"To nie wróży niczego dobrego..."
Jeszcze długo patrzyli sobie w oczy po tym magicznym pocałunku. Oboje zarumienili się, jednak nie przeszkadzało to im w tej chwili. Ta chwila pozostanie w ich pamięci na zawsze. Chwila, w której wspólnie oderwali się od szarej rzeczywistości, gdzie istniało Lyoko, XANA i wszystko co złe. Trafili do zupełnie innego, nowego dla nich wymiaru, tam, gdzie tylko oni mieli wstęp. Tańczyli razem pośród chmur, a ptaki świergotały wesoło latając nad ich głowami, aż w końcu ułożyły ten jeden, charakterystyczny znak: Wielkie serce a oni wirowali w jego środku, aż w końcu ich spragnione usta na nowo się odnalazły i znów połączyły się w jedność. W tym samym momencie słońce błysnęło magiczną barwą i...koniec. Piękna wizja skończyła się wywołując szerokie uśmiechy na twarzach tych dwojga.
~(*)~
Upłynęło jeszcze sporo czasu, zanim całkowicie wrócili na ziemię. W końcu Jeremy chrząknął znacząco i odsunął się od dziewczyny na bezpieczną odległość nadal płonąc wyraźnym rumieńcem na twarzy. Dziewczyna westchnęła cichutko i usiadła po turecku na trawie. Co chwilę jej wzrok niekontrolowanie uciekał w stronę chłopaka. Siedzieli tak długo, w zupełnej ciszy, żadne z nich nie miało odwagi odezwać się jako pierwsze.
Po chwili ciszy, która dla nich wydawała się być wiecznością Belpois postanowił zachować się jak prawdziwy mężczyzna i przełamać lody. Przybliżył się do niej, powoli, ostrożnie, jakby bał się, że Aelita nagle zerwie się z miejsca i zniknie pomiędzy drzewami, Happerówna jednak siedziała w miejscu i czekała na dalszy rozwój wypadków. W końcu chłopak zajął miejsce obok niej. Spojrzał na nią i wziął głęboki wdech. Zrobi to, powie co do niej czuje. Tu i teraz!
-Aelita...no wiesz..to co stało się przed chwilą to...-zaczął się jąkać, jednak był na tyle zdesperowany, że postanowił za wszelką cenę wydusić to z siebie, nawet jeśli to miało oznaczać koniec ich przyjaźni.
-Powinnaś wiedzieć,że to nie był żaden impuls ani przypadek..zrobiłem to..bo...Kocham Cię, Aelita, właściwie tak było od samego początku. Od chwili, kiedy włączyłem superkomputer poczułem coś dziwnego, i wtedy kiedy zobaczyłem Ciebie, uwięzioną i bezbronną, zdaną jedynie na siebie przyrzekłem sobie, że nie spocznę póki Cię tu nie ściągnę. Kiedy już tu trafiłaś...po prostu..zakochałem się w Tobie. Potem, kiedy udało mi się wyleczyć Cię z tego przeklętego wirusa poczułem się jak najszczęśliwszy człowiek na Ziemi, i miałem nadzieję, że będziemy teraz mogli żyć razem, szczęśliwi. Od dawna chciałem Ci to powiedzieć, ale zawsze coś stawało mi na przeszkodzie. Więc powtórzę to jeszcze raz, i będę mógł to robić codziennie, aż do znudzenia. Kocham Cię Aelito Hopper, i zawsze będę, niezależnie od tego co ty czujesz do mnie.- zakończył w końcu swój monolog i odetchnął z ulgą. W końcu to powiedział! A jak mu się lekko na duszy zrobiło! Teraz wszystko zależy od Aelity. Dziewczyna patrzyła przed siebie jak zahipnotyzowana. Matko, on ją kochał! Tak samo jak ona Jego! Czyż to nie cudowne?! Chciała teraz wykrzyczeć całemu światu co czuje do chłopaka, który siedzi obok. Teraz wszystkie problemy, przez jakie dręczyły przez te kilka lat pobytu na Ziemi wydawały się jej być małe jak ziarenka piasku, które mogła zniszczyć najmniejszym dotknięciem dłoni. Czuła w sobie trudną do opisania moc, czuła się jak super bohater,niepokonany i najsilniejszy. Wiedziała, że dopóki będą razem da sobie radę ze wszystkim. W końcu chwyciła jego dłoń i mocno ją ścisnęła. Zdawała sobie sprawę ile wysiłku kosztowało go to wyznanie. Doceniała to w pełni.
- Jeremy...ja też Cię kocham. Od początku wydałeś mi się wyjątkowy. Też chciałam Ci to powiedzieć wcześniej nie było kiedy. Ciągle działy się coraz to nowsze afery i tak wyszło, ale w końcu nam się udało.-uśmiechnęła się słodko przyglądając się swojemu ukochanemu. Jej słowa wywołały u niego nieograniczone poczucie ulgi i trudnej do opisania euforii.
-Tak więc...Aelito Hopper, czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? -zapytał dla czystych "formalności"
-Nie.-odpowiedziała po chwili głosem zimnym jak lód i odsunęła się od niego. Jeremy zrobił się blady jak ściana, a źrenice powiększyły mu się do maksymalnych rozmiarów. Może za bardzo się pośpieszył i wywarł na nią zbyt dużą presję? Och, nie , wszystko zepsuł!
Po chwili na polanie rozbrzmiewał dźwięczny śmiech Aelity która turlała się na ziemi ze śmiechu. Jego mina w tej chwili była bezcenna. Jeremy w tej chwili kompletnie się pogubił, z czego ona się śmiała?
-Oczywiście, że chcę, głuptasie! -powiedziała przez śmiech dając mu całusa w nos. Następnie zerwała się na równe nogi i zaczęła uciekać przed goniącym ją okularnikiem który prawie umarł ze śmiechu, w końcu dogonił ją i przerzucił sobie przez ramię. Dziewczyna zaczęła się wyrywać dosłownie płacząc ze śmiechu, jednak Jeremy za skarby świata nie chciał jej wypuścić. Wszedł do stawiku i wrzucił ją do wody zanosząc się śmiechem. Po chwili dziewczyna wynurzyła się z niej cała mokra i pociągnęła Jeremiego za sobą, razem pływali wśród podwodnych stworzeń ciesząc się z tego jak małe dzieci. Kiedy zaczęło im brakować tlenu wspólnie wrócili na powierzchnię głośno łapiąc je do płuc. Po chwili znowu zaczęli się śmiać tym razem chlapiąc się wodą jak czterolatki. Zwyczajny turysta na pewno pomyślałby, że im odbiło, ale ich wcale to nie obchodziło. Byli po prostu szczęśliwi. Szczęśliwi, że mają siebie nawzajem i nie zamierzali tego ukrywać. Nawet nie zauważyli jak stali objęci na samym środku stawu,który był stosunkowo płytki. Przeźroczyste kropelki spływały litrami po ich ciałach, jednak nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Chłopak z czułością odgarnął różowe , posklejane pukle włosów, które opadły jej na twarz. Ani się obejrzeli,a ich usta na nowo odnalazły się.
~(*)~
Tymczasem w internacie nie działo się nic ciekawego. Odd spacerował po parku z Kiwim, ponieważ nauczyciele pojechali na jakieś szkolenie, a w szkole został jedynie pan Delmas, który i tak był zajęty w swoim gabinecie. Blondyn nie musiał więc się martwić, że ktoś nakryje go z jego czworonożnym przyjacielem. Ulrich postanowił do końca dnia nie wytykać nosa z pokoju. Cały czas próbował napisać ten nieszczęsny wiersz, jednak nic mu nie wychodziło. Chciał już się poddać, jednak postanowił jeszcze dzisiaj się nad tym pomęczyć, jeżeli mu nie wyjdzie - trudno. Przynajmniej się starał. Nagle w pomieszczeniu rozległa się znajoma melodyjka, czyli jego dzwonek w telefonie. Z westchnieniem odłożył blok z kartkami na bok i wziął małe, elektroniczne urządzenie do ręki. Nie spojrzał nawet na wyświetlacz, od razu odebrał.
-Halo? -mruknął do aparatu.
-Witaj Synu.-usłyszał gruby głos Ojca po drugiej stronie. Jego mięśnie natychmiastowo napięły się. Ojciec nigdy nie dzwonił do niego ot tak- po prostu.
-Tata? Cześć. Coś się stało?
-Nie, a właściwie to tak. Chciałem Cię tylko uprzedzić, że jutro rano przyjeżdżam do Kadic. Bądź jutro o 10:00 rano w gabinecie dyrektora. Musimy porozmawiać.-powiedział surowym tonem, jak zawsze.
-Ale..przecież teraz rozmawiamy. -zauważył trafnie młody Stern coraz bardziej napinając się.
-To nie jest rozmowa na telefon. Do jutra, Ulrich.-usłyszał jedynie,a po chwili słychać było tylko głuchy sygnał. Westchnął i rzucił komórkę na szafkę nocną. O co mogło chodzić tym razem? Znowu awantura o jego słabe stopnie? Nie, no akurat teraz miał chyba najlepszy okres w swojej szkolnej karierze. Zgarniał same trójki i czwórki, w takim razie o co chodzi?
-To nie wróży niczego dobrego..-mruknął sam do siebie zwlekając się powoli z łóżka. Musiał natychmiast porozmawiać w końcu z Yumi. Czuł, że jutro znowu coś się wydarzy i po raz kolejny nie będą mogli porozmawiać, dlatego musieli zrobić to teraz. Wyszedł z pokoju i skierował się do pokoju Williama, ponieważ przeczuwał, że dziewczyna jeszcze tam siedzi. Kiedy miał wchodzić do środka zauważył,że drzwi się otwierają, a z owego pomieszczenia wychodzi właśnie młoda Japonka i kieruje się w stronę wyjścia z internatu. Najzwyczajniej w świecie go nie zauważyła. Rzucił się za nią biegiem, aż w końcu złapał ją za nadgarstek, kiedy była przy drzwiach. Dziewczyna odwróciła się i lekko się uśmiechnęła. Cieszyła się, że w końcu są sam na sam. Od bardzo dawna chciała z nim porozmawiać, a teraz nadarzyła się idealna okazja.
-Yumi, zaczekaj. Czy...moglibyśmy...znaczy, sądzę, że powinniśmy porozmawiać. -powiedział Stern zupełnie pozbawiony humoru.
-Też tak sądzę.-odpowiedziała natychmiast dziewczyna uśmiechając się lekko do niego. Próbował to odwzajemnić, jednak wyszedł mu tylko krzywy grymas, a nie uśmiech. Yumi, lekko się zaniepokoiła. Czuła, że coś jest nie tak, jednak na razie postanowiła siedzieć cicho. Jeżeli będzie chciał to sam jej o wszystkim powie. Chłopak podświadomie złapał Japonkę za rękę i razem wyszli na zewnątrz. Usiedli na swojej ulubionej ławce, najbardziej oddalonej od szkoły. Nie mogła zrozumieć czym brunet się tak denerwuje. Czuła, jak cały się spocił a oddychał też jakby trochę szybciej. Sama również zaczęła się martwić, a jak coś się stało? Przyjrzała mu się dokładnie. Nerwy dosłownie zżerały go od środka.
-No, więc...Yumi...na początek chciałem Cię strasznie przeprosić za moje chamskie zachowanie. Zdaję sobie sprawę, że zachowałem się jak kompletny kretyn. Nie chciałem Cię zranić, przepraszam. Nie wiem co mi się stało, jedyne co mogę zrobić to obiecać Ci, że to się nigdy więcej nie powtórzy. -powiedział to bardzo szybko, na jednym wdechu. Nawet nie zauważył jak mocno ściska rękę dziewczyny, którą nadal trzymał.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że ją przeprosił. Ścisnęła jego dłoń dając mu tym samym do zrozumienia, że się nie gniewa.
-Spokojnie, Ulrich. Wszystko jest w porządku. Nic się nie stało, miałeś po prostu gorsze dni, każdy je miewa. Cieszę się, że mnie przeprosiłeś. Nie gniewam się. -odparła w końcu uśmiechając się szeroko. Poczuła, jak wielki kamień spada z jej serca, a ona znowu jest szczęśliwa. Na twarzy Niemca też pojawił się lekki uśmiech. Ulżyło mu, i to bardzo.
Siedzieli tak w ciszy przez dłuższą chwilę, a Japonka cały czas kątem oka obserwowała jego twarz. Nadal malował się na niej strach i niepokój. Nie mogła wytrzymać dłużej tej niepewności.
-Ulrich, co się dzieje? Jesteś jakiś dziwnie zestresowany, stało się coś? -spytała w końcu cały czas uważnie ilustrując jego sylwetkę od stóp do głów. Chłopak odwrócił głowę i przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu. Kompletnie nie wiedział jak jej o tym powiedzieć. Nie wiedział nawet w jakim celu Jego Ojciec ma jutro zawitać we Francji, ale czuł, że nie będą to miłe pogaduszki przy herbatce.
-Wiesz...Yumi..przed chwilą dzwonił do mnie mój Ojciec, i powiedział, że jutro rano przyjeżdża do Kadic. Boję się, że coś mogło się stać..
Dziewczyna umilkła na chwilę. Nigdy nie spotkała Ojca Ulricha, ale z jego opowiadań wynikało, że nie był on zbyt sympatyczny.
-Nie martw się tym , może po prostu się za Tobą stęsknił? -zasugerowała ostrożnie, choć sama w to wątpiła. Kto płaciłby sporą sumę na bilet na samolot a potem leciał parę godzin z samej tęsknoty?
Młody Stern prychnął jedynie i wbił wzrok w ziemię, ta opcja nawet nie wchodziła w rachubę, jego Ojciec nigdy za nim nie tęsknił, Mama, owszem, ale Ojciec nigdy. Musiało chodzić o coś innego. O coś poważnego jak i zarówno nieprzyjemnego.
- Słuchaj Ulrich, nie możesz cały czas się tym zamartwiać, widocznie, Twój Ojciec ma powód, aby się z Tobą spotkać i tyle. Po co gdybać o co chodzi, skoro i tak pewnie nie zgadniemy. Wszystko wyjaśni się jutro. Pamiętaj, że o co by nie chodziło masz moje całkowite wsparcie, słyszysz? Zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym.
Ulrich na te słowa uśmiechnął się, zupełnie szczerze, po raz pierwszy od dłuższego czasu. Wstał i pociągnął za sobą dziewczynę. Stanęli ze sobą twarzą w twarz. Patrzyli sobie w oczy stojąc pośród drzew a ich usta były wykrzywione w lekkich uśmiechach. Och, jaką on miał ochotę teraz ją pocałować i zapomnieć o wszystkim! Jednak jego wrodzona nieśmiałość nie pozwalała mu przekroczyć tej granicy.
-Dziękuję, Yumi. To jest dla mnie bardzo ważne. Najważniejsze. W ogóle jesteś dla mnie najważniejszą osobą,wiesz? -powiedział czerwieniąc się lekko przy tym. Ona również się zarumieniła, jednak nie odwróciła wzroku. Nie tym razem.
-Też jesteś dla mnie najważniejszy. -wyszeptała po chwili,co wywołało u niego szeroki uśmiech. Miał ochotę wyznać jej, w tej chwili to co do niej czuje, jednak coś go przed tym powstrzymało. Po prostu przyciągnął jej drobne ciałko do siebie, a ona po chwili utonęła w jego silnych ramionach. Czuli, jak ich dusze ogarnia niemożliwa do opisania radość, wiedzieli, że razem mogą dokonać wszystkiego, że nic nie jest w stanie zburzyć ich wyjątkowej więzi.
~(*)~
Następny dzień nie zapowiadał się przyjemnie. Od samego rana na niebie wisiały szare chmury, a w szyby dudniły krople spadającego deszczu. Przez całą noc nie mógł zasnąć. Pomimo wcześniej rozmowy z Japonką nie mógł dać sobie spokoju i cały czas zastanawiał się po co Jego Ojciec, już za pięć godzin ma przyjechać do szkoły. Zwlekł się z łóżka o piątej nad ranem i spoglądał za okno. Pogoda panująca na zewnątrz jeszcze bardziej go zdołowała i utwierdziła w przekonaniu, że ten dzień nie będzie udany. Ciszę, jaka panowała w pomieszczeniu przerywało tylko równomierne i smaczne chrapanie Della Robbi. Przez następne pół godziny stał przy oknie opierając się rękoma o parapet i gapiąc się w szarość panującą za szybą. W końcu westchnął i postanowił wziąć prysznic. Kto wie, może chociaż to go trochę odpręży? Nie zastanawiając się długo wyjął z szafy swoje ulubione zielone spodnie, i elegancką, również lekko zielonkawą koszulę z kołnierzem. Pomimo wszystko chciał zrobić wrażenie na Ojcu. Wyjął też najładniejsze adidasy jakie posiadał no i oczywiście czystą bieliznę. Obładowany ciuchami wyszedł z pokoju i cicho przemknął przez korytarz nie chcąc nikogo obudzić. Wszedł do łazienki i w tempie błyskawicy wskoczył pod prysznic. Od razu poczuł się lepiej kiedy gorąca woda spływała strumieniami po jego ciele. Kiedy już wyszorował się do czysta wytarł się delikatnym ręcznikiem i ubrał się. Następnie stanął przed lustrem i przez następne 10 minut mył zęby z taką dokładnością, że aż sam się sobie dziwił. Kiedy nie mógł już wytrzymać miętowego posmaku w ustach wypluł pastę i dokładnie przepłukał jamę ustną. Następnie zdecydował się na nowo ułożyć swoją fryzurę co zajęło mu następne piętnaście minut. W efekcie okazało się, że spędził w łazience ponad godzinę. Bez wątpienia pobił swój nowy rekord. Usłyszał jak Jim rozpoczyna swój poranny "obchód" i budzi wszystkich po kolei. W lepszym nastroju opuścił łazienkę i wrócił do pokoju.
~(*)~
Wskazówka zegara nieuchronnie zbliżała się do wybicia godziny 10:00. Ulrich siedział na korytarzu czując jak nerwy na nowo zaczynają w nim szaleć. Stukał palcami o własne udo, a serce z minuty na minutę biło mu coraz mocniej. Reszta niestety nie mogła z nim przyjść, bo Jim wymyślił wyjazd na basen w niedzielę co było trochę dziwne. Niecierpliwie czekał, aż dyrektor pozwoli mu wejść do środka, jego Ojciec na pewno jest już tam, bo widział już od piętnastu minut stojący na parkingu, bardzo znajomy, czerwony samochód. W końcu, drzwi się otworzyły,a on zerwał się z miejsca jak poparzony.
-Wejdź, Ulrich. - zaprosił go do siebie, lekko ponury pan Delmas. Młody Stern odetchnął głęboko i wszedł do środka. Tam ujrzał znajomą, dobrze zbudowaną posturę mężczyzny po czterdziestce. Miał trochę krótsze włosy, jednak poza tym nic się nie zmieniło. Pan Stern odwrócił się przodem do syna i podszedł bliżej.
-Dzień Dobry, synu. -przywitał się jako pierwszy wyciągając ku niemu rękę.
-Witaj, tato. -przywitał się Ulrich ściskając dłoń Ojca.- O co chodzi? -zapytał czując wzrastające w nim napięcie.
-Ciotka Charlotte organizuje zjazd rodzinny, a Mama bardzo chce,abyś był na nim obecny, dlatego tu jestem. Pakuj się, za godzinę mamy samolot do Niemiec.
Ulrich skrzywił się. Zjazd rodzinny? Znowu? Matko, jak on tego nienawidził. Jednak mimo wszystko poczuł dziwny niepokój. Po co ma się pakować, skoro zjazd trwa u nich najdłużej kilka godzin? Coś mu nie pasowało, nie domyślał się nawet co planował Jego Ojciec...
~(*)~
Helooł.:D Tu znowu ja.:D Powoli zaczynamy się zbliżać do Ulumi, tyle Wam zdradzę.:) Co planuje Ojciec Ulrich'a zobaczycie w kolejnym rozdziale, powiem Wam tylko tyle, że nie chodzi tu tylko o zjazd.:) Mam nadzieję,że rozdział się Wam się spodoba. To tyle ode mnie. Trzymajcie się i do następnej notki, Papa! :*
Aaaa!!! ♥ Boże, jak ja kocham ten rozdział! Każde emocje przeżywałam z nimi!
OdpowiedzUsuńJerelita *-* Ulumi ♥
Ciekawe, co knuje ojciec Ulricha Oo
Kocham Cię za ten rozdział! :))
<3
UsuńO bosz,ty mas suprajs blog :) Jerlita ☻ Ulumi♥
OdpowiedzUsuńCiekawe co Pan stern knuję, Jak ja cię kocham! ;*
Aww, dzięki. ♥
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOooo, nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńNo nie, muszę Cię pochwalić! Stawiasz teraz te nieszczęsne spacje po przecinkach, ale jednak miejscami ich brakuje, ale to już szczegół ;) Ale, niestety, są minusy:
- Przed ''i'' nie stawiamy przecinka :)
- Powinnaś napisać ''-Wejdź Ulrich'', a nie ''-Wejdź, Ulrich''. Znaczy tak mi się wydaje ^^
- Najczęstszy błąd w opowiadaniach o Kod Lyoko:
Tam jest napisane: ''-Tak więc...Aelito Hopper, czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? -zapytał dla czystych "formalności" ''. Otóż Aelita wcale nie nazywa się Hopper! W szkole formalnie nazywa się Stones, a tak na prawdę jej nazwisko brzmi Schaeffer. Jej ojciec - Franz Hopper - zmienił swoje imię i nazwisko, bo chciał zacząć wszystko od nowa. Hopper to panieńskie nazwisko jego żony, a Franz to jego drugie imię. Tak naprawdę Franz nazywa się Waldo Schaeffer c: Nie wiem czy o tym wiedziałaś ^^
Oczywiście pojawiła się również moja ukochana Jerlita <3 Oni są strasznie słodcy w Twoim opowiadaniu *.* Jaram się tym bardzo! No i na dodatek są razem <3 Ciekawe jak to nasza grupa przyjmie.
Ulrich się pogodził z Yumi ^^ Wreszcie, bo miałam już powoli dosyć tego jego zachowania wobec biednej japonki :c A co kombinuje tata Ulricha? Hmm... Mogą być różne powody, ale mam nadzieję, że nie będzie tak, że Ulrich niby pojedzie na zjazd a tak naprawdę tata mu każe zostać tam już na zawsze! :C
Aha, no i jeszcze jedno... Dlaczego słowa ''matka'' i ''ojciec'' piszesz z wielkiej litery? :>
Ogólnie to superowo, czekam na next <3 :*
Ech, niestety te przecinki zawsze były i będą moją piętą achillesową. Co do nazwiska Aelity...dla mnie nie ma to aż tak dużego znaczenia jak ma na nazwisko, w końcu to tylko opowiadanie, ale jeżeli Wam będzie to przeszkadzać mogę zmienić - non problem. Co do Ulricha to zobaczysz w next'cie :D a "matka" i "ojciec" zawsze pisałam z wielkiej litery w sumie nie mam pojęcia dlaczego. Taki mój dziwny nawyk.:)
UsuńO rzesz w mordę..*_* To jest cuudooowne.<3 Jerelita & Ulumi w jednym rozdziale *.* -spełnienie marzeń xd. Uwielbiam sposób w jaki opisujesz sny czy wizje.<3 Ojciec Ulricha - to oznacza jedno: Kłopoty. Ojojoj, ja chyba się domyślam co się stanie.:\ Czekam na nn.<3
OdpowiedzUsuńNo cóż, wg mnie opowiadanie powinno zawierać prawdziwie informacje :D A za te przecinki się nie gniewam, pisząc bloga uczysz się przecież pisać, tak? :3
OdpowiedzUsuńAle troszkę się boję o Ulricha : o
Kurde, Twoje opowiadanie po prostu wymiata. Strasznie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTo było szczere: Zjazd Rodzinny? Znowu. Matko jak on tego nienawidził. Twoje opowiadanie jest świetne. Jeżeli masz konto na Wattpadzie to zapraszam na moje opowiadanie Moje konto nazywa sie Mayaoxford. A tytuł książki Kod Lyoko Przeszłość Przyszłości
OdpowiedzUsuń