piątek, 25 września 2015

Informationx06



Witajcie, moi kochani! :).


Nie, to niestety nie jest nowy rozdział, tylko krótka informacja. A właściwie to dwie. Więc może przejdę od razu do sedna :):

Po pierwsze, nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział. Tym razem problem tkwi nie w mojej wenie, lecz w braku czasu. Niestety w szkole wszyscy nauczyciele się na mnie uwzięli i zadają tyle do roboty i nauki, że mózg boli. Mam nadzieję, że w końcu trochę zwolnią obroty, gdyż zaczynam już mieć dość xd.
Przy okazji, w komentarzach śmiało możecie podzielić się ze mną jak u Was wygląda sprawa w szkole, jakie oceny już macie, no i takie tam :D. Zapraszam do dyskusji, w której chętnie wezmę z Wami udział :).

Po drugie, mimo wszystko postanowiłam w końcu pomęczyć się amatorsko w grafice, a w efekcie, zmieniłam nieco wygląd tego bloga. Moim zdaniem wyszło to naprawdę bardzo przeciętnie, jednak chciałabym poznać Wasze zdanie na ten temat. Podoba Wam się nowy wystrój? Jest lepszy, czy jednak gorszy niż ten poprzedni? Śmiało wygłaszajcie swoje opinie, chętnie się z nimi zapoznam. 

W takim razie, to tyle, co miałam Wam do przekazania. Pozdrawiam bardzo serdecznie i- mam nadzieję- niedługo, do napisania! :*. 


Angela przesyła Wam ode mnie całuski :D :*.

sobota, 12 września 2015

43.



"Ta bitwa należy do Ciebie, XANA, ale wojna jeszcze się nie skończyła.."



Nadszedł kolejny dzień. Złocista tarcza, potocznie nazywana słońcem, nieśmiało wyglądnęła zza chmur, szczycąc mieszkańców Francji swoim nienagannym blaskiem. Nie wszyscy jednak mieli czerpać przyjemność z dzisiejszej pogody. Dla ósemki przyjaciół nadchodzące godziny nie miały się różnić niczym niż czas miniony wcześniej. Po wielkiej aferze z rodzicami spowodowanej ich nagłym zniknięciem i przygodą z policją, która została powiadomiona o rzekomym zaginięciu Layli, przyjaciołom odechciało się wszystkiego.  Jim łaził za nimi jak cień, pilnując ich na każdym kroku, co sprawiało mu zadziwiającą frajdę. Już od dawna wszyscy wiedzieli, że W-Fista po prostu uwziął się na tych uczniów. Ostatnie dni były dla nich udręką. Naprawdę nie mogli zrozumieć za co ich to wszystko spotyka. Przecież to, że musieli pozostać anonimowymi bohaterami, o których nikt nie miał pojęcia to nie była ich wina. Powinni być z tego dumni, tymczasem ten fakt ciążył im bardziej niż stu tonowy głaz. Czuli się dosłownie jak w więzieniu. Byli obserwowani na każdym kroku. Na dodatek, Ojciec Sissi, zadecydował o zamontowaniu monitoringu na terenie całego budynku. "W celu ostrożności i utrzymania bezpieczeństwa"- takie skromne wyjaśnienie złożył Jean Pierre Delmas, po wydaniu niezwłocznego rozkazu. Żaden z pośród anonimowych bohaterów nie miał jednak wątpliwości, że to wszystko po to, aby mieli nad nimi kontrolę najwyższego poziomu. Jak, w takim razie mają kontynuować swoją misję? Jak mają dalej walczyć z XANĄ i chronić świat? Czuli się jak w więzieniu. Wbrew waszym przekonaniom, nie ma w tym ani grama przenośni. Mieli kategoryczny zakaz opuszczania szkoły. Wszelaka ucieczka, bez wiedzy szkolnego personelu, niestety graniczyła z cudem. Przez to, walka z XANĄ staje się celem wręcz niemożliwym do zrealizowania. Mogli złudnie liczyć jedynie na szczęście, lub na to, że wirusowi po prostu odechce się kolejnych ataków, poczuje wystarczającą satysfakcję z ich niemocy i z upokarzającą dla nastolatków ironią, okaże im współczucie oraz łaskę. Na to jednak, nie mieli co liczyć i dobrze o tym wiedzieli. Ponadto, żaden z nich nawet nie podejrzewał, że nawet wróg czujnie ich obserwuje, nie mieli pojęcia, że mają w swoim gronie szpiega, który uważnie rejestruje wszystkie ich poczynania, postanowienia, rozmowy i konwersacje, a następnie automatycznie przesyła je XANIE do stóp. Przez to wszystko potencjalne niebezpieczeństwo, związane z prawdopodobnym atakiem wroga, przybierało na realności, a owe prawdopodobieństwo wzrastało niemal do stu procent. Nikt nie miał także pojęcia, że ich prawdziwa przyjaciółka jest teraz więziona w wirtualnej pułapce, przypuszczalnie bez szansy na powrót. 


~(*)~


Dzielnie pokonywała kolejne kilometry, nie zważając na to, że powoli energia, jaką posiadała ulatywała z niej, zupełnie jak powietrze z pękniętego balonika. Nie poddawała się. Wytrwale brnęła naprzód, nie oglądając się za siebie. Płynęła dalej, przyciskając naderwany kawałek pergaminu do piersi, tak jakby był to najcenniejszy skarb. Wytężyła maksymalnie wzrok, obserwując uważnie krajobraz, o ile w ogóle można było to tak nazwać, przed sobą. Chciała odnaleźć kolejne części tej dziwnej mapy, czy czymkolwiek było to, co znalazła jakiś czas temu. Czuła, że może być to coś ważnego. Przystanęła na chwilę, aby móc trochę odetchnął i pozbierać myśli. Musiała dokładnie przeanalizować sytuację, w której się znalazła. Z całą pewnością nie była ona kolorowa, ani komfortowa. Została odizolowana. Odizolowana od przyjaciół, od całej ludzkości. Została złapana i uwięziona w wirtualnym świecie, skazana jedynie na siebie. Odcięta od rzeczywistości i skazana na łaskę wroga. Nie miała wątpliwości, że gdyby tylko XANA zechciał, pozbyłby się jej jednym skinięciem palca. Dlaczego zatem trzyma ją przy życiu? Co kryje się za tym wszystkim? Dlaczego skazuje ją na takie cierpienia? Dlaczego w ogóle to właśnie ją to spotkało? Dlaczego to na nią, okropny wirus skierował swoją uwagę i tym samym skazał na największe katusze? Ile jeszcze mogła znieść? Jak długo wytrzyma? Kiedy to wszystko się skończy i czy w ogóle ma gdzieś swój kres? Na ile walki, jeszcze pozostanie jej sił? I co dzieje się teraz z jej przyjaciółmi? Jak sobie radzą? Czy jej szukają? Martwią się o nią? Miała szczerą nadzieję, że tak właśnie jest. A co z Williamem? Co teraz robi, co sobie myśli? Czy jest na nią zły? A może zrozpaczony szuka winy u siebie i próbuje zrozumieć dlaczego tak nagle zniknęła? A może w ogóle się tym wszystkim nie przejął i żyje tak, jakby nigdy nic się nie stało? I co z tym klonem, którego zobaczyła w Lyoko? Gdzie się podziewa? A co, jeżeli jest w tej chwili na Ziemi i tylko czeka na okazję, aby pozbyć się ich wszystkich za jednym zamachem? Co, jeśli przez swoją głupotę naraziła nie tylko ich, lecz także cały świat na zagładę? Przecież gdyby nie jej egoistyczne i lekkomyślne zachowanie nic by się nie stało! Gdyby tylko zdołała zapanować nad emocjami...gdyby tylko dała szansę sobie wszystko wyjaśnić..wtedy wszystko byłoby tak jak dawniej. Zapewne jej największym zmartwieniem byłoby teraz to, czy aby na pewno zdąży na lekcje, czy też jaką otrzyma ocenę z niezapowiedzianej kartkówki. Dopiero teraz dostrzegła, że jej dotychczasowe problemy były kruche jak kryształek lodu. To było absolutnie nic, w porównaniu do tego, co przeżywała w tej chwili. Postanowiła jednak, że nie podda się tak łatwo i będzie walczyć, dopóki jeszcze ma siłę. Jeszcze pokaże XANIE, że nie jest taka słaba na jaką wygląda. Czuła, że musi przynajmniej spróbować utrzeć mu nosa. W końcu należało mu się to po tym wszystkim co zrobił. Nie mogło go to ominąć bez kary. Jakaś sprawiedliwość w końcu musiała istnieć. Jak nie w tym świecie, to w tamtym. Nie puści mu tego płazem. 

- Ta bitwa należy do Ciebie, XANA, ale wojna jeszcze się nie skończyła...- pomyślała z zadowoleniem i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki doświadczyła kolejnego zastrzyku pozytywnej energii. Odbiła się od nieprzyjemnie chropowatej powierzchni i dalej mknęła przed siebie, dużo szybciej niż wcześniej. Nie wiedziała, czego jest to skutkiem. Jej energii, która powoli się odnawiała, czy to przez to, że prądy wodne znacznie przybrały na sile? To nie mogło być tylko złudzenie. Layla zwolniła, kiedy bryza morska tryskała jej w twarz jeszcze intensywniej niż wcześniej. Niektóre skały, z pozoru twarde i niemożliwe do udźwignięcia, również poddały się silne żywiołu i pod jej wpływem przesuwały się o kilka centymetrów, głęboko na dnie Morza. Hiszpanka przetarła ręką zmęczone oczy i przymrużyła powieki, aby uzyskać lepszy efekt widzenia. Pod jedną ze skał ujrzała mały skrawek papieru. Zapewne kolejną część tajemniczej mapy. Z nadzieją w sercu, dała gwałtownego nura w dół, jeszcze mocniej przyciskając wcześniejsze znalezisko do piersi. Kiedy znalazła się praktycznie na samym dnie oparła się plecami o wspomnianą skałę i z całej siły poczęła pchać ją, aby uwolnić kolejną część tajemniczej mapy. Na szczęście prąd morski, z każdą chwilą przybierał na sile, więc to zadanie było łatwiejsze niż mogłoby się wydawać. Kiedy w końcu udało jej się chwycić kolejny skrawek papieru, oba znaleziska spróbowała do siebie dopasować. Okazało się, że brakuje jeszcze jednej części, pewnie tej centralnej i tej najważniejszej. Z tego co znalazła do tej pory niezbyt wiele dało się wyczytać, jedynie jakieś strzałki, gdzie nie gdzie jakieś kropki, zapewne oznaczające jakieś ważne, lub trochę mniej, miejsca, niezrozumiałe napisy. Zwinęła oba kawałki w rulony i schowała je sobie pod pachą. Następnie, już odrobinę spokojniej, wznowiła swoją wędrówkę, nie chcąc tak szybko tracić sił. W końcu nie miała pojęcia ile będzie zmuszona jeszcze tak pływać. Jej rozmyślania na ten temat, zostały jednak szybko przerwane, gdyż mniej więcej pół metra przed sobą, zobaczyła ławicę pływających mant. Był to dla niej niecodzienny widok, więc minęło trochę czasu, zanim poukładała sobie to wszystko w głowie. Od kiedy to manty pływają? I dlaczego nie zaatakowały? Przecież drobna i bezbronna dziewczyna, zupełnie samotna i pozostawiona na pastwę losu, pośród nieskończonej głębiny Cyfrowego Morza, to wręcz idealny cel dla takich potworów jak one. Zdawać by się mogło, że po prostu jej nie zauważyły, jednak prawdę mówiąc, doskonale zdają sobie sprawę z jej obecności na ich terytorium. Ich obojętna postawa, zaskoczyła dziewczynę, jednak także przyniosła potrzebną jej ulgę. Nie wiedząc czemu, postanowiła popłynąć za nimi. Kto wie? Może akurat dzięki nim znajdzie to, czego poszukuje? A może przez to zapędzi się w kolejną pułapkę XANY? W końcu kto wie, co może czaić się w tych tajemniczych głębinach? Jednak Layla słynęła z tego, iż uwielbiała ryzyko. Nie miała zamiaru walczyć ze swoją naturą. I tak była pewna swojej śmierci, więc co jej szkodzi? A może dzięki temu zdoła chociażby częściowo pokrzyżować plany wirusowi? Ta myśl rozwiała całkowicie jej niewinne wątpliwości. Rzuciła się pędem za potworami, idiotycznie traktując je jako przewodników. Co z tego wyniknie? Nie miała pojęcia.


~(*)~

Tymczasem u reszty naszych wojowników nie działo się nic wartego szczególnej uwagi. Lekcje jak zwykle dłużyły się wszystkim niemiłosiernie, na dodatek multum zadań domowych i kartkówek, jeszcze bardziej przygnębiał wszystkich uczniów Kadic. Jednak nic nie mogło równać się z tym co czuje ósemka- a właściwie teraz już siódemka- przyjaciół. Nawet Sissi dała im spokój, gdyż negatywna aura, jaką rozsiewali wokół siebie była tak odstraszająca, że nawet podziałała na córkę dyrektora. Najbardziej przeszkadzało im to nieustanne pilnowanie. Czuli się tak jakby zostali doszczętnie pozbawieni prawa do prywatności. W sumie rzecz ujmując, w rzeczywistości właśnie tak było. Nie mieli kiedy i gdzie otwarcie porozmawiać. Cały czas mieli wrażenie, że wszędzie, gdzie się nie pojawią, jest zainstalowany podsłuch. Paranoja? Być może. Jednak chyba sami przyznacie, że ich sytuacja z całą pewnością do łatwych nie należała. Po lekcjach wszyscy zebrali się w pokoju Einstaina, który zwołał naradę natychmiastową, która niestety opóźniła się ze względu na Laylę, która pojawiła się w pokoju Jeremiego dwadzieścia minut po umówionej godzinie. 
- Nareszcie.- mruknął niezadowolony Ulrich, gdy tylko Gonzalez, a przynajmniej postać, w której wszyscy ją postrzegali, pojawiła się w drzwiach.- Ile można czekać?
- Odczep się, co?- warknął zdenerwowany William siedzący na parapecie. Stern, zapragnął coś mu wygarnąć, jednak znaczące spojrzenie Yumi, skutecznie zamknęło mu usta. 
- O co chodzi?- zwróciła się Angel do przyjaciela, siedzącego przy komputerze. Nerwowo ściskała w dłoniach pościel, domagając się odpowiedzi. Na nią również, cała ta sytuacja działała jak najbardziej negatywnie, przez co stała się bardziej poddenerwowana niż zwykle.
- Tak dłużej nie pociągniemy.- oznajmił ponuro Einstain. Nikt nie musiał pytać, co ma na myśli. Wiadome było, że ich wyprawy do fabryki zostaną natychmiastowo odkryte poprzez nowy nabytek szkoły w postaci wszechstronnego monitoringu. 
- Ja już dłużej tego nie zniosę!- wybuchła nagle Yumi, podrywając się z miejsca jak oszalała. Jej zdenerwowanie przybrało na sile, kiedy poczuła na sobie zdziwione spojrzenia zebranych.- No co się tak gapicie?! Mam dosyć tego wszystkiego! Musimy o wszystkim powiedzieć policji, zawiadomić wojsko, wszystkich! Wtedy być może wygramy z XANĄ, a jeżeli dalej będziemy się ukrywać, to już niedługo zmiecie nas z powierzchni Ziemi jak szmaciane lalki!- wygłosiła stanowczo młoda Ishiyama, tonem nie podlegającym żadnej dyskusji. 
- Zwariowałaś?- Odd spojrzał na nią zdumiony.- Jak ty to sobie wyobrażasz? Mamy ogłosić całemu światu, że od wielu lat walczymy z wirusem komputerowym i tym samym ratujemy wszystkim skórę, tylko tak się złożyło, że kasowaliśmy im pamięć, dlatego nic nie pamiętają? Przecież nas wyśmieją!
- Coś musimy zrobić.- warknęła rozzłoszczona dziewczyna.- Inaczej XANA wygra, tak ciężko to zrozumieć?!- wykrzyczała cała w nerwach, a w pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Każdy w skupieniu trawił słowa młodej Japonki doszukując w nich sensu i szansy na powodzenie. Z jednej strony wydawało się to szalone, a z drugiej...to chyba jedyny sposób, aby móc bez przeszkód kontynuować wojnę z niebezpiecznym wirusem. 
- Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie.- oznajmiła Yumi, już o wiele bardziej opanowana, niż przed sekundą.- Aelita jest z nami, wirus został wykorzeniony. Nie jest już powiązana z superkomputerem, więc władze mogą bez problemu go usunąć. 
- A co, jeżeli to nic nie da?- szepnęła różowowłosa, dla której ta sytuacja była z całą pewnością najtrudniejsza do zniesienia. Siedziała skulona na łóżku Jeremiego, z kolanami pod brodą i jak dotąd nie odezwała się ani słowem. Zastanawiała się, co w tej sytuacji zrobiłby jej Ojciec- Franz Hopper. 
- Wtedy przynajmniej będziemy mogli bez przeszkód podróżować do Lyoko.- zauważyła trafnie Angela.- I może nawet pozbędziemy się tych idiotycznych zakazów.- dodała optymistycznie.- Zgadzam się z Yumi.- Japonka obdarzyła ją pełnym wdzięczności spojrzeniem. 
- Nie możecie tego zrobić!!!- zerwała się nagle Layla i bez słowa wybiegła z pokoju. Spiralki w jej oczach zaczęły pulsować jak oszalałe. Klon gorączkowo przesyłał uzyskane informacje do swojego stwórcy i pana. Nie było czasu do stracenia. Zagłada musiała zostać dokonana natychmiast. W przeciwnym razie, może być za późno. Po drodze wpadła na kilkanaście osób, jednak w końcu znalazła wyjście ze szkoły. Za rozkazem XANY popędziła szybko do fabryki, a kamery uważnie rejestrowały wszystkie jej poczynania.

William wyleciał z pokoju Einstain'a zaraz po Layli. Wołał ją bezustannie, tak głośno jak tylko umiał. Nie mógł zrozumieć jej gwałtownej reakcji. Dlaczego była temu wszystkiemu przeciwna? Przecież pomysł Yumi był najlepszym, na jaki teraz było stać całą ich paczkę. To było jedyne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji, zatem dlaczego Layla stwarzała dodatkowe i zupełnie nie potrzebne problemy? Próbował ją dogonić, jednak niestety, pech tak chciał, iż zgubił ją w tłumie zgromadzonym na dziedzińcu. Rozglądał się we wszystkich kierunkach, jednak nigdzie nie mógł dostrzec ukochanej. Westchnął ciężko, zawiedziony siadając pod drzewem, izolując się od tłumu uczniów. Chciał teraz być sam. Musiał dokładnie wszystko przemyśleć. Zapewne nie tylko on jeden zauważył dziwne zachowanie Layli. Ostatnio zachowywała się jak zupełnie ktoś inny. Dosłownie, jak robot. Wykonywała tylko podstawowe czynności, które umożliwiały jej pozostanie pośród żywych. Jednak nawet te zajęcia jak jedzenie, picie, czy też spanie wykonywała w taki sposób jakby robiła to z automatu, szybko i bez zbędnego zaangażowania. Nie mówiąc już o życiu społecznym, czy towarzyskim. Nie raz próbował z nią o tym rozmawiać, jednak za każdym razem, skutek był taki sam. Czyli krótko mówiąc: żaden. Pomijał już nawet fakt, że całkowicie zaniedbała jego i ich związek. Poza szkołą w ogóle się ze sobą nie widywali, gdyż dziewczyna po lekcjach zaszywała się w swoim pokoju, nie dając nikomu do niego wstępu, a wychodziła dopiero następnego ranka. Na dodatek widoczne były jej narastające problemy z koncentracją, oraz koordynacją ruchową. Na W-Fie co chwilę się przewracała, albo celowo uderzała kogoś piłką z taką siłą, że Dorotie miała pełne ręce roboty z chmarą rannych uczniów, za to na chemii podczas ćwiczeń praktycznych nie raz wzbudziła niechcianą reakcję pomiędzy różnymi substancjami, których absolutnie nie wolno było ze sobą mieszać. Pani Hertz, kilka dni temu o mało co nie dostała zawału, kiedy pod wpływem mocnego wybuchu, wszystkie szyby w gabinecie wyleciały z hukiem. W gabinecie dyrektora Layla również gościła zdecydowanie zbyt często. Tyle, ile kazań od niego dostała w ostatnim czasie, było aż nieprawdopodobne. Groziło jej nawet wydalenie ze szkoły. Jednak nawet to nie zrobiło na niej żadnego wrażenia.

- Gdzie jest moja Layla?- pytał William nieustannie w swoich myślach.



~(*)~


Tymczasem prawdziwa Layla wciąż uwięziona w Cyfrowych głębinach, w pewnym momencie zgubiła z pola widzenia manty, które nie wiadomo kiedy, jakby rozpłynęły się w powietrzu. Przestała sobie zajmować nimi głowę, kiedy na dnie dostrzegła trzecią- ostatnią część mapy. Uśmiechnęła się i ponownie zanurkowała. Kiedy chwyciła zwój papieru z przerażeniem odkryła jakieś czerwone plamy na dnie Morza. Co to takiego? Co, jeśli to...pfu, krew? Ludzka krew? Dziewczyna wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Nie wiedziała jakie konsekwencje za to poniesie, ale postanowiła pójść za tym dziwnym śladem. Ostrożnie stanęła na twardym gruncie i zaczęła niemrawo poruszać się na przód. Z każdym kolejnym krokiem, coraz bardziej opadała z sił. Prądy morskie, mknęły w teraz w zabójczym tempie, dosłownie zwalając dziewczynę z nóg. Walcząc z uciążliwym żywiołem, Layla nawet nie zauważyła, że luźne kawałki papieru, teraz połączyły się tak jakby w całość. Na drżących kończynach, wytrwale brnęła na przód, jednak to, co ujrzała kilkanaście minut później sprawiło, że całkowicie bezradnie opadła na dno. Zemdlała. Nie wiadomo, czy z przemęczenia, czy z przerażenia. Przed nieprzytomną dziewczyną znajdował się wir. Wielki i potężny, emanujący niezwykle potężną mocą. Dosłownie "wyrastał" jakby z wnętrza podwodnego podłoża. Dookoła rozsiewał zanieczyszczenie, o nieznanym pochodzeniu, a z jego boków wyrastało coś, na kształt macek, jakie mają ośmiornice. Mapa, leżąca obok Layli zabłysła na chwilę dziwnym blaskiem, a chwilę później w pustym miejscu zabłysł kolejny punkt oznaczony napisem: "KANAŁ DO ZAGŁADY". 


~(*)~


CDN.


A więc kolejny rozdział przed Wami, na którego temat nie wiem za bardzo co napisać, więc mam jedynie nadzieję, że Wam się spodoba. Za wszystkie błędy bardzo przepraszam. Czekam na wasze cenne opinie na temat rozdziału.

Jak tam u Was w szkole? Już męczą czy da się jeszcze żyć? ;). Ja już mam weekend zawalony nauką, bo w poniedziałek pierwszy sprawdzian :). A teraz już kończę, bo lecę się dalej uczyć, co do następnego rozdziału nie jest w stanie nic powiedzieć. Więc do kolejnej notki, pozdrawiam!

MG <3.