sobota, 31 maja 2014

21.

"Zapłacisz mi za to,ty gnoju!"


Po tym "malutkim" incydencie Angel zerwała się natychmiast z miejsca i wybiegła z pomieszczenia nie mówiąc ani słowa. Della Robbia jeszcze długo wpatrywał się w drzwi, które trzasnęły z hukiem zaraz po zniknięciu dziewczyny. Był na siebie okropnie wściekły, najwyraźniej rozegrał to wszystko za szybko. Mógł przecież jakoś się oprzeć wielkiej pokusie posmakowania jej anielskich ust, a teraz ona zamknęła się w sobie i za pewne nie odezwie się do niego ani słowem przez najbliższe dni. 
-Sissi miała rację..chyba po raz pierwszy w życiu..jestem kompletnym idiotą..-mruknął do siebie i wściekły wypadł z gabinetu Dorotie kierując się do fabryki. Po drodze bacznie rozglądał się, aby dostrzec ewentualne działalności XANY na Ziemi, jednak niczego nie zauważył. Ani się obejrzał, a już znajdował się w windzie. Zjechał nią na dół i z opuszczoną głową czekał na przyjaciół, którzy stali przy superkomputerze. Nie było tylko Angel. Gdzie ona mogła pójść? I co ona robi? O czym myśli? Jak się czuje?- te pytania nieustannie zaśmiecały umysł Włocha. Miał potworne wyrzuty sumienia, że to przez niego Niemka zniknęła i nie wiadomo gdzie jest i czy coś jej grozi. 
-Nareszcie jesteś.-zwrócił się do niego Einstain.- Wszyscy do skanerów.-zarządził a reszta przyjaciół dołączyła do Odd'a stojącego nieruchomo w windzie.
-Gdzie Angel?-zapytała Aelita bacznie mu się przyglądając.
-Nie wiem..-mruknął blondyn odwracając wzrok w drugą stronę.
-A nie byliście razem? Coś się stało?-pytał zaniepokojony brat zaginionej.
-Odczep się.-warknął Odd i kiedy tylko drzwi maszyny otworzyły się ponownie wypadł z niej jako pierwszy i nie czekając na resztę wskoczył do skanera i z niecierpliwością czekał, aż rozpocznie tę samą podróż w lawinie danych a chwilę później trafi do Lyoko. Może dzięki temu uniknie zbędnych pytań. Na szczęście nikt już o nic nie pytał. Aelita bez słowa zajęła drugi skaner, a zaraz po niej, w jej ślady podążyła Yumi, a Ulrich tradycyjnie stanął na środku pomieszczenia twarzą zwrócony do skanera, w którym stała jego ukochana. Uśmiechnął się do niej, a ona spłonęła delikatnym rumieńcem, ale odwzajemniła to. Chłopak uśmiechnął się zachęcająco, podszedł bliżej i musnął delikatnie swoimi ustami nieskazitelne i niezwykle delikatne wargi Japonki. Po chwili jednak oderwał się od niej, w samą porę, bo w tym samym momencie drzwi maszyny zatrzasnęły się, a on zdołał jeszcze usłyszeć cichutki chichot dziewczyny. Chwilę później Odd, Aelita i Yumi znaleźli się w Lyoko, a dokładniej w górach, po chwili dołączył do nich również Ulrich. Wstał, otrzepał i rozejrzał się. Następnie ze zdziwieniem spojrzał na swoje dłonie, obrócił się dookoła własnej osi i spojrzał na przyjaciół z kwaśną miną. Coś było nie tak, i to nie tylko on to zauważył. Odd przeciągnął się po kociemu, a Aelita i Yumi stały w miejscu wyraźnie zdezorientowane. 
-Dobrze się czujecie?- zapytał przerażony Jeremie, który wpatrywał się w ekran z nienaturalnie wielkimi oczami. Przeklęty wirus!
-Jakoś..tak dziwnie.-bąknęła Yumi.
-Zbyt realistycznie jak na Lyoko.-uzupełniła Aelita spoglądając w niebo tak jakby chciała tam ujrzeć błękitne oczy ukochanego.- A coś się stało?-zapytała po chwili czując jak jej puls powoli przyspiesza.
-Nie mam pojęcia...superkomputer wariuje, a ja nie wiem co się dzieje!-okularnik zaczął panikować jednocześnie śmiertelnie bojąc się o przyjaciół. Jak mógł ich wysłać do Lyoko nie sprawdzając wcześniej stanu maszyny?! Przecież wiadomo, że po XANIE można było spodziewać się wszystkiego! 
Yumi z wahaniem dotknęła pierwszą lepszą skałę na jaką natrafiła. Wtedy tylko jeszcze bardziej utwierdziła się w swoich obawach, że coś było nie tak. Przesunęła ręką po skale i wyczuła szorstkość. A to z pewnością nie było normalne w Lyoko. Tutaj nie rozróżniało się rodzaju powierzchni. Wszystko było takie..jednakowe. W każdym sektorze pokrycie terenu było dokładnie takie samo, jeżeli chodzi o dotyk. Nie odczuwali zimna kiedy byli na lodowcu, ani gorąca rozgrzanej ziemi od słońca będąc na pustyni. 
-Coś jest nie tak..-mruknęła prawie bezgłośnie.
-Uważajcie! Komitet powitalny jest już w drodze!-ostrzegł ich Jeremy próbując jednocześnie odzyskać panowanie nad kwantową maszyną.

~(*)~

Angel siedziała w swoim pokoju, na parapecie. To było jej ulubione miejsce, według niej najbardziej nadawało się ono do różnych rozmyślań. Myślała o Oddzie i o tym co do niego czuje. Na pewno nie była to przyjaźń, o nie. Wtedy, kiedy ją pocałował, Boże..czuła się tak jakby była w siódmym niebie, tak jakby nagle otrzymała skrzydła i mogła latać, a wszystko przez miliony wielobarwnych motylków szalejących w jej brzuchu i przez te magiczne, zagadkowe dreszcze rażące kręgosłup niczym piorun elektryczny. Czemu zatem uciekła bez słowa? W sumie nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Może dlatego, że nie miała odwagi, by w końcu się przełamać i mu to wyznać? A może miała wątpliwości? Nie, na pewno nie. Kochała go, wiedziała o tym. Ale czy on czuł to samo? Niby ten pocałunek mógłby być gwarancją co do tego, jednak dziewczyna wciąż nie była pewna. Może to był impuls? Jakiś niewinny żart? Albo chęć sprawienia jej przyjemności? Ech, to bez sensu! Trzeba go odnaleźć i porozmawiać z nim w końcu szczerze! Tak od serca. Zupełnie na poważnie, bez żadnych zająknięć. To pomyślawszy dziewczyna szybko zeskoczyła z parapetu i w tej samej chwili ją oświeciło. XANA zaatakował! Jak przez mgłę pamiętała moment, kiedy do gabinetu piguły wpadł Jeremy i przekazał im tą informację, jednak oni byli tak zajęci sobą, że nie do końca zrozumieli to, co on mówił. O Boże! A co jeśli coś im się stało?! Dziewczyna wypadła z pokoju jak burza i pognała do fabryki całkowicie ignorując Dorotie, która ją wołała chcąc spytać jak się czuje. Teraz najważniejsze było dla niej to, żeby jak najszybciej znaleźć się w Lyoko i pomóc przyjaciołom, a na końcu porozmawiać z Oddem, w cztery oczy.

~(*)~

-Aelita, uważaj! - wrzasnęła Yumi widząc jak wprost na dziewczynę leci potężny laser megaczołgu. Rzuciła się w jej stronę i w ostatniej chwili zepchnęła ją z celownika potwora, jednak pech tak chciał, że sama oberwała laserem w bok. Wrzasnęła po raz drugi, tym razem z bólu. Zaraz, chwila..z bólu? Ale jak to możliwe? Przecież nigdy nie odczuwali specjalnych skutków ubocznych po trafieniu przez laser, nie licząc oczywiście utraconych punktów życia. Jednak to nigdy nie bolało. Japonka przeleciała parę metrów a następnie z hukiem walnęła o jedną ze skał pozostawiając na niej dziwne rysy. Znów skrzywiła się, a następnie z jękiem opadła na ziemię nie mając siły się podnieść. Z rany, jaką otrzymała w "prezencie" od potwora unosił się dziwny dym, a sama rana z każdym ruchem dziewczyny pogłębiała się powodując w jej wnętrzu paraliżujący ból. 
-YUMI!- usłyszała przerażony głos Ulricha, jednak nie miała nawet siły, żeby podnieść głowę do góry. Każdy, najmniejszy ruch paraliżował ją doszczętnie. Po chwili poczuła jak ktoś obok niej pada na kolana, a następnie delikatnie przewraca ją na plecy. (Trzeba dodać, ze leżała na boku) Powoli uchyliła powieki, i jedyną rzeczą jaką zdołała dostrzec to te same..piękne, słoneczne oczy Ulricha, jednak teraz były jakieś inne. Nie było w nich tego samego blasku co zawsze. Był tylko niemożliwy do opisania strach, przerażenie, rozpacz, i pewnego rodzaju wściekłość, jednak ona z pewnością nie była skierowana do Japonki. 
-Dlaczego..to..tak..boli?-wysapała po chwili wykrzywiając czoło w grymasie bólu. 
-Nie wiem, kochanie. Nie wiem.- wyjąkał przerażony Niemiec cały czas ją obejmując.- Jeremy!!!-ryknął po chwili spoglądając do góry, jednak sekundę później znów przeniósł wzrok na ranną dziewczynę.
-Co się dzieje?!
- Może ty mi wyjaśnisz?! Yumi oberwała laserem, a teraz nie może się ruszać!
-CO?! JAK TO?!
-A skąd ja mam to wiedzieć?! Co my mamy robić?! 
-Nie wiem, daj mi chwilę. Osłaniaj ją, a ja coś wymyślę. Obiecuję.-powiedział Enistain nieustannie wprowadzając jakieś dane do komputera. 
-Tylko się postaraj.-warknął Ulrich cały czas czule spoglądając na ukochaną, która nadal nie miała siły się ruszyć. Pogłaskał ją troskliwie po roztrzepanych włoskach i policzku przez co dziewczyna uśmiechnęła się lekko, jednak chwilę później jej twarz znów wykrzywił obrzydliwy grymas. W tym samym momencie usłyszał syknięcie Odd'a, który oberwał w ogon od karalucha, jednak na szczęście nadal mógł się poruszać i walczyć, nic dziwnego..jego rana była o dziesięć razy mniejsza niż ta u Yumi. Niemiec delikatnie przekręcił dziewczynę na bok, chcąc się dokładniej przyjrzeć paskudnej ranie. Przeszył go dreszcz, kiedy ją ujrzał, przejechał po niej delikatnie palcem, a dziewczyna syknęła, jednak jednocześnie uśmiechnęła się delikatnie. Nawet w takiej chwili uwielbiała czuć jego niesamowity dotyk. Nagle, zza skały wyłonił się rój szerszeni. Ulrich westchnął, wstał z ziemi i chwycił w rękę miecz stając przed Japonką, gotów ją bronić za wszelką cenę. Nie pozwoli, żeby cierpiała jeszcze bardziej, o nie! Nigdy w życiu! Potwory zaczęły strzelać a Ulrich wymachiwał szablą najszybciej jak tylko mógł. 
-Jeremy..-jęknął chłopak czując jak presja powoli zaczyna go wykańczać, do tego potworów ciągle przybywało, a on tak potwornie bał się o Yumi, że nie mógł całkowicie skupić się na walce z potworami, bo co chwilę ze strachem spoglądał na leżącą na ziemi, wykończoną dziewczynę. 
-Postaraj się, błagam! Robię co mogę, ale co chwilę coś mi się tu wiesza! XANA zawirusował superkomputer i zabrał wam taką specjalną osłonę, którą zawsze macie będąc w Lyoko. Dzięki niej nie czujecie żadnych skutków ubocznych i po oberwaniu przez laser możecie walczyć dalej, a jednocześnie nie możecie czuć panującej tam temperatury, ani nie rozróżniacie powierzchni w poszczególnych sektorach. 
-A będziesz umiał to naprawić?!
-Tak, ale potrzebuje czasu, chroń Yumi, a ja zrobię co w mojej mocy.
-Mhm..-mruknął chłopak na znak, że zrozumiał a po chwili znów jęknął widząc następny rój owadów, który zbliżał się do niego nieuchronnie.
-Nie, no! Mam tego dosyć!-warknął zdenerwowany nie zaprzestając swojej pracy.
-Ulrich..-pisnęła Yumi próbując podnieść się z ziemi chcąc mu w jakiś sposób pomóc. Jednak jej starania poszły na marne i na nowo opadła bezsilnie na ziemię.
-Zaraz wrócę, kochanie. Nie martw się.-powiedział do niej po czym rzucił się biegiem zostawiając za sobą ten sam, charakterystyczny, płomienisty ślad, który powstawał zawsze, kiedy chłopak używał supersprintu. Po chwili biegł na największą skałę, jaka była w sektorze, i kiedy znajdował się na tej samej wysokości co szerszenie odbił się od niej sprawnie, najmocniej jak potrafił. Przeleciał spory kawałek drogi jednocześnie kręcąc się wokół własnej osi niewiarygodnie szybko. Załatwił wszystkie potwory za jednym zamachem, opadł zgrabnie na ziemi, a szabla błysnęła dziwnym blaskiem w promieniach słonecznych. Spojrzał w stronę, gdzie leżała Yumi i natychmiast wrzasnął widząc jak dwa tarantule zbliżają się do niej. Na szczęście w porę podbiegła do niej Aelita, klęknęła na kolana i chwilę później w całej okolicy słychać było jej niezwykle piękny, donośny, sopranowy śpiew. Wokół przyjaciółek pojawiła się skalna kopuła, "uwięziła" je w swoim wnętrzu jednocześnie broniąc je przed strzałami tarantul. Ulrich odetchnął z ulgą i w tym samym momencie wymienili razem z Oddem znaczące spojrzenia i obaj pognali do dziewczyn, chcąc im pomóc.

~(*)~

-J-j-już jestem..-wyjąkała Angel, kiedy drzwi windy otworzyły się. Nie uzyskała odpowiedzi, Jeremy był tak przejęty i tak zajęty chaosem, który spowodował XANA, że nawet jej nie usłyszał. Dziewczyna zmarszczyła brwi i podeszła bliżej do przyjaciela.
-Co się dzieje? Coś z Oddem?!- pisnęła przerażona wpatrując się w ekran superkomputera z wielkimi oczami.
Jeremy wrzasnął przerażony, jednak kiedy upewnił się, że to tylko siostra Ulricha odetchnął z ulgą i wrócił do poprzedniego zajęcia.
-Nareszcie jesteś! Gdzie byłaś?
-Coś załatwiałam.-burknęła na odczepnego.- Co się dzieje?-powtórzyła pytanie.
-To jakiś horror!- jęknął Jeremy waląc czołem o klawiaturę.- XANA zawirusował superkomputer i odebrał waszą obronę w Lyoko przez co uderzenia potworów bolą ich jakby były prawdziwe, na dodatek potworów jest coraz więcej, nie, to się nie uda!
-Nie panikuj, Einstain! Wszystko będzie ok! Wyślij mnie tam, szybko!
-Zwariowałaś?! Chcesz skończyć jak Yumi?!
-A co jej się stało?!-wykrzyczała blednąc momentalnie na twarzy i podtrzymując się fotela przyjaciela.
-Oberwała laserem od megaczołga, a teraz nie może nawet wstać, tak ją boli! 
- O Boże..-pisnęła przerażona Niemka zaciskając powieki na chwilę.- A reszta?-zapytała z przerażeniem wpatrując się w kartę przyjaciółki, która była spowita dziwną i przerażającą, czerwoną otoczką.
-Jak na razie nie tak źle. Ulrich i Aelita na szczęście nie oberwali, a Odd..
-Jezu, co z nim?!
-Spokojnie, Angel. On oberwał tylko raz, od karalucha. Trochę pojęczał, ale już ma się dobrze.-uspokoił ją Jeremy.
-Potwierdzam.- usłyszeli głos kociego wojownika dochodzącego z komputera. Na te słowa Angel odetchnęła z ulgą, jednak nadal potwornie bała się o przyjaciółkę.
-Tak czy inaczej..wyślij mnie.
-Ale..
-Będę uważała.-obiecała wchodząc do windy.
-No, dobra..-mruknął Belpois bez większego przekonania, jednak drzwi windy zdążyły się już zatrzasnąć.

~(*)~

Do trójki walczących przyjaciół (Yumi oczywiście nadal nie mogła im pomóc) chwilę później dołączyła również Angela, która od razu, na wstępie załatwiła dwa bloki.
-Wow, naprawdę potrafisz dokopać jak się wkurzysz.-pochwalił ją brat nieustannie, co chwilę patrząc na ukochaną nadal leżącą pod skałą.
Angel odpowiedziała mu jedynie krótkim uśmiechem i powróciła do walki. 
Chwilę później zdołali dostrzec chmurę dymu błyskawicznie poruszającej się po powierzchni. To mogło znaczyć tylko jedno: William. 
Koci wojownik zmarszczył złowrogo brwi.
-Zajmijcie się potworami, a ja zabawie naszego kolegę.-mruknął obserwując dym zbliżający się do nich.
-Ale, Odd..
-Spokojnie. Poradzę sobie.
-Uważaj, proszę..-wyszeptała Angel spoglądając  w jego niesamowite, fiołkowe* tęczówki.
-Dobrze, ty też.-odpowiedział również szeptem i onieśmielony ucałował ją w policzek powodując dreszcze na jej karku. Chwilę później czmychnął na czterech łapach i zaczął pojedynkować się z Dunbarem, a Angel wróciła do walki z potworami. 

~(*)~

Walka w Lyoko powoli zaczęła wykańczać wszystkich. Ulrich, ledwo co trzymał się na nogach, ale wmawiał sobie, że musi wytrzymać i obronić Yumi za wszelką cenę. Ilekroć spoglądał na jej wykończoną, bladą, śliczną twarzyczkę budziła się w nim tak wielka wściekłość jakiej nie czuł już od dawna. Chwilę potem znów dobierał szabli i wymachiwał ją w niemożliwie szybkim tempie. Angel, kiedy w końcu zdołała uporać się z krabami odwróciła głowę i zobaczyła jak William przyciska Odd'a do skały i bierze wielki zamach swoim mieczem celując chłopaka.
-Odd!!!!-pisnęła najgłośniej jak umiała i natychmiast zapragnęła być jak najbliżej niego. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem,a ona, nie wiadomo kiedy rozpłynęła się na sekundę, a chwilę później stała obok Della Robbi. Nie zdążyła nawet wyrazić swojego zdziwienia. Musiała działać, jak najszybciej. Czym prędzej odepchnęła Włocha na bok i sama zajęła jego miejsce zaciskając powieki. Po mniej więcej sekundzie poczuła przeszywający ból w okolicach żołądka.
Odd wrzasnął na cały głos widząc jak William wbija swój tasak w skałę przebijając przy okazji brzuch dziewczyny pozostawiając paskudną ranę. 
-Zapłacisz mi za to, ty gnoju!!!!!-ryknął przeraźliwie Odd do Dunbara rzucając się na niego z pazurami, przetoczyli się przez siebie parę metrów, Odd złapał go za szyję i rzucił nim o najbliższą skałę a następnie posłał w jego kierunku deszcz laserowych strzał, William początkowo próbował ich unikać jednak chwilę później syknął rozpływając się w powietrzu. Della Robbia w oka mgnieniu wrócił do Angel i złapał ją w swoje ramiona, kiedy półprzytomna zaczęła opadać w dół. (Tasak zniknął wraz z Williamem)
-Jeremy, zrób coś, błagam!!-wykrzyczał przerażony Odd wpatrując się w Angelę. 
-Już..za chwilę skończę, wytrzymajcie!
Z oczu chłopaka zaczęły płynąć łzy, a on jeszcze mocniej przytulił dziewczynę do siebie. Poświęciła się dla niego. Już drugi raz. To niesamowite, że tak jej na nim zależało. Jemu na niej też. 
-Angel, błagam..proszę powiedz coś...nie, nie poddawaj się! Nie zostawiaj mnie, błagam!-krzyknął dławiąc się własnymi łzami.
-Kocham Cię, Odd..-wyszeptała otwierając oczy i patrząc na niego z uśmiechem, choć jej obraz był spowity dziwną mgłą. Myślała, że wyzna mu to w bardziej romantycznym nastroju, ale czy mogło być coś bardziej romantyczne niż to, że poświęciła się dla niego narażając swoje własne życie.
-Ja Ciebie też, najdroższa.-odpowiedział bez wahania muskając delikatnie jej leciutko zsiniałe wargi, dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i w tym samym momencie straciła przytomność. Odd potwornie się przestraszył, aż podskoczył w miejscu.
-Pośpiesz się!- krzyknął patrząc w górę zalewając się łzami. W tym samym momencie, na ziemi, Jeremy w końcu skończył i nacisnął "Enter" w nadziei, że to zadziała...


~(*)~


*- wiem, że Odd w CL nie ma "fiołkowych" oczu, jednak w moim opowiadaniu owszem, jakoś tak mi one do niego pasują.:) 

Ta-dam!! :) Oto mamy Odgel.:D Powiem Wam szczerze, że miałam zamiar dodać ten rozdział dopiero jutro- na Dzień Dziecka, no ale myślę sobie: " E, tam...dla moich misiaków sprężę się i dodam dzisiaj". Tak więc macie już dzisiaj mały prezencik ode mnie.:) Mam nadzieję, że Wam się spodoba.:) Przyznam szczerze, że po raz drugi utwierdziłam się w przekonaniu, że lekcja matematyki jakoś dziwnie mnie inspiruje i zawsze po tej lekcji mam pomysł na nowy rozdział. xD. Dziwne? Być może.:D
No, nic. Nie będę się już za bardzo rozpisywać.:) Czekam na wasze opinie w komentarzach, jak i zapraszam do czytania następnych, które będą dodawane.:) Ściskam i pozdrawiam, oraz życzę radosnego dnia dziecka.<33 ;)







wtorek, 27 maja 2014

20.

"Nie pozwolę,żeby ktokolwiek tak Cię traktował.."


Kiedy w końcu trójka dziewczyn odzyskała zarówno przytomność jak i minimalne zapasy sił a chłopaki powyściskali je na wszystkie możliwe sposoby cała paczka weszła do windy, która sekundę później wjechała piętro wyżej. Yumi wypadła z niej jak strzała uważnie badając wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu Layli, którą miała ochotę, w tym momencie rozerwać na strzępy. Obwiniała ją o wszystko, co stało się kilka godzin temu. No, niby nie była wtedy sobą, jednak to ona to zrobiła. To ona z premedytacją i z zimną krwią skazała ich na zagładę, do której o mały włos nie doszło. To przez nią mogli już tu wcale nie wrócić, a XANA wygrałby na dobrą sprawę walkowerem, a co najgorsze- znowu stracili jednego członka paczki. Williama, który po raz drugi wpadł w pułapkę XANY i nie wiadomo jak go teraz odzyskać. Młoda Ishiyama nie wiedziała dlaczego, ale już potwornie tęskniła za Dunbarem. Oczywiście nie kochała go w żaden sposób, jednak był on dla niej najlepszym przyjacielem, do którego w każdej chwili mogła się zwrócić o pomoc, poradę. Pomimo tego, że wiele razy ją denerwował darzyła go wielką sympatią, a myśl, że mogli go stracić bezpowrotnie dobijała ją potwornie. Nie wiadomo nawet czy jakby wykończyli teraz jakimś cudem XANĘ na dobre to czy William wróciłby do nich czy zniknął na zawsze z okropnym wirusem. Jednego byli pewni- nie będzie łatwo. Tym razem XANA zaraził Williama w trochę inny sposób niż wcześniej. Tym razem zrobił to poprzez sen. Z tego co wykazywał Interfejs chłopak został zarażony jakimś dziwnym wirusem, który nie tylko opanował Williama, ale również związał go z XANĄ jakąś dziwną więzią. 
-Gdzie ona jest?-syknęła Japonka rozglądając się dookoła.
-Kto?-Odd uniósł brwi do góry i spojrzał na nią dziwnie.
-No jak to kto?! Layla!
-A po co Ci ona?
-No jak to "po co"?! Już zapomniałeś jakiego ona zamieszania narobiła?! Chyba nie myślałeś, że odpuszczę jej to płazem!-prychnęła Yumi, która poczuła jak złość gotuje się w niej jak wrzątek w wielkim kotle. Skąd w niej taka złość? Sama nie wiedziała. Może to przez ten długi proces wirtualizacji? Może wpłynął on jakoś na jej zachowanie, hormony, albo inne badziewie?
-Chyba zapomniałaś, że ona była pod kontrolą XANY i nie kontrolowała swojego zachowania, to nie była jej wina, tym bardziej, że nic o nim nie wie. Równie dobrze mógłby to być ktokolwiek. Nawet ty, albo ja. Przecież wiesz jaki chytry potrafi być XANA.-zauważyła przytomnie Angel, która już od piętnastu minut musiała wyrywać się z objęć Odd'a, który non stop albo ją przytulał, albo łaskotał, albo niechcący ciągnął za włosy. 
-Bzdura! Ja na pewno nie dałabym mu się tak łatwo omotać! Wy też nie, przecież gdybyśmy byli na niego tak podatni od razu zawładnąłby nami wszystkimi,a jakoś tego nie robi. Czemu? A temu, bo my jesteśmy inni! Silni. Gdyby nie jej cholerna ciekawość, wścibskość i lekkomyślność nic by się nie stało! Po co w ogóle tu przyłaziła?! 
-Yumi, uspokój się.-mruknął Ulrich podchodząc do niej i przytulając ją mocno. W pierwszej chwili chciała się wyrwać, jednak chłopak przewidział to i objął ją tak szczelnie, że nie mogła się nawet ruszyć. Z początku szarpała się chwilę, zupełnie wytrącona z równowagi, jednak w końcu ustąpiła i wtuliła się w jego niesamowicie ciepłe ciało, a cała złość wyparowała w ciągu sekundy. 
-Przepraszam.-wyszeptała i wtuliła się w niego mocniej, a po chwili westchnęła rozmarzona czując jego świeży oddech na swojej szyi i karku. Uwielbiała momenty, kiedy był tak blisko, kiedy chował swoją nieśmiałość do kieszeni i na oczach wszystkich okazywał jej czułość i troskę. 
-Słuchajcie..gdybanie: "Co by było gdyby..", albo "Gdyby nie ona to.." w niczym nam teraz nie pomoże. Stało się, więc musimy teraz wspólnie zastanowić się nad tym co powinniśmy zrobić.-oznajmił wspaniałomyślnie Jeremy, który nie zwracając uwagi na przytulającą się parę przyjaciół zajmując miejsce na swoim wygodnym fotelu zapraszając gestem Aelite, dziewczyna od razu zrozumiała o co mu chodzi i z uśmiechem zajęła miejsce na jego kolanach, a on uwięził ją w swoich stosunkowo chudych, jednak bardzo ciepłych i opiekuńczych ramionach dziękując jednocześnie całemu światu, że nic jej nie grozi i nie musi się już o nią martwić. W końcu Ulrich puścił Yumi i usiadł pod ścianą cały czas bawiąc się jej gęstymi włosami, przez co co chwilę kilka kosmyków opadało jej na twarz, aż w końcu była cała roztrzepana, jednak nie narzekała, uwielbiała czuć dłonie Ulricha we swoich włosach, właściwie nie było miejsca, w którym nie lubiła czuć jego bezcennego dotyku. 
-Więc co planujesz zrobić? -zapytała po chwili Angel przerywając nurtującą i niezręczną ciszę.
Okularnik zamyślił się, marszcząc przy tym zabawnie brwi.
-Nie mam pojęcia.-przyznał po dłuższej chwili.- Przede wszystkim będę musiał spróbować jakimś cudem rozpracować wirusa, którego XANA wszczepił Williamowi, żeby móc rozpocząć pracę nad antywirusem. Tylko sęk w tym, że musiałbym go tak jakby skopiować, ale jak? 
-Po prostu poproś XANĘ, żeby podrzucił Ci kopie i problem z głowy.-wyszczerzył zęby Odd, który nawet w takiej chwili nie mógł powstrzymać się od głupich komentarzy. 
-Odd, to poważna sprawa.-skarciła go Angel, choć w głębi duszy nie potrafiła być na niego zła. Miał w sobie to "coś", ten czarujący, chłopięcy urok, któremu po prostu nie mogła jak i nie chciała się opierać. Della Robbia od razu spoważniał i spojrzał na nią przepraszająco, na co uśmiechnęła się jedynie delikatnie. 
- A gdyby tak zaprogramować coś takiego jak Scyphozoa XANY? - zapytał nagle Ulrich nie odrywając oczu od ukochanej. Belpois uniósł brwi do góry i na nowo popadł w skrajne zamyślenie. Przyjaciel podsunął mu ciekawą myśl. Mogliby to stworzenie wykorzystać nie tylko do skopiowania wirusa, ale również do strzyknięcia antywirusa, kiedy w końcu uda mu się go poskładać. 
-Jesteś genialny!-wrzasnął nagle i zupełnie niespodziewanie tak głośno, że Aelita pisnęła podskakując do góry z przerażenia. Chwilę później zaczęła się śmiać i nie trzeba było długo czekać, aby śmiech całej szóstki rozległ się echem po całej fabryce. 
-A będziesz potrafił coś takiego zaprogramować?- zapytała Yumi kiedy wszyscy się uspokoili.
-Oczywiście, skoro XANA potrafił to ja również.-odpowiedział Jeremy bez wahania, choć wiedział, że następne kilkanaście nocy prawdopodobnie znów spędzi bezsennie, jednak było warto, skoro dzięki temu mieli odzyskać Williama z powrotem. 
-Czyli będziemy mieli Jeremiozoę! -wrzasnął nagle Odd.
-Jeremio..co?-zapytała Aelita wpatrując się w niego z wyraźnym rozbawieniem.
-Jeremiozozę-powtórzył Odd.- Skoro Xana ma Scyphozoę my będziemy mieli Jeremiozoę.
-Jeremio..-spróbował powtórzyć Ulrich, jednak język straszliwie mu się przy tym poplątał przez co wybełkotał coś tak absurdalnego przez co ponownie, cała szóstka wybuchnęła śmiechem.

~(*)~

Następnego dnia wszyscy byli w dobrych humorach, nawet Jeremy, który niestety znów przeżył bezsenną noc, ponieważ musiał na nowo zaprogramować klona Williama, dopracował kilka szczegółów, które wcześniej przeoczył przez co klon nie był już takim głupkiem jak ostatnio, jednak nadal nie był to ideał. Ale w końcu wiadomo, że prawdziwego Dunbara nie zastąpi nawet najbardziej dopracowana kopia. Był piątek, więc wszyscy z utęsknieniem czekali do południa, bo w piątki, jak wiadomo nie było wtedy szkoły i całe popołudnie i następujący po nim weekend można było spędzić w otoczeniu przyjaciół, na wspólnych wygłupach i rozmowach. Cała paczka siedziała właśnie na śniadaniu w stołówce. Wszystko przebiegało normalnie, w harmonijnym trybie, jak każdego poranka, no..do czasu. W końcu do stołówki weszła Sissi u boku Layli, dumna jak paw. Wszyscy patrzyli na nią dziwnie nie wiedząc dokładnie o co jej chodziło. Krokiem modelki (przynajmniej miało to tak wyglądać, choć wyszło zupełnie odwrotnie) przedzierała się do końca pomieszczenia, zatrzymując się przy naszej szóstce z głupawym uśmieszkiem na twarzy. 
-Cześć frajerzy! Co tam?- zapytała, a raczej pisnęła cieniutkim głosikiem. -Ulrich, kotku, kiedy wreszcie przejrzysz na oczy i zobaczysz, że to ja jestem dla Ciebie stworzona, a nie ta Chinka? 
-Po pierwsze: nie jestem żadnym kotkiem, a już na pewno nie twoim.-odpowiedział surowo i przy ostatnim zdaniu puścił oczko do swojej dziewczyny.- A tak poza tym to nie wiem jak można być aż tak tępym, znasz Yumi już od trzech lat i wciąż nie zauważyłaś, że ona jest japonką, a nie chinką?-warknął wkurzony. Nienawidził, kiedy ktoś mówił do Yumi: "Chinka", odbierał to jako obraźliwe. Dziewczyna nie zwracała na to zbytniej uwagi, jednak Ulrich był na tym punkcie strasznie przeczulony. Delmasowa chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak piorunujące spojrzenie Sterna zamknęło jej usta. Chwilę później uśmiechnął się jednoznacznie i na oczach Sissi wpił się w usta ukochanej całując ją zarówno delikatnie jak i niezwykle namiętnie. Córka dyrektora zazgrzytała wściekle zębami co wywołało ogromną satysfakcję u całej szóstki, a szczególnie u Ulricha i Yumi. Następnie prychnęła jedynie głośno, obrażona na cały świat i chciała iść dalej, jednak potknęła się o stopę Odd'a, który jakoś dziwnie je dziś ułożył na podłodze i wywaliła się z hukiem na ziemię. Cała stołówka ryknęła przeraźliwym śmiechem, a twarz ofiary tego niewinnego incydentu przybrała burakową barwę. Podniosła się w błyskawicznym tempie i przywaliła Włochowi w twarz z całej siły. Ten, natychmiast chwycił się za bolący policzek i spojrzał na nią z niedowierzaniem. Nie spodziewał się tego po niej, był przygotowany na idiotyczne wyzwiska pod jego adresem, ale nie na tak brutalne uderzenie. Swoją drogą kto by pomyślał, że taka słodka idiotka jak Sissi z rękami chudymi jak skrzydełka kurczaka może mieć taką siłę w łapie? 
-Patrz co robisz, debilu! - syknęła w jego stronę jednocześnie opluwając z premedytacją jego obolałą twarz oraz dużą część włosów.
-To było nie chcący!- bronił się chłopak zrywając się jednocześnie z miejsca.
-Tak, jasne. Wiesz co?! Jesteś po prostu żałosny! W dodatku jesteś brzydki jak ten twój wstrętny kundel! Śmierdzi od Ciebie zgniłym serem, umyłbyś się czasem! W dodatku masz najidiotyczniejszą fryzurę jaką w życiu widziałam! Poza tym z tym różowym plecakiem wyglądasz jak ostatnia pierdoła! Ja nie wiem jakim cudem zdołałeś chodzić z tyloma dziewczynami! One chyba miały oczy w tyłku! Nie dziwię się, że twoi rodzice prawie wcale nie pokazują się w internacie, przez takiego idiotycznego syna spaliliby się ze wstydu! - naskoczyła na niego tak nagle, że zamrugał gęsto nie mogąc wyjść z zaskoczenia. Niby była to tylko Sissi i nie powinien się przejmować jej kretyńskimi uwagami na swój temat, jednak tym razem jej słowa dotknęły go dość mocno. Może ona miała rację? Może faktycznie był beznadziejny? Na więcej rozmyślań nie było już czasu, bo usłyszał tylko głośne walenie w stół. Odwrócił głowę i zobaczył jak wściekła Angel zmierza ku Delmasowej. Nie pozwoli, żeby taka dwulicowa żmija obrażała Odd'a! Nigdy w życiu.
-Przegięłaś!- ryknęła w jej stronę mrożącym krew w żyłach głosem. Stanęła z nią twarzą w twarz i chwilę później wymierzyła jej soczyste walnięcie w twarz, tak samo jak ona zrobiła z Oddem. Sissi warknęła i natychmiast jej oddała. Reszta oczu w stołówce skierowała się na obydwie dziewczęta, a kiedy obie rzuciły się na siebie z pięściami i zaczęły przetaczać się przez siebie po całej stołówce rozległy się krzyki, dopingi (więcej było tych dla Angel, rzecz jasna. Jedynie Nicolas i Herve stanęli po stronie Delmas), gwizdy i inne takie. Odd i Ulrich spojrzeli po sobie i obaj zerwali się równocześnie podbiegając do nich. Ulrich próbował uspokoić Sissi podtrzymując ją mocno za ramię, a Odd próbował tego samego z Angel, jednak dziewczyny były tak stanowcze, wściekłe, zaborcze i zdeterminowane, że na nic to się zdało. Sternowa podbiegła do rywalki i z całej siły walnęła ją łokciem w brzuch, na co tamta jęknęła głośno jednak wymierzyła jej mocnego kopniaka w plecy przez co czarnowłosa wylądowała na ziemi uderzając głową w stół na kółkach zbijając przy okazji pokaźną ilość szklanek i parę talerzy. Dziewczyna skrzywiła się jednak w oka mgnieniu zerwała się na nogi i znowu rzuciła się na Sissi. Nie miała pojęcia skąd niej tak olbrzymi nadmiar wściekłości. Jeszcze nigdy nie była na nikogo tak wściekła jak na Delmasową. Może dlatego, że jej słowa bardzo zabolały Odd'a? Tak, na pewno dlatego. Bo przecież jeżeli obraziła jego, automatycznie obraziła również ją. A dla takich cwaniaków nie miała litości, za nic w świecie. Tym razem oberwała mocnym kopniakiem w brzuch, jednak odpłaciła jej się natychmiast wyrywając bezlitośnie dużą garść jej włosów przez co Sissi zawyła żałośnie i zrzuciła z siebie Angel, która przeleciała parę metrów dalej i upadła rozwalając jeden ze stolików. Ulrich zaklnął pod nosem i natychmiast mocno szarpnął Delmas, jednak ona, nieświadoma, że był to on zamachnęła się i walnęła mu pięścią w nos i w zęby. Chłopak warknął i natychmiast złapał się za niego próbując zatamować narastające krwawienie. Yumi pisnęła przerażona i podbiegła do niego natychmiast wyciągając z kieszeni zapas chusteczek higienicznych i z czułością ocierając czerwoną maź z jego twarzy jednocześnie rzucając Delmas oburzone jak i mordercze spojrzenie. Troskliwie objęła Sterna rękami w pasie, a on w odpowiedzi mocno chwycił jej talię i oboje powoli z pomieszczenia kierując się do gabinetu pielęgniarki. W końcu, jak można było spodziewać się od początku do stołówki wpadł dyrektor w towarzystwie Jima, którzy zostali zawołani przez przerażoną Milly. 
-Elizabeth, słonko! Co się stało?-zapytał przerażony Jean- Pierre podbiegając do córki.
-Ta idiotka rzuciła się na mnie!- wypiszczała wskazując palcem na nadal zdenerwowaną,potarganą i posiniaczoną Sternową trzymaną przez Odd'a.
-Ale to ty zaczęłaś, kretynko!- odgryzła się natychmiast chcąc się ponownie na nią rzucić, lecz została brutalnie powstrzymana przez Jima, który zaczął wyprowadzać ją ze stołówki. 
-Zamknij się, ropucho!- na te słowa Angel parsknęła śmiechem. Ropucha, naprawdę? Na nic więcej nie było jej stać? To takie śmieszne, że aż żałosne.-pomyślała natychmiast kręcąc głową z dezaprobatą. Sissi została wyprowadzona przez Ojca i obie, razem z Angelą zostały odholowane do gabinetu Dorotie. Co chwilę dziewczyny skakały sobie do gardeł dostając jednocześnie burę od Jima i dyrektora. Odd stał w miejscu, blady jak ściana. Nigdy nie spodziewał się, że jakaś dziewczyna może się dla niego aż tak bardzo poświęcić. Po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu, że to Angel była tą wyjątkową, najcudowniejszą i co najważniejsze- tą jedyną.

~(*)~

Wizyta u pielęgniarki w żaden możliwy sposób nie można było nazwać przyjemną. Najpierw Dorotie wygłosiła piętnastominutowy wykład na temat przemocy, a raczej jej bezsensowności w szkole i narzekała na lekkomyślność i nieodpowiedzialność Sissi i Angel, jednak obie miały to głęboko..no, wiecie sami, gdzie. Delmas nie ucierpiała zbytnio na "drobnej" bójce z siostrą Ulricha. Miała jedynie wielkiego siniaka na boku, podbite oko, rozciętą wargę i potargane, wręcz pozlepiane włosy, więc szybko została odprowadzona do pokoju. Natomiast Angel, nie licząc wielkiego guza na głowie i paru zadrapań na rękach i szyi miała najwyraźniej skręconą rękę, bo ilekroć pielęgniarka dotykała jej z ust dziewczyny można było usłyszeć pisk, jęk albo ciche syczenie. Dorotie z westchnieniem usztywniła jej rękę zgodnie z zasadami medycznymi i wypisała jej miesięczne zwolnienie z W-F'u - co było jedyną korzyścią z owej sytuacji.
-Ciesz się, że tylko na tym się skończyło.-powiedziała kobieta chowając układając jakieś małe buteleczki w gablotce. Angel mruknęła coś pod nosem i poprawiła sobie poduszkę pod głową, ponieważ do wieczora miała zakaz opuszczania gabinetu. Dziewczyna nudziła się okropnie. Nie miała zupełnie nic do roboty. Wyjść nie mogła, bo ilekroć chciała się wymknąć w tajemnicy Dorotie ją upominała, komórkę zostawiła w pokoju,a rysować też nie mogła bo nie miała nawet przy sobie kawałeczka papieru, ani ołówka. Poza tym zabandażowana ręka nie pozwalała jej na rozwijanie swojej pasji. Leżała tak kilkanaście godzin, aż w końcu, do gabinetu "piguły" wszedł Odd, lekko blady i jakby przestraszony. Dorotie musiała akurat coś załatwić, więc wyszła z gabinetu oczywiście wcześniej mówiąc: "Masz się stąd nie ruszać, zrozumiano?" na co Angel przewróciła oczami i mruknęła jedynie niezrozumiałe: "Mhm". Odd przysiadł się do niej nieśmiało i spojrzał na nią nie ukrywając swojego strachu i wdzięczności, jaką do niej czuł. Sam nie wiedział skąd się ona u niego wzięła, ale była ona tak wielka, że wypełniała go od stóp do głów.
-Czemu to zrobiłaś?-wyszeptał cały czas jej się przyglądając, a ona pomimo rwącego bólu w prawej (niestety) ręce uśmiechnęła się uroczo co spowodowało u niego nagłą falę gorąca, że aż musiał sobie podwinąć rękawy od bluzki. 
-Bo ona Cię uraziła.-odpowiedziała natychmiast również szeptem.
-Ale, wiesz..to tylko Sissi, nie potrzebnie się tak przejęłaś.-mruknął wbijając wzrok w ziemię. Najwyraźniej przechwycił tą taktykę od Ulricha, która okazała się niezwykle skuteczna i pomocna w niezręcznych sytuacjach.
-Ale uraziła Cię.-uparła się dziewczyna.- A ja nie pozwolę, żeby ktokolwiek tak Cię traktował, słyszysz? Mogą mnie nawet wyrzucić ze szkoły, trudno. 
-Cz...czemu aż tak Ci na tym zależy?
-Mi wcale na tym nie zależy...-powiedziała uśmiechając się.- Mi zależy na tobie, Odd.- dodała po chwili wywołując rumieńce na jego twarzy. Matko, jaka ona była urocza! A gdyby tak ją teraz pocałować? Jakoś jej w ten sposób podziękować? A może to jednak zły pomysł? Może ona tego nie chce? Ech, za dużo pytań.
-Dziękuję Ci, Angel.-wyszeptał nieśmiało chwytając ją za zdrową rękę.- Jeszcze żadna dziewczyna nie zrobiła dla mnie czegoś takiego.-wyznał zacieśniając delikatnie palce w jej delikatnej dłoni. 
-Nie ma za co, Odd.- odparła przybierając leciutko brzoskwiniowy kolor.- Pamiętaj, że nikt nie ma prawa oceniać Cię po tym jak wyglądasz na zewnątrz. Jesteś wspaniałym chłopakiem i pamiętaj o tym. Dla mnie jesteś wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. -wyznała nie zastanawiając sie zbytnio na tym czy to odpowiedni czas i miejsce na takie wyznania, to tak samo jakoś z niej wypłynęło. Oj, czyżby powiedziała zbyt dużo?
-Tak samo jak ty dla mnie.-odpowiedział bez wahania wpatrując się w jej magiczne, słoneczne tęczówki. Teraz już rozumiał co miała na myśli Yumi, kiedy trejkotała kiedyś na przerwie na temat "nieziemskich" oczu Ulricha, kiedy ten zniknął w toalecie. Rzeczywiście, te oczy były niezwykłe i miały w sobie magię. Można było wpatrywać się w nie dniami jak i nocami. Dziewczyna pogłębiła swój anielski uśmiech, a ich twarze, podświadomie zaczęły się zbliżać ku sobie. W końcu ich nosy styknęły się ze sobą, a usta rozchyliły się, aby tuż po chwili odnaleźć swą drugą połowę łącząc się z nią w delikatnym i uroczym pocałunku, rozpalając ich ciała, a wszystkie zmartwienia i troski ich gnębiące roztapiały się jak lód, tonący w żaru miłości i ukojenia.
-Odd! Angel! Zbierajcie się! Jest aktywna wieża!- do gabinetu pielęgniarki wpadł Jeremy a zaraz za nim Aelita, Ulrich i Yumi. Kiedy zobaczyli to, co działo się akurat między dwójką przyjaciół uśmiechnęli się w tym samym momencie. 
-Yyy..to ja nie będę przeszkadzał.- bąknął zakłopotany Belpois wycofując się natychmiastowo z pomieszczenia.

~(*)~

Ta-dam! 20 za nami! Boże, jak to szybko minęło.;oo
A jeszcze niedawno miałam zaciesza z pierwszej dyszki.:D Jednak oczywiście to nie koniec, jeszcze was trochę pomęczę moimi bazgrołami, hehe.<3
Jak widzicie, tak jak pisałam wcześniej ten rozdział jest całkowicie praktycznie poświęcony Odgel, nie wiem dlaczego, ale polubiłam pisać rozdziały z nimi związane. Jednak o reszcie też nie zapomnę- nie bójcie się. W następnym..hm..sama nie wiem co będzie.- zapewne wymyśle coś w szkole, na historii, albo na matmie, haha.:D 
No, nic. Na dzisiaj to tyle. Trzymajcie się i do następnego.<3 Bye.:) 

 



piątek, 23 maja 2014

19.

 "Istny koszmar na jawie..."


Jeremy w ostatniej chwili zdążył podłączyć ostatni skaner. Nie dość, że brzuch bolał go potwornie to jeszcze nerwy zjadały go od środka, ponieważ obawiał się, że może jest już za późno, a on stracił nie tylko bliskich przyjaciół, ale także Aelitę. Boże, co za koszmar! I pomyśleć, że wcześniej pokłócili się o taką durnotę! Ech, mógł przecież odłożyć to programowanie na później i poświęcić jej trochę czasu, ale nie. On jak zwykle musiał postawić na swoim, niech to szlag! Nienawidził w sobie tej pieprzniętej dumy, przez którą czasami zachowywał się jak ostatni idiota. Och, gdyby mógł tak cofnąć czas i rzucić dla niej wszystko i przespacerować z nią pół miasta i wrócić do szkoły dopiero wieczorem, a na koniec dnia znów wpoić się w jej delikatne i aksamitne usta uwalniając niewyobrażalnie wielkie ilości ciepła. Chłopak drgnął, kiedy przed oczami stanął mu obraz ukochanej wpadającej do cyfrowego morza dewirtualizującej się raz na zawsze. Wywołało to u niego kolejną gigantyczną falę strachu i przerażenia, a do oczu momentalnie napłynęły łzy, które natychmiastowo spłynęły mu strumieniami po policzkach, w jednym momencie stracił wszystko, kiedy był przekonany, że osiągnął tak wiele.


~(*)~

Malutki promyczek nadziei zawitał do niego w momencie, w którym dosłyszał znajomy odgłos dochodzący z trzech maszyn. Zerwał się na nogi i z nienaturalnymi źrenicami wpatrywał się we trzy kolumny, poczynając od prawej, kończąc na lewej i z powrotem. W końcu, po upływie kilkunastu sekund, które ciągnęły mu się w nieskończoność drzwi skanerów otworzyły się, po kolei. Z pierwszego z nich, najpierw wypadł nieprzytomny Ulrich, z następnego Odd, a trzeci okazał się być pusty. Belpois zamrugał gęsto, a łzy nie płynęły już spokojnie, lecz teraz rwały z zabójczą prędkością niczym wzburzona rzeka, która chce jak najszybciej dotrzeć do morza. To nie możliwe! Spóźnił się! Dziewczyny przepadły! Jak kamień w wodę! I co teraz?! Co robić?! Jak je odzyskać?! Czy jest to w ogóle możliwe?! 
Blondyn osunął się na ziemię, czując jak kolana miękną mu przeraźliwie, a on nie ma siły ustać na nogach! Po prostu istny koszmar na jawie! 

~(*)~

Po kilku minutach Odd i Ulrich w końcu odzyskali przytomność. Z początku nie wiedzieli w ogóle gdzie są, ani kim jest ten chłopak klęczący na kolanach na środku tego dziwnego pomieszczenia, który ryczał żałośnie nieustannie wykrzykując liczne wyzwiska pod adresem jakiegoś XANY. Ale kim był XANA? Dobre pytanie. Spojrzeli po sobie nie ukrywając swojego zdziwienia. W końcu, po upływie następnych kilku minut zdołali przypomnieć sobie wszystko i ułożyli wydarzenia od włączenia superkomputera do chwili obecnej. W końcu, kiedy powróciły im siły zdołali dźwignąć się na nogi, choć nie wyszło im to z początku przez co oboje przewrócili się z powrotem na ziemię, jednak po ponownej próbie w rezultacie oboje stali na własnych kończynach. Podeszli do przyjaciela i pomogli mu wstać. 
-Co się stało, Jeremy? -zapytał Odd, który zbladł nagle nie wiedząc nawet czemu.
-A-A-Aelita..-wydusił i jeszcze bardziej się rozpłakał. Ulrich poklepał go po plecach chcąc mu w jakiś sposób otuchy. A może tak go przytulić? Nie, to zbyt babskie. To musi mu wystarczyć.
-Co z Aelitą?- zapytał Niemiec po chwili nieustannie wypatrując Yumi i Angel. Gdzie one się podziały? Czy może coś im grozi? Na tę myśl jego ciało natychmiast zadrżało nienaturalnie a w głowie rodziły się najczarniejsze scenariusze. Nie, nie, nie..to jest tylko kosmiczna bzdura, fatalna pomyłka. Zaraz wszystko się wyjaśni, a on znowu przytuli do siebie swoją ukochaną i najdroższą na całym świecie, bezcenną perełkę, która tak bardzo rozświetlała jego serce każdego dnia.
-Ona, one..-i znowu urwał wylewając kolejną dawkę gorzkich łez.
-No wyduś to wreszcie!- wydarł się Della Robbia nie mogąc już wytrzymać ciągłej niepewności i napięcia, które nie wiadomo dlaczego zawisło w powietrzu niczym ciężka jak kilkutonowy głaz chmura gradowa. Piekielnie zaczął zamartwiać się o dziewczyny, a właściwie to głównie o Angel. Boże jedyny, a jeżeli coś jej się stało? Coś poważnego? Na przykład zachorowała na nieuleczalną chorobę, albo co?! Nie no, to musi być sen, to nie możliwe, żeby to działo się naprawdę!- nieustannie krzyczał we własnych myślach i w tej samej chwili uszczypnął się mocno w ramię mając jednocześnie nadzieję, że za chwilę obudzi się w swoim pokoju, a nad sobą zobaczy zdenerwowaną twarz Jima, którą widział praktycznie codziennie i to o tej samej porze. Niestety, nic takiego się nie stało. Chłopak stał nadal na tym samym miejscu co wcześniej, syknął z bólu i usiadł na podłodze. Nadal nie rozumiał o co chodziło w tym wszystkim, jednak był przekonany, że było to coś strasznego, coś co mogło odwrócić ich życie do góry nogami.
-Jeremy..-jęknął bezradnie Ulrich.- Powiedz coś w końcu. 
-One przepadły!-ryknął w końcu okularnik czując na sobie zdziwione i przerażone spojrzenia dwójki przyjaciół.- Kiedy byliście w Lyoko Laylę opętał XANA, która odłączyła wszystkie skanery, przyszedłem tutaj, a ona rzuciła się na mnie z pięściami, walnęła mnie w brzuch..-tu chłopak momentalnie złapał się za niego, bo coś zakuło go potwornie.- i kiedy w końcu udało mi się wstać podłączyłem je z powrotem...-wydusił w między czasie chyba z dziesięć razy mocno pociągając nosem.- ale jak widać za późno..-dodał załamany i znowu opadł na kolana, jednak tym razem nikt nie pomógł mu się podnieść. Ulrichowi zawirowało w głowie tak mocno, że natychmiast osunął się po ścianie o mało co znów nie tracąc przytomności, a Odd poczuł, że cała chęć do życia ulatuje z niego w jednej sekundzie. Co za piekło! To wszystko było takie okropne, niesprawiedliwe! Nawet nie zdążył jej powiedzieć co do niej czuje! Nie zdążył wyznać jej, jaka jest dla niego ważna, nie zdążył nacieszyć się jej towarzystwem! W tej chwili chciał tylko jednego: dorwać XANĘ gdziekolwiek się ukrywa i wykończyć go, za wszelką cenę, nie ważne czy miałby zapłacić za to własnym życiem. No bo czym było to "życie" bez niej? Tego nie można nazwać nawet życiem. Jest to beznadziejne istnienie na Ziemi bez jakiegokolwiek sensu. Przymknął powieki, a chwilę później po jego policzkach pociekła słona ciecz, która w jednym momencie zabłysła jakby magicznym blaskiem, tak jakby to ona miała sprowadzić je z powrotem na ziemię, jakby za chwilę miał stać się jakiś cud. 
-Ale jak to możliwe, że my tu jesteśmy? - zapytał posępnie Ulrich który jako jedyny ukrywał swoje emocje, choć wcale nie było łatwo. Z każdą sekundą czuł, że jego emocje miały znaleźć upragnione ujście już za raz, za kilka minut.
-Wi...widocznie one zostały zdewirtualizowane wcześniej, niż wy. Wtedy, kiedy..kiedy skanery były wyłączone.- wyjąkał Jeremy nadal zalewając się łzami. Co, jeśli nie znajdzie sposobu, aby je ściągnąć? A jeżeli już nic nie można zrobić? Co wtedy będzie? Co będzie z Lyoko, XANĄ? Z resztą walić to! Co będzie dalej z nimi, z ich paczką? Czy już zawsze miała się ograniczać do tej trójki?
-To prawda.-wydusił po dłuższej chwili Odd.- Pamiętam, że stały przed nami, kiedy William nas zaatakował, ale przecież...to było zaledwie parę setnych sekundy..
-Widocznie to wystarczyło..-mruknął Ulrich i w tym samym momencie wybuchnął żałosnym płaczem, stało się tak, jak przeczuwał jego emocje przejęły górę nad wszystkim. Znalazły ujście właśnie w tym momencie, jednak z każdą sekundą były coraz mocniejsze przez co jego płacz był coraz bardziej intensywny. Wstrząsał nie tylko jego ciałem, ale także duszą, która w tej chwili krwawiła nieustannie i mogło ją wyleczyć tylko jedno: widok ukochanej osoby, jednak czy kiedykolwiek ją zobaczy? Nie mówiąc już o jej anielskim głosie i nieziemskim dotyku. I płakali tak we trójkę nie mając siły na nic więcej.

~(*)~

Uspokoili się dopiero po godzinie, wtedy kiedy zaczęli się wręcz dusić od ciągłego płaczu. W końcu dźwignęli się na nogi i ruszyli w stronę windy. Nagle, stało się coś dziwnego, coś zupełnie nieprawdopodobnego i cudownego zarazem. Skanery ponownie uaktywniły się wydając odgłosy podobne do tych jakie wydaje laptop bliski przegrzania. Chłopaki jak na rozkaz zatrzymali się w jednej chwili i we trójkę skamienieli na kilka sekund. We troje pomyśleli o tym samym, spojrzeli po sobie i zawrócili natychmiast. Ustawili się obok siebie, każdy wpatrywał się w jeden ze skanerów czując jak ich puls wariuje, a ich serca mają ochotę wyskoczyć z ich piersi. W końcu, po kilku sekundach, które dla trójki przyjaciół wydawały się być wiecznością trzy maszyny otworzyły się jednocześnie. Dziewczyny stały przez chwilę jak słupy soli, żadna się nie poruszyła. Pierwszą, jaka odważyła się zrobić pierwszy krok okazała się być Yumi, z wahaniem postawiła stopę poza skanerem, jednak od razu tego pożałowała, bo zakręciło jej się w głowie. Zobaczyła, jak Ulrich pędzi do niej jak szalony, na co uśmiechnęła się blado w tym samym momencie tracąc przytomność. Na szczęście chłopak złapał ją w samą porę, klęknął na kolana, mocno ją przytulając i płacząc jednocześnie, tym razem ze szczęścia.

Aelita nawet nie zdążyła się poruszyć, bo jej również świat zawirował przed oczami. Jęknęła kiedy kolana ugięły się pod nią a ona zaczęła tak jakby w zwolnionym tempie opadać w dół.
-Aelita!- usłyszała znajomy krzyk, a po chwili poczuła jak czyjeś ciepłe, drobne ręce w porę ją łapią. 
-Aelita, proszę, powiedz coś!- krzyknął przerażony, jak i szczęśliwy Jeremy leciutko nią potrząsając.
-Nicoś.- odpowiedziała nadzwyczaj wyczerpanym głosem uśmiechając się lekko przy tym. Chłopak zaczął się śmiać jednocześnie uwalniając potworną ilość łez szczęścia. Przytulił ją jeszcze mocniej nie zostawiając ani milimetra odstępu. 
-Nie jesteś już na mnie zły? -zapytała z wahaniem patrząc na niego.
-Jasne, że nie! Proszę, Aelita, wybacz mi. To ja zachowałem się jak kompletny bałwan, obiecuję Ci, że od teraz wszystko się zmieni, będziemy od dzisiaj codziennie chodzić na spacery..będziemy robić wszystko na co będziesz miała ochotę.-odpowiedział wpatrując się w nią ze szklanymi od łez oczami. Dziewczynie jedynie uśmiechnęła się blado podnosząc z trudem głowę ku górze i składając na jego ustach skromny i delikatny pocałunek, który przypominał dotyk skrzydeł motyla, jednak to wystarczyło, aby wywołać u niego przyjemne dreszcze i słodkie motyle w brzuchu. Po chwili dziewczyna opadła wykończona na jego ramiona, jednak uśmiech nie zniknął ani na chwilę z jej twarzy.

Angel nadal stała w skanerze jak sparaliżowana, nie miała siły się ruszyć. Odd wpatrywał się w nią ze strachem, że coś jej się stało i że już nigdy stamtąd nie wyjdzie. W końcu, czując w sobie jakąś dziwną i nienaturalną moc podszedł bliżej i chwycił ją za ręce pomagając jej wyjść. Postawiła parę kroków w przód, a następnie upadła prosto w jego ramiona, wykończona. Chłopak objął ją mocno nie pozwalając jej spaść niżej, następnie przytulił ją z całych sił, jednocześnie całując ją w czoło. Pomimo tego, że była nieprzytomna jej usta powędrowały delikatnie ku górze.

~(*)~

Tymczasem Layla w końcu odzyskała przytomność. Nie pamiętała nic. Jedynie, co zdołała sobie przypomnieć był moment, w którym William wpadł do jej pokoju i wyciągnął ja z rozwalającego się budynku. Jednak i to wspomnienie było spowite dziwną, zagadkową dla niej mgłą. Wstała mozolnie i rozejrzała się. Gdzie ona była? W jakimś dziwacznym laboratorium doktora Shrenka? Wzdrygnęła się na samą myśl przypominając sobie "Horror w szpitalu", który oglądała z Sissi kilka dni temu. Nie czuła się pewnie w tym miejscu, więc postanowiła po prostu wrócić do szkoły i zapomnieć zarówno to miejsce jak i zaprzestać prób przypomnienia sobie tego jak tu trafiła. Ruszyła w kierunku windy i po chwili zniknęła za ścianą lasu.

~(*)~

Hej! :) Tak, wiem..rozdział beznadziejny i mega krótki, przepraszam. Nie wiem dlaczego tak wyszło, myślałam, że wyjdzie jakoś inaczej, ciekawiej. Cóż, jedyne co mogę zrobić to obiecać Wam, że next będzie dłuższy. Jedyne co mogę wam zdradzić to to, że w następnym będzie dużo Odgel.:) Tak więc, na dzisiaj to tyle, jeszcze raz przepraszam i dziękuję jednocześnie za niesamowite komentarze, oraz za (JUŻ) ponad 6000 wyświetleń!!! (O_O) Boże, jesteście kochani, no! *.* <33 Kocham, kocham, kocham Was! <3 Ściskam Was, bardzo, bardzo, mocno i do następnego kochani.^.^


poniedziałek, 19 maja 2014

18.


"Nie wrócisz już z tej wyprawy, już nigdy nie zawitasz z powrotem na Ziemi.."


Ziemia zatapiała się pod ich stopami coraz bardziej tworząc niewyobrażalnie gęste błoto. Natychmiast ogłoszono natychmiastową ewakuację, bo wszyscy oczywiście wpadli w panikę, co było łatwe do przewidzenia. Nasi bohaterowie wybiegli z budynku wraz z resztą uczniów i stanęli na dziedzińcu. Jednak tam było to samo co w budynku, a może nawet jeszcze gorzej bo tutaj Ziemia nie tylko dziwnie topniała, ale również zaczęła się dziwnie trząść w niektórych miejscach rozstępując się niespodziewanie ukazując przeraźliwe przepaście. Tym razem XANA przeszedł samego siebie. William rozejrzał się dookoła, wszędzie widział przerażone twarze kolegów i koleżanek ze szkolnych murów, jednak nie mógł dostrzec tej jednej, najważniejszej. Nigdzie jej nie było! Matko Boska, co za koszmar! Gdzie jest Layla?! Jezu, a jeżeli coś jej się stało?!- myślał gorączkowo blednąc na twarzy jak kreda. Rzucił się biegiem w kierunku budynku nie zważając na krzyki przyjaciół.
-William, wracaj! -krzyknął za nim Jeremy, jednak został zignorowany.- Co za uparty osioł!-warknął po chwili patrząc na jego znikającą sylwetkę. Wszyscy byli tak bardzo przerażeni i jednocześnie rozkojarzeni, że nikt nie zauważył nagłego zniknięcia Dunbara i całkowitej nieobecności Gonzalez.



~(*)~


Wpadł do środka rozwalającego się powoli budynku i rzucił się w kierunku jej pokoju z nadzieją, że tam ją odnajdzie. Boże, oby nic jej nie było, proszę, proszę, proszę.-modlił się w duchu, aż w końcu wpadł do jej pokoju jak bomba, jednak ona go nie zauważyła. Leżała sobie spokojnie, jakby nigdy nic na łóżku, oczy miała zamknięte, a usta wykrzywione w delikatnym, błogim uśmiechu. Na uszach miała założone słuchawki, więc nic dziwnego, że nie usłyszała nagłej ewakuacji, ale że nie poczuła żadnych wstrząsów? Dziwne. Nie zastanawiając się już dłużej podszedł do niej z trudem utrzymując równowagę, bo błota z każdą sekundą było coraz więcej, a chwilowe, lecz bardzo mocne trzęsienia ziemi powtarzały się coraz częściej.
-Layla?! Layla, wstawaj, słyszysz?! Musimy stąd uciekać!-krzyknął potrząsając delikatnie jej ciałem nie chcąc za żadne skarby wyrządzić jej najmniejszej krzywdy. W końcu dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na niego dziwnie marszcząc przy okazji brwi. Wyjęła słuchawki z uszu i odepchnęła go.
-Uspokój się! Co Cię opętało?!-krzyknęła na niego i w tej samej chwili dostrzegła litry obrzydliwej mazi, która już nie długo miała wypełnić całe pomieszczenie nie zostawiając ani trochę suchego miejsca. Poczuła jak wiruje jej w głowie, jednak nie była pewna czy to przez nagły skok adrenaliny w jej ciele czy to była jej naturalna reakcja na kolejny wstrząs, który tym razem potrwał o wiele dłużej niż poprzednie. Wytrzeszczyła oczy i popatrzyła na niego z niedowierzaniem, już chciała coś powiedzieć, jednak chłopak w tej samej chwili złapał ją za rękę i siłą wyprowadził z pokoju i rzucił się z nią w kierunku wyjścia. Nagle dostrzegli niepokojące pęknięcia na ścianach, aż w końcu budynek zaczął się zapadać. Dziewczyna pisnęła przeraźliwie chwiejąc się na nogach, to jest jakiś kiepski żart, czy co?! A może to po prostu zwykły koszmar a ona zaraz się obudzi otulona w swoją ukochaną puchatą pierzynę i będzie zmuszona po raz kolejny słuchać lamentowania Sissi?
-Uważaj!-krzyknął nagle Anglik pociągając ją mocno, w samą porę, bo w tym samym momencie w miejsce, w którym stała jeszcze przed chwilą Layla spadł sporych rozmiarów gruz. Po chwili obydwoje dopadli do wyjścia, jednak to co ujrzeli na zewnątrz sprawiło, że zatrzymali się w pół kroku otwierając szeroko usta zarówno ze zdziwienia jak i z przerażenia. Gęstej mazi było tu jeszcze więcej, do tego ziemia co chwilę dzieliła się na dwie połowy tworząc mrożące krew w żyłach przepaście, z których chwilę później wyłaniały się wielkie, kamienne ręce, które przeczesywały najbliższy teren z szybkością błyskawicy i porywało wszystko i wszystkich, kogo napotkały na drodze. Layla nie miała już siły, wykańczała się. Zemdlała z hukiem opadając na ziemię, a raczej w miejsce, gdzie lada moment miała pojawić się kolejna przepaść. William zaklnął pod nosem i natychmiast porwał ją w swoje opiekuńcze ramiona i rzucił się biegiem do lasu, gdyż był pewien, że przyjaciele są już w fabryce. Coraz trudniej było mu biec, jednak wiedział, ze musi jakoś dać sobie radę. Ilekroć spoglądał na bladą, lecz jakże słodką i uroczą twarz dziewczyny budziła się w nim trudna do opisania siła i wiara. Jego mięśnie napinały się, a jego nogi biegły szybciej niż kiedykolwiek. To ona dodawała mu siły i wiedział, że dla niej musi się postarać z całego serca. I w końcu udało się. Wszedł z nią ostrożnie do kanałów, gdzie na szczęście wszystko było w normie. Wreszcie mógł pozwolić sobie na chwilę odetchnienia, stanął w miejscu i wziął kilka głębokich wdechów i wydechów. Od razu lepiej! Spojrzał na Laylę i zmartwił się trochę widząc, że nadal jest nieprzytomna, jednak powoli ruszył przed siebie, nie było czasu do stracenia.

~(*)~

Tymczasem Ulrich, Yumi, Odd, Aelita i Angel wylądowali w lesie. Jeremy bez większych ceregieli wysłał im pojazdy, aby mogli swobodnie przedostać się w pobliże aktywowanej wieży. Yumi wskoczyła na motor ukochanego oddając hulajnogę w posiadanie Angel, bo nie była jej już zwyczajnie potrzebna. Od jakiegoś czasu postanowiła podróżować z Ulrichem, bo po pierwsze przy nim czuła się o wiele bezpieczniej, a poza tym mogła dyskretnie się do niego przytulać co było niewyobrażalnie wielkim plusem. I tym razem nie szczędziła sobie przyjemności i momentalnie objęła chłopaka w pasie przytulając się do jego ciepłych, albo nawet i gorących pleców, a on uśmiechnął się jedynie pod nosem nie spuszczając wzroku z otoczenia. Aelita przyłączyła się do Angeli, a Odd tradycyjnie był zmuszony do samotnej "wędrówki" co wyraził poprzez zwyczajne (na szczęście tylko chwilowe) nadęcie się. Całą grupą ruszyli w kierunku, który wskazał im Einstain. 
-Uważajcie, komitet powitalny jest już w drodze.-usłyszeli głos z drugiego świata i już zaczęli przygotowywać się do walki.
W tej samej chwili zardzewiałe drzwi starej windy zaskrzypiały nieprzyjemnie, a z jej wnętrza wyszedł William trzymając na rękach nadal nieprzytomną Laylę.
-Co ty wyrabiasz?! Po co ją tu przyniosłeś?!- uniósł się natychmiastowo Belpois mierząc go wrogim spojrzeniem. Czy on naprawdę nie pojmował faktu, że muszą to wszystko utrzymywać w tajemnicy?! 
-Zemdlała nagle, to co?! Miałem ją tam zostawić i czekać aż zostanie zalana przez to ohydne błocko albo wpadnie pod ziemię?! Myślisz ty czasem?!
-Ta, sorry. Dobra, zostaw ją tu i leć do skanera. W Lyoko robi się gorąco.-mruknął Jeremy chowając się za monitorem. Rzeczywiście, tym razem nie popisał się swoją inteligencją, ale cóż, każdemu się zdarza palnąć coś głupiego w stresujących chwilach, takich jak ta.
Dunbar nic nie odpowiedział. Położył jedynie Hiszpankę na podłodze, najdelikatniej jak umiał, a po chwili zjechał w dół do sali ze skanerami. Po chwili wszedł do jednego z nich całkowicie nieświadomy tego, że właśnie wpadł w sidła XANY. Skaner zatrzasnął się w chwili, kiedy Jeremy uruchomił proces wirtualizacji. W tym samym momencie Layla otworzyła oczy, które zabłysły złowrogo. Belpois był tak zajęty pisaniem czegoś na komputerze, że nawet tego nie zauważył. Dziewczyna wstała po cichu i zeszła piętro niżej, cichutko jak myszka po metalowych prętach. Znalazła się na środku pomieszczenia i uśmiechnęła się szyderczo. 
-Nie wrócisz już z tej wyprawy, już nigdy nie zawitasz z powrotem na Ziemi.- syknęła jadowicie i poczęła wyrywać wielkie kable odłączając tym samym wszystkie skanery.

~(*)~

Tymczasem w Lyoko stało się coś dziwnego. Ni stąd ni zowąd wieża sama się dezaktywowała, a potwory jak na rozkaz przestały strzelać. Przyjaciele spojrzeli po sobie nieco zdezorientowani. O co do diabła chodzi? 
-Jeremy...wieża sama się dezaktywowała.- mruknął Ulrich podejrzliwie spoglądając to na nią, to na potwory.
-Co? Jak to?
-No normalnie! Powiesz nam o co biega?
-Nie mam pojęcia.-burknął okularnik i w tym samym momencie na ekranie monitora zaczęły wyskakiwać jakieś dziwne błędy. Chwila, moment, jak to?! Skanery są odłączone?! Jakim cudem?! Jeremy rozejrzał się po pomieszczeniu jednak nigdzie nie mógł dostrzec Layli, szlak!
-Słuchajcie, mam złe wieści. Layla prawdopodobnie jest opanowana przez XANĘ i właśnie odłączyła nam wszystkie skanery co uniemożliwia wam powrót. Uważajcie, proszę.-ostrzegł ich Einstain i zjechał windą piętro niżej. Tam utwierdził się w swoich założeniach. Layla rozprawiła się właśnie z ostatnim skanerem i wybuchnęła gromkim śmiechem do obrzydliwości przepełnionym jadem. Jednak nie tylko to się u niej zmieniło. Była ubrana cała na czarno, a jej włosy były jakby nienaturalnie roztrzepane. Odwróciła się i natychmiast rzuciła się na niego z pięściami. Nie pozwoli, żeby ktokolwiek stanął na drodze XANIE, nigdy w życiu! Poszarpali się ze sobą chwilę, aż w końcu dziewczyna z całej siły kopnęła go w brzuch przez co chłopak jęknął głośno opadając bezsilnie na podłogę, na co dziewczyna roześmiała się szyderczo i popędziła do sali z superkomputerem. Usiadła przed nim i zaczęła wprowadzać jakieś dane z niewiarygodną szybkością. Najpierw odebrała przyjaciołom bronie, którzy coś tam krzyczeli jednak ona w ogóle się tym nie przejmowała. Następnie unieruchomiła ich zostawiając w normalnym stanie jedynie Williama. Na Scyphozoę nie trzeba było długo czekać, zaraz potem wyłoniła się powoli zza drzewa wydając te same, nieprzyjemne dla uszu odgłosy. 
-Błagam, tylko nie to.- jęknął William rozpaczliwie szukając choćby minimalnej drogi ucieczki, jednak był sam, skazany wyłącznie na siebie, bez żadnej broni, na pomoc przyjaciół też nie mógł liczyć bo byli tak jakby zablokowani, czy coś w tym stylu. Oślizgłe stworzenie, przypominające w jakimś stopniu ośmiornicę stało naprzeciw niego. A może spróbować się przeciwstawić? Może znajdzie w sobie dość silnej woli i jednak nie stanie się na nowo sługą XANY? Musi spróbować, nie ma wyjścia, nie może zawieść po raz kolejny. Zacisnął dłonie w pięści i twardo spoglądał w potwora, tak jakby miał przed sobą właśnie XANĘ.
-Nie zdobędziesz mnie tak łatwo, XANA.- wysyczał przez zaciśnięte zęby i w tej samej chwili został zamknięty w mackach Scyphozoi. Przyłożyła swoje "ramiona" do czoła chłopaka, jednak nie przekazała mu niczego. Jedynie uaktywniła wirusa, którego wcześniej XANA wszczepił Dunbarowi we śnie* a następnie go puściła. Chłopak opadł na ziemię, czuł jak głowa pulsuje mu potwornie a obraz zachodzi dziwną, czarną mgłą, dokładnie tak samo jak parę miesięcy temu kiedy to z własnej głupoty i egoizmu wpadł w szpony sprytnego wirusa. Jednak pomimo wszystko walczył. Walczył sam ze sobą, ze swoją "ciemną" stroną cały czas myśląc o Layli, to dodawało mu niewyczerpalnego zapasu sił. 
-Poddaj się.-usłyszał nagle w swojej głowie, od razu rozpoznał ten głos.
-Nigdy!- wrzasnął stanowczo skupiając się jednocześnie na drobnej istotce, którą kochał. Tak, bez wątpienia kochał. 
-Poddaj się, bo inaczej ona zginie.-wysyczał wirus czując jego narastające przerażenie.
-Kłamiesz!-warknął po dłuższej chwili.
-Tak Ci się wydaje? Tak się składa, że mam nad nią kompletną władzę, wystarczy jedno moje skinięcie, a ona będzie gotowa zrobić wszystko, zabić się w najokrutniejszy sposób.-XANA roześmiał się widząc bezradność, wściekłość i rozpacz malującą się na twarzy Williama. Nie, to nie może być prawda! NIE! I w tej samej chwili przed oczami stanął mu obraz Layli, która rzucała się z mostu, oczywiście była to jedynie niezwykle dopracowana wizja stworzona przez XANĘ, jednak teraz chłopak przekonał się, że tym razem wirus mówił prawdę. Trzymał i Jego i Ją w garści.
-Nie rób jej krzywdy..-wyszeptał namokłym od łez głosem zaciskając mocno powieki.
-W takim razie poddaj się.
-Ale jeżeli ją skrzywdzisz, to Cię chyba..
-Dobra, dobra..nic jej nie będzie, masz moje słowo.
William nie odpowiedział. W imię miłości postanowił się poświęcić mając skrytą nadzieję, że i tym razem jego przyjaciołom uda się go znów uratować. I zrobił tak jak postanowił, poddał się i w jednej, jedynej sekundzie stracił panowanie nad swoim ciałem i umysłem. Wirus wszczepiony przez XANĘ rozszedł się do każdej komórki jego ciała, a on usłyszał jedynie gromki, niezwykle szyderczy śmiech.
-Witaj z powrotem, William!
I w tym samym momencie Layla, która nadal siedziała w fabryce przed komputerem nagle odzyskała swój dawny wygląd i znowu zemdlała, a jej poczynania w superkomputerze zostały jakby cofnięte. Lyoko odzyskało swoje dawne wymiary (wcześniej dziewczyna wykasowała znaczną część terenu uniemożliwiając Williamowi ucieczkę) a pozostali wojownicy Lyoko mogli na nowo się poruszać i odzyskali swoje uzbrojenie. 
-Co się stało?-zapytała zdziwiona Angel rozglądając się dookoła.
-Nie mam pojęcia.- mruknął jej brat w odpowiedzi spoglądając ze zdziwieniem na swoje dłonie.
-Eem, ale mamy tu chyba mały problem.- zaczęła Aelita widząc sylwetkę mrocznego Williama niebezpiecznie zbliżającą się w ich kierunku.
-O nie..-jęknęła Japonka wyciągając swoje wachlarze. I znowu to samo! Znowu będzie musiała walczyć ze swoim przyjacielem, aż znowu nie odnajdą sposobu na to, żeby z powrotem go sprowadzić. Rzuciła je w kierunku Williama, jednak ten zrobił błyskawiczny unik i załatwił ich wszystkich jednym machnięciem wielgachnego miecza. Tylko czy skanery zostały na nowo włączone?

~(*)~

*- odniesienie do 4 rozdziału.^.^

Hej! :) Naprawdę nie wiem jakim cudem dzisiaj dodaje ten rozdział, myślałam, że dodam go dopiero w piątek, ale jakoś szybciej się z lekcjami uwinęłam do tego na matmie (;o) złapała mnie wena więc rozdział zostaje dodany już dzisiaj.:) Niestety nie za bardzo mi on wyszedł, ale tak mam zawsze, że w mojej wyobraźni zawsze wszystko wygląda lepiej niż na "papierze", no ale cóż. Jest jak jest, mam nadzieję, że Wam się spodoba.:)
Pozdrawiam i do nn.:)


czwartek, 15 maja 2014

17.

"Nie chwal dnia przed zachodem słońca"


-To co z nią zrobimy? -zapytała blada jak śmierć Aelita, która już przez dłuższą chwilę wpatrywała się w nieprzytomną Laylę. William już od dziesięciu minut próbował ją ocucić, jednak wszystkie jego starania szły na próżno. Dziewczyna tylko drżała w ramionach chłopaka nieustannie majacząc coś pod nosem pocąc się przy tym jakby przed chwilą skończyła bieg na sto metrów, a Dunbar z sekundy na sekundę był coraz bardziej przerażony. 
-Może walnij ją porządnie z piąchy to wtedy się obudzi?-zasugerował ostrożnie Della Robbia jednak natychmiast schował się za fotelem, przerażony widząc minę Williama.
-Zaraz Ciebie walnę tak, że zaśniesz na wieki.-warknął wkurzony i powrócił do potrząsania Laylą chociaż sam trząsł się tak samo jak ona, albo nawet mocniej.
-Może wezwać karetkę?- zauważył mądrze Ulrich tuląc do siebie zdruzgotaną Yumi.
-Ta, żeby przy okazji odkryli superkomputer, hę? Nie, dzięki.- mruknął Jeremy siedząc jak gdyby nic przy komputerze i jak zwykle stukając w klawiaturę.
-To sam coś wymyśl.-prychnął Stern i już się nie odezwał, wkurzył się na Jeremiego, bo on przecież siedział tylko przy komputerze zamiast pomóc im coś wymyślić.
Po kilku minutach ciało Layli nareszcie się uspokoiło, a chwilę później dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy. 
-Co...-nie zdążyła nawet dokończyć pytania, które dla wszystkich było oczywiste i łatwe do przewidzenia, bo w tym samym momencie Belpois wcisnął "Enter" włączając tym samym powrót do przeszłości, pomieszczenie pochłonął znany całej siódemce blask, a w oczach Gonzalez zdołali dostrzec tylko dziwne, czerwone iskierki a chwilę później cofnęli się w czasie.


~(*)~

-Czemu włączyłeś powrót do przeszłości nie pytając nas o zdanie?!- wydarł się Will kiedy całą paczką szli szkolnym korytarzem na tą samą niezwykle "fascynującą" lekcję biologi.
-A co miałem zrobić?! Twoja koleżanka o mało co nie dowiedziała się o XANIE i Lyoko, przecież wiesz, że nie możemy o tym nikomu mówić!
-Ale powinieneś spytać nas o zdanie! -upierał się Dunbar.
-Nie drzyj się tak, bo ludzie się patrzą!
-A niech się patrzą, co mnie to obchodzi?!
-SPOKÓJ!!!!-ryknęła w końcu Angel, a kilkanaście zdziwionych uczniowskich twarzy zwróciło się w jej kierunku. Przejechała po wszystkich morderczym spojrzeniem, pytając jednocześnie bezgłośnie "No co się gapicie?!", to wystarczyło aby wszystko wróciło do normy, w tej samej chwili zadzwonił dzwonek.


~(*)~

Po lekcjach, które dla siódemki przyjaciół były okropnie nudne (No, może nie dla wszystkich..Odd zdobył swoją pierwszą piątkę z matematyki, a Ulrich wygłosił półgodzinne przemówienie na fizyce przez co nauczyciel prawie spadł z fotela, a chłopak w nagrodę otrzymał szóstkę przez co dostał wielkiego buziaka od Yumi.) cała paczka udała się do stołówki na obiad. Usiedli tradycyjnie przy ostatnim stoliku pod oknem, każdy z nich wziął swoją porcję i oczywiście Odd jak zwykle nie mógł się najeść. Na szczęście Japonka oddała mu swoją porcję bo postanowiła wpaść do rodziców i u nich zjeść obiad. 
-Jednak powroty do przeszłości nie są takie złe..-powiedział nadzwyczaj zadowolony Odd, który skończył właśnie pożerać trzecią dokładkę spaghetti w sosie pomidorowym. 
-Ta, ale nie zapominaj, że każdy z nich wzmacnia XANĘ i jeżeli nadal będziemy używać go tak często stanie on się tak potężny, że załatwi nas jednym kiwnięciem palca.- mruknął Jeremy czytając jakieś swoje stare notatki i dzięki jego nieuwadze Della Robbia zdążył zgarnąć jego talerz i po chwili wsunął całą jego zawartość do swojego żołądka. 
-Nie przesadzasz trochę, Jeremy? Wcale nie zauważyłam, żeby ostatnio jakoś specjalnie się wzmocnił..
-Serio? Jeszcze pół roku temu mogliście znieść 20 uderzeń laserów krabów, a teraz już przy piątym odpadacie, więc o czym to świadczy? Że nasz przyjaciel XANA rośnie w siłę z każdym dniem. 
-Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytał posępnie Ulrich wpatrując się uważnie w przyjaciela.
-Że musicie być bardziej ostrożni. Nie możecie przyprowadzać byle kogo do fabryki.
-Po pierwsze, my wcale jej tam nie przyprowadziliśmy, a po drugie to nie jest "byle kto" tylko Layla.- warknął William przeszywając go wzrokiem.
-Dobra, nie buntuj się od razu. Po prostu bądźcie ostrożniejsi i uważajcie, dobra?
-Mhm.-mruknęli jednocześnie w odpowiedzi. 

~(*)~

Ulrich już ponad godzinę spacerował samotnie po dziedzińcu szkoły Kadic. Nie miał kompletnie nic do roboty, bo lekcje odrobił już dawno, jeszcze przed skokiem w czasie. Yumi poszła do rodziców, więc nie było mowy o kolejnym, romantycznym spacerku, proponowała mu wprawdzie, żeby poszedł z nią, jednak on grzecznie odmówił nie chcąc przeszkadzać. W końcu postanowił wrócić do pokoju i pograć w coś razem z Odd'em. Kiedy wszedł do pomieszczenia rzucił się na łóżko i spojrzał na przyjaciela, który właśnie znowu bazgrał coś w swoim brudnopisie.
-Co robisz?
-Nic. Nudzi mi się.
I w tym samym momencie do ich pokoju weszła Angel, która przytargała ze sobą ogromną ilość książek, zeszytów, linijek i innych geometrycznych drobiazgów. Rozłożyła wszystko na podłodze i zaśmiała się widząc zdziwione miny chłopaków.
-A wam co się stało? Zobaczyliście UFO? -zażartowała Sternowa otwierając olbrzymich rozmiarów podręcznik do matematyki.
-Po co Ci to?- zapytał Odd wpatrując się w książki jak w największe zło będące na ziemi.
-Jak to "po co"? Przecież jutro jest kartkówka z matmy, zapomnieliście?
-I zamierzasz się uczyć tutaj?
-Ja?-Angel spojrzała na brata z niedowierzaniem- Nie ja tylko wy, chyba nie myśleliście, że pozwolę Wam zawalić kolejną kartkówkę!
Obaj chłopcy jęknęli w tym samym momencie odwracając się plecami do dziewczyny.
-Cóż za entuzjazm.- skomentowała Niemka kręcąc jednocześnie głową z dezaprobatą.- No już, już..ruchy. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.-zachęciła ich szerokim uśmiechem na twarzy. Przyjaciele spojrzeli po sobie i  z głośnym westchnieniem przysiedli się do dziewczyny.


~(*)~


Tymczasem Yumi pomagała mamie w przygotowaniu obiadu. Poczuła się jak za starych, dobrych czasów. Kiedy w jej życiu nie istniało żadne Lyoko, tajemniczy Superkomputer w opuszczonej fabryce, i co najgorsze nieznośny XANA. Dziewczyna już od bardzo dawna tęskniła do swoich dawnych, niezwykle błahych jak i nieistotnych dla niej problemów, które kiedyś wydawały jej się katastrofą a dziś nie miały żadnego znaczenia. Chciałaby móc znowu martwić się tylko sprawdzianem z chemii, czy choćby tym w co ma się ubrać na zbliżający się bal czy imprezę, żeby nie wystawić się na pośmiewisko. Miała nadzieję, że niedługo wyłączą tą piekielnie niebezpieczną maszynę i będą mogli znowu żyć normalnie, jak wszyscy w ich szkole. Coraz trudniej było im wymyślać coraz to nowsze wymówki, które miały tłumaczyć ich coraz to częstsze nieobecności i spóźnienia. Całe szczęście, że chociaż rodzice PÓKI CO się jej o nic nie czepiają, bo tłumaczą sobie jej "wagary" trudnym okresem dojrzewania. 
Kiedy było już po obiedzie, który upłynął całej rodzinie Ishiyamów w zadziwiająco miłej atmosferze. Japonka postanowiła pójść do pokoju brata. Weszła do środka i usiadła obok niego na łóżku.
-Cześć, młody. Co robisz?-zapytała dziewczyna przyglądając się chłopczykowi z zaciekawieniem.
-Nic.-burknął oblewając się charakterystycznym rumieńcem i czym prędzej zamknął swój zeszyt do matematyki. Jego siostra uniosła brwi wysoko ku górze i kiedy Hiroki odpłynął w krainę rozmyślań szybko wyrwała mu drobny przedmiot z rąk i zanim młody zdążył zareagować Yumi zdążyła otworzyć zeszyt i zobaczył niezwykle staranny i dopracowany portret jakiejś uroczej i drobnej dziewczynki. Skądś ją kojarzyła, tylko jak ona miała na imię? No tak, Milly! No oczywiście, to nie mógł być nikt inny jak urocza Milly Solovieff. 
-Ej, oddawaj to! - krzyknął nagle Hiroki, kiedy zaorinetował się co właśnie zrobiła jego siostra. Dziewczyna odrzuciła obojętnie zeszyt na jego łóżko i tak dowiedziała się przecież tego co chciała.
-Mamo, tato!!! Hiroki się zakochał!!- ryknęła nagle wypadając z pokoju młodszego brata szybciej niż błyskawica. Młody zazgrzytał wściekle zębami i rzucił się w pogoń za siostrą.
Zaczęli się ganiać po całym domu niczym czteroletnie dzieci, Japonka co chwilę dostawała napadów śmiechu, a Hiroki cały czas coś do niej krzyczał.
-Hiroki ma dziewczynę!!!!- wrzasnęła po raz drugi i ponownie wybuchnęła śmiechem widząc jego czerwoną "maskę" na twarzy. Państwo Ishiyama przyglądali się całej scenie z uśmiechami na twarzach, od bardzo dawna brakowało im takich dni jak ten. Beztroskich, bez żadnych kłótni i awantur, po prostu harmonijne życie czteroosobowej rodziny.
-Zemsta jest słodka..-mruknęła Yumi do swojego młodszego brata, nareszcie mogła odpłacić mu się za te wszystkie idiotyczne rymowanki, wierszyki i wrzaski dotyczące jej i Ulricha. Jednak na tym nie skończy, o nie. Nie miała więcej czasu na rozmyślania, bo malec dopadł ją w końcu i oboje przewrócili się na podłogę tarzając się ze śmiechu.

~(*)~

-Skup się, Odd. To nie jest takie trudne.- zachęcała go Angel do rozwiązania jednego, prostego przykładu z matematyki.
- Nie jest trudne?! Nie jest trudne?! Dla mnie to czarna dziura!-wyżalił się chłopak, na co Stern parsknął śmiechem.
-Co Ci tak wesoło?-warknął Della Robbia, który za wszelką cenę chciał zabłysnąć przed siostrą Ulricha, jednak nie było to wcale takie łatwe. Te wszystkie idiotyczne wzory i definicje, co za dureń je wymyślił?! 
Ulrich przybrał minę niewiniątka i na nowo zatopił nos w książce, jednak za nic w świecie nie mógł się skupić. Cały czas rozmyślał o Yumi, nie mógł się doczekać kiedy wróci do internatu i będzie mógł spędzić z nią trochę czasu. To niewiarygodne, że potrafił myśleć o niej bez przerwy dwadzieścia cztery godziny na dobę! Już za nią tęsknił, a nie minęły jeszcze nawet trzy godziny od jej wyjścia, ba, tęsknił już nawet trzy godziny temu, kiedy dziewczyna zniknęła za szkolną bramą. Miłość jest dziwna, jednak jednocześnie piękna i magiczna. 
-Ulrich, co ty wyrabiasz? Miałeś to pomnożyć, a nie dodawać! - sprowadził go na ziemię głos Angel, która nie wiadomo kiedy zajrzała mu przez ramię do ćwiczeń.
-Yyy...sorry..-mruknął jedynie sięgając po gumkę do mazania. Westchnął, zmuszony do rozwiązywania zadania od początku.
-I co ja mam z tym zrobić? -spytał po dłuższej chwili Włoch wpatrując się tępo w podręcznik.
-Przeczytaj jeszcze raz treść zadania, wtedy na pewno zrozumiesz o co chodzi.-poradziła mu Angel uśmiechając się do niego zachęcająco. Chłopak skinął jedynie głową i na nowo przeczytał polecenie. Zmarszczył brwi i zamyślił się szukając w myślach odpowiedniego równania. 
-Emm..trzeba to najpierw wszystko dodać, a potem...pomnożyć przez cztery..-stwierdził po chwili z wyraźnym powątpiewaniem w głosie.
-Podzielić.-poprawiła go natychmiast dziewczyna przez co chłopak spochmurniał.- Ale prawie Ci się udało, robisz postępy.-dodała po chwili, a Odd natychmiastowo wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechu.

~(*)~

Słońce powoli chowało się za chmurami pozostawiając za sobą ognistą poświatę na rozległym niebie. Yumi właśnie przekroczyła szkolną bramę, nie spodziewała się, że spotkanie  z rodzicami i z nieznośnym bratem może być aż tak przyjemne, zdążyła się już jednak stęsknić za przyjaciółmi, a w szczególności za Ulrichem, rzecz jasna. Kiedy chciała wejść do budynku szkolnego nagle, za ścianą drzew dostrzegła czyjąś sylwetkę, a raczej jej zdradziecki cień. Coś kazało jej śledzić dziwnie podejrzaną postać. Rozejrzała się dookoła, aby mieć pewność, że nikt jej nie obserwuje, a następnie rzuciła się biegiem do lasu.


~(*)~

Aelita cały dzisiejszy dzień spędziła samotnie w pokoju, nie miała kompletnie nic do roboty, więc z nudów rozwiązała całe ćwiczenia do matematyki. Wcześniej nawrzeszczała na Jeremiego, kiedy ten odmówił wspólnego spaceru po parku bo wolał przesiedzieć ten czas przy komputerze programując nowe, cyfrowe wyposażenie dla nich do Lyoko, bo ciągle twierdził, że XANA już niedługo całkiem ich wykończy i że należy natychmiast zacząć działać. Pod wpływem dziwnego stresu nazwała go maniakiem komputerowym, a on odgryzł się jej nazywając ją niewdzięcznicą, która nie potrafi zrozumieć i docenić jego starań, a przecież chciała spędzić z nim tylko kilka godzin na łonie natury! Cały czas obwiniała się o całe wydarzenie, chciałaby z kimś porozmawiać, jednak jak na złość nie mogła nikogo dorwać. Angel, Odd i Ulrich uczyli się do kartkówki, więc wolała nie przeszkadzać, Yumi była na obiedzie u rodziców, a William wyszedł gdzieś na cały dzień bo jego pokój był zamknięty, z resztą dziewczyna i tak nie była pewna czy Dunbar był odpowiednim kandydatem do tak prywatnej rozmowy. Dziewczyna z westchnieniem odłożyła ćwiczenie na półkę i wyjrzała przez okno, którego widokiem był szkolny dziedziniec, nie był on zbytnio zachwycający, jednak zawsze to coś. Z radością zobaczyła, że na placu znajduje się Yumi, wreszcie będzie mogła z kimś porozmawiać! Zdziwiła się jednak kiedy Japonka czmychnęła nagle w stronę lasu. Postanowiła pójść za nią i zapytać o co chodziło. Nie zastanawiając się dłużej wybiegła z pokoju przez przypadek potrącając jakąś dziewczynę, w odpowiedzi burknęła tylko niezrozumiałe "Przepraszam" i zniknęła za zakrętem.

~(*)~

Yumi schowała się za najgrubszym możliwym pniem i bacznie obserwowała poczynania Layli, która okazała się tą tajemniczą postacią. Jakoś dziwnie się zachowywała. Przy każdym, najmniejszym szeleście odwracała się a chwilę potem upewniwszy się, że był to zwyczajny wiatr dalej, chwiejnym krokiem szła przed siebie, co chwile łapiąc się za głowę, a z jej ust można było dostrzec dziwne odgłosy jakie wydaje osoba ciężko ranna. Co chwila opierała się o najbliższe drzewo, czy choćby kawałek skały, zaciskała mocno powieki a po chwili dalej szła w nieznanym przez siebie kierunku, nie zdając sobie sprawy, że niedawno szła tą samą drogą. Japonka po chwili namysłu zrozumiała dokąd jej nowa koleżanka zmierza, była niebezpiecznie włazu, który prowadził do kanału, a on prowadził wiadomo dokąd. Co robić?! Przecież ona nie może trafić do fabryki, ale niby jakim cudem pamięta tą drogę?! Przecież Jeremy włączył powrót do przeszłości! A co, jeśli on nawalił?! A może to sprawka XANY? 
-Za dużo pytań, a za mało odpowiedzi..-mruknęła sama do siebie rozpaczliwie rozglądając się dookoła, tak jakby natura miała jej ich udzielić. Nagle, poczuła na swoim ciele czyjąś ciepłą dłoń. Skamieniała na kilka sekund, a następnie odwróciła się błyskawicznie szykując się do ewentualnego ataku. Przed sobą ujrzała drobną postać Aelity, która na szczęście w porę zdołała uskoczyć w tył, bo inaczej dostałaby w prezencie ładną śliwę pod okiem. 
-Matko, przepraszam..-wyszeptała dysząc.- przestraszyłaś mnie.-dodała po chwili.
-Nic się nie stało. Co tu robisz?- zapytała odrobinę głośniej nie mogąc zrozumieć dlaczego jej przyjaciółka szepcze. 
-Cii.-upomniała ją Yumi przykładając sobie na chwilę palec do ust i machinalnie spoglądając w stronę Layli, która znów się odwróciła. Aelita podążyła za nią wzrokiem i zrozumiała wszystko bez większego tłumaczenia. 
-Ale co ona tutaj robi? Przecież był powrót do przeszłości i...
-Ja tam myślę, że to XANA w nią w jakiś sposób kieruje.
-Niby jak? Przecież gdyby to był XANA Layla polowałaby na nas, a w szczególności na mnie, nie uważasz?
-No, tak, ale jak to możliwe, że ona pamięta drogę do fabryki? I jeszcze strasznie dziwnie się zachowuje, to jest podejrzane, mówię Ci..
-Musimy jakoś ją odciągnąć..masz jakiś pomysł? -spytała z nadzieją Aelita nie spuszczając wzroku z Hiszpanki. Yumi rozejrzała się dookoła a jej wzrok padł na sporych rozmiarów gałąź. Podniosła ją i z głośnym trzaskiem ją połamała. Jak na zawołanie w tej samej chwili dało się usłyszeć przerażające szczekanie- a może nawet i wycie- jakiegoś psa. Zgodnie z planem Yumi, Layla zaniechała dalszej wędrówka i szybko wybiegła z lasu kierując się w stronę internatu. Obie przyjaciółki odetchnęły z ulgą i poszły za jej przykładem.

~(*)~

Następny dzień nie wyróżniał się niczym szczególnym. Znowu ten sam, nudny, szkolny dzień wypełniony dla większości nudnymi do szpiku kości lekcjami, od których niestety nie można było się wymigać. Aelita nadal była przygnębiona poprzez kłótnię z ukochanym jednak nie wiedziała nawet jak zacząć z nim rozmowę. Ilekroć chciała się tego podjąć poczuła jak wielka gula staje w jej gardle nie pozwalając jej wypowiedzieć ani słowa. On też nie wyrywał się do rozmowy z nią, jednak powód był całkowicie inny, ucierpiała jego wrodzona, męska duma i musiało minąć jeszcze sporo czasu zanim się odbuduje. Reszta paczki była w znakomitych humorach, ponieważ ogłoszono kolejne szkolenie dla nauczycieli przez co połowa lekcji została odwołana. W siódemkę stali właśnie na szkolnym korytarzu czekając na ostatnią lekcję dzisiejszego dnia.- język włoski. 
-Nie uważacie, że XANA ostatnio siedzi trochę zbyt cicho? -zapytał nagle Odd przeciągając się jak uroczy kotek.
-Nie chwal dnia przed zachodem słońca..-mruknął William wpatrując się w zegar wiszący na ścianie. I w tym samym momencie z laptopa Jeremiego usłyszeli tą samą "syrenę alarmową".
-Za późno.- mruknął Stern krzywiąc się automatycznie.
-No to biegiem do fabryki.-zarządził Jeremy, gdy nagle poczuł jakby coś zatapiało mu się pod stopami...

~(*)~

Witajcie! :) Oto, bardzo spóźniona siedemnastka..przepraszam Was za to opóźnienie, ale jak widać - szkoła robi swoje. ;)). Postaram się częściej pisać, jednak nie mogę nic obiecać. Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział Wam się spodoba. Czekam na Wasze opinie w komentarzach.:) Pozdrawiam i do napisania, papatki.<3