszał wrzask, a raczej ryk dochodzący właśnie z pokoju Williama. I wtedy wszedł i zobaczył jak leży nieprzytomny na ziemi. Natychmiast zawołał resztę i razem zanieśli go do gabinetu Dorotie*
Młoda Ishiyama podeszła bliżej łóżka,na którym leżał jej przyjaciel.
-Co mu się stało? - zapytała drżącym głosem siadają obok niego na krzesełku.
-Zemdlał, prawdopodobnie czymś się mocno zestresował, ponieważ przez dłuższy czas miał podwyższone ciśnienie, jednak powoli wszystko wraca do normy, nie martwcie się.-uspokoiła ją pielęgniarka kładąc na głowie Dumbara zimny okład. Yumi, pod wpływem impulsu złapała chłopaka za rękę,a Odd w tej samej chwili zauważył,że usta Stern'a wykrzywiają się lekko,przez co sam uśmiechnął się pod nosem. W tym samym momencie czoło Dumbara wykrzywiło się w grymasie,a William otworzył oczy. Miał chwilową pustkę w głowie, nie wiedział gdzie się znajduje, kim są osoby pochylające się nad nim, ba, nie wiedział nawet kim on jest. Powoli podniósł lewą rękę do góry i zaczął dziwnie się jej przyglądać. Widział wszystko tak jakby nurkował pod wodą i zapomniał specjalnych okularów do pływania. Krótko mówiąc prawie nic nie widział.
-William, jak się czujesz? -zapytała niezwykle ciepłym głosem wysoka blondynka ubrana w biały fartuch.
-Jakoś tak...dziwnie..-przyznał szczerze powoli siadając na łóżku i spoglądając na swoich przyjaciół. Znał ich, tego był pewien. Niestety nie pamiętał nawet ich imion, co go strasznie irytowało.
-A dokładniej? -spytała Dorotie zdejmując mu z ręki ciśnieniomierz.
-Źle widzę, tak jakby w zamazaniu.-powiedział prosto z mostu i w tej samej chwili spojrzał na swoją rękę,którą trzymała dziewczyna ubrana cała na czarno, której włosy dosięgały prawie do ramion. Uniósł jedną brew do góry i spojrzał na nią dziwnie. Ją pamiętał najbardziej, czyżby ona była jego dziewczyną? Ale, czy mógłby nie pamiętać imienia tak ważnej dla niego osoby?
-Oj, to nie dobrze, poczekaj, zaraz dam Ci tabletkę, która powinna Ci pomóc. - rzekła pielęgniarka otwierając szklaną szafę. William cały czas przyglądał się Yumi z całych sił próbując przypomnieć sobie jej imię, w końcu nie wytrzymał i chrząknął znacząco.
-Ej,słuchaj...czy my..jesteśmy..no wiesz..tego...parą? -zapytał jąkając się nieco. Niby nigdy nie był wstydliwym chłopakiem, jednak zawsze jest niezręcznie mówić o uczuciach.
Cała piątka spojrzała na niego ze zdumieniem. Aelita jako pierwsza zdała sobie sprawę, że chłopak ma amnezję. Pisnęła cichutko i w tym samym momencie mocno ścisnęła dłoń Jeremiego, który najpierw spojrzał na nią dziwnie,a potem zarumienił się lekko, a następnie również ścisnął drobną rączkę dziewczyny chcąc dodać jej otuchy.
Yumi natychmiast oblała się dosłownie czerwonym rumieńcem i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że trzyma Dumbara za rękę.
-Eee...aa...yyy....n-n-nie..-wybełkotała po chwili wyrywając swoją rękę z uścisku chłopaka,a on, pomimo, że nie za bardzo ją pamiętał poczuł pewnego rodzaju przykrość. Drobna osóbka siedząca przy nim na krzesełku była naprawdę śliczna i zapewne miła i uczynna. Po chwili połknął tabletkę,którą podała mu Dorotie.
-Zaprowadźcie go do pokoju.-kobieta zwróciła się do pozostałej piątki- Pilnujcie tylko,żeby nigdzie dzisiaj nie wychodził,a jutro rano przyprowadźcie go na kontrolę,dobrze?
-Dobrze.- mruknął milczący do tej pory Ulrich zeskakując z parapetu. Dumbar powoli wstał na nogi, jednak nadal widział dosyć niewyraźnie. Z pomocą całej piątki opuścił gabinet lekarski,a po piętnastu minutach znalazł się w swoim pokoju. Ułożył się wygodnie na swoim łóżku,a Yumi i Aelita zajęły miejsca obok niego, chłopaki usiedli na podłodze. Przez dłuższą chwilę panowała grobowa cisza. Nikt nie wiedział, co mówić w tej sytuacji. Tylko Jeremy nie mógł dać sobie spokoju z tym wydarzeniem. Od dawna przeczuwał, że XANA coś kombinuje. Nie przypuszczał jednak, że na cel znów wyznaczył biednego Dumbara. No, nie...musi coś zrobić, przecież nie będzie siedział z założonymi rękami! To postanowiwszy zerwał się nagle z miejsca i szybko opuścił pokój Dumbar'a. Aelita odprowadziła go wzrokiem do drzwi i zamyśliła się głęboko. Co on kombinuje? Pójść za nim? A może on jest zajęty? Z drugiej strony może potrzebuje pomocy? W końcu postanowiła pójść za nim. Wstała po cichu z łóżka,rzuciła tylko po cichu "Zaraz wracam" i również wyszła z pokoju. Ulrich natomiast postanowił wymknąć się do pokoju aby dokończyć wiersz dla Yumi. Poszedł w ślady przyjaciół i w oka mgnieniu opuścił pomieszczenie nie mówiąc ani słowa. Japonka rzuciła mu smutne spojrzenie i jej wzrok utkwił na chwilę na drzwiach,w których przed chwilą zniknął Niemiec. Bardzo chciała z nim porozmawiać, ale nie miała jak. Co chwile działy się coraz to gorsze rzeczy, a więc automatycznie ich rozmowa zsuwała się na drugi plan. Dziewczyna westchnęła i razem z Oddem próbowała zrobić wszystko,aby Dumbar przypomniał sobie cokolwiek.
~(*)~
Różowowłosa weszła po cichu do pokoju Einstain'a. Przysiadła na łóżku i przyglądała mu się w ciszy. Chłopak siedział przy biurku odwrócony do niej tyłem i ciągle było słychać stukanie jego palców o klawiaturę. Pracował nad czymś bardzo intensywnie. Dziewczyna przyglądała mu się z podziwem, nigdy jeszcze nie spotkała kogoś tak dobrego jak on. To przecież to dzięki niemu wróciła do normalnego życia. Gdyby nie on na pewno do tej pory leżałaby pogrążona w dziwnym śnie,skulona na jednej z platformy w wieży. To dla niej nie spał całymi nocami chcąc ją sprowadzić na Ziemię, potem z całych sił próbował wyleczyć ją z wirusa, którego wszczepił jej XANA. Obie próby skończyły się stu procentowym sukcesem. To dzięki niemu mogła żyć normalnie, jak każda nastolatka. Była pewna, że nie odwdzięczy mu się aż do śmierci. Chciałaby w końcu mu wyznać, jak bardzo jest mu wdzięczna, i jak bardzo go kocha. No, właśnie..kocha go. Nie miała jednak pojęcia jak mu to powiedzieć.
W końcu wyrwała się z rozmyślań i podeszła do niego po cichu. Nawet jej nie zauważył. Położyła mu rękę na ramieniu,a chłopak zadrżał. Odwrócił się i napotkał jej zmartwione spojrzenie. Uśmiechnął się do niej i wstał.
-Nie martw się.-powiedział szeptem.-znajdę rozwiązanie tej zagadki, obiecuję.
- Nie martwię się o Williama, Jeremy. -powiedziała nie do końca szczerze,martwiła się o Dumbara,ale nie tak bardzo jak o Belpois'a.- Martwię się o Ciebie.-dodała po chwili rumieniąc się lekko na twarzy.
-O mnie? Dlaczego? Przecież nic mi nie jest. -zapewnił ją okularnik
-Jeremy, to nie jest pierwszy raz kiedy obiecujesz mi, że rozwiążesz jakąś zagadkę, dobrze Cię znam i wiem, jaki jesteś uparty. Po prostu nie zgadzam się, żebyś non stop siedział przy komputerze i się przemęczał. Twój organizm też musi odpoczywać, Jeremy. Musisz też czasami pomyśleć o sobie, a nie tylko o innych.
Jeremy przyjrzał się jej uważnie. Jeszcze nikt tak się o niego nie troszczył, nawet jego rodzice. Nagle poczuł jak nieznana dotąd fala ciepła rozpływa się po jego całym ciele. Było to spowodowane tym,że Aelita właśnie w tym momencie chwyciła go w dłonie. Sama nie wiedziała skąd u niej ta odwaga,by to zrobić.
-Jeremy, pomogę Ci w tym, ale obiecaj, że zajmiemy się tym od jutra, dobrze?
-Ale..dlaczego dopiero od jutra?
-Bo dziś jest sobota,a sobota jest od tego,żeby odpoczywać. -powiedziała zdecydowanym i nie podlegającym dyskusji głosem.
-No dobrze.-mruknął po chwili.
-No, grzeczny chłopczyk. A teraz idziemy na spacer. -zarządziła Hopperówna ciągnąc go do drzwi. Zanim Jeremy zdążył zaprotestować byli już na dworze.
~(*)~
Chodzili długi czas ulicami Francji ciesząc się znakomitą pogodą. Najpierw poszli na lody, a potem długą godzinę spędzili w parku siedząc na ławce i rozmawiając o wszystkim jak i o niczym. Nagle, dziewczyna pociągnęła go w stronę malutkiej polany,która znajdowała się mniej więcej po środku lasu. Było tam mnóstwo kwiatów, dookoła latały przeróżne owady, wiatr szumiał łagodnie i beztrosko, a woda w malutkim stawiku pluskała wesoło. Nie wiedząc nawet dlaczego w pewnym momencie zaczęli tańczyć pośród polnych traw. Mieli z tego kupę śmiechu i zabawy. Jeremy nie pamiętał kiedy ostatnio aż tak dobrze się bawił. Tylko przy Aelicie mógł być sobą, ponieważ wiedział, że ona lubi go właśnie takiego. Nie wiedzieć czemu nagle złapał ją w pasie i razem upadli na trawę śmiejąc się w niebogłosy. Po chwili zaczęli się turlać wśród zieleni, aż w końcu stanęli w dość nietypowej dla nich pozycji. Ona leżała na trawie lekko dysząc a on był tuż nad nią, a ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów odstępu. Nawet nie zdążyli się zarumienić, bo w tym samym momencie jakaś dziwna i trudna do opisania siła sprawiła, że ich usta złączyły się w jedność, rozpalając ich zmysły i rozmazując wszystko inne. Teraz ważni byli tylko oni. Oni i ich miłość, która wzrastała z każdą chwilą.
~(*)~
* Dorotie- z tego co kojarzę tak się nazywała pielęgniarka w CL, jeżeli się mylę proszę, poprawcie mnie.:D
BUM! Jest Jerlita.:D Ten rozdział dedykuje wszystkim fanom tej pary. Naprawdę nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje..tylko bym pisała i pisała.:D Mam nadzieję, że ten rozdział przypadnie Wam do gustu bo w sumie pisałam go chyba z 2 godziny.:) Zdradzę Wam tylko tyle, że w następnym rozdziale będzie znów dużo Ulumi.:D
A, i jeszcze jedno pytanko: Czy wie ktoś z Was z jakiego państwa pochodzi William? Bo raz gdzieś przeczytałam, że jest Hiszpanem, raz, że Norwegiem, a innym razem, że Szwedem. Jeżeli ktoś się orientuję proszę o odpowiedź, ponieważ przyda mi się ona w kolejnych rozdziałach.:) No, to tyle na dzisiaj. Pozdrawiam i do nn.<3
O mój Boże! *-*
OdpowiedzUsuńJerelita!! ♥♥
Ja czytałam gdzieś, że jest Anglikiem :o
Prze genialny rozdział! ♥ Uwielbiam Cię!
Ojej , dziękuję.<3
UsuńAnglikiem mówisz..no, całkiem możliwe..;)
Dziękuję za komentarz.:)
gurbkgire...OMG..*_* To jest świetne! Genialnie opisałaś ten "sen" Williama,biedactwo ma amnezje..ugh,ten XANA to niezłe ziółko.xd
OdpowiedzUsuńAwww,JERELITAA.<33 W końcu.<3 Wciąż czekam na Ulumi.<3
PS. KIedy dojdzie ta Layla o której pisałaś przy bohaterach? :)
A co Williama..nie mam pojęcia..*-*
O,bardzo trafne pytanie..szczerze mówiąc sama dokładnie nie wiem kiedy wprowadzę Laylę,ale na pewno to zrobię, jedyne co wiem na 100 % to to,że zanim ona się pojawi będzie już Ulumi.<3 Dzięki za komentarz.:*
UsuńJeju jeju *-* Super rozdział,Ale mogłabyś zrobić chociaż w 7 roz.żeby urlich Wyznał Yumi miłość? :3 Twój bloog jest supeer *o* A ja chyba zaraz założę swój :*
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia w którym konkretnie rozdziale Ulrich wyzna Yumi miłość, bo planuję dla nich coś szczególnego, i nie wiem ile to zajmie. Musicie uzbroić się w cierpliwość.; ))
UsuńO, a jak już założysz to daj adres, koniecznie! ;) Jestem bardzo ciekawa twojej twórczości.:)
Już jest! http://prawdziwe-uczucia-yumi.blogspot.com/ Zaraz będzie 1 rozdział ! :)
UsuńO Bosh.*-* Już wchodzę. *.*
UsuńDziękuję,już jest rozdział 1 :D Zapraszam ;3
UsuńO mój Boże, o mój Boże! EMOCJE MNIE ZABIJAJĄ! <3 To jest boskie, super!
OdpowiedzUsuń1. Nie mam pojęcia czy to był sen Williama czy może jego wyobraźnia, ale w każdym razie to było szokujące. Bardzo! Czytając to po prostu czułam ten chłód, tą wredność, to czyste zło wymalowane na twarzy Xano-Williama. Aż mi ciarki przeszły po plecach! *.* Xana pewno wczepił Williamowi jakąś cząstkę siebie, coś z niego, tak, aby William stał się usposobieniem samego Xany. Już się boję ^^
2. Ja tam nie rozumiem Yumi. Niby tęskni za Ulrichem, a tu nagle łapie za rękę Williama, troszczy się o niego bardziej... W sezonach była do niego raczej krytycznie nastawiona, nie uważasz? Ale to słodkie nawet, Ulrich będzie zazdrosny!
3.W końcu.. JERLITA! <3 <3 Moja ukochana, najlepsza Jerlita! Emocje aż we mnie buzowały! Najpierw rozmyślenia Aelity, że on wyrwał ją od Xany, że to on dał jej życie... O mój Jezu <3
A potem na dodatek jeszcze tańce na polance, wspólne śmiechy no i usta złączone w gorącym pocałunku <3 <3
To jest to na co czekałam!
4. Tak, pielęgniarka nazywała się Dorotie, ale potem z niewiadomych przyczyn zmieniono jej imię na Yolanda XD
5. Niestety nic nie wiem o narodowości Dunbara :c
Dziękuję za wspaniały rozdział <3 <3 Nie myślałam, że będziesz tak szybko dodawać ^^ Niestety... Nadal brakuje mi spacji... Tak, zawsze już będę Ci o tym przypominać ;*
Wow, to chyba najdłuższy komentarz jaki w życiu dostałam. Yey, dzięki! xd
Usuń1. Nie wiem jak określić to co spotkało Williama, w sumie obojętne mi czy to sen czy wyobraźnia, w każdym razie coś w tym guście.xd
2. Co do Yumi...hm, w sumie nie wiem dlaczego tak ją charakteryzuję...to był raczej tylko taki impuls, i właśnie głównie mi chodziło o zazdrość Ulricha, he he ^^
3. Oj, jak mi miło,że tak ci się ta scena spodobała. Zdradzę Ci, że to nad nią najwięcej się napracowałam, gdyż kiedyś miałam fioła na punkcie Jerelity, teraz może już trochę mniej, ale są świetną parą, trzeba przyznać.:)
4. A, zmieniła imię, okej...ja nie muszę wszystkiego rozumieć przecież..w sumie to całkiem normalne, że ktoś bez powodu nagle zmienia imię,prawda? xd
5. No cóż, trudno...najwyżej sama zadecyduję jakiej będzie narodowości w opowiadaniu..o..albo najlepiej...stworzę ankietę i to wy zadecydujecie do jakiego państwa najlepiej pasuje.:D
A co do tych spacji, tak wiem...to moja pięta achillesowa,ale cóż..
A ja dziękuję za ten przewspaniały jak i bardzo motywujący komentarz.<3
Spoko, spoko, ja uwielbiam dawać długie i obszerne komentarze ^^
OdpowiedzUsuńA może ty tak charakteryzujesz Yumi na swoje podobieństwo? XD Znaczy ja nic nie sugeruję, ale niektórzy tak robią :> A co do Jerlity to bardzo bardzo mi się podoba ta scena i kocham Cię za nią! Ale będę Cię kochać jeszcze bardziej jak będziesz stawiac te spacje ;*
Hah,raczej wątpię, żebym charakteryzowała Yumi na swoje podobieństwo..xd A co spacji...ugh, postaram się.;)
OdpowiedzUsuńJestem fanem Oddlity ale mimo tego bardzo mi się spodobały te sceny z Jerlitą :) Ulrich jaki zazdrosny jeszcze bardziej jak zwykle to mnie rozwala haha. Świetnie piszesz jeden z najlepszych blogów jaki widziałam.
OdpowiedzUsuńNareszcie <3 Jeremita <3
OdpowiedzUsuń