czwartek, 24 lipca 2014

Nie chcę, ale muszę...;(



Witajcie, moi drodzy. Niestety nie mam dzisiaj dla Was dobrych wieści. Wręcz przeciwnie. Niestety jestem zmuszona na jakiś czas zrobić przerwę w pisaniu, po raz pierwszy taką..dłuższą..co nie jest do końca zależne ode mnie. Mam całą masę pomysłów, które pragnę zrealizować w tym opowiadaniu, więc domniemany "brak weny" nie ma tu nic do rzeczy. Głównym problemem, a właściwie jedynym, jaki mam to oczywiście "kochany" internet, który w ciągu ostatnich dni ciągle się psuje (Praktycznie cały czas go nie ma, a jak się włącza to maksymalnie na 10 min.). Niestety nie mam na to wpływu i przez to nie mogę nawet zacząć pisać nowego rozdziału. Cóż...tak więc ogłaszam dłuższą przerwę, która potrwa do momentu, aż Pan Szanowny Internet się nie ogarnie. Oczywiście nie jest to jednoznaczne z zawieszeniem bloga, nie martwcie się. Proszę Was tylko o trochę cierpliwości.:) Powrócę jak najszybciej się da, obiecuję.:* 

Oczywiście pragnę przeprosić niektóre bloggerki za brak komentarzy z mojej strony ale nie jestem w stanie oblecieć wszystkich blogów w 10-15 min. Obiecuję wszystko nadrobić wtedy kiedy będę miała warunki.;)

Przepraszam i pozdrawiam.;3

sobota, 19 lipca 2014

33.



"Miłości nie pokonasz nawet ty, XANA.."



Rozdział dedykowany dla wszystkich, którzy to czytają, w szczególności dla: Sandry Hetalii, Mag DuŚś oraz Aelity H za ich cudowne, długie komentarze, które cholernie dostarczają mi weny. Dziękuję Wam wszystkim, że jesteście.:*





Yumi nie odzywała się przez dłuższy okres czasu. Nie miała pojęcia jak ma wyjaśnić to wszystko Layli, a z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że nie może trzymać jej dłużej w niepewności bo te koszmary muszą mieć jakiś związek z Lyoko- przynajmniej wnioskując po opisie dziewczyny.- Japonka wzięła głęboki wdech czując jednocześnie wzrastającą niecierpliwość u swojej rozmówczyni. 
-Być może wiem skąd się biorą twoje dziwne sny...-wydusiła w końcu młoda Ishiyama zaciskając powieki. Klamka zapadła, nie było już odwrotu, Layla musiała odkryć całą prawdę, a Yumi tylko bała się tego jak zareaguje na to reszta. Czy będą źli? A jeżeli nawet wyrzucą ją z paczki za niedochowanie tajemnicy? Co będzie wtedy?
-Ale...jak to?- Layla spojrzała na czarnowłosą z takimi oczami jakby właśnie zobaczyła kosmitów, którzy zlecieli nagle z nieba. 
-Powiedz mi tylko czy oprócz tej walki w wirtualnym lesie jest coś jeszcze?
-Nie....chyba nie..-odparła Gonzalez marszcząc przy okazji zabawnie czoło.- Chociaż czekaj! Tak, było coś jeszcze...ale to było o wiele wcześniej..na samym początku...
-No dobrze, czaję..więcej konkretów poproszę.- Yumi zaczęła się niecierpliwić.
-No więc..na początku szłam przez las..był uderzająco podobny do tego, który jest tutaj niedaleko..a właściwie to taki sam. Później natrafiłam na dziwne zejście do kanałów a na końcu była jakaś opuszczona fabryka, gdzie było dziwne laboratorium i tam był taki..mega wypasiony komputer..chyba kwantowy, potem błysnął jakiś dziwny czerwony znak przypominający oko, a potem...już nic..czarna dziura no a następnie była ta walka w lesie, która praktycznie ciągnie się do dzisiaj...-opowiadała roztrzęsiona Layla zupełnie nieświadoma, że to co przed chwilą opowiedziała przeżyła naprawdę, jednak ona była przekonana, że był to zwykły koszmar. Yumi nie odzywała się przez dłuższą chwilę w między czasie blednąc gorzej niż kreda. A więc to prawda, Layla, lub ktoś z jej krewnych musi mieć coś wspólnego z Lyoko. 
-Wszystko w porządku?- zapytała ze strachem Hiszpanka obserwując stan swojej rozmówczyni, który zmienił się drastycznie w ciągu ostatnich kilku sekund. 
-Tak..-wydusiła Yumi.- Muszę Ci coś pokazać!- krzyknęła nagle zrywając się na równe nogi.
-Ale..o co chodzi?- zapytała zdezorientowana Gonzalez jednak nie uzyskała odpowiedzi. Jedyne, co jej pozostało to rzucić się biegiem za Japonką, która w zabójczym tempie zmierzała w stronę lasu. 

~(*)~

Jeremy i Aelita postanowili jednak trochę odpocząć i skorzystać z tego, że pomimo tego, że niedługo zacznie się szaruga i plucha jeszcze świeci słońce. W tym celu wyszli na zewnątrz i zaczęli powoli spacerować trzymając się za ręce rozkoszując się samotnością. Niestety nie trwała ona tak długo jakby oboje tego chcieli.
-Jeremy! Patrz!- krzyknęła nagle Aelita wskazując ręką na Yumi i Laylę, które właśnie otwierały właz prowadzący do znajomych całej paczce ścieków. Chłopak podążył wzrokiem za ręką dziewczyny, a jego usta otworzyły się szeroko w kształcie wielkiego zera. Źrenice przypominały w tym momencie pięciozłotowe monety przez co mina Belpois'a była naprawdę komiczna, jednak w tej sytuacji Aelita nawet nie zwróciła na nią uwagi. Oboje rzucili się biegiem w odpowiednim kierunku, jednak dziewczyny zdążyły dobiec do fabryki. Znalazły się w windzie a Yumi szybkim i sprawnym ruchem wpisała kod uruchamiający windę sama dziwiąc się jednocześnie, że jeszcze go pamięta. W końcu strasznie dawno go nie używała. Zardzewiała maszyna zjechała w dół a chwilę później znalazła się w pomieszczeniu, w którym często- a właściwie zawsze- urzędował Einstain. Layla natomiast im dłużej przebywała w tym tajemniczym miejscu tym bardziej czuła jak jej puls wariuje. Panicznie bała się tego miejsca, choć sama nie wiedziała dlaczego. Yumi chwyciła ją za rękę i wyciągnęła ją z windy. Layla z wielkimi oczami wpatrywała się w komputer, a chwilę później zawyła głośno, kiedy jej czaszkę na nowo zaczął rozsadzać znajomy dziewczynie ból. Yumi zasłoniła sobie ręką usta, aby sama powstrzymać się od krzyku, strasznie przestraszyła się widząc to co działo się w tej chwili z młodą Hiszpanką. Na szczęście jednak zdołała ją złapać, kiedy kolana ugięły się pod dziewczyną ratując ją tym samym od bolesnego upadku. 
-Co tu się dzieje?!- wrzasnął Jeremy wybiegając z Aelitą z windy.
-Ja..nie wiem! Jeremy, pomóż!- krzyknęła Yumi czując, że sama zaraz upadnie nie mogą ustać na nogach pod ciężarem dziewczyny. Chłopak westchnął i pomógł przyjaciółce delikatnie odłożyć Laylę na ziemię, która nie wiadomo kiedy straciła przytomność. 
-Jak mogłaś?- zapytał z niedowierzaniem Jeremy wpatrują się w Yumi z wielkim rozczarowaniem wymalowanym na twarzy. 
-Pozwól mi wyjaśnić..-odpowiedziała zestresowana dziewczyna.- Jeremy...Layla musi być w jakiś sposób związana z Lyoko!
-Jak to?
-Ona..opowiedziała mi o tym, że od dłuższego czasu ma dziwne koszmary w których widziała zejście do kanału, fabrykę, superkomputer, a na koniec widziała jak walczy w "wirtualnym"- to słowo Yumi specjalnie podkreśliła- lesie. Nie sądzisz, że to dziwne?
-A pamiętacie jak kiedyś tu przyszła sama z siebie? Skąd mogłaby znać to miejsce skoro od lat nikt oprócz nas tutaj nie przychodził? To naprawdę poważna sprawa..-wtrąciła się Aelita.
Jeremy uspokoił się trochę i spoglądając na nieruchomą sylwetkę dziewczyny głęboko się zamyślił. Czy to faktycznie możliwe, żeby Layla miała coś wspólnego z Lyoko? Z Frazem? 
-No, właśnie..przepraszam Was, ale ja naprawdę musiałam ją tutaj przyprowadzić..-stwierdziła ze smutkiem Yumi spoglądając na swoje buty.
Aelita natychmiast podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją.
-Dobrze zrobiłaś. Moim zdaniem musimy poczekać aż ona się obudzi i zabrać ją do Lyoko, może tam coś się wyjaśni.-oznajmiła różowowłosa.
-Chyba macie rację..-burknął Jeremy, który mimo wszystko był sceptycznie nastawiony do całego planu. 
-A tak w ogóle to gdzie Odd i Angel?- zapytała po chwili córka Hoppera.
-Gdzieś razem się ulotnili..-Yumi wzruszyła obojętnie ramionami.- Lepiej im nie przeszkadzać.- dodała z uśmiechem.

~(*)~

-Na co my właściwie czekamy..?- spytał leciutko zniecierpliwiony Stern będąc zmuszony siedzieć w wieży i nie mógąc wystawić nawet czubka własnego nosa poza jej wnętrze.
-Na to, aż XANA podniesie swój wstrętny łeb.-wytłumaczył spokojnym głosem Franz, swoją drogą to zadziwiające jak w jednym człowieku (który aktualnie człowieka nie przypominał, no chyba, że mamy na myśli wielką, świecącą kulę) może mieścić się tyle spokoju i cierpliwości. Hopper bez wątpienia był przykładnym ojcem, nie to co ojciec Ulricha. No, właśnie..nawet w tej sytuacji Niemiec nie był w stanie wydusić z siebie choć odrobiny tęsknoty w stosunku do Ojca i nudnego, ziemskiego życia. Jedyne, o czym marzył to to, aby jak najszybciej wrócić do przyjaciół, no i do Yumi. Właśnie, ciekawe co teraz robi i jak sobie radzi..czy za nim tęskni? Chyba tak, ale czy tak mocno jak on za nią? Czy to było w ogóle możliwe? Ech...sam nie wiedział. Nie mógł znaleźć nic pożytecznego do roboty więc rozmyślał o wszystkim co zostawił na ziemi. Dlaczego będąc wirtualnym nie można spać? 

~(*)~

Po kilkunastu minutach Layla obudziła się. Z początku nie pamiętała co się stało, jednak po chwili wszystko sobie przypomniała. Chcąc nie chcąc opowiedziała wszystko Aelicie i Jeremiemu, a Ci tym bardziej utwierdzili się w przekonaniu, że muszą "dostarczyć" Hiszpankę do Lyoko kiedy zauważyli niepewność i rozpacz wypisaną na twarzy nastolatki. Jednak na zaproszenie XANY nie trzeba było długo czekać. Jak na zawołanie włączył się superskan wykrywając aktywowaną wieżę na lodowcu. 
-No, proszę..on czyta chyba w naszych myślach..-mruknął Jeremy siadając przy komputerze.- Idźcie do skanerów, a ja spróbuję dorwać Odd'a i Angelę. 
Yumi i Aelita skinęły posłusznie głowami i zaprowadziły Laylę piętro niżej. Dziewczyna stanęła na przeciwko jednej maszyny i została delikatnie wepchnięta do środka.
-Nie bój się.- uspokoiła ją od razu Aelita.- Nic Ci nie będzie.-po tych słowach sama weszła do drugiego skanera w tym samym czasie co Yumi.
Chwilę później rozpoczął się proces wirtualizacji, ku zdziwieniu Gonzalezowej był on całkiem przyjemny, tajemnicze ciepło promieniujące przez całe jej ciało i do tego wiatr we włosach.
Chwilę później dziewczęta znalazły się na lodowcu niedaleko aktywowanej wieży. Aelita i Yumi były przygotowane na to, że Layla bezpośrednio rąbnie na ziemię tak jak miał każdy "nowicjusz" pojawiający się w Lyoko, jednak tak się nie stało. Przyjaciółki zdziwione spojrzały do góry i z zaskoczeniem odkryły, że Gonzalezowa unosi się nad ziemię dzięki swoim skrzydłom. Ogólnie dziewczyna wyglądała oszałamiająco. (Gdyby był tu William na pewno by zemdlał.) Miała na sobie zgrabną sukienkę, która mieniła się wszystkimi kolorami tęczy, skrzydła miała jakby delikatnie pozłacane, one również świeciły jakby milionem brylancików. Na głowie natomiast piękny diadem, a jej włosy były zadziwiająco normalne. Praktycznie niczym nie różniły się od tych, które dziewczyna ma na ziemi. Były one po prostu rozpuszczone i z wielką gracją tańczyły na chłodnym wietrze,a jej nogi ozdabiały zgrabne baleriny. Jej postać wydawała się na pierwszy rzut oka delikatna i bezbronna, jednak jak to mówią pozory mylą. W ręku Layla trzymała tajemniczy przedmiot, prawdopodobnie najsilniejszy jaki w ogóle istniał. Było to coś na kształt wykrzywionej gałęzi wykonanej z białego złota, wokół której krążyło kilka świetlików a na samym czubku był jakby drobny kamyczek, który mienił się tak pięknie jak sukienka dziewczyny. Layla z powątpiewaniem stanęła na Ziemi i rozejrzała się wokół pomimo tego, że nie przepadała za zimą i lodem sektor polarny bardzo jej się spodobał. 
-Wow..tu jest pięknie, naprawdę.- powiedziała zachwycona krajobrazem jaki rozciągał się aż po horyzont.
-Cieszę się, że Ci się podoba, Layla, ale przypominam, że mamy wieżę do załatwienia.- Jeremy natychmiast ugasił jej entuzjazm. 
-Racja.- przyznała Yumi i zanim zdążyła dodać jeszcze cokolwiek tuż przed jej nosem pojawiła się hulajnoga. Dziewczyna nie mówiąc ani słowa wskoczyła na pojazd i jako pierwsza ruszyła we wskazanym kierunku, Aelita uruchomiła swoje cyfrowe, malinowo-różowe skrzydła i szybując w powietrzu ramię w ramię z Laylą pognały za Japonką.

~(*)~

-Nareszcie..-oznajmił Hopper wychodząc z wieży.
-Co się dzieje?- zapytał Ulrich rozglądając się na wszystkie strony.
-XANA zaatakował, Twoi przyjaciele są już tutaj. Musimy ich odnaleźć i wyjaśnić wszystko związane z twoją powrotną materializacją.-wytłumaczył naukowiec i przyśpieszył tempa i kiedy był już wystarczająco blisko stał się niewidzialny, aby XANA i jego podopieczni nie mogli go dostrzec. Ulrich natomiast kompletnie stracił kontakt z rzeczywistością, zapatrzony w Yumi nie liczyło się dla niego nic poza ukochaną.

~(*)~

-No odbierz w końcu..-mruknął Belpois próbując po raz dziesiąty dodzwonić się do Odda, jednak cały czas włączała się jedynie jego poczta głosowa. Po kilkunastu minutach bezsensownego czekania Della Robbia sam zadzwonił.
-Odd, do jasnej cholery! Od piętnastu minut wydzwaniam do Ciebie! Gdzie wy się podziewacie?! XANA atakuje!
-No co ty nie powiesz?!- usłyszał zdyszany głos przyjaciela w słuchawce.- Sam się domyśliłem!
-A co się stało?!
-Właśnie gonią nas zbuntowani kosmici!- wydarł się Włoch.
-Co?! Jak to kosmici?!
-Daj mi to.- warknęła Angela wyrywając chłopakowi komórkę z ręki.- Jeremy, pośpieszcie się, proszę! XANA zawładną wszystkimi rodzicami, którzy tu przyjechali i nie możemy im uciec!
-Dobrze, postaramy się szybko załatwić wierzę. Uważajcie na siebie.-powiedział Jeremy i rozłączył się. (Zdołał jeszcze usłyszeć w tle krzyk Odda: "Nie mówiłeś, że twój Ojciec ma przy sobie piłę łańcuchową!")- Dziewczyny, komitet powitalny jest w drodze!

~(*)~

-Ta.. właśnie widzimy.- mruknęła Aelita lądując powoli na Ziemi. Yumi i Layla stanęły obok niej bacznie obserwując otoczenie.
-Matko, co to za brzydale?- spytała szeptem Hiszpanka.
-Pupile naszego przyjaciela XANY.-odparła z sarkazmem młoda Ishiyama wyciągając wachlarze. Rzeczywiście, zbiorowisko owych pupili było całkiem spore. 10 bloków, 7 szerszeni i na deser 3 tarantule. Wszystkie stały w jednym rzędzie, tak jak żołnierze w wojsku. 
-Zdajecie sobie sprawę, że to czyste samobójstwo?- mruknęła z niesmakiem Aelita chowając się za skałą.
-No, ale przecież nie mamy wyboru..-westchnęła Yumi.
-Dziewczyny, nie chcę Was popędzać, ale Odd i Angela mają spore kłopoty.
-Serio? Nie żartuj. A my jesteśmy na wakacjach, prawda?-bąknęła z przekąsem Aelita.
-Słuchajcie, mam plan.-oznajmiła w końcu Yumi.- Spróbujcie odwrócić uwagę tarantul i szerszeni, a ja zajmę się resztą.
-Ale..jak ja mam walczyć?- zapytała Layla.- Przecież nie mam żadnej broni z wyjątkiem tego-burknęła znudzona wskazując na "gałązkę", którą trzymała w dłoni.
Aelita i Yumi spojrzały po sobie.
-Jeremy, czy możesz jakoś rozszyfrować do czego służy broń Layli?
-Spróbuję.-odparł chłopak i nie odzywał się przez dłuższą chwilę.- Już wiem! To jest różdżka. Magiczna różdżka. Bardzo potężna. Możesz dzięki niej kontrolować wszystkie siły natury: wodę, ogień, ziemię, powietrze, lód i błyskawice. Jednak niestety nie możesz używać wszystkiego na raz. To, czego jesteś w stanie użyć zależy od terenu na jakim się znajdujesz. Jedynie powietrze działa wszędzie, no bo przecież ono wszędzie występuje. Tak więc teraz możesz używać jedynie powietrza i lodu. -wytłumaczył Einstain.-Powodzenia.-dodał po chwili.
-Dzięki za szczegółową analizę, Jeremy.- odparła Layla.
-Jeremy, czy mogę prosić o motor?- spytała nagle Yumi.
Okularnik nawet nie zapytał po co dziewczynie pojazd jej ukochanego, po prostu jej go wysłał, nie było czasu na takie szczegóły. 
-Dobra, dziewczyny..to ja lecę załatwić nasze ulubione bloki, widzimy się później. -oznajmiła z uśmiechem wskakując na maszynę.- Banzaaaj!!!!- krzyknęła wyjeżdżając zza skały i po chwili zniknęła z pola widzenia w deszczu laserów.
-Chodźmy.-oznajmiła Aelita w stronę Layli po czym obie wybiegły i pognały w stronę pozostałych potworów. Aelita postanowiła wziąć na siebie tarantule, ponieważ z pewnością byłyby one za trudne do pokonania dla nowej wojowniczki.
Hiszpanka natomiast była skazana na szerszenie. Z początku uniki wychodziły jej dosyć niezdarnie przez co dwa razy wywaliła się na ziemię, jednak z biegiem czasu radziła sobie coraz lepiej. W końcu dziewczyna odważyła się i wzięła wielki zamach tym samym wywołując huragan śnieżny, który w oka mgnieniu porwał szerszenie i opuścił je dopiero nad przepaścią do morza cyfrowego a "biedne" skołowane potworki nie mogąc utrzymać równowagi wpadły do niego jeden po drugim. 
-Brawo, Layla!- pochwaliła ją Aelita stojąca nieopodal. Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie i podbiegła do różowowłosej chcąc jej pomóc wykończyć ostatnią tarantulę. 

Tymczasem Yumi wyciągnęła z maszyny maksymalną prędkość i w odpowiednim momencie zeskoczyła z motora lądując idealnie na nogach, a rozpędzony pojazd zepchnął 4 bloki do morza. Pozostało ich 6 do załatwienia jednak Yumi nie czekała na specjalne zaproszenie ze strony bloków i od razu rzuciła dwoma wachlarzami starając się wycelować jak najlepiej. Efekty były zadziwiające. Dwa bloki również zostały zniszczone a pozostała czwórka zaczęła strzelać w młodą Japonkę, której jednak uniki wychodziły perfekcyjnie. Chwilę później wszystkie potwory zostały zniszczone poprzez Laylę i Aelitę. Dziewczyny odetchnęły z ulgą, jednak niestety za wcześnie, ponieważ kolejny komitet powitalny był już w drodze. Z daleka zdołały dostrzec armię tarantul i krabów a na przodzie....samego Dunbara. Layla wytrzeszczyła oczy, kiedy go zobaczyła, jednak nie potrzebowała żadnych wyjaśnień. Wszystko sobie przypomniała. To, jak przez nią wpadł ponownie w łapy okropnego wirusa. Okropne poczucie winy spadło na jej drobne barki, jednak postanowiła naprawić swój błąd, za wszelką cenę. Wojowniczki schowały się za skałą, ponieważ wiedziały, że nie dadzą sobie rady z tak wielkim zbiorowiskiem potworów. 
-W życiu się nie uda..-pisnęła przerażona Aelita kucając na kolana, aby jak najlepiej schować się za blokiem lodu. 
-No to już po nas..-jęknęła Yumi opadając bezsilnie na ziemię. Tylko cud mógł je teraz uratować. 
-Nie, nie pozwolę na to!- krzyknęła zdeterminowana Layla wychodząc z ukrycia. Szła twardo przed siebie zwinnie omijając liczne lasery w nią skierowane. Instynkt podpowiadał jej, że może zapobiec katastrofie, która miała się wydarzyć. W końcu przekroczyła granicę i stanęła twarzą w twarz z Williamem. Spojrzała prosto w Jego oczy.
-Wiem, że tam w środku jest prawdziwy William- szepnęła przykładając mu rękę do policzka.- Mój William.-dodała dobitnie obserwując Jego reakcję. Twarz chłopaka zmieniła się diametralnie. Zamiast grozy i złośliwości pojawił się błogi spokój i opiekuńczość. Maska XANY pękła, na moment, ale pękła. Chłopak z czułością pogłaskał jej dłoń a następnie wycharczał stalowym głosem:
-Nie strzelać!- jednak lasery wciąż nie ustępowały.- MÓWIŁEM, NIE STRZELAĆ!!!- ryknął na cały głos i dopiero wtedy zadziałało. 
-Wróć do mnie, proszę..-wyszeptała dziewczyna ze szklanymi oczami. William szybko otarł łzę z jej policzka i niestety XANA znów przejął nad nim kontrolę. Twarz Anglika ponownie spowiła się ciemnością, a Layla przerażona cofnęła się do tyłu. Ku jej zdziwieniu jednak jej nie zaatakował. Warknął jedynie pod nosem i skoczył z powrotem do morza, a wszystkie potwory zniknęły w jednym momencie. Zrozpaczona dziewczyna upadła na kolana. Była tak blisko! Już na moment znów był przy niej...wiedziała, że następnym razem nie pozwoli wygrać XANIE. W miejscu, w którym przed chwilą stał William wyryła paznokciem staranne serce, a chwilę później wróciła do przyjaciółek. 
-Miłości nie pokonasz nawet ty, XANA..-pocieszyła się w myślach.


~(*)~

No hej.:) Macie pełne prawo zamordować mnie za to idiotyczne spóźnienie. Nie będę Was oszukiwać- rozdział wyszedł mi do bani, w głowie miałam go przygotowanego o wiele lepszego, jednak jak przyszło do pisania nie byłam w stanie złożyć choćby jednego logicznego zdania- dopiero dzisiaj się przemogłam i coś tam nabazgrałam. Do tego mam coraz częstsze problemy z internetem, więc to też jest przyczyna moich ostatnich spóźnień. Przepraszam Was, ale nic na to nie poradzę.;c. Wiem, że na dzisiaj obiecałam pojawienie się "Jeremiozoi" (nawiązanie do aska) jednak plany nieco się zmieniły. Tak więc dziękuję za wszystkie komentarze i ponad 15.000 wyświetleń! Kocham Was.<3 Pozdrawiam i do następnego.:) (Który nie mam pojęcia kiedy się ukarze.) 
PS. Jak Wam się podoba nowy wystrój bloga? ;)





  


poniedziałek, 14 lipca 2014

32.


Nowy obszar i tajemnica Hoppera




-Franz? Ojciec Aelity? -dopytywał się Niemiec nie mogąc uwierzyć, że właśnie spotkał samego stwórcę Lyoko i wysoce cenionego i niezwykle szanowanego naukowca z wysokim stażem. 
-Tak, młodzieńcze.- odpowiedział niezwykle przyjaźnie Hopper.- Co Cię tak dziwi?
-Wie, pan...my...po prostu myśleliśmy, to znaczy Aelita myślała, że..pan..
-Rozumiem.-przerwał mu naukowiec.- Jednak kiedy XANA chciał mnie zniszczyć w ostatniej chwili udało mi się uciec do innego wymiaru.-wytłumaczył w między czasie wynurzając się z wody i zmierzając w kierunku jednej z wież przechodnich.
-To w Lyoko jest jakiś inny obszar?- zapytał Ulrich z niedowierzaniem.
-Tak, jednak on został stworzony przez moją bliską przyjaciółkę, Vanję i tylko ona ma do niego klucze. Jest to zupełnie inny wszechświat, tam panuje pokój i wolność, a tutaj, w Lyoko przez XANĘ na każdym kroku czają się niebezpieczeństwa. 
-Vanja? To ta strażniczka, prawda?
-Tak. Widzę, że zdążyliście już się zapoznać.-Hopper uśmiechnął się do Sterna, choć było to niewidoczne dla jego oczu. 
-Tak..-odparł Stern w zamyśleniu potrząsając przy okazji przypominając sobie ten cały strach i niepewność, która wtedy mu towarzyszyła podczas pobytu w wyroczni. 
-Co u Aelity? Jak sobie radzi?- mężczyzna postanowił przeprowadzić ich wspólną dyskusję na nieco poboczny tor. 
-Myślę, że jest szczęśliwa. Chociaż myśl, że prawdopodobnie nigdy pana nie zobaczy niewątpliwie wpłynęła negatywnie na jej psychikę. 
-Mam do Ciebie prośbę, mój synu. Jak już wrócisz na ziemię to przekaż Aelicie, że ją kocham i jestem z niej dumny i że żyję. Jednak nie próbujcie mnie szukać w sieci..XANA tylko na to czeka, na pewno będzie chciał się Was pozbyć..-wytłumaczył Franz, a jego głos diametralnie spochmurniał. Bardzo chciał zobaczyć się z córką, jednak wiedział, że byłoby to wielkie ryzyko. 
-Czyli....jest szansa, że wrócę do domu?-zapytał Niemiec z wielkimi oczami.
-Oczywiście, że tak. Prześlę Jeremiemu odpowiedni program jak tylko twoim przyjaciołom uda się osłabić XANĘ, bo na razie jest na tyle potężny, że mam blokadę przez co nie mogę połączyć się z superkomputerem.
-Ale..jak oni mają to zrobić?
-Po prostu muszą zakraść się do interfejsu w sektorze V i przekierować większą część "zasilania" XANY do superkomputera. 
Ulrich kiwnął powoli głową i zamyślił się głęboko. Zaraz...a gdyby tak...
-A nie można od razu odciąć całego zasilania i zniszczyć XANĘ raz na zawsze?- zapytał marszcząc brwi.
-Masz dzielne marzenia, mój drogi.-zaśmiał się Hopper.- Tak byłoby najlepiej i najprościej, jednak niestety to jest niemożliwe. Gdy stworzyłem Lyoko stworzyłem także XANĘ, ponieważ z początku chciałem, aby to właśnie on był strażnikiem wirtualnego świata. Ostatecznie to zadanie zostało powierzone Aelicie, kiedy XANA ze zwykłego programu przemienił się w samodzielnego wirusa, jednak spryciarz w pewnym sensie połączył nasze energie ze sobą przez co jedno jest zależne od drugiego. Jeżeli zginie jedno, zginie też drugie. 
Niemiec momentalnie spochmurniał ponownie i znowu popadł w skrajne zamyślenie.
-Więc skoro jesteście ze sobą połączeni to dlaczego XANA chciał Ciebie zniszczyć i jednocześnie sam się zabić?- dopytywał się chłopak leciutko obawiając się, że gra Hopperowi na nerwach zadawając tyle pytań na raz, jednak w rzeczywistości ojciec Aelity wcale nie czuł żadnego poirytowania czy znudzenia. 
-Widzisz, Ulrich. To jest o wiele bardziej skomplikowane niż Ci się wydaje. Owszem, jestem połączony z XANĄ, jednak on może w każdej chwili zerwać to dziwne połączenie między nami, ponieważ to on je stworzył i zna tajemniczy szyfr, który kasuje tą "więź" ja niestety nie mam tej mocy, dlatego muszę go unikać z całej siły, aby mnie nie dopadł. 
Nastolatek przytaknął głową, choć niewiele rozumiał z tego wszystkiego. Najpierw jakiś inny wymiar, potem jakaś dziwna więź pomiędzy XANĄ a Hopperem, no i jak tu wszystko ogarnąć? 
Nawet się nie obejrzał, a wraz z Hopperem znalazł się w wieży przechodniej.
-Tu będziemy bezpieczni- wyjaśnił mężczyzna widząc zdziwienie na twarzy Sterna.

~(*)~


"Biegł ile sił w nogach we wskazanym przez Jeremiego kierunku pomimo tego, że był wykończony atakiem XANY na ziemi. Ona natomiast już ledwo co się trzymała, jej ręka powoli zaczęła zsuwać się z ziemi, a pod jej nogami co chwilę migała otchłań cyfrowego morza.
-No..nie mogę..-wydusiła bezradna.
-Yumi, już biegnę!!!!- usłyszała głos swojego najlepszego przyjaciela, jednak pech tak chciał, że w chwili, w której chciał ją złapać jej dłoń zsunęła się z platformy, a dziewczyna zaczęła opadać w dół.
-YUMI!!!!! NIE!!!!-wrzasnął i w tym samym momencie zdołała dostrzec jego twarz, którą od środka po prostu zżerał niesamowity strach i złość, jednak pomimo wszystko pozostała taka jaką zapamiętała: niezwykle troskliwa, nieśmiała, cudowna, idealna..tak samo jak jej właściciel. Dopiero teraz zauważyła, że jemu naprawdę na niej zależy i miała nadzieję, że do niego powróci.."

"Trzymając w ręku zgrabną różyczkę zadzwonił dzwonkiem nad którym widniał napis: "Ihisyama". Chwilę później drzwi otworzyła mama Yumi myśląc, że to jej mąż.
-Ooo..witaj Ulrich.- przywitała go leciutko zaskoczona, jak i zawiedziona, jednak starała się to ukrywać.
-Dobry wieczór.-odpowiedział Niemiec z wrodzoną grzecznością.- Czy mogę rozmawiać z Yumi?- zapytał przy okazji nabierając na policzkach rumieńców podobnego odcieniu jak róża, którą schował zawstydzony za plecami. Po otrzymaniu zgody mamy swojej najlepszej przyjaciółki młody Stern udał się do jej pokoju, w którym zastał młodą dziewczynę siedzącą na łóżku tyłem do drzwi ze spuszczoną głową w dół. Na ten widok coś go w środku zakuło, musi coś zrobić, żeby poprawić jej humor, musi!
-Co z twoim tatą?-zapytał prosto z mostu przechadzając się po pokoju Japonki.- Gdzie jest?
-Został u kolegi z pracy..-odparła dziewczyna wąchając właśnie cudowny prezent od chłopaka.
-Yumi, o co pokłócili się twoi starzy? - zapytał ponownie patrząc na nią badawczo.
-Nie mam pojęcia...mama mi mówiła, ale...ymm..nie zrozumiałam...ona sama chyba też nie rozumie...-zmieszała się dziewczyna.
-Tak, takie kłótnie są najgorsze.- przyznał młody Stern siadając przy niej.
-Wiesz...cieszę się, że tu jesteś..-wyznała spuszczając wzrok.-Dzięki, Ulrich...umiesz mnie pocieszyć.- spojrzała na niego ponownie i uśmiechnęła się lekko. Chłopak w odpowiedzi położył swoją rękę na jej dłoni, a ona spojrzała na niego leciutko zdziwiona. Jednak musiała przyznać, że ten gest wywarł na niej miłe wrażenie...cudowne motylki w brzuchu i te urocze dreszcze na całym ciele..och, żeby ich nie wyczuł! 
Niemiec uśmiechnął się jedynie..."

"Jak codziennie rano przemierzała szkolne podwórko w kierunku swoich przyjaciół, w których gronie brakowało jedynie Ulricha i Aelity. Dziewczyna usłyszała nagle znajomy śmiech, więc przystanęła na moment.
-Ulrich? Co on robi z Emily? Raczej się nie nudzą..-mruknęła w myślach dziewczyna czując się jakoś tak dziwnie. Dziwna złość zawładnęła jej ciałem, choć wcale nie wiedziała dlaczego tak się stało. Z powątpiewaniem poszła do reszty.
-Cześć.- rzuciła chcąc zabrzmieć przyjaźnie i beztrosko. Odd i Jeremy siedzieli na ławce i kiedy do nich podeszła odwrócili się w jej stronę.
-Co on tam z nią kombinuje? -zapytała Japonka kierując swoje spojrzenie w stronę Sterna i jego nowej znajomej. 
-Rozmawiają sobie...zazdrosna jesteś?- Odd jak zwykle nie szczędził sobie głupich komentarzy.
-Co? Ja? Zazdrosna o Emily? Chyba żartujesz! Poza tym ona jest o rok starsza a to bardzo dużo!- młoda Ishiyama uniosła się o wiele bardziej niż wypadało w tej sytuacji. Kto wie? Może faktycznie była zazdrosna?
-Wiesz co, Yumi? Ty też jesteś starsza o rok od niego!- zauważył przytomnie Jeremy.- Wypadło Ci to z głowy?
-Ta? Ale to nie to samo! Ja jestem jego dziewczyną!-wypaliła i natychmiast oblała się znajomym rumieńcem.- Ee..yyy...to znaczy...jego przyjaciółką.-dodała zawstydzona, choć zdawała sobie sprawę, że wpadła po same uszy. 
-Słuchaj...chłopak był ostatnio zdołowany..skoro chce pogadać z inną dziewczyną to nie rób z tego afery..-Einstain jak zwykle był spokojny i opanowany, w przeciwieństwie do Yumi.
-Kto mówi, że robię?!- wrzasnęła po raz drugi dzisiejszego dnia."

"Biegła i biegła cały czas obserwując kraba, który dosłownie deptał Aelicie po piętach. W końcu skoczyła i rzuciła w niego wachlarzem, jednak niestety w tej samej chwili boleśnie oberwała laserem od megaczołga, przez co przeleciała parę metrów w powietrzu.
-Yumi, NIE!!!!- usłyszała znajomy wrzask i w tym samym momencie zaczęła spadać w dół prosto do cyfrowego morza. Na szczęście miała wyciągniętą rękę dzięki czemu młody Stern zdołał ją chwycić w ostatniej chwili. 
-Już dobrze, mam Cię.-oznajmił chłopak powoli wciągając dziewczynę na ląd.
-Ulrich, ty...-westchnęła i w tym samym momencie potknęła się i wpadła prosto w jego ramiona. Spojrzeli na siebie z nienaturalnie wielkimi źrenicami, a za chwilę oboje zmieszani odwrócili spojrzenia w zupełnie różne strony. Chwilę później oboje poczuli tylko błogi spokój i niemożliwą do opisania radość, a delikatny wiatr, jaki im w tym czasie towarzyszył tylko dodał im odwagi na ten ostatni krok. Ich twarze zaczęły się powoli do siebie zbliżać, a oni zapomnieli o całym świecie. Oboje w tym samym momencie przekonali się o tym samym. Ich usta były coraz bliżej, już prawie się ze sobą połączyły, jednak włączył się powrót do przeszłości..."*

Na końcu jej podświadomość odtworzyła najbardziej znienawidzony przez nią widok. Najprawdziwszy koszmar, który stał się rzeczywistością kilka dni wcześniej. Moment, w którym Ulrich zagłębia się na zawsze w morzu cyfrowym. 


-NIEEE!!!!!- dziewczyna po raz kolejny obudziła się z krzykiem, cała zalana potem i własnymi łzami. Aelita nie zwróciła nawet na to uwagi, ponieważ spała jak zabita bo praktycznie cały czas pomagała ukochanemu w zaprogramowaniu ich własnego potwora, który miał pomóc odzyskać Williama. Angel natomiast, która jest niezwykle wrażliwa na wszystkie wrzaski, lub inne tego typu dźwięki natychmiast się obudziła, przetarła oczy i widząc łkającą Yumi do poduszki westchnęła jedynie, usiadła obok i przytuliła ją z całej siły nie zwracając uwagi na jej początkowe protesty. 



~(*)~

Przyjaciele spotkali się następnego dnia przed lekcjami w pokoju Jeremiego, aby ustalić co zrobić z Ulrichem i jak wytłumaczyć jego nieobecność w szkole. Mieli jeszcze jedno zmartwienie, nie tylko nauczyciele zauważali jego ciągłą nieobecność, lecz także dzisiaj w szkole odbywało się przedstawienie, na które dyrektor zaprosił wszystkich rodziców nie wykluczając oczywiście rodziców Ulricha i Angeli. Do tej pory przyjaciele zasłaniali się wymówką, że młody Stern wyjechał na kilka dni do rodziny. Oczywiście Jeremy użył swojego cwanego programiku, dzięki któremu udało mu się "podszyć" pod tatę Ulricha i wyjaśnić jego nieobecność, jednak teraz trzeba było coś wymyślić i zdaje się, że najlepszym rozwiązaniem będzie..

-Nie zgadzam się na żadnego klona!- fuknęła w końcu Yumi stojąc przy ścianie ze skrzyżowanymi rękami. Strasznie irytowało ją to, że przyjaciele próbowali już od piętnastu minut przekonać dziewczynę do tego "badziewnego" pomysłu. 
-Yumi, zrozum, że to jedyne wyjście...no bo co zrobisz, jak rodzice Ulricha tutaj przyjadą a jego nie będzie? Co wtedy powiemy? A dyrektor? Przecież Ojciec Ulricha wyjdzie na totalnego kretyna, a poza tym mogą nawet zawiadomić policję! 
-Prawdziwego Ulricha nie zastąpi żaden klon, słyszysz?!- wykrzyknęła mu prosto w twarz a za chwilę znowu się rozpłakała i obsunęła się po ścianie. Tym razem to Aelita do niej podeszła i ją objęła, ponieważ Angela była kurczowo przyklejona do Odda również walcząc z własnymi łzami. Obiecała sobie, że będzie silna, jednak z biegiem czasu było to dla niej coraz większym wyzwaniem. Z każdym dniem coraz bardziej tęskniła za bratem i jednocześnie potwornie martwiła się, czy jeszcze żyje czy może kongery zeżarły go żywcem. Ilekroć myślała o tym jej ciało stawało się na moment sparaliżowane przez przeraźliwe dreszcze, czasami nawet dostawała delikatnych drgawek, przez co już nie raz została wysyłana do gabinetu Dorotie. Della Robbia obejmował ją mocno, tak jakby bał się, że dziewczyna zaraz upadnie. Trzymał się dzielnie, jednak kiedy tak się dłużej przyznać było widać, że też bardzo się przejmuje zaistniałą sytuacją. Przez ostatnie dni schudł jeszcze bardziej przez co wszystkie żebra wychodziły mu na wierzch, skórę miał bladą, jasno-śliwkowe sińce pod oczami i spierzchnięte usta. Ostatnio przestał w ogóle zamawiać dokładki, jadał normalnie, tak jak każdy. Czasami nawet jednej porcji nie zjadał do końca, co wiązało się z wielkim zdumieniem Rosy, która uznała to jako zjawisko paranormalne. 
-Rozumiemy, nikt nigdy nie powiedział, że ten klon ma za zadanie go zastąpić. Doskonale wiemy, że Ulrich jest niezastąpiony, jednak zrozum, że musimy coś zrobić, dopóki nie znajdziemy sposobu, aby go ściągnąć.-wyjaśniła spokojnie Aelita, jednak jej głos też dziwnie brzmiał tak jakby sama miała się za chwilę rozpłakać. Yumi spojrzała na nią szklanymi oczyma i przez chwilę nie odezwała się ani słowem. 
-Dobrze..zgadzam się.-wyszeptała w końcu i znowu wybuchła gromkim płaczem tonąc w troskliwych ramionach Aelity. 


~(*)~

Nadszedł dzień przedstawienia. W szkole od rana panowała dziwna panika związana z tym wydarzeniem, zwłaszcza wśród grupy teatralnej, którą prowadził wszystkim znany Chardin. Była ona z 7 a, czyli tej, do której chodzi Milly, dobrze znana wszystkim dziennikarka i- o czym wiedziała tylko Yumi- obiekt zauroczenia Hirokiego. Reszta uczniów miała za zadanie przygotowanie sali. Jedynym pożytkiem z tego całego "cyrku" (Tak to nazywał Jeremy) był fakt, że odwołali lekcje, z czego najbardziej cieszył się Odd. Einstain w czasie obiadu zaprogramował klona Ulricha który z początku sprawiał wrażenie zdrowo stukniętego, jednak z czasem radził sobie całkiem nieźle w odgrywaniu swojej "roli". Yumi cały czas nie była przekonana do tego pomysłu, sto razy bardziej wolała przysiąść razem z Jeremim przed komputerem i znaleźć sposób na ściągnięcie prawdziwego Ulricha, jednak wiedziała, że nie było na to czasu. Do tego Jim wymyślił lekcje tańca towarzyskiego, ponieważ do przedstawienia potrzebne było również "tło", które- według Chardin'a- będą idealnie stanowić tańczące pary z klasy...8 b. A jakże by inaczej? Tak więc nasi bohaterowie już od godziny ćwiczyli taniec w parach. Jeremy był naturalnie w parze z Aelitą, Angela z Oddem, Yumi z klonem Ulricha, a Layla z klonem Williama. Japonka czuła się dziwnie, kiedy dotykał ją program i czuła się okropnie podle, tak jakby właśnie zdradzała ukochanego z jego własnym klonem. Dziwne? Dziwne. 


~(*)~

Po skończonej próbie, która przeciągnęła się do dwóch godzin zmęczeni uczniowie udali się na zasłużony wypoczynek. Jeremy i Aelita postanowili wykorzystać wolny czas i powrócili do pracy, natomiast Odd z trudem wyciągnął Angel na spacer po parku, chciał, aby dziewczyna choć na chwilę się rozerwała i zapomniała o zmartwieniach jakie trapiły ją od kilku ostatnich dni. Yumi natomiast była skazana na samotność, bo oczywiście wolała nudzić się jak mops niż spędzić ten czas w towarzystwie dwóch klonów, którzy byli jeszcze głupsi od Nicolasa. Nagle dziewczyna spostrzegła Laylę, która siedziała sama na ławce i wyglądała na dziwnie przybitą. Co prawda Yumi nie przepadała za nią z oczywistych powodów, jednak postanowiła się do niej przysiąść. Tak też uczyniła. Hiszpanka spojrzała na nią z nieukrywanym zdumieniem, ona także wyczuwała wyraźny dystans z jakim Yumi ją traktowała. 
-Cześć.-przywitała się Ishiyama.
-Cześć.-odpowiedziała Layla z większym entuzjazmem niż jej nowa rozmówczyni. Zapadła nurtująca cisza. Żadna z nich nie miała śmiałości się odezwać. 
-Czym się martwisz?- zapytała w końcu młoda Japonka nie mogąc powstrzymać własnej ciekawości.
-To nic..-mruknęła zmieszana Gonzalez i odwróciła spojrzenie w drugą stronę. Yumi jednak uparcie mierzyła ją spojrzeniem.
-Po prostu mam ostatnio takie dziwne sny..-Layla złamała się w końcu.- Jestem w nich ja i William. My...jesteśmy...walczymy w takim dziwnym..tak jakby cyfrowym lesie, a co najlepsze te wszystkie sny..one...one łączą się ze sobą tworząc tak jakby jakąś historię z chorego filmu..-wydusiła z siebie dziewczyna i od razu poczuła się lepiej. Yumi natomiast poczuła jak zaczyna wirować jej w głowie. Czy to możliwe, żeby Layla była jakoś powiązana z Lyoko, tak jak Aelita? Kto wie, może nawet są ze sobą dziwnie spokrewnione? A może Layla też jest córką Hoppera? Może to on zna odpowiedzi na te pytania? 
-Layla...muszę Ci coś powiedzieć...-zaczęła Japonka uparcie spoglądając na swoje stopy czując na sobie jednocześnie ciekawskie spojrzenie dziewczyny.


~(*)~

*- Jak zapewne większość z Was się domyśla w tym śnie\koszmarze Yumi opisałam wybrane przez siebie sceny z Ulumi pochodzące z serialu.:D


No tak, na początek oczywiście tradycyjnie przepraszam, że musieliście tyle czekać na ten rozdział, ale mam ostatnio dziwne problemy z internetem (raz się włącza, raz się wyłącza) i strasznie ciężko było mi to napisać. Cieszę się jednak, że tak bardzo wyczekujecie rozdziałów ode mnie.;) (Nawiązując do aska gdzie często padały pytania o next.:*). Mam nadzieję, że spodoba Wam się owoc mojej pracy ^^. 

A tak z innej beczki to powiem Wam, że zauważyłam coś dziwnego w CL apropo Williama.:D. Zapewne wszyscy pamiętacie scenę z basenu z odcinka "Marabunta" i to jak Dunbar uratował Ulricha przed zatonięciem, prawda? No i ja zauważyłam dziwną sytuację, ponieważ w odcinku "Tajemnica" pod koniec odcinka William mówi do Yumi: "Nie umiem pływać" O.o. I ja się pytam jak to jest możliwe, że najpierw umiał, a potem już nagle nie. xD. Ale to już tak na inny temat trochę.;)

Tak więc dziękuję serdecznie za przeczytanie, proszę o komentarze i oczywiście dziękuję bardzo za nie i do następnego.;)

Bye.<3 




















środa, 9 lipca 2014

31.



"Zapłacisz mi za to, XANA.."


Kiedy tylko Aelita dowlokła się do wieży potykając się o własne nogi, które poprzez ostatnie wydarzenia wydawały się jej miękkie tak jakby zrobione z waty i dezaktywowała ją wszyscy przyjaciele zdewirtualizowali się wzajemnie nie zwracając uwagi na stanowcze protesty Yumi, która za skarby świata nie chciała wracać na ziemię. Jedyne, o czym teraz marzyła to to, żeby jak najszybciej poskładać Skida po ostatniej wyprawie do wyroczni i wyruszyć na poszukiwania Ulricha, który tak niedawno zatonął w cyfrówce. Jednak Aelita doskonale wiedziała, że bez pomocy Jeremiego nie uda im się ta wyprawa, właśnie, Jeremy! Trzeba jak najszybciej wrócić na ziemię i zobaczyć co z nim! Oby nie było za późno..oby, oby, oby...
I z taką myślą bez uprzedzenia załatwiła Yumi swoim polem energetycznym, następnie Odda i kiedy kula leciała w stronę Sternowej Ninja rzuciła w córkę Hoppera sztyletem przez co obydwie chwilę później znalazły się w skanerach. Odd stał już poza maszyną, ale niestety Yumi nie zamierzała ruszyć się z miejsca. Siedziała bezwładnie na dnie skanera tonąc we własnych łzach i nie reagując na nic. Odd westchnął i z trudem wziął dziewczynę na ręce, gdyż nie miała ona nawet siły stanąć na własnych nogach. Yumi wyrywała się chwilę, jednak ostatecznie poddała się nie widząc żadnego sensu w tej szarpaninie, w końcu w ten sposób i tak nie odzyska ukochanego, więc po co się przemęczać? 


~(*)~

-Jeremy!!!!-krzyknęła Aelita z drugiego końca lasu kiedy tylko dostrzegła czyjąś leżącą na ziemi, nieruchomą sylwetkę. Dziewczyna rzuciła się do biegu razem z Angel, a daleko za nimi wlekł się zmęczony Della Robbia z Yumi na rękach. Po kilku chwilach Różowo-włosa w końcu dopadła nieprzytomnego ukochanego podnosząc go ostrożnie i kładąc go delikatnie na swoich kolanach. Dotknęła dłonią jego- na całe szczęście- ciepłego policzka, a chłopak jak na zawołanie powoli otworzył oczy. Aelita na ten widok uśmiechnęła się szeroko a po jej policzkach pociekło kilka srebrzystych łez szczęścia.
-Nie płacz..-powiedział Okularnik zachrypniętym głosem ocierając je pośpiesznie z jej anielskiej twarzy.
-To ze szczęścia.- odparła dziewczyna zapominając na chwilę o przykrym zdarzeniu, które miało miejsce kilkanaście minut temu.- Tak się bałam.-wyznała w końcu przytulając go mocno do siebie.
-Nie potrzebnie-odpowiedział z uśmiechem kiedy się od siebie odklelili.- Przecież wiesz, że nigdy Cię nie zostawię.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko pocałowała go, tak mocno i namiętnie jak nigdy dotąd. Nikt nie był w stanie nawet wyobrazić sobie co znaczyły dla niej ostatnie minuty. Ogromna niepewność i strach o ukochanego bardzo dał jej się we znaki, jednak w tej chwili została nagrodzona za wszystko co przeżyła. Ciepło i bezpieczeństwo jakie teraz odczuwała było z pewnością najlepszą nagrodą jaką mogła sobie wyobrazić. Kiedy w końcu się od siebie oderwali i przy okazji spłonęli charakterystycznym, uroczym rumieńcem Jeremy zapytał:
-Co tam u Was? Jak tam w Lyoko? Hej...a gdzie Ulrich?
Na to pytanie Yumi ponownie zawyła żałosnym płaczem i opadła na kolana, gdyż Odd nie mógł dłużej jej utrzymać.
-Co się stało?-zapytał zdezorientowany Einstain patrząc z niedowierzaniem na czarnowłosą dziewczynę.
-Opowiemy Ci po drodze..-westchnęła ze smutkiem Angela pomagając wstać okularnikowi wraz z Aelitą. Odd na nowo zajął się Yumi i cała paczka (niestety nie w komplecie) ruszyła z powrotem do fabryki. 

~(*)~

-Nie wierzę..-wydukał Belpois siadając na fotelu przed superkomputerem.- Jak to się stało?-zapytał z niedowierzaniem mierząc przyjaciół smutnym spojrzeniem, poczynając od nienaturalnie ponurego Odda po skuloną, rozpłakaną w kącie Yumi.
-To wszystko moja wina..-wyjęczała przez płacz młoda Ishiyama cała obsuwając się na ziemię. Angel natychmiast podeszła do niej, podniosła zrozpaczoną przyjaciółkę do pozycji siedzącej, a następnie przytuliła ją z całej siły. W efekcie obie rozpłakały się jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. 
-B- B- Bo przed tym wszystkim..ja..my...znaczy ja i Ulrich..my..pokłóciliśmy się o moją chorą zazdrość, potem..poszliśmy do Lyoko, a on cały czas się na mnie gnie-e-wał a ja b-a-ałam się z nim porozmawiać i wte-e-edy..on..uratował mnie prze-eed Williamem, który chciał mnie zdewirtualizować, i o-o-oni zaczęli wallczyć i w końcu Will, on....zepchnął..Ulricha..-wydusiła z trudem Japonka nie mogąc powstrzymać nowego potoku łez, który nieustannie rwał jak szalony nie mogąc się zatrzymać. 
Jeremy westchnął opierając głowę o opacie fotela. Znowu czeka na niego mnóstwo pracy, a przecież musi też zacząć programować Jeremiozoę, która ma pomóc uwolnić Williama z łap XANY. Zapowiadają się ciężkie dni, ale Belpois wiedział, że nie może dać plamy i musi sprawić, aby ich paczka znowu była w komplecie. 
-Sprowadzimy go, obiecuję..
Yumi cały czas płakała, nic nie dało rady jej uspokoić. Nie pomogły nawet słowa pocieszenia z ust Odda i z pozoru pocieszające i troskliwe przytulanki ze strony Angeli i Aelity. Jednak nikt nie śmiał nawet zasugerować jej, aby przestała płakać. Każdy, który przebywał w tym pomieszczeniu doskonale umiał wyobrazić sobie co takiego przeżywa młoda Ishiyama i nikt, za żadną cenę na pewno nie chciałby się z nią zamienić. Utrata ukochanej osoby była z pewnością jedną z najbardziej okrutnych rzeczy jakie istnieją na świecie zarówno wirtualnym jak i tym rzeczywistym. Każdy przeżywał tą tragedię na własny sposób, jednak bez wątpienia to właśnie młoda Japonka cierpiała na tym najbardziej.


~(*)~


Obudził się. Nie wiedział gdzie jest ani co się stało. Pamiętał jedynie chwilę w której spada w dół razem z Williamem, a potem już nic, czarna dziura. Pamiętał też przerażenie i rozpacz na jej anielskiej twarzy, och, jak bardzo chciałby się znaleźć obok niej, przytulić ją i powiedzieć jak bardzo ją kocha i ile dla niego znaczy. Tylko gdzie on się do jasnej ciasnej anielki podziewa? Rozejrzał się i jedyne co zdołał dostrzec to cyfrowe przedmioty, które układały się w ten sposób jakby tworzyły dziwne kolumny, a wszędzie dookoła woda. No tak, już wszystko jasne. Przypomniał sobie. Jest w cyfrowym morzu. Zaraz, chwila..to znaczy, że stał się wirtualny raz na zawsze?! Och, co za koszmar! Nagle zdołał dostrzec tajemniczy blask gdzieś po drugiej stronie, który zbliżał się do niego nieubłagalnie. Kiedy światło znajdowało się mniej więcej 10 metrów przed nim chłopak rozpoznał świecącą kulę. Skądś ją kojarzył, ale co to było? Nie mógł sobie przypomnieć za żadne skarby świata. Rozmyślał nad tym do czasu, aż srebrzysta kula nie "wessała" go do swojego wnętrza.


~(*)~

Po powrocie do internatu  nikt z piątki nastolatków nie mógł znaleźć sobie miejsca. Yumi pomimo zakazów Jima udała się na piętro chłopaków i czym prędzej wpadła do pokoju, który jej ukochany dzielił z Oddem. Chłopak nawet nie śmiał zaprotestować widząc narastającą rozpacz na twarzy dziewczyny, kiedy spojrzała na łóżko Ulricha, na którym walały się jego ubrania, kiedy chłopak dzisiejszego ranka nie mógł znaleźć wśród sterty ubrań swojej komórki rozwalił wszystkie części swojej garderoby po całym pokoju, jednak szybko pozbierał je do kupy, którą umieścił na łóżku i nie posprzątał już jej, bo Jim zagonił go na śniadanie. Japonka rzuciła się na łóżko i z całej siły ścisnęła pierwszą lepszą koszulę ukochanego, która wpadła jej w ręce wylewając przy tym kolejne morze łez. Odd opadł bezsilnie na swoje łóżko i także uronił kilka gorzkich łez. 
Tymczasem Angela i Aelita z żalem wróciły do pokoju, ponieważ wiedziały, że Yumi musi pobyć chwilę w samotności by poukładać sobie to wszystko i chociaż częściowo się pozbierać. Aelita bez słowa wzięła swoją piżamę i poszła pod prysznic, natomiast Angela usiadła na łóżku i wyciągnęła rodzinny album. Nie wiedziała dlaczego, ale coś kazało jej do niego zajrzeć. Coś drgnęło w niej kiedy natrafiła na zdjęcia jej i Ulricha, na których stali przytuleni i uśmiechnięci, radośni jak dzieci i zupełnie nieświadomi, że okropny wirus potrafi zniszczyć ich szczęście w ciągu sekundy. Nie wiedzieć czemu i ona się rozpłakała przytulając przy okazji zdjęcie brata do piersi.

-Zapłacisz mi za to, XANA...-pomyślała w duchu i nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.




~(*)~

-Gdzie ja jestem?-zapytał przerażony chłopak rozglądając się dookoła. Już od ponad piętnastu minut wędruje w tej świecącej kuli, która nie wiadomo gdzie płynie i dokąd jej się tak spieszy.
-Nie martw się, synu..jesteś ze mną bezpieczny.-odpowiedział zagadkowy głos. Chłopak uniósł brwi nie rozumiejąc o co chodzi. "Synu?" Co to miało znaczyć?
-Kim jesteś?-zapytał w końcu czując narastającą niepewność i dziwny strach.
-Nie poznajesz mnie?- głos wydawał się zdziwiony tym faktem. Ulrich pokiwał przecząco głową, na co tajemniczy osobnik zaśmiał się, jednak nie był to szyderczy śmiech do jakiego Niemiec przyzwyczaił się od pojawienia się XANY. Ten był wyjątkowo przyjazny i łagodny.
-Kim jesteś?- powtórzył pytanie.
-Jestem Franz Hopper.-odpowiedział naukowiec a Ulricha dosłownie zatkało.


~(*)~


Tadam!!! :) Tak, wiem rozdział trochę krótki, ale jakoś tak dziwnie wyszło. Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się spodoba.:) Tradycyjnie dziękuję za wszelkie komentarze i proszę o więcej.;)

PS. Oraz dziękuję za ponad 13.000 wyświetleń!!!! *_* Jaram się jak głupia.;3
No, nie będę się już za bardzo rozpisywać.:)
Pozdrawiam i do napisania.;) 





sobota, 5 lipca 2014

30.

Przypływ wspomnień poprzez otchłań morza cyfrowego.



Dziewczyna zatrzymała się, kiedy w zaroślach dostrzegła dziwne, lecz wcale nie zachęcające dwie, czerwono-krwiste "lampki". Stanęła jak wryta, jej ciało ułożyło się w jedną, idealnie prostą linię. Z daleka przypominało ono zwyczajną, drewnianą deskę wbitą prostopadle w Ziemię. Wszystkie jej mięśnie napięły się maksymalnie kiedy tylko do jej uszu dobiegł charakterystyczny odgłos. Chwilę później zdołała ujrzeć jedynie wielki cień należąca do ogromnej tarantuli- tej samej z którą walczyła, kiedy była uwięziona w swojej podświadomości. Tylko teraz nie miała jak walczyć, nie miała żadnej broni, o telekinezie też nie mogło być mowy w tej chwili. Kiedy bestia stanęła tuż przed nią, dziewczyna drgnęła i rzuciła się do ucieczki. Nawet w tej chwili nie zwracała uwagi na znajomy głos, który bezustannie wołał jej imię już od jakiegoś czasu. Biegła i biegła bez żadnego celu, oczywiście nie licząc tego, aby jak najszybciej uciec bestii, która goniła ją nadzwyczajnie szybko, dziewczyna na ułamek sekundy odwróciła głowę do tyłu i w tej samej chwili zdołała dostrzec charakterystyczny i jakże znienawidzony przez nią znak XANY co chwilę migający w oczach potwora. Niestety w pewnym momencie dziewczyna potknęła się o korzeń i wywaliła się boleśnie na ziemię jednocześnie brudząc się od stóp do głów ohydnym błotem. Jednak ku największemu zdziwieniu Japonki bestia podeszła do niej powoli, niezdecydowanie, następnie schyliła swój wielki łeb w jej kierunku i po upływie kilkunastu sekund zwyczajnie zniknęła za gąszczem drzew. Yumi wytrzeszczyła tylko oczy w zdumieniu i powoli dźwignęła się na nogi. Zachowanie i znak w oczach potwora mówiły same za siebie- XANA znowu zaatakował. Nie zastanawiając się dłużej dziewczyna rzuciła się biegiem w kierunku zejścia do kanałów, jednak niestety biegła kompletnie na oślep. Nigdy jeszcze nie trafiła do tej części lasu i nie miała pojęcia gdzie znajduje się wejście do fabryki. Obróciła się podwójnie o 360 stopni nie wiedząc gdzie ma iść. W końcu coś kazało jej zawrócić. Tak też zrobiła. Ruszyła pędem przed siebie i co chwilę mijała przerażone sylwetki swoich kolegów i koleżanek ze szkoły, które biegały rozproszone po całym lesie niczym stado mrówek. Na każdej twarzy malowało się trudne do opisania przerażenie. Tylko czym było ono spowodowane? 


~(*)~

Tymczasem w sali gimnastycznej panował jeden wielki chaos spowodowany atakiem okropnego wirusa. Wszystkie ozdoby z pozoru zabawne i zupełnie nieszkodliwe nagle ożyły i pod władzą wirusa stały się śmiertelnie niebezpieczne. Gumowe pająki przeobraziły się w krwiożercze tarantule, a papierowe nietoperze powiększyły się trzykrotnie i wydając przeraźliwe piski zaczęły latać po całym pomieszczeniu siejąc przeraźliwy popłoch i zamieszanie wśród ludzi. Angela jak nie trudno było zgadnąć nie wytrzymała tego wszystkiego i po prostu zemdlała. Jeremy jako pierwszy chwycił ukochaną za rękę i czym prędzej dopadł do wyjścia. Laura krzyczała za nim przerażona, błagała go, aby jej nie zostawiał, ale została niestety całkowicie zignorowana. Aelita wraz z ukochanym jako pierwsi zdołali się wydostać i bez większego zastanawiania rzucili się pędem do fabryki. Dziewczyna spoglądając na ich ręce splecione w żelaznym uścisku pozbyła się wszystkich wątpliwości jakich nabawiła się od pojawienia się Laury. Bo przecież mógł wybiec i zostawić ją samą, lub co gorsza uciec z Laurą, ale nie zrobił tego. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta. Bo ją kochał. Tylko ją. Żadna Laura Gauthier nie miała dla niego znaczenia. 

~(*)~

-Odd, pośpiesz się, musimy stąd uciekać!- krzyczała Sam ciągnąc chłopaka w stronę wyjścia, jednak ten wlekł się niemiłosiernie poszukując w sali tej jednej, jedynej, najważniejszej dla niego osoby. Jak mógł w ogóle spuścić ją z oczu? Dlaczego zajął się Samanthą, a Angel zostawił samą jak palec? Och, dlaczego ja muszę być taki głupi?-odezwały się wyrzuty sumienia w jego umyśle. W końcu odnalazł ją skuloną w kącie, nieprzytomną. Warknął na ten widok wściekle i czym prędzej wyrwał się Samanthie z jej uścisku i rzucił się pędem do ukochanej. Jednak w połowie drogi znów coś go zatrzymało. Tym razem było to mocne- jak na dziewczynę-szarpnięcie za ramię. 
-Odd, zwariowałeś?! Chcesz, żeby te zbuntowane zabawki zjadły Cię żywcem?! Idziemy stąd!- rozkazała Sam ciągnąc go ponownie w stronę wyjścia. 
-Co za upierdliwa baba..-burknął w myślach Della Robbia ponownie się wyrywając.
-Zostaw mnie! Muszę jeszcze coś załatwić. Uciekaj sama!-powiedział stanowczo.
-Chyba zwariowałeś! Ty serio myślisz, że Cię tutaj zostawię samego?! Idziesz ze mną!- warknęła dziewczyna tonem zakazującym jakichkolwiek sprzeciwów. 
-Chyba mówię wyraźnie, co?! Dołączę do Ciebie jak załatwię tycią maleńką sprawę. Uciekaj, już!- wrzasnął tak głośno, że nawet nadlatujący w ich kierunku nietoperz- gigant się przestraszył i skręcił w innym kierunku.
-Ale..
-Co mówiłem?! UCIEKAJ!- wydarł się po raz drugi. Sam spojrzała na niego szklistymi oczami, jednak posłusznie wykonała jego polecenie. Włoch natomiast, kiedy tylko dziewczyna wyszła rzucił się biegiem w kierunku nieprzytomnej ukochanej. Po drodze musiał się zmierzyć z jednym "spidermenem" jednak poszło mu to wyjątkowo łatwo. Po chwili w końcu podbiegł do dziewczyny i ostrożnie wziął ją na ręce. Zaklnął pod nosem widząc jak jej ciało zupełnie bezwładnie spoczywa na jego ramionach, a następnie leciutko załamując się pod ciężarem dziewczyny ruszył dzielnie w stronę wyjścia. 
-Dlaczego ja nie mam mięśni?-westchnął po drodze w myślach. Kiedy tylko znalazł się na zewnątrz natychmiast ruszył w kierunku fabryki wykorzystując to, że Jim i inni nauczyciele byli właśnie zajęci ewakuacją pozostałych. 

~(*)~

W tym samym czasie gdzieś po drugiej i kompletnie obcej stronie lasu Yumi już od dziesięciu minut stała w tym samym rozdrożu nie mogąc w żaden sposób wybrać właściwej drogi. Miała cztery możliwości, tylko która z nich mogła być prawidłowa?. Nie miała więcej czasu na rozmyślania, bo poczuła jak czyjeś silne ręce oplatają szczelnie jej talię. Pisnęła podskakując w miejscu i natychmiast wymierzyła siarczyste uderzenie z prawego łokcia prosto w brzuch napastnika. Ten ryknął z bólu i natychmiast ją puścił, jednak kiedy dziewczyna odwróciła się, aby przyjrzeć się tajemniczemu osobnikowi pisnęła z przerażenia zasłaniając sobie przy okazji usta. Domniemanym napastnikiem okazał się nikt inny jak Ulrich Stern, we własnej osobie. Biedny chłopak zwijał się z bólu na ziemi.
-Prze...przepraszam-wydusiła Yumi, choć przyszło jej to z wielkim trudem sama nie wiedziała dlaczego. Nagle poczuła się strasznie dziwnie. Tak jakby w jednej sekundzie cały jej mózg gdzieś wyparował obraz w jednej chwili rozmazał się całkowicie a ona poczuła się tak jakby coś, lub ktoś przejęło nad nią kontrolę. 
-Nic się nie stało..-wyjąkał Ulrich po chwili z trudem się podnosząc.- Yumi, gdzie ty się podziewałaś? Nie słyszałaś jak Cię wołałem?-zapytał Niemiec z wyraźnym zmartwieniem wymalowanym na twarzy podchodząc do niej powoli i kiedy chciał ją przytulić dziewczyna cofnęła się kilka kroków do tyłu z kwaśną miną. Chłopak zmarszczył brwi i przyjrzał się jej uważnie.
-Yumi, wszystko ok?
-Nic nie jest ok !!!-wydarła się niespodziewanie co sprawiło, że chłopak sam się cofnął kilka kroków do tyłu.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz, co?! Nie wystarczy Ci to, że mnie zwyczajnie omamiłeś i wykorzystałeś?! 
Ulrich na te słowa zamrugał gęsto i spojrzał na nią z niedowierzaniem. O co jej chodzi? Jak może tak w ogóle myśleć, mówić?! Przecież to niedorzeczność!
-No co się tak gapisz?! Najpierw nawciskałeś mi kitów, jak to bardzo mnie kochasz a teraz co?! Uganiasz się wiecznie za tą Laylą, nawet nosisz ją na rękach, a ja to co?! Nagle stałam się dla Ciebie niewidzialna?! 
-Yumi, czy ty siebie słyszysz?! Ty naprawdę myślisz, że mógłbym Cię w jakikolwiek sposób wykorzystać?! Tak prawdzie w oczy to ty zaczęłaś się na mnie boczyć zupełnie bez powodu! Chcesz wiedzieć dlaczego ją wtedy podniosłem?! Bo zemdlała tak nagle i chciałem jej jedynie pomóc! Twoje chore sceny zazdrości są zupełnie bezpodstawne!
-Sugerujesz, że mi odbiło, tak?! Myślisz, że jestem ślepa i nie widziałam jak pożerałeś ją wzrokiem, hę?! 
-Dziewczyno, masz omamy! Przecież nigdy bym Cię z nią nie zdradził!
-Nie mam pewności..-mruknęła ponuro wlepiając spojrzenie w ziemię.
-Oj, Yumi, Yumi..-westchnął Ulrich podchodząc do niej powoli jednak ona znowu się odsunęła.
-Nie dotykaj mnie.-warknęła ostrzegawczo.- Najlepiej jeszcze dzisiaj zniknij z mojego życia, nie chcę Cię znać, słyszysz?! Żałuję, że olałam Williama tylko ze względu na Ciebie!- wrzasnęła w końcu i natychmiast zasłoniła sobie ręką usta. Co ona wygaduje?! Przecież wcale nie chciała tego powiedzieć! Przecież kocha Ulricha! 
To tylko złudzenie, kretynko..-usłyszała nagle w szarych komórkach i jeszcze bardziej się przestraszyła. Na pewno nie były to jej myśli. Jednak były w jej głowie, no ale jak to możliwe? Czy to możliwe, żeby ktoś włamał się do jej umysłu? Ktoś...-bezsensowne gdybanie..przecież wiadomo kto to był...
-Dobra, ja już wszystko rozumiem, skoro chcesz być z Williamem to ja nie będę Ci zawadzał. Nie chcę stawać Ci na drodze do szczęścia, gdyż pomimo wszystko nadal Cię kocham, Yumi. Mogłaś tylko powiedzieć mi to od razu, prosto z mostu, a nie wymyślać jakieś idiotyczne scenki zazdrości.- powiedział Ulrich posępnie, następnie odwrócił się na pięcie i bez słowa ruszył w kierunku fabryki, a Yumi poczuła, że na nowo powraca jej jasność myślenia i znowu może kontrolować swoje myśli i słowa, niestety..za późno wszystko wróciło do normy, no bo jak to teraz odkręcić? Powiedzieć mu, że to nie ona powiedziała, tylko dziwny człowieczek (a raczej wirus) będący w jej umyśle? Przecież ją wyśmieje!
No to się porobiło..-pomyślała ze smutkiem i rzuciła się biegiem za chłopakiem.


~(*)~

W końcu Ulrich i Yumi dogonili resztę w połowie drogi do kanałów. Reszta przyjaciół zdziwiła się nieco kiedy zauważyli, że ta dwójka unika się wzajemnie bardziej niż ognia- Ulrich ze złości, Yumi ze wstydu. Japonka ani na chwilę nie mogła pobyć się okropnych wyrzutów sumienia, co gorsza nie miała do kogo zwrócić się o pomoc. Bała się, że nikt jej nie zrozumie, no bo kto normalny słyszy w swojej głowie jakieś dziwne odgłosy a na dodatek przestaje na moment kontrolować własne zachowanie? Chyba tylko kompletny wariat. Nie wiedziała jednak, że jej przyjaciółka miała odczuć  skutki tego samego zjawiska już za chwilę..

~(*)~


Kiedy przyjaciele wbiegli na ostatnią prostą dzielącą ich od wejścia do kanałów nagle pojawił się nowy- a z resztą ten sam- problem w postaci wielkiej tarantuli, która wyłoniła się z gąszczu gęstych zarośli zupełnie niespodziewanie, a kiedy ujrzała swoje ofiary na własnym "celowniku" syknęła z zadowoleniem i ruszyła w ich stronę niczym rozwścieczony byk. Aelita pisnęła przeraźliwie ponieważ to ona stała najbliżej. 
-Aelita, uważaj!!!!- krzyknął nagle przerażony Jeremy i odepchnął dziewczynę na bok z całej siły kiedy zauważył, jak bestia plunęła nagle dziwną pajęczyną. Przez co to Jeremy padł jej ofiarą, a nie córka Hoppera. 
-Jeremy!! - krzyknął Odd podbiegając do przyjaciela, natomiast Ulrich bez żadnych uprzedzeń zajął się bestią krzycząc coś do niej nieustannie i chwilę później zaczął uciekać przed nią aby odciągnąć ją od pozostałych. Yumi odprowadziła go zmartwionym spojrzeniem, a kiedy zniknął z pola widzenia usiadła pod drzewem i rozpłakała się okropnie. Nie dość, że się z nim pokłóciła z własnej głupoty to jeszcze teraz grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony tej bestii. 
-Jeremy!!- pisnęła przerażona Aelita i z trudem podczołgała się do ukochanego na kolanach. 
-D...dezaktywujcie wieżę..-Belpois zdołał jedynie tyle z siebie wykrztusić i stracił przytomność. Aelita potwornie się rozpłakała, jednak doskonale wiedziała, że nie ma czasu do stracenia. Szybko poderwała się z miejsca i jako pierwsza rzuciła się pędem w stronę fabryki. Reszta podążyła za nią.
-Jak się czujesz?-zapytał z troską Odd swojej ukochanej kiedy w końcu zdołał dorównać jej tempa.
-Nie powinno Cię to obchodzić.-warknęła nagle robiąc przy tym zdziwioną minę. Co to było? Przecież wcale nie chciała tego powiedzieć, do tego te dziwne wirowania w jej głowie i ta mgła, co się z nią dzieje?
-Co? Ale dlaczego? Angel, co się dzieje? -zapytał próbując ją zatrzymać, jednak został brutalnie odepchnięty tak mocno, że o mało co nie spadł z mostu przez który właśnie przebiegali. 
-Odwal się ode mnie!- syknęła w jego stronę i zniknęła w budynku fabryki a Odd, który stał dosłownie na krawędzi przepaści spojrzał na nią nie ukrywając swojego rozczarowania i bólu jakie sprawiło mu to krótkie zdanie, które wypłynęły z jej ust niezależnie od niej. 


~(*)~

Kiedy w końcu przyjaciele wpadli do pomieszczenia z superkomputerem Aelita natychmiastowo odpaliła proces opóźnionej wirtualizacji oraz wysłała do Lyoko pojazdy. 
-Szybko do skanerów!- zarządziła po chwili a wszyscy wykonali jej polecenie, nikt nie śmiał się jej sprzeciwić. Chwilę później znaleźli się w Lyoko, tym razem na pustyni. Ulrich, który nadal czuł potworną urazę do Yumi wskoczył na motor nawet na nią nie patrząc i od razu ruszył tak szybko na ile pozwalał silnik maszyny a chwilę później jego sylwetka rozmyła się w chmurze dymu. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem i poczuła jak jej oczy zaczynają robić się jakby ze szkła. Nienawidziła siebie za dzisiejszą sytuację, ale nie miała odwagi porozmawiać z nim. Pośpiesznie wskoczyła na hulajnogę i kiedy dołączyła do niej również Angel ruszyła w tym samym kierunku co Stern. Odd wskoczył na deskę, a Aelita włączyła skrzydła. Chwilę później wszyscy znaleźli się przed aktywowaną wieżą, która jak zwykle była doskonale strzeżona przez potwory i...Williama. Ulrich od razu rzucił się na stado tarantul, Odd zajął się szerszeniami, a Angel wraz z Aelitą armią karaluchów. Yumi natomiast stanęła oko w oko z Williamem, który przez dłuższą chwilę przyglądał się Japonce z szyderczym uśmieszkiem na ustach a następnie rzucił się na nią zupełnie niespodziewanie. Dziewczyna na szczęście w porę zdołała uskoczyć i też zaatakowała chłopaka, który jednak z łatwością unikał jej ciosów. 

~(*)~

Walka ciągnęła się już chyba z pół godziny, a potworów przybywało z każdą sekundą. Ulrich w końcu wykończył ostatnią tarantulę i rozejrzał się po polu bitwy a jego wzrok automatycznie zatrzymał się na Williamie walczącym z Yumi. Chłopak tak strasznie szybko machał mieczem, że dziewczyna ledwo co nadążała robić niezbyt zgrabne uniki, nie mówiąc już o próbie atakowania wroga. Dlaczego młody Stern pomimo kłótni z dziewczyną postanowił jej pomóc, nieświadomy, że ta decyzja może wpłynąć na jego dalsze życie. Rzucił się biegiem w stronę walczącej dwójki i bez żadnego uprzedzenia z całej siły odepchnął Dunbara zanim zdążył zdewirtualizować wykończoną dziewczynę. Przetoczyli się przed siebie parę metrów dalej szarpiąc się wzajemnie i chwilę później zaczęli walczyć już na poważnie. Tak jak zwykle- na miecze. Yumi w końcu zdołała się podnieść choć dziwnie zakręciło jej się w głowie. I w tym momencie stało się coś czego nikt się nie spodziewał..
William w końcu zagonił Ulricha na skraj sektora i zaczął niebezpiecznie mierzyć w niego mieczem, nie odpuścił dopóki Niemiec nie spadł w dół, na szczęście jednak w ostatniej chwili zdołał złapać się ręką powierzchni. William jednak uśmiechnął się szyderczo, jednak nie przewidział jednego. Yumi, kiedy tylko wyrwała się z pierwszego szoku natychmiast tam podbiegła i czym prędzej zepchnęła Dunbara do morza. Niestety nie wszystko przebiegło tak jak z początku myślała, kiedy William spadał w ostatniej chwili złapał Ulricha za nogi i mocno pociągnął go w dół przez co obaj teraz lecieli w stronę morza cyfrowego. Kiedy Aelita zaorientowała się co się dzieje niestety było już za późno..obaj zatonęli w cyfrowej otchłani bez szansy na powrót..przynajmniej dla Ulricha..Yumi wrzeszczała, płakała, chciała się nawet rzucić za nim i jakimś cudem spróbować go uratować, jednak jej zamiary można było odczytać jak z otwartej księgi, dzięki czemu została natychmiast powstrzymana przez Angelę, która też czuła się tak jakby w jednej chwili straciła grunt pod nogami. Japonka przez dłuższą chwilę wyrywała się, jednak nie miała dość siły, żeby pokonać Angel, której uścisk był teraz mocniejszy niż stal. W końcu dziewczyna zaniechała wszelkich starań i po prostu opadła na piaskową powierzchnię dusząc się własnym płaczem. Teraz powróciły do niej wszystkie wspomnienia. Te dobre jak i te złe. Och, jak bardzo chciałaby móc przeżyć z nim to wszystko jeszcze raz, od początku. Gdyby tak można było wcisnąć jeden przycisk i sprawić, aby to wszystko nie miało miejsca. Och, i na dodatek jeszcze ta ich paskudna kłótnia sprzed kilku godzin! Jak mogła być tak głupia i dać się omotać temu czemuś a wcześniej gniewać się na ukochanego o taką durnotę?! Przecież intencje miał dobre, chciał tylko pomóc, a ona? Obraziła się na niego jakby zrobił jej straszliwą krzywdę. Zupełnie opacznie wszystko zrozumiała i teraz musi zapłacić za swój błąd najwyższą cenę..

~(*)~


Błagam, zabijcie mnie!!! *_* Nie dość, że się masakrycznie spóźniam to jeszcze wymyślam takie chore akcje.;o. Jestem potworem- wiem o tym. xD. Oczywiście przepraszam Was, że musieliście tyle czekać na ten rozdział, ale ilekroć się motywowałam i siadałam do pisania nic mi nie wychodziło- dopiero dzisiaj udało mi się coś skleić co moim zdaniem wyszło beznadziejnie. Przepraszam.;c.
Co do następnego- nie wiem kiedy się ukarze, muszę najpierw uporać się z tym dziwnym problemem i dopiero zacznę go pisać. Proszę o cierpliwość z waszej strony. Pozdrawiam.;*