czwartek, 20 sierpnia 2015

42. cz. II



"Rozdwojona osobowość" cz.II



Nieprzyjemny odgłos, podobny do tego jaki wydaje maszyna elektryczna, która odczuwa zagrożenie, spowodowane przegrzaniem, wypełnił całe pomieszczenie. Drzwi skanera, potocznie nazywanego kanałem dostępu do wirtualnego świata, powoli otworzyły się. Wyszła z niego tajemnicza postać. Z daleka wyglądała jak zombie. Dosłownie tak, jakby ktoś wyssał z niej całą życiową. We mgle, której wytworzył ulatniający się z maszyny dym, zabłysły złowrogie, czerwone ślepia, a na ich środku było widać ewidentnie zdradziecki znak. Ten niezwykle charakterystyczny i jakże znienawidzony przez wszystkich, którzy znali jego pochodzenie i historię. Spirale zapulsowały, co było ich naturalnym odruchem. Teraz jakby postać się ożywiła. Jej rozedrgana sylwetka, która zdradzała, iż jest tylko tanią podróbą z każdą chwilą coraz bardziej się stabilizowała. Wąskie wargi rozciągnęły się w szyderczym uśmiechu, który rzecz jasna, nie mógł wróżyć niczego dobrego. 
- Nie wolno Ci wrócić do Lyoko. Wtedy cały nasz plan diabli wezmą.- klon usłyszał w swoim zaprogramowanym umyśle głos swojego pana i twórcy, którym nie był nikt inny jak XANA. Ponieważ w całości został zaprojektowany, nie miał swojej własnej woli, a co za tym szło, nie mógł się przeciwstawić w żaden sposób. Był po prostu marionetką. Marionetką w rękach XANY. Myślał i mówił dokładnie to, co on chciał. A jego głównym celem było pozbycie się głównych rywali, którzy stanowili jedyne zagrożenie dla wirusa. 


~(*)~


Jeremy mruknął, leniwie przewracając się na drugi bok. Nie mógł zaprzeczyć, że ta noc nie należała do najprzyjemniejszych. Jego stwierdzenie potwierdzały niezadowolone i obolałe plecy chłopaka. Pomimo tego, przecież nie mógł pozwolić na to, aby Aelita tu spała. To w ogóle nie wchodziło w grę. Uśmiechnął się na samą myśl o tym, jak jego ukochana właśnie przeciąga się w jego wygodnym łóżku. Okularnik rozprostował obolałe kości, które delikatnie mu strzyknęły, okazując swoje niezadowolenie równie niekomfortowym posłaniem, na którym chłopak był zmuszony dzisiaj spać. Dmuchany materac, z pewnością okazałby się lepszym rozwiązaniem niż skromna kanapa w salonie. Belpois ziewnął, zakładając okulary na nos. Odwrócił się, kiedy usłyszał za plecami znajomą melodyjkę. 
- Ktoś dzwoni.- oznajmiła Aelita po cichu, nie chcąc obudzić pozostałych domowników, gdyż była dopiero 6:00 rano. Zdziwiony chłopak pochwycił telefon i przetarł lekko zakurzony ekran. William. O co mu może chodzić? Żarty sobie robi? Dzwonić o tak wczesnej porze? I to jeszcze w święta? Jeżeli to tylko wygłupy, to mu się dostanie, nie ma innej opcji. Za chwilę jednak, w parze z tym niedorzecznym przepuszczeniem, przez umysł chłopaka przeszła dobrze znana obawa. Obawa przed tym, że coś się stało, że ktoś znalazł się w niebezpieczeństwie. Belpois, jaki ty jesteś przewidywalny...rzeczywiście..
- Layla zaginęła.- usłyszał Okularnik po drugiej stronie aparatu. Głos Anglika z całą pewnością nie był normalny. Dziwne drżenie, strach i panika. To jedynie garstka z negatywnych uczuć, jakie dało się wyczuć w tym dźwięku. Zacisnął usta, próbując znaleźć jakieś wyjaśnienie dla całej sprawy i jednocześnie uspokoić przyjaciela. 
- Uspokój się, William. Nie siej paniki.- mruknął, próbując grać obojętnego.- Może po prostu wyszła na zakupy. 
- O szóstej rano?!- krzyk był tak mocny i donośny, że Jeremy musiał oddalić komórkę kilka centymetrów od ucha, chociaż nawet to nie wystarczyło. Skrzywił się, czując ból z lewej strony czaszki. 
- No to może...
- Daruj sobie!- rozkazujący ton Williama, sprowadził Jeremiego do pionu. Bez sensu szukać jakichkolwiek wyjaśnień. Sprawa była jasna. Layla faktycznie została porwana i było więcej niż pewne, że w tej chwili groziło jej poważne niebezpieczeństwo. Kto wie, może teraz walczyła nawet o życie? Ugh, lepiej nie tracić energii na zamartwianie się, skoro można ją wykorzystać do poszukiwań. 
- Dobra. Zadzwoń do Odd'a i Yumi, ja załatwię Ulricha i Angel. Wsiadamy w najbliższy, możliwy środek transportu i widzimy się w fabryce. To musi być sprawka XANY.- niczym najwyższy generał przejął inicjatywę Jeremy, sypiąc lawiną niepodważalnych poleceń. 
- Dobra. -usłyszał tylko krótkie potwierdzenie ze strony Dumbara, a za chwilę rozległ się głuchy sygnał oznaczający zakończoną rozmowę. 
- Aelita, pakuj się. Musimy wyruszyć zanim rodzice się obudzą.- oznajmił Jeremy, w biegu chwytając ubranie, w którym paradował dzień wcześniej. 
- Ale co się dzieje?- zapytała zdezorientowana dziewczyna, chodząc krok w krok za chłopakiem.
- Layla w niebezpieczeństwie.- to krótkie wyjaśnienie wystarczyło, aby zmotywować różowowłosą do działania. Rzuciła się na schody i w trybie błyskawicy pognała na górę. Teraz każda sekunda grała kluczową rolę w dalszym rozwoju wypadków. 


~(*)~

Bezsilnie i zupełnie bezradnie, zupełnie tak jak niewielki kamyk, powoli przechodziła przez kolejne warstwy wodnej tafli, aż w końcu spoczęła na samym dnie. Zdziwiła się, że wciąż może- teoretycznie.- normalnie funkcjonować. Nie wiedziała jak to jest pozostać na zawsze wirtualną, ale teraz zdała sobie sprawę, że niewiele różniło się to od zwykłej i codziennej potyczki w Lyoko na lądzie. Jedyną różnicą był fakt, że miała problemy z poruszaniem się, jej skóra stała się jakaś taka ciężka, a jej anielski głos, nie był na tyle silny, aby móc przedostać się przez spierzchnięte i ociężałe wargi. Powoli podniosła pomarszczone powieki, a jej oczy zabłysły w głębi Cyfrowego Morza, jak dwie, małe i zagubione perełki. Kolejną zdumiewającą różnicą, jaką odkryła Layla w swoim nowym "wcieleniu" był sposób widzenia. Teraz jej tęczówki nie były w stanie rozróżniać barw, więc dziewczyna widziała wszystko tak jakby w podczerwieni. Niestety, wbrew jej złudnym nadziejom, pobyt w Cyfrówce nie kasuje pamięci. A to była jedyna rzecz, której pragnęła w tej chwili. Chciała po prostu chwycić w rękę zwyczajną gumkę i wymazać wszystkie wspomnienia z tego dnia. Dnia, w którym odkryła, że ludzie, którzy podawali się za jej rodziców, wcale nimi nie byli. Oszukiwali ją przez tyle lat. Wściekłość i nienawiść, jaką czuła w tej chwili przyćmiła wieloletnią miłość do tych ludzi. Ale czy mogła wciąż im ufać, kiedy tak ją okłamywali? Przecież skoro raz zawiedli mogą zrobić to po raz drugi, prawda? A po co dodatkowo cierpieć, skoro można tego uniknąć? Dziewczyna westchnęła i z trudem dźwignęła się na nogi, po czym zaczęła płynąć przed siebie, kierując się wyłącznie intuicją. Czuła się tak, jakby ktoś zmusił ją do pływania w gęstej zupie. Nie było to przyjemne uczucie, ale jakby nie patrzeć, nie miała wyjścia. Musiała sobie jakoś poradzić, mając jedynie nadzieję, że jej dziwny klon nie narobi zbyt wiele zamieszania. Choć jak wiadomo- na to nie mogła liczyć. Jedyne, na czym mogła w tej chwili polegać był niewątpliwy instynkt jej przyjaciół. Wierzyła, że znają ją na tyle dobrze, że będą potrafili odróżnić ją od żałosnej podróby stworzonej przez XANĘ. Jej intensywne rozważania na ten temat przerwała skała, w którą uderzyła przez przypadek. Nie było tajemnicą, że do uzyskania tytułu Najlepszego Pływaka, została jej daleka droga. Ponadto niezbyt sprzyjające warunki zewnętrzne przyczyniały się również do trudności, z jakimi zmagała się w tej chwili Layla. Rozmasowała obolałe miejsce, i rozejrzała się. Nagle, pośród mniejszych potomków wielkiej skały, spostrzegła jakiś skrawek papieru. Złapała go w ręce, jakby był on największym skarbem w całym wirtualnym świecie. Rozwinęła go i zmarszczyła czoło, próbując z niego coś wyczytać. "Prawdziwa Legenda Wszechświata, rozwiązanie zagadki wirtualnego świata. Tajemnica łącząca oba światy.." [...]. - głosił tajemniczy nagłówek, starannie zapisany na środku naderwanej kartki. 
- Jaka tajemnica?! Powiedz coś więcej, no powiedz!- darła się bezsensownie w myślach, tak jakby to miało pomóc jej w rozwiązaniu tej zagadki. Skoro odnalazła tą jedną część, gdzieś w okolicy muszą znajdować się pozostałe. Uśmiechnęła się na myśl, że być może natrafiła na coś istotnie ważnego i że w końcu mogą wyniknąć z niej jakieś korzyści. W końcu miała szansę się wykazać. Kto wie, może nawet mogła okazać się bohaterką? 
- To bułka z masłem.- pomyślała z zadowoleniem i widząc szeroki, morski krajobraz rozciągający się aż do granic jej wzroku jęknęła tylko.
- Zastanów się dwa razy, nawet zanim pomyślisz.- skarciła się i nie czekając na nic więcej ruszyła po omacku przed siebie, po drodze zwinnie omijając kolejne skały i inne obiekty, będące potencjalnym zagrożeniem. 


~(*)~

William już od kilku minut krzątał się po mieszkaniu Państwa Gonzalez, jakby demon w niego wstąpił. Rozwalał dosłownie wszystko co wpadło mu w ręce, czasem nawet nieumyślnie. Kiedy już w końcu był gotów opuścić dom, pokój Layli wyglądał jak po przejściu huraganu. Buntownik, jak to buntownik- dla niego bałagan był rzeczą naturalną, więc nie przejął się tym zupełnie. Ponieważ szkoda mu było czasu na schodzenie po schodach, po prostu zjechał jak wariat po poręczy. Stając w przedpokoju usłyszał kobiecy szloch dochodzący z salonu. Zacisnął zęby i przekroczył próg wspomnianego pomieszczenia. Miał mało czasu, ale musiał się dowiedzieć, co się właściwie stało. Po cichu podszedł do kanapy, na którym siedziała matka Layli. Na dywanie były porozrzucane różne papiery, powyjmowane z segregatorów, które z kolei walały się po półkach. 
- Co się stało?- zapytał William, najmilszym tonem, na jaki tylko mógł się zdobyć w obecnej sytuacji. 
- Layla zaginęła.- wydusiła z trudem kobieta, chowając twarz w dłonie. 
- Jak to się stało?- mimowolnie, jego głos zadrżał, a serce zabiło mocniej, oczekując w końcu jakiegoś wyjaśnienia, natomiast nogi, w każdej chwili gotowe do akcji, aż dygotały, domagając się pośpiechu. 
- To wszystko przez nas!- wykrzyczała niespodziewanie zrywając się z miejsca, patrząc na chłopaka z pewnego rodzaju obłędem w oczach. - Przez tyle lat ją okłamywaliśmy, wmawialiśmy jej, że jesteśmy jej prawdziwą rodziną, nie mieliśmy odwagi, by wyznać, że ją adoptowaliśmy. Aż w końcu Layla dowiedziała się o tym dzisiejszej nocy. Mieliśmy zamiar w końcu powiedzieć jej prawdę. Podsłuchała moją rozmowę z mężem na ten temat i uciekła. Nikt nie wie, gdzie teraz jest. -kobieta załamała się całkowicie opowiadając o tym wszystkim. Rozpłakała się na dobre, a William siedział tam jak sparaliżowany. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Wersja, którą przed chwilą usłyszał była jedyną prawdopodobną i możliwą opcją. Tylko przez to Layla mogła uciec. Innego powodu przecież nie było. Nie mogło być. Uciekła i zapewne wpadła prosto w sidła przebiegłego wirusa. A skoro tak, to trzeba działać. Natychmiast. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, Anglik zerwał się na równe nogi i rzucił się biegiem w stronę wyjścia. Słyszał za sobą krzyki adopcyjnej matki Layli, jednak całkowicie je ignorował. Teraz najważniejsza była Layla. Tylko ona. Teraz musiał wymyślić jak z powrotem znaleźć się w Kadic, by móc dostać się do fabryki. 

~(*)~



Mniej więcej w porze obiadowej wszyscy znaleźli się przed wejściem do kanałów w parku. Żaden z nich wolał nie opowiadać o chaotycznej podróży. Nikt również nie zastanawiał się nad tym co powiedzą rodzice kiedy odkryją ich nieobecność. Z resztą to nie było teraz ważne. Wszyscy, bez słowa przebyli znajomą trasę do fabryki. Tym razem to William dowodził. Biegł tak szybko, że nawet Ulrich- znany jako jeden z najlepszych sportowców w Kadic nie był w stanie mu dorównać. Nie pomogły także nawoływania dziewczyn i prośby o to, aby zwolnił. Zdawał się być głuchy, lub obojętny na wszystko co dzieje się wokół niego. Po kilku chwilach wszyscy odetchnęli w windzie. Maszyna zaskrzypiała i zjechała w dół, kiedy się otworzyła, całe pomieszczenie wypełnił radosny krzyk Dumbara.
- Layla!!!!- podbiegł do dziewczyny siedzącej pod ścianą i mocno do siebie przytulił. Dziewczyna, nie wiadomo czemu zaczęła łkać żałośnie w jego pierś. Wszyscy byli tak szczęśliwi, że jest cała i zdrowa, że nikt nie zwrócił uwagi na jej nienaturalną- jak na Hiszpankę- bladą skórę i dziwny wyraz twarzy. Jej sylwetka była jakby przyklejona do ciała Williama, a głowę miała opartą na jego ramieniu. Nikt nie zauważył również, jak spiralki na dnie jej oczu ponownie pulsują i emanują dziwnym blaskiem. Był to początek rewolucji, początek słodkiej zemsty. Już niedługo cały świat padnie na kolana przed wielką potęgą XANY.

~(*)~

Finally, Finally, Finally! Kolejny rozdział, chyba najbardziej wyczekiwany. Wiem, że zapewne po tak długiej przerwie mieliście nadzieję na coś więcej, ale na pocieszenie dodam, że ten rozdział jest jedynie wstępem do tego co ma się wydarzyć później. To też tłumaczy jego skromną długość, za którą przepraszam. Wiem, że wieje tu nudą, ale obiecuję Wam, że w następnym postaram się bardziej rozkręcić akcję. I oczywiście z całego serca dziękuję Tym, którzy czekali aż do dziś na ten rozdział i w pewnym sensie mój powrót. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was całkowicie. Tak więc liczę na Wasze opinie, którą są dla mnie naprawdę bardzo ważne. Pozdrawiam, Trzymajcie się i do Next'a.
Od teraz,
M.G. ♥




4 komentarze:

  1. No pewnie że wyczekiwany ;) Zrobiłam sobie przerwe w treningach i aktualizuje bloggera - od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy!:)
    Widze że od razu William przejmuje pałeczke lidera :o (no i prawidłowo heh xD) Za nic bym się nie spodziewała że Layla ucieknie, a co gorsza że ucieknie o.o Ale najważniejsze że ją znaleźli (bo chyba inaczej)
    oficjalnie stwierdzam że robi się powoli ciekawie ale i dziwnie XDD (zwłaszcza ostatnie zdanie :o ) czekam na następne rozdziały :* i duuużo weny bo to najważniejsze :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Yeeey :D. W końcu tak bardzo wyczekiwana II część! Ja nie wiem gdzie Ci tu wieje nudą dziewczyno XDDD. Jak dla mnie rozdział, pomimo tego, że krótki, jest genialny. Tym bardziej, że jest to dopiero wstęp do jakiejś większej akcji. William w roli przywódcy- Lubię To! xD. No i Layla w Cyfrówce...świetnie opisane :D. No i ta kartka którą znalazła- :OOOO. Ten tytuł jednocześnie mnie zaciekawił jak i przeraził xD. No nie mogę się doczekać na rozwinięcie tego wątku, jest ciekawy! No i jestem ciekawa co ten klon Layli odwali w najbliższym czasie ;o. No, no, no..powrót M.G w wielkim stylu :D. Czekam na kolejne rozdziały i życzę weny kochana! :*** <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, czekam na następne! :).

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu mogę co nie co powiedzieć o blogu (całość przeczytana).
    Na początku gratuluję szablonu. Jest schludny, elegancki i pasuje do tematyki bloga. Gdzie stworzyłaś nagłówek?
    Teraz opowiadanie - nie widziałam równie szalonych pomysłów, jak tutaj - nie ma rozdziału, w którym nic się nie dzieje. Tytuły bardzo zachęcają.
    Co do tego rozdziału - świetnie! Dodałaś nowy wątek (klon Layli) i jestem ciekawa, jak je pozamykasz. William jako lider taki uroczy. <3
    Życzę mnóstwa weny i czekam na następne z ogromną niecierpliwością!
    Pozdrawiam!
    Ps. Twój blog ląduje u mnie na liście polecanych, chyba się nie gniewasz. :D [http://walcz-do-konca-w-imie-milosci.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń