niedziela, 29 czerwca 2014

29.





Epidemia zazdrości.


-Layla!!!- krzyknął Ulrich, kiedy zauważył co stało się dziewczynie. Podbiegł do niej i bez żadnych ceregieli wziął ją na ręce. Nie miał pojęcia co mogło być powodem tak nagłego zasłabnięcia dziewczyny, bo klon Williama z dziwnych i nieznanych nikomu powodów po prostu gdzieś wyparował. Pech tak chciał, że całą sytuację zobaczyła Yumi, która właśnie przeszła z przyjaciółką przez szkolną bramę. Japonka najpierw wytrzeszczyła oczy w wielkim zdumieniu, a chwilę później gdzieś głęboko w sobie poczuła się nienaturalnie dziwnie. Takiego uczucia nie doznała jeszcze nigdy w życiu. Tak jakby, malutki, zupełnie nieproszony gość wkradł jej się do serca i bez pozwolenia zapalił malutki płomyczek w centralnym palenisku, który teraz z każdą sekundą skutecznie rozprzestrzeniał się co wiązało się z narastającą złością w środku dziewczyny. Jakim prawem on w ogóle ją dotyka?! I na dodatek jeszcze na rękach ją nosi! O, proszę i teraz jeszcze tak czule na nią spogląda! No to już przesada!  Żeby jeszcze ją tak nosił! Yumi była tak zdenerwowana, że w ogóle nie zauważyła, że Layla była nieprzytomna i zupełnie opacznie wszystko zrozumiała. 
-No co on wyrabia?! William na pewno nigdy by czegoś takiego nie zrobił!!-pomyślała i natychmiast uniosła brwi wysoko do góry. Zaraz, chwila..czemu pomyślała o Williamie? Przecież nie chciała...a może jednak chciała? Może za nim tęskni? Nie, nie. Kocha tylko Ulricha, była tego pewna, ale jak widać on wspaniale bawi się teraz z Laylą. Postanowiła już więcej na to nie patrzeć więc szybko wbiegła do szkoły trzaskając przy okazji drzwiami tak głośno, że o mało co nie rozleciały się w drobny mak. Angela natomiast stała jak wryta na szkolnym podwórku nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Nie dość, że jej własny brat niósł na rękach Laylę to jeszcze Odd cały czas skakał koło niego nieustannie pytając co jej się stało i czy da się jej jakoś pomóc, jakby to było dla niego najważniejsze pod słońcem. Kiedy pierwszy szok minął Sternowa prychnęła jedynie pod nosem i podobnie jak jej przyjaciółka zniknęła w szkolnych murach, jednak była tak zdenerwowana, że nie zamknęła nawet drzwi.
-Żeby o mnie się tak martwił...-pomyślała z goryczą pędząc do pokoju jak strzała.


~(*)~

-Yumi, po raz ostatni Cię proszę, powiedz mi co się stało!- krzyknął Ulrich w stronę obrażonej na cały świat dziewczyny, która nie odzywała się do niego już od trzech dni. Jednak i tym razem nie uzyskał odpowiedzi tylko mordercze spojrzenie ze strony Japonki. U Angel i Odda wcale nie było lepiej, wręcz tak samo. Siostra Ulricha, podobnie jak Yumi nie chciała ani widzieć, ani tym bardziej rozmawiać ze swoim chłopakiem. Obie dziewczyny bardzo oddaliły się od paczki, nawet jadały przy osobnym stoliku, a na lekcji wybierały jak najdalsze ławki znajdujące się na samym końcu. Jedyne pocieszenie było takie, że Aelita i Jeremy utrzymywali jeszcze jakikolwiek kontakt z Yumi i Angel, natomiast Odd i Ulrich byli całkowicie bezradni. 

~(*)~

Mieli właśnie lekcję plastyki. Była to ulubiona lekcja Odd'a jednak chłopak w ogóle się z tego nie cieszył. Nauczycielka coś tam im tłumaczyła, jednak Włoch w ogóle tego nie słuchał. Słowa nauczycielki wpadały do niego jednym uchem a chwilę później wylatywały drugim. W końcu nadszedł czas rysowania. Mieli za zadanie narysować coś związanego ze zbliżającym się świętem Halloween. Ulrich westchnął i zaczął bazgrać na swojej kartce coś w stylu niekształtnego ducha, a Odd jeszcze raz spojrzał na swoją ukochaną, która w tym samym momencie zmuszona wlepiła uparcie wzrok w kartkę na której jeszcze nic nie narysowała. Nagle wpadła mu do głowy pewna myśl. Może jak narysuje coś specjalnie dla niej to ta dziwna złość jej minie? A swoją drogą to dziwne, przecież nigdy się tak nie zachowywała...coś musiało się stać, no ale co? Przecież on jej nic nie zrobił, więdlaczego była dla niego taka oschła? Miał czyste sumienie, ale może zrobił jednak coś co ją uraziło zupełnie nieświadomie? Ech, za dużo pytań..wiedział jedynie tyle, że musi jakoś udobruchać swoją ukochaną, bo nie zniesie dłużej jej fochów. Tak więc zaczął malować podobiznę Angeli na kartce najlepiej jak umiał. Był tak pochłonięty tym zajęciem, że nie zauważył nawet Ulricha, który bez pytania grzmotnął mu jego ulubione kredki sprzed nosa. Z dziwnego "transu" wyrwał go dopiero krzyk nikogo innego jak Angeli. W błyskawicznym tempie odwrócił się i zobaczył przestraszoną Niemkę która stała na ławce z przerażoną miną. Della Robbia poderwał się z miejsca i podbiegł do niej.
-Dzieci, co tam się dzieje?!-zapytała zdezorientowana nauczycielka, jednak nikt nie zwrócił na nią uwagi. Wszystkie spojrzenia były skierowane na ostatnią ławkę przy oknie. 
-Co się stało?-zapytał Odd, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Jedynie spojrzenie ukochanej odpowiedziało chłopakowi na pytanie. Podążył za nim i zobaczył jak czarny pająk chodzi powoli po ścianie, a chwilę później przechodzi na ławkę, na której stała dziewczyna, a ona znowu pisnęła tylko dziesięć razy głośniej po czym zeskoczyła z mebla, jednak niestety potknęła się i zaliczyła upokarzającą glebę na środku klasy. Odd podał jej rękę, chcąc pomóc jej wstać, jednak dziewczyna nawet na niego nie spojrzała tylko poderwała się od razu na równe nogi i czym prędzej wybiegła z klasy. Tymczasem Yumi właśnie "bawiła się" z pająkiem chcąc trafić go podręcznikiem, jednak stworzonko było jakieś dziwnie szybkie. Nienaturalnie szybkie. Japonka przeglądała się pajączkowi do czasu, aż ten nie wydostał się z klasy przez otwarte okno. Naprawdę było to dziwne. Dziewczyna nie czekając na nic więcej wybiegła z klasy za przyjaciółką, po drodze wyrywając rękę z uścisku Ulricha, który usiłował ją w ten sposób zatrzymać. Miał serdecznie dość oziębłości dziewczyny, cały czas zadręczał się, że zrobił coś co zraniło jego ukochaną i nie mógł sobie darować tego, że prawdopodobnie przez niego ona teraz cierpi, no, ale na litość boską, jak ma się dowiedzieć o co chodzi skoro ona od kilku dni unika go jak ognia? Jak ma jej to wynagrodzić? Co ma zrobić, żeby wszystko wróciło do normy? Och, jak bardzo tęsknił za jej dotykiem, swoją drogą to jakieś chore, że wcześniej jakoś mógł cały czas normalnie funkcjonować bez jej wspaniałego ciepła i miłych słówek, które działały na niego jak najlepszy balsam do ciała a teraz już po kilku dniach zaczynał wariować. Ze zdziwieniem odkrył, że jego przyjaciel też jest tym zdołowany, a on, Ulrich, był przekonany, że Odd przyzwyczaił się do ignorowania ze strony dziewczyn, w końcu miał w tej dziedzinie sporo doświadczenia, bo przecież nieraz dostawał kosza, lub zaliczał wiele wpadek przed dziewczynami i jakoś znosił to dzielnie, z uśmiechem na ustach, jednak tym razem było inaczej. Z początku Stern nie mógł znaleźć odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego tak jest?" i zwyczajnie bał się, nie no, może nie bał się, ale wstydził się o to zapytać. Jednak po chwili znalazł rozwiązanie: Angela była po prostu dla Odd'a wyjątkowa, to ją naprawdę kochał i tylko ona liczyła się w jego życiu. Zupełnie tak jak dla niego Yumi. Tylko co zrobić, żeby obydwie przestały się boczyć?


~(*)~



-Słuchajcie, pokemony. Ponieważ za dwa dni jest to całe pokręcone Halloween jutro wieczorem odbędzie się dyskoteka. Oczywiście chcę przez to powiedzieć, że macie się przebrać w jakieś wampiry, wilkołaki, duchy czy inne dziwadła. Ponadto wasza klasa została wybrana do dekorowania sali. Po tej lekcji widzę wszystkich na sali gimnastycznej, bez wyjątków!- oznajmił Jim kiedy wparował w środku lekcji do klasy 8b *, która miała akurat w tym czasie historię. Po wyjściu Moralesa żaden z uczniów nie mógł się skoncentrować na lekcji. Wszyscy nieustannie szeptali na temat zbliżającej się dyskoteki i tego w co każdy się przebierze. Jedynie wojownicy Lyoko nie byli tym specjalnie zainteresowani. Nikogo z nich nie obchodziło to w co się przebiorą, ani  ta cała dyskoteka, gdyż wiedzieli, że dla nich nie będzie ona udana. Napięta atmosfera, która wytworzyła się pomiędzy nimi parę dni temu niesamowicie ich przytłaczała, nawet Aelitę i Jeremiego, którzy jako jedyni z całej paczki nie byli skłóceni ze sobą. No..do czasu...


~(*)~


Następnego dnia o 19:00 zaczęła się dyskoteka na którą wszyscy tak czekali. Co więcej była ona otwarta dla wszystkich, nawet uczniów spoza Kadic co było sporym zaskoczeniem dla uczniów. Przyjaciele weszli w ponurych nastrojach do sali, którą wcześniej sami byli zmuszeni dekorować. Yumi i Angel nadal boczyły się na chłopaków, więc oddaliły się jak najdalej od nich i same zaczęły tańczyć udając, że świetnie się bawią. Odd rzucił jedynie tęskne spojrzenie Angel, następnie westchnął ciężko i ruszył w stronę bufetu i miał zamiar spędzić przy nim cały dzisiejszy wieczór aż do końca imprezy. Od razu schwytał w ręce największego ptysia i wciągnął go całego do buzi brudząc się przy okazji jak przedszkolak, który rzuca się na tacę czekoladowych ciasteczek z bitą śmietaną, nie obchodziło go to jednak wcale. Chwilę później zaczął wcinać jak automat nie zważając na nic. Nadal utrzymywał teorię, że na jedzeniu też można wyżyć swoją złość pochłaniając je w niewyobrażalnie wielkich ilościach. Tak zrobił też i tym razem. Kiedy wszystkie ptysie zniknęły z talerza chłopak zabrał się za czekoladowe pierniki. Chwilę później ich też już nie było, nagle usłyszał głos, którego nie spodziewał się usłyszeć za żadne skarby świata.

-Cześć Odd.- Włoch w błyskawicznym tempie odwrócił się , otworzył brudne usta ze zdziwienia i aż upuścił ostatniego ptysia, którego trzymał w dłoni. 
-S-S-Sam?- wydusił z niedowierzaniem.
-Nie, Święty Mikołaj, głuptasie!- zażartowała dziewczyna i bez żadnego uprzedzenia rzuciła się mu w ramiona. Odd, nieco zakłopotany przygarnął ją lekko do siebie nadal nie mogąc wyjść z szoku. Był przekonany, że już nigdy jej nie zobaczy, jeszcze parę miesięcy temu pewnie skakałby z radości jak ostatni wariat, jednak teraz nie miał na to najmniejszej ochoty. Teraz stojąca przed nim dziewczyna wydawała mu się całkowicie zwyczajna, jednak cieszy się, że mógł ją spotkać. W tej samej chwili jego wzrok powędrował niespodziewanie w stronę Angeli, która wpatrywała w przytulającą się parę z wielkimi oczami. Zamrugała gęsto i chwilę później potem powiedziała coś do Yumi, która stała obok z niezadowoloną miną. Odd natomiast poczuł dziwne wyrzuty sumienia, wiedział, że ten obraz mógł zranić jego dziewczynę, no ale przecież to ona najpierw go zraniła obrażając się na niego nie wiadomo za co! Chłopak skończył swoje rozmyślania wtedy, kiedy Samantha w końcu się od niego odkleiła i zaczęła strasznie szybko nawijać o tym co działo się u niej przez te wszystkie lata, przez które się nie widzieli. Della Robbia tylko ze zwykłej uprzejmości udawał zaciekawionego, jednak jego myśli były zupełnie gdzieś indziej. Co chwilę dyskretnie spoglądał na Angel, która w jego oczach była najjaśniejszą gwiazdą będącą w sali.

~(*)~

Tymczasem Aelita i Jeremy chyba jako jedyni dobrze bawili się z całej paczki wirowali właśnie na parkiecie, a tłumy gapiów wlepiało w nich swoje zdziwione spojrzenia. Nikt nie spodziewał się, że Jeremy okaże się aż tak dobrym tancerzem. Nie wspominając już o Aelicie która swoimi zgrabnymi ruchami baletnicy onieśmielała każdą dziewczynę znajdującą się na sali. Przestali dopiero wtedy, kiedy Jeremy poczuł silne pragnienie, natomiast Aelita w tym czasie czmychnęła do toalety. Belpois udał się do bufetu i wypił aż cztery szklanki wody.
- Cześć, ty jesteś Jeremy Belpois, prawda?- zapytała jakaś wysoka blondynka stojąca obok niego. Chłopak przeniósł na nią pytające spojrzenie, a dziewczyna uśmiechnęła się jedynie delikatnie. 
-Tak, to ja. A czy my się znamy?- zapytał czując się lekko niezręcznie. 
-Nie, ale słyszałam o Tobie w swojej szkole, podobno jesteś tutejszym geniuszem, prawda?-zapytała przyglądając mu się uważnie.
-Uhm..bez przesady...po prostu lubię naukę i tyle.- Jeremy poczuł jak delikatnie czerwieni się ze wstydu. Od zawsze nienawidził komplementów na swój temat, zwłaszcza kiedy były one kierowane z ust dziewczyny. W dodatku od takiej ładnej jak ta..-pomyślał w pewnej chwili, jednak po chwili szybko odwrócił wzrok od nieznajomej. Jak mógł tak pomyśleć?! Przecież ona wcale nie była ładna! W dodatku nie dorastała Aelicie do pięt! Nawet porównać się ich nie dało! Aelita była słodka, urocza, po prostu idealna! A ta tutaj?! Gołym okiem widać, że jest zarozumiałą i przemądrzałą egoistką! 
-Jestem Laura Gauthier. Szalenie miło mi Cię poznać! -powiedziała z wyraźnym entuzjazmem wyciągając ku niemu rękę.- Też uwielbiam naukę! Jaką masz średnią?
-Jeremy Belpois.-mruknął bez przekonania ściskając jej dłoń.- 6.0-odpowiedział już trochę przyjaźniej.
-Och, ja też! A czym się interesujesz?
-Praktycznie to wszystkim co jest związane z nauką, a w szczególności przedmiotami ścisłymi.
-To niesamowite! Dokładnie tak jak ja! Wspaniale, prawda?! Och, jak bardzo się cieszę, że się spotkaliśmy! Mamy ze sobą tyle wspólnego!-Laura nie mogła powstrzymać się od nieustannych wybuchów dziwnej euforii. 
-Niewątpliwie.-odpowiedział z uprzejmości Einstain uśmiechając się lekko. 
Całej scenie już od dłuższego czasu przyglądała się Aelita, która poczuła dziwne ukłucie w sercu. Nigdy jeszcze się tak nie czuła, było to naprawdę bardzo dziwne uczucie. Chwilę później Laura i Jeremy kompletnie zatracili się we wspólnej dyskusji na temat fizyki kwantowej. Aelita westchnęła i przysiadła się do Angeli siedzącej na ławce razem z Yumi i nieustannie spoglądającej w stronę także nie nudzących się Odd'a i Samanthę. 
-Co się stało?- zapytała Yumi pożerając właśnie garść cukierków czekoladowych.
-Nic..-westchnęła córka Hoppera.- Po prostu Jeremy nawiązał znajomość z jakąś nową panną i najwidoczniej mają bardzo dużo wspólnych tematów więc wolałam im nie przeszkadzać.-wytłumaczyła a Japonka jedynie skinęła delikatnie.
-Nie przejmuj się. Najwidoczniej wszyscy faceci tacy są..-wycharczała wściekła na Odd'a Angel mierząc go nienawistnym spojrzeniem.
-Co masz na myśli?-zapytała Aelita.
-To, że im wszystkim po jakimś czasie nudzą się ich dziewczyny i muszą sobie szukać nowej rozrywki.-syknęła dziewczyna. Różowo-włosa skinęła głową a chwilę później po jej policzku spłynęła samotna łza, którą natychmiast dyskretnie otarła rękawem.

~(*)~

Siedziały tak długo, w zupełnej ciszy aż do momentu kiedy Yumi poderwała się z miejsca jak poparzona, kiedy tylko dostrzegła Ulricha, który najwyraźniej świetnie bawił się z Laylą stojąc z nią pod ścianą i gawędząc w najlepsze. Japonka zazgrzytała wściekle zębami i wyparowała z sali szybciej niż można było się spodziewać. Tak się złożyło, że Ulrich i Layla stali akurat przy wyjściu i wszystko widzieli. Ulrich zmarszczył czoło i nie zważając na Gonzalezową wyszedł z sali zaraz za Yumi. Kiedy znalazł się na dworze nagle, nie wiadomo skąd i dlaczego poczuł jak ziemia zaczyna się trząść. Trwało to bardzo krótko jednak skutecznie powtarzało się średnio co 3 sekundy. Rzucił się biegiem za znikającą sylwetką Yumi i kiedy w końcu dogonił ją na tyle, aby móc się jej dokładnie przyjrzeć wrzasnął kiedy dziewczyna stanęła oko w oko z....

~(*)~

*- chyba w CL nie było podane do jakiej klasy chodzą nasi bohaterowie, dlatego sobie ją wymyśliłam.:)

No i w tym momencie kończę, wiem, będziecie chcieli mnie zabić, ale naprawdę musiałam skończyć akurat teraz, przepraszam.:*

Pewnie większość z Was pomyśli sobie, że mi odbiło z tą głupią zazdrością wlokącą się przez cały ten rozdział, no ale niestety sielanka nigdy nie trwa wiecznie, więc musiałam zrobić taki jeden, leciutko burzliwy rozdzialik.:). A dlaczego akurat zazdrość?- Nie wiem. Po prostu napisałam to co mi przyszło do głowy.Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy pewnie chcieli, abym wprowadzała Laurę do opowiadania, jednak od razu Wam zdradzę, że nie będzie ona występować aż tak często (tak samo jak Sam), a poza tym będzie mi potrzebna w dalszych rozdziałach.:) Mam jednak nadzieję, że rozdział się Wam spodoba.:D 
No więc to tyle na dziś. Pozdrawiam Was cieplutko i do następnego.:* 








piątek, 27 czerwca 2014

HOLIDAYS!!!!!!


W końcu, w końcu, w końcu nadeszły wakacje: JEST!!!! Szczerze mówiąc myślałam, że już się ich nie doczekam.*-*, no ale na szczęście w końcu nadeszły. :)

Z tej okazji chciałam Wam życzyć oczywiście radosnych, przyjemnych, bezpiecznych wakacji. Mam nadzieję, że każdy z Was spędzi je najlepiej jak się da i przeżyje niezapomniane przygody zbliżającego się lata. Tego z całego serca Wam życzę. Miłego wypoczynku, kochani!! <333


PS. I malutka informacja dla Was:
Jeżeli macie do mnie jakiekolwiek pytania to serdecznie zapraszam na mojego Aska (którego założyłam dopiero wczoraj.xd):
ASK - wszelkie pytania mile widziane.:)

i jeszcze coś na mocniejszą poprawę humoru:



Enjoy.:D


środa, 25 czerwca 2014

28.

"Przestaniesz się w końcu zachowywać jak idiota?!"



Przyjaciele wrócili do internatu. W samą porę bo Jim zaczął przeprowadzać swoją "genialną" inspekcję czystości razem z panią Hertz. Tuż przy wejściu spotkali naburmuszonego Herva (który jak zwykle próbował zaprosić Sissi do kina, jednak oczywiście ona go spławiła), który poinformował ich o tym fakcie. Wszyscy spojrzeli po sobie ze strachem i rzucili się biegiem na schody. Całe szczęście, że przynajmniej nikt nie pamiętał, że cała siódemka nie stawiła się dzisiaj na lekcjach, to by dopiero była afera! Ulrich i Odd wpadli do pokoju tak szybko, że aż Kiwi schował się pod szafą, a Jeremy spokojnie udał się do siebie, ponieważ on jako jedyny zachował stu procentowy porządek w pokoju. 
-Odd..powiedz, że to mi się tylko śni..-wyjąkał młody Stern widząc trudny do opisania bajzel panujący w ich pokoju. Della Robbia schował ręce za siebie i spojrzał wymownie na sufit, a Ulrich opadł bezsilnie na łóżko: Jedno było pewne. Jim ich zabije.


Tymczasem piętro niżej, w pokoju dziewczyn panował niemożliwy chaos i zamieszanie. Yumi i Angel z całych sił próbowały ogarnąć ogromny bałagan, który powstał po ich ostatniej "rewii mody", którą na ich nieszczęście urządziły sobie dzień wcześniej. Wszędzie można było dostrzec części damskiej garderoby walające się po pokoju, tworząc taki widok, który wprawiał w osłupienie każdego, kto tu wszedł. Obie dziewczyny skamieniały, kiedy usłyszały charakterystyczny dźwięk uderzających szpilek pani Hertz o podłogę. W końcu Angel zgarnęła wszystko i wrzuciła do szafy z trudem ją zatrzaskując. Następnie usiadła na podłodze "po turecku" plecami oparta o drzwi drewnianego mebla, które w każdej chwili mogły się otworzyć. Chwilę później do pokoju nastolatek weszła nauczycielka przyrody jak zwykle z poważną miną. Ze zmarszczonym czołem rozejrzała się po pomieszczeniu, przytaknęła prawie niezauważalnie i podążając za ruchem ręki Susanne można było wywnioskować, że dziewczyny otrzymały 4+ za czystość. Kiedy nauczycielka opuściła ich pokój obie odetchnęły z ulgą, a kiedy Angela odsunęła się na bok drzwi starej szafy zaskrzypiały i otworzyły się, a z jej wnętrza wyleciały wszystkie upchnięte wcześniej ubrania i niczym lawina zalały swoje właścicielki. 
-No to musimy zaczynać od nowa..-podsumowała Yumi wygrzebując się spod sterty ciuchów, a po chwili obie dziewczyny wybuchnęły śmiechem.


~(*)~

-STERN I DELLA ROBBIA, CO TO MA ZNACZYĆ?!- ryknął rozwścieczony Jim, kiedy wszedł do pokoju chłopaków. Rzeczywiście obecny wygląd tego pomieszczenia nie był zachęcający, wręcz przeciwnie. Dosłownie paraliżował każdego kto tu wszedł. Ulrich siedział oparty o ścianę z zaciśniętymi ustami, a Odd ze strachu przytulił się do poduszki latając wzrokiem po całym pokoju, aby tylko uniknąć spotkania wrogiego spojrzenia W-Fisty. W sumie nic dziwnego, że nauczyciel się tak zdenerwował. Już od dawna nie widział takiego bałaganu. Rozrzucone ubrania były dosłownie wszędzie, na dodatek były brudne i poszarpane przez..psa? I jeszcze te dziwne plamy na podłodze w kształcie psich łap i jeszcze ten ohydny zapach psiej karmy. Morales zmarszczył czoło i jeszcze raz przebiegł wzrokiem po pokoju. Nie było tu żadnego psa, a przynajmniej Jim nie mógł go dostrzec. Kiwi leżał skulony pod łóżkiem Odd'a i tylko cieniutki ogonek zdradzał jego obecność, jednak Morales na szczęście go nie widział, gdyż Odd zdążył w porę ukryć go za własną stopą. 
-Jutro z samego rana widzę Was w gabinecie dyrektora!!! OBU!-wrzasnął i trzasnął drzwiami.
-No to super..-jęknął Ulrich waląc głową w poduszkę.

~(*)~

-Nie, William, proszę, nie rób tego, to ja, Layla...Williaaaaaaaaaaam!!!!!-wrzasnęła przerażona Layla zrywając się ze snu cała mokra, a jej klatka piersiowa pracowała w nadzwyczajnie szybkim tempie co chwilę wędrując w górę i opadając w dół. Dziewczyna otarła ręką pot z czoła i wykończona opadła na poduszki. Miała już tego serdecznie dość. To działo się już stanowczo za często. Już chyba od miesiąca nie mogła normalnie spać z powodu koszmarów sennych, nie wiedziała co ma z tym zrobić. Nie miała się kogo poradzić. Swoich przyjaciół zostawiła mile stąd, a do nikogo innego nie miała zaufania, nawet do Sissi, która była jej kuzynką, ale pomimo to Gonzalez nigdy nie darzyła ją szczególną sympatią. Co najdziwniejsze te wszystkie sny były do znudzenia do siebie podobne, zawsze zawierały jakiś element, który w tajemniczy sposób łączył je wszystkie w jeden ciąg, coś jakby historię, lub film. 
Na początku przez kilka nocy pod rząd chodziła przerażona i samotna po jakimś dziwnym lesie, który wyglądał tak jakby wyjęty z jakiejś gry komputerowej. Nie miał w sobie za grosz realizmu. Wędrowała tak strasznie długo pogrążona w przerażających ciemnościach co chwilę słysząc równie brutalne i mrożące krew w żyłach odgłosy przypominające złowrogie wycie wściekłego wilczyska. Następnie, kiedy w końcu tajemnicza mgła opadła dziewczyna z przerażeniem odkryła, że ziemia zaczyna się zapadać a tajemnicza otchłań nicości nieuchronnie za nią goni. Zmuszona zaczęła uciekać i tak biegła przez następne kilka nocy co chwilę oglądając się za siebie. Jakiś czas później do tego wszystkiego doszedł przerażający, krwiożerczy śmiech, który jeszcze bardziej przerażał młodą dziewczynę. Po tym wszystkim pojawił się właśnie on: William. Najpierw mogła dostrzec tylko jego dobrze znaną, wysportowaną sylwetkę, jednak z upływem kilku sekund zdołała go zobaczyć we własnej osobie. No, może prawie we własnej. Był zupełnie inny niż ostatnio, kiedy go widziała. Był ubrany cały na czarno, włosy miał dziwnie potargane i był nienaturalny blady. Na dodatek ten tajemniczy dziwny znak wyryty na czole...co mu się stało? Przecież zawsze uśmiechał się kiedy ją widział, a teraz miał taką minę jakby chciał ją zabić. Dziewczyna wrzasnęła, kiedy nagle w jego prawej dłoni pojawił się wielki tasak poplamiony ludzką krwią, a kiedy chłopak zaczął biec w jej stronę z chęcią mordu wypisaną na twarzy dziewczyna dosłownie zamarła w bezruchu. Ocknęła się dopiero wtedy kiedy przed jej oczami mignęło srebrzyste ostrze. W porę zdołała uskoczyć w bok i na nowo była zmuszona wziąć nogi za pas uciekając tym razem nie przed "chodzącą przepaścią" a przed mrocznym Dunbarem. W końcu dzisiejszej nocy dobiegła do końca, jednak niestety William dokonał tego niedługo po niej. Zrozpaczona Layla zaczęła cofać się pomalutku do tyłu, drżącymi stopami, aż w końcu stanęła na skraju przepaści. Spojrzała w dół, a jej oczom ukazało się coś na kształt morza, lub oceanu. Serce podskoczyło jej do gardła kiedy ostry koniec miecza znalazł się tuż przy jej szyi i nieuchronnie zbliżał się jeszcze bliżej. Kiedy doszło do tego, że dziewczyna wygięła się w łuk tracąc grunt pod nogami koszmar się skończył.
Na samą myśl co może stać się następnej nocy Layla wzdrygnęła się mocno i przewróciła się mozolnie na drugi bok choć doskonale wiedziała o tym, że nie zaśnie już tej nocy.

~(*)~

Ulrich i Odd opuścili właśnie gabinet Delmasa z minami ponurymi jak chmury gradowe. Reszta paczki czekała na nich na korytarzu.
-I co? -zapytała zaspana Aelita, która do późna pisała z Jeremym poprzez internet tylko dlatego, że panna Susanne znowu miała dyżur na korytarza i nikogo nie wypuszczała z pokoju. 
-I lipa.-stwierdził ponuro Odd spoglądając na swoje sznurówki. 
-Oszczędź mi szczegółów bo jeszcze wszystkiego nie zapamiętam..-stwierdził z sarkazmem Jeremy kręcąc z uśmiechem głową.
-Zawiesił Was?- spytała Angela blednąc jak ściana.
-Za zwykły bałagan w pokoju? Nie przesadzaj..-zaśmiał się ponuro Ulrich 
-No więc co zrobił?-dopytywała się Yumi.
-Mamy sprzątać po lekcjach całą szkołę, łącznie z boiskiem i toaletami! -wybuchnął Odd.
-A wszystko przez tego twojego kundla..-burknął Ulrich 
-Odczep się, dobra?!
I znów zaczęli sobie docinać, a reszta po prostu ulotniła się niezauważalnie nie chcąc przeszkadzać im w tej jakże fascynującej dyskusji.


~(*)~

W końcu przyszedł czas na "ulubioną" lekcję wszystkich uczniów- W-F z Jimem. Wszyscy błyskawicznie przebrali się w swoje stroje sportowe, ponieważ wiedzieli, że nauczyciel W-F'u kategorycznie zabrania spóźniać się na tak szlachetną lekcję jaką jest wychowanie fizyczne. A kiedy ktoś ośmielił się złamać ten zakaz pan Morales dręczył go przez calutką lekcję dokładając mu dwadzieścia okrążeń wokół całego budynku i kilkanaście serii pompek, podczas gdy reszta mogła sobie spokojnie grać w nogę lub w jakiś inny równie wspaniały sport. Tak również było i tym razem. Jim jak co lekcję przeprowadził zbiórkę podczas której jednorazowy dyżurny wybierany co tydzień zdawał tzw. "musztrę" na ocenę.*
-Dzisiaj musztrę zdawać będzie..-zaczął Jim przesuwając wzrokiem po uczniach.
-Kurczę, obym to nie był ja, cholera, oby nie ja...-modlił się po cichu Odd z zamkniętymi oczami. Zapadła krępująca cisza podczas której słychać było jedynie śpiew kilku ptaków budujących gniazdo na pobliskim drzewie. 
-Della Robbia.- oznajmił W-Fista a Angela zachichotała widząc minę swojego chłopaka. 
-No żal!!!!- wydarł się na cały głos jednak natychmiast zatkał sobie usta. 
-Masz coś do dodania, Della Robbia?- zapytał poirytowany nauczyciel wychowania fizycznego.- Jazda na środek!- wydarł się nie czekając na odpowiedź.
-Ale on przecież nie ma prawa jazdy..-zauważył niezwykle trafnie William, na co cała klasa wybuchnęła głośnym śmiechem, jednak natychmiast została ona uciszona brutalnym wrzaskiem nauczyciela. 

 Włoch westchnął i stanął obok nauczyciela z miną skazańca. Dlaczego zawsze na niego trafia?!
 No, dobra, był to pierwszy raz, no ale dlaczego akurat dzisiaj?!
-No dobra, więc..w prawo..
-STOP! A gdzie "baczność"?!- zirytował się nauczyciel mierząc go oburzonym spojrzeniem. Odd wywrócił niezauważalnie oczami.
-No, więc...baaaczność.-przeciągnął Odd przyjmując postawę godną pochwały. Cała klasa poszła w jego ślady, jedynie Nicolas tradycyjnie zaliczył porządną glebę co nie było trudne do przewidzenia. Zawsze podczas musztry musiał odwalać podobne cyrki. Jedynie William (A raczej jego klon) stał jak ostatni dureń nie wiedząc co ma zrobić. 
-A co to znaczy "baczność"?-zapytał z bananem na twarzy.
-Dunbar! Przestaniesz się w końcu zachowywać jak idiota?! Jak można nie wiedzieć co to znaczy "baczność"?! Dosyć tego! Nie będziesz się bawił ciągle w klasowego clowna, to zaszło już za daleko! Biegusiem mi do dyrektora!
-Dobrze, Jim..-powiedział tak jakby przestraszony klon i zniknął w szkole. 
-Muszę jak najszybciej zacząć pracować nad ściągnięciem Williama..-mruknął Jeremy do przyjaciół na co wszyscy przytaknęli. 
-W prawo zwrot!- usłyszeli komendę Odd'a, który nadal zaliczał pewnego rodzaju sprawdzian i o dziwo wychodziło mu to zazwyczaj dobrze. W końcu Della Robbia tak się rozkręcił i zaczął wydawać kolejne komendy w zabójczym tempie, że reszta klasy w ogóle nie mogła za nim nadążyć, a Jim nawet nie śmiał mu przerywać, był pod wrażeniem umiejętności wojskowych jakie posiadał Odd. Kiedy w końcu chłopak się zmęczył i stanął, reszta klasy odetchnęła z ulgą a Jim patrzył na wybranego ucznia z wielkimi oczami.
- I jak mi poszło?-zapytał wyraźnie zadowolony 
-Z....znakomicie.-wydusił w końcu Morales.- Zaliczone na ocenę celującą.-oznajmił.
-Jest, jest, jest! -krzyknął Della Robbia skacząc w miejscu niczym mały, szalony zając.
-Ale kara i tak Cię nie ominie.-ugasił go nauczyciel, na co Odd burknął coś niezrozumiale pod nosem po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce, jednak dobry humor szybko do niego powrócił kiedy poczuł drobne ręce swojej ukochanej, które mocno go przytulają.
-Dobra, muchy w smole...teraz proszę biegusiem mi wykonać dziesięć kółeczek dookoła budynku, tylko bez oszustw, bo będziecie robić dwa razy tyle!
Nauczyciel usłyszał jedynie jeden, chóralny, długi i głuchy jęk ze strony uczniów, a chwilę później został sam, gdyż wszyscy uczniowie zaczęli biec.

-Herve, widzę co robisz!!- krzyknął ostrzegawczo Jim.


~(*)~

Po lekcjach Odd i Ulrich poszli odbywać swoją karę, a Yumi i Angela wyszły gdzieś na miasto, ponieważ nie mogły pomóc chłopakom, gdyż było to surowo zabronione, a na dodatek Jim chodził za nimi krok w krok więc nie było mowy o próbie oszukania nauczyciela. Jeremy natomiast rozpoczął intensywne prace nad stworzeniem "Jeremiozoi" a Aelita zapewne znowu czytała jakąś książkę u siebie w pokoju. 

Tymczasem Layla usiadła wykończona na ławce przed szkołą. Przez cały dzień nie mogła zebrać myśli. Cały czas przed oczami powracał jej obraz z najnowszego koszmaru. Wtedy jak stoi bezradnie na skraju przepaści a William mierzy w nią tym ogromniastym mieczem bez grama litości. Dziewczyna nie wiedziała co ma z tym zrobić, kogo się poradzić. Wiedziała, że już długo nie wytrzyma, a jednocześnie bała się tego co stanie się wtedy jeśli piśnie choć słówko komukolwiek. A jak zamkną ją w szpitalu psychiatrycznym? A jeżeli będzie milczeć? To co wtedy? Czy można umrzeć z wycieńczenia? Oczywiście, że tak. Ale czy to możliwe, żeby głupie koszmary mogły tak bardzo odbijać się na psychice człowieka i żeby wydawały się być tak cholernie realne? Czy te dziwaczne sny znaczyły coś więcej?

I tak rozmyślając o tym wszystkim nagle dostrzegła sylwetkę Williama spacerującego samotnie po dziedzińcu. Chodził jakoś tak sztywno, minę też miał nieobecną i do tego wygląda tak jakby zgubił się w lesie ciemną nocą. Layla zerwała się z ławki i podbiegła do chłopaka. Miała nadzieję, że on jej pomoże zrozumieć sens tych snów. 

-William! William!!- zawołała, jednak chłopak nie zareagował. Dziewczyna przyśpieszyła i po chwili stanęła chłopakowi na drodze, który spojrzał na nią dziwnie.
-William, nie słyszałeś jak Cię wołałam?- zapytała zdyszana Layla nabierając z zawrotną szybkością tlenu do płuc.
-Serio? A William to niby jestem ja?
-No, tak. Ej, co się z tobą dzieje, masz amnezję, czy co?
-A co to jest?- na te słowa Layla uniosła wysoko brwi do góry i wytrzeszczyła oczy kiedy stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Nagle z głośników zawieszonych na budynku szkoły rozległo się ogłoszenie dyrektora o zbliżającym się balu z okazji święta Halloween, jednak młoda Gonzalez nie zwróciła w ogóle uwagi na to, o czym mówił jej wujek. Wpatrywała się w Williama z taką miną jakby w tym momencie zobaczyła ducha. Klon Dunbara w tym momencie jakoś dziwnie się zwiesił i zaczął dziwnie migać. 
-William?! William, co się stało?! Słyszysz mnie?! William!!!- krzyczała przerażona dziewczyna i położyła ręce na jego ramionach chcąc nim potrząsnąć, jednak jej ręce zwyczajnie przez niego przeniknęły, przeszły jak przez masło. To sprawiło, że Layla po prostu zemdlała, nie wiedząc czy ze zmęczenia, czy z szoku jaki wywarło na niej to całe wydarzenie.

~(*)~

*- Pomysł z "musztrą" zaczerpnięty z lekcji EDB, haha.:D 


Witajcie.:) Jak mówiłam, ten rozdział wydaje mi się ultra nudny, ale cóż poradzić, na chwilę obecną nie jestem w stanie napisać nic lepszego. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. W następnym postaram się wprowadzić trochę więcej akcji i od razu uprzedzam, że w następnym pojawią się dwie nowe postacie, jednak nie będą one aż tak znaczące.:) 
Na dzisiaj to tyle.:*
Dziękuję Wam wszystkim za niesamowite komentarze i tradycyjnie proszę o więcej.:D
Pozdrawiam Wszystkich i do następnego.<33










piątek, 20 czerwca 2014

27.

"Powrót do...normalności."




Otworzyła oczy, jednak czuła się jakoś tak dziwnie. Przez moment wszystkie jej myśli rozproszone po mózgu mknęły w zabójczym tempie po różnych torach, przez co dziewczyna nie mogła niczego pojąć. Kim ona jest i gdzie się znajduje? Dlaczego tak strasznie wiruje jej w głowie? I kim jest ten niezwykle przystojny brunet pochylający się nad nią z szerokim uśmiechem na ustach? Nie pamiętała kim jest ani jak ma na imię, jednak w jego słonecznych oczach od razu odnalazła upragniony spokój i nie wiedząc czemu sama się uśmiechnęła. Złapała się za głowę i zacisnęła powieki. Z całych sił zapragnęła przypomnieć sobie cokolwiek. I nagle..bum. Stało się. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Otworzyła ponownie oczy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a Ulrich dotychczas zaniepokojony, że znowu coś niedobrego się z nią dzieje odetchnął z ulgą i pomógł wstać swojej ukochanej. Ona wstała, jednak niestety zachwiała się ostro i jedyną korzyścią z takiego obrotu sprawy był fakt, że wpadła prosto w jego silne ramiona. Chłopak przygarnął ją jeszcze bliżej siebie pochłaniając jej niesamowite ciepło całym sobą. Zatopił jedną dłoń w jej kruczoczarnych, niezwykle gęstych włosach i na nowo zaciągnął się jej wyjątkowym zapachem, który działał na niego silniej niż narkotyk. Yumi jeszcze mocniej się w niego wtuliła, kiedy przypomniała sobie wszystko dokładniej. Zimny dreszcz poraził jej kręgosłup niczym prąd elektryczny, przez co drgnęła w miejscu, a Ulrich, kiedy tylko to wyczuł od razu jeszcze mocniej ją objął, a wolną ręką czule pogłaskał po plecach, aby dodać jej otuchy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo kocha tą drobną osóbkę, przyklejoną do jego ciała i zrozumiał, że to właśnie z nią chce spędzić całe swoje życie. Zauważył również, że młoda Ishiyama jest o wiele bardziej delikatna, krucha i wrażliwa niż myślał na początku i przysiągł sobie, że od teraz będzie pilnował jej jak oczka w głowie i że dopilnuje, aby już nigdy nic jej się nie stało. 

Tymczasem kiedy Odd pomógł wstać Angeli nie miał nawet czasu żeby się jej porządnie przyjrzeć i upewnić się, że już nic jej nie jest, bo kiedy dziewczyna zdołała się pozbyć zagadkowej mgły przyćmiewającej jej umysł i przypomniała sobie wszystko co do joty rzuciła się na chłopaka z gorącym i jednocześnie paraliżującym pocałunkiem, a w efekcie Włoch nie mógł się poruszyć przez dobre pięć minut a kiedy już się ocknął powalił ją na ziemię i sam rzucił się na nią z serią podobnych pocałunków. I nie przejmując się niczym zaczęli toczyć swoje niezwykle namiętne amory, a kiedy w końcu zabrakło im powietrza na ciąg dalszy oderwali się od siebie i przez dłuższą chwilę wpatrywali się sobie głęboko w oczy, a chwilę później Odd z uśmiechem na ustach zaczął gilgotać swoją wybrankę na co ona wybuchnęła gromkim śmiechem i na nowo zaczęli swoje słodkie zabawy przetaczając się co chwila przez siebie jakby byli w tej chwili najszczęśliwszą parą na świecie, z resztą..kto wie? Może właśnie to oni nią byli?

Yumi i Ulrich nie zwrócili nawet uwagi na to co wyczyniają ich przyjaciele. Wrzaski i śmiechy wlatywały do ich głów jednym uchem, a chwilę później wylatywały z tą samą prędkością nie zatrzymując się drugim. Byli tak wpatrzeni w siebie, że nie miało dla nich znaczenia dosłownie nic co znajdowało się dookoła. Byli tylko oni, oni i ich nieograniczona miłość, która z każdą chwilą wzrastała a niewidzialna pieczęć widniejąca na ich sercach powstała wtedy, kiedy oboje wyznali sobie swoje uczucia z każdą chwilą stawała się coraz mocniejsza. 
-Uratowałeś mnie..-wyszeptała wzruszona Yumi zarzucając mu ręce na szyje. Odpowiedział jej jedynie szeroki uśmiech Sterna a ona poczuła jak okropnie się czerwieni. Ulrich delikatnie uniósł jej podbródek kiedy ona, strasznie zawstydzona opuściła głowę w dół i po chwili jego spragnione usta odnalazły jej rozedrgane wargi. Ta sama słodycz rozeszła się po ich ciałach, a oni czuli tylko błogi spokój, nieopisaną radość i rozkosz, oraz miłość, która będzie im towarzyszyć do samego końca. 

Aelita z lekkim uśmiechem na ustach wpatrywała się w całą scenę. Cieszyła się szczęściem swoich przyjaciół a jednocześnie czuła się dziwnie samotna. Westchnęła siadając na jednym z foteli obok Vanji. Sama nie wiedziała dlaczego nagle cała radość uleciała z niej a na jej miejsce wkroczyło jakieś dziwne przygnębienie i poczucie opuszczenia. W głębi serca zawsze zazdrościła dziewczynom, że mają one swoich "rycerzy" nie tylko na ziemi, ale także w Lyoko, a ona, za każdym razem kiedy była w wirtualnym świecie zawsze tam, gdzieś w środku czuła się osamotniona, pomimo tego, że słyszała często głos swojego ukochanego, ale co z tego skoro go nie widziała, nie czuła jego cudownego ciepła, ani tego charakterystycznego zapachu?. Nieraz chciałaby, żeby to Jeremy zaciekle bronił  jej przed potworami XANY. Chciałaby zobaczyć jak poświęca się dla niej i po skończonej bitwie móc zatonąć w jego ramionach. Wiedziała jednak, że jest to niemożliwe. Zdawała sobie sprawę z tego, że Jeremy nigdy nie da się namówić na wyprawę do Lyoko. I nie chodzi tu o to, że on się boi. Po prostu jak sam przyznaje: "Nie nadaje się do tego" a poza tym on najlepiej i najsprawniej obsługuje superkomputer, który przecież musi być pod nadzorem podczas wypraw do Lyoko. Jednocześnie strasznie chciała przytulić się do tej jednej, jedynej osoby. Osoby najważniejszej w jej życiu. Oczywiście Jeremiego. Bardzo za nim tęskniła, już chciała go zobaczyć. Pocieszała się jedynie myślą, że ten cały koszmar dobiegł już końca i nie musi się przynajmniej potwornie bać o przyjaciółki, no i teraz mogą bez przeszkód wrócić na Ziemię, w komplecie. No..prawie. Przez to wszystko kompletnie zapomnieli o Williamie, a Jeremy był tak zajęty rozszyfrowaniem wiadomości od Hoppera, że nawet nie zaczął pracy na tzw. "Jeremizoą", która miała pomóc im w odzyskaniu Dunbara. Rozmyślania Aelity przerwał głośny pisk. Natychmiast się ocknęła i zobaczyła Yumi i Angelę, które biegły w jej kierunku ciesząc się jak wariatki. Dziewczyna roześmiała się i rozchyliła ramiona, a po chwila cała trójka wylądowała na podłodze i wybuchnęły głośnym śmiechem, który rozległ się echem po całej komnacie. Przyjaźń, która łączyła całą ich paczkę była bez wątpienia czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym. Była to mocna więź, taka, której nic nie było w stanie przerwać. Byli dla siebie jak rodzina. Prawdziwa rodzina i mieli nadzieję, że tak pozostanie już do końca. Kiedy Aelicie w końcu udało się odepchnąć od siebie nachalne przyjaciółki, które przez moment odebrały jej nieświadomie możliwość oddychania podniosła się na nogi i stanęła tuż obok drzwi wyjściowych nie ukrywając  swojego zniecierpliwienia. Angela nastomiast, gdy stanęła na nogach od razu pognała w stronę swojego brata, Yumi natomiast poszła do Odd'a. 
-Dziękuję braciszku..-powiedziała Angela na wstępie kiedy stanęła twarzą w twarz z Ulrichem. Młody Stern uśmiechnął się jedynie szeroko i mocno przytulił siostrę do piersi. Pomimo tego, że ostatnimi czasy prawie bez przerwy myślał o Yumi gdzieś tam w nim kiełkował również strach o Angel. Na szczęście to już się skończyło i nie musiał się już martwić o nikogo. 
-Nie ma za co.-odparł jedynie mocniej ją przytulając.
-Następnym razem kiedy zechcesz się bawić w superbohaterkę to spytaj nas o zdanie!-powiedział Odd z wyraźnym rozbawieniem w kierunku młodej Ishiyamy.
Japonka roześmiała się i przytuliła Odd'a po przyjacielsku. Odwzajemnił ten gest.
-Dobrze Cię znowu widzieć.-wyznał po chwili.
-Ciebie też...- zaczęła.- chudzielcu.-dodała po chwili wystawiając na wierzch swoje idealnie białe zęby.
-Ile razy mam powtarzać: WCALE NIE JESTEM CHUDY, JESTEM TYLKO SZCZUPŁY!!!!- wydarł się na całe gardło odpychając delikatnie Yumi od siebie i przybierając rozbrajający wyraz twarzy, na co wszyscy przyjaciele ryknęli głośnym śmiechem. Ulrich puścił Angelę i objął swoją ukochaną w pasie.
-Widzę, że nie będę w samotności gnębić Odd'a..-wyszeptał jej do ucha z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Absolutnie.-odpowiedziała również szeptem uderzając go słodko palcem w nos.
-Sądzę, że powinniście już wracać. Wasz przyjaciel pewnie umiera ze strachu.-przemówiła Vanja widząc narastającą frustrację i zniecierpliwienie na twarzy Aelity.
-A skąd to..-zaczął Odd.
-Ja wiem wszystko.-przerwała mu Strażniczka uśmiechając się.
-Tak, Vanja ma rację. Powinniśmy już wrócić.-poparła ją Angela przytulając się do Odda.
-Dziękujemy za wszystko..-wyszeptała Yumi w kierunku Strażniczki. Ona jedynie uśmiechnęła się, skinęła głową a drzwi same się otworzyły. 
-Nie ma za co. Mam nadzieję, że będziecie już szczęśliwa. Żegnajcie, i bądźcie zdrowi, Moi drodzy! - wykrzyknęła radośnie, a chwilę później zwyczajnie gdzieś się rozmyła. Przyjaciele rzucili ostatnie spojrzenie na piękne pomieszczenie po czym wszyscy ruszyli za Aelitą, która jak najszybciej chciała znaleźć się na Ziemi. 


~(*)~

Jeremy wrzasnął kiedy nagle superkomputer jakby nigdy nic sam się uruchomił a na jego ekranie ukazały się aktywne skanery. To mogło znaczyć tylko jedno. WRÓCILI! Och, jakie to szczęście! Okularnik już zaczął odchodzić od zmysłów, nawet począł obgryzać paznokcie ze zdenerwowania, czego przecież od urodzenia się brzydził. Poderwał się z miejsca i potykając się o własne nogi rzucił się w kierunku windy. Szybko wcisnął przycisk, a jej drzwi automatycznie zatrzasnęły się a maszyna zjechała w dół. Kiedy tylko jej drzwi na nowo się otworzyły Jeremy wypadł z niej jak torpeda. Z pierwszego skanera najpierw wygramolił się Odd, z drugiego Ulrich. A z trzeciego wypadła półprzytomna Aelita którą na szczęście Einstain zdążył w porę ją złapał i kiedy dziewczyna wpadła w jego ramiona od razu przytulił ją mocno do siebie a ona uśmiechnęła się szeroko czując jak pobiera od niego Jego wspaniałe ciepło. 
-Tak się martwiłem..-wyjąkał Jeremy jeszcze mocniej ją przytulając.
-Kocham Cię.-wyszeptała wykończona Aelita, a na policzkach jej wybranka natychmiast zapaliły się charakterystyczne rumieńce na policzkach. Nie dążył nawet odpowiedzieć, bo dwa skanery znowu aktywowały się. Po kilkunastu sekundach nerwowego czekania obie maszyny w końcu otworzyły się uwalniając potężną chmurę białego dymu. Kiedy chmura opadła a wraz z nią mocne napięcie ich oczom ukazały się jeszcze do niedawna uwięzione dziewczyny. Yumi leżała w środkowym skanerze, skulona w kłębek leżała na jego dnie, a Angel znajdowała się w tym po prawej tak jakby siedziała oparta o jedną ze "ścian" z zamkniętymi oczami. Ulrich i Odd dźwignęli się na nogi i podbiegli do nich. Angel obudziła się zaraz po tym jak Odd jej dotknął a chwilę później wstała i rzuciła się na niego z mocnym uściskiem tak, że Włoch się prawie przewrócił, na szczęście w porę złapał równowagę i mocno objął dziewczynę, następnie podniósł ją do góry i wraz z nią okręcił się wokół własnej osi śmiejąc się przy tym jak ostatni wariat. Skończyło się na tym, że oboje wyłożyli się na ziemi zwijając się ze śmiechu a chwilę później zatonęli w namiętnym pocałunku. 
Ulrich wziął delikatnie na ręce Yumi i wyjął ją z maszyny. Japonka niestety nadal się nie obudziło, a minęło już  z dziesięć minut odkąd znajduje się z powrotem na ziemi, a na dodatek Angel już dawno odzyskała przytomność.
-Yumi? Yumi słyszysz mnie? Błagam, powiedz coś!- wykrzyknął nagle delikatnie potrząsając jej ciałem, które w ogóle nie reagowało. Poczuł jak w jego oczach zbierają się nowe łzy i zaczynają spływać po jego policzkach, nie powstrzymywał ich. Nie miał teraz do tego głowy. I kiedy pierwsza z uwolnionych łez skapnęła na ramię dziewczyny ta otworzyła oczy i spojrzała na niego marszcząc czoło.
-Co się stało?-spytała słabym głosem, a Ulrich natychmiast podskoczył ze strachu bo nawet nie zauważył momentu, w którym otworzyła powieki.
-N-N-Nic..-wyjąkał natychmiast ocierając łzy rękawem. Następnie przytulił ją z całej siły jednocześnie słodko całując w czubek głowy. Dziewczyna wtuliła się w niego i natychmiast poczuła jak powracają jej utracone w dziwny sposób siły. Kiedy poczuła, że jest ich wystarczająco spróbowała się podnieść, jednak zachwiała się i gdyby nie Ulrich leżałaby na podłodze. Dziewczyna spojrzała na niego i aż wrzasnęła ze strachu. Wielkie wory pod oczami, potargane włosy, sine usta i skóra o odcieniu dziwnej szarości.
-Na litość boską, Ulrich! Co Ci się stało?!- krzyknęła przerażona kładąc mu ręce na policzkach.
-To...nic..po prostu miewałem koszmary w nocy i...no wiesz..-zaplątał się w swojej wypowiedzi, jednak Yumi w mig domyśliła się co tak naprawdę działo się ze Sternem. Pokręciła tylko głową z niedowierzaniem i natychmiast przytuliła go z całej siły. Natomiast Ulrich poczuł się jakoś tak głupio, że musiała go oglądać w tak zaniedbanym stanie. Przytulił ją jednak równie mocno.
-Nie martw się, Yumi. Ja się nim zajmę. Twój chłopak niedługo znowu stanie się najbardziej ciachowym gościem w całym Kadic.- zadeklarował się natychmiastowo Odd kiedy skończył swoje słodkie amory z Angelą.
-Zaraz po mnie, oczywiście..-dodał po chwili dla wyjaśnienia a wszyscy wybuchnęli śmiechem wchodząc do windy.
Cała paczka wysiadła z niej wchodząc do pomieszczenia z superkomputerem. Jeremy usiadł na fotelu, na Aelita bez żadnego uprzedzenia po prostu wskoczyła mu na kolana jednocześnie przytulając go bardzo mocno. Reszta ustawiła się wokół zakochanych wpatrzeni w monitor.
-To co? Przydałaby się mała wycieczka w przeszłość, prawda?- zaoferował natychmiast Einstain stukając w klawisze z niebywałą szybkością. Wszyscy zgodnie pokręcili głowami.
-Powrót do...
-Normalności.-wcięła mu się słowo Angela z uśmiechem na twarzy i cała paczka jednocześnie nacisnęła przycisk "Enter" wraz z Einstainem wywołując Powrót do...normalności.

~(*)~

No, hej..:) Oto dodaję odrobinkę spóźniony 27 rozdział. Mam nadzieję, że się on Wam spodoba.:) Co do następnego to nie wiem kiedy go dodam, ale ostrzegam, że może być "trochę" nudny, ponieważ muszę mieć trochę czasu aby obmyślić następną (może już nie tak brutalną) większą akcję. Z resztą wszystko okaże się " w praniu". Na razie dziękuję Wam serdecznie za przeczytanie rozdziału i zachęcam do pozostawiania komentarzy.:) Bye.:*

niedziela, 15 czerwca 2014

26.

" Znasz moje serce na pamięć..."



Tym razem dedykacja dla: Julia. , która wielokrotnie prosiła mnie aby wszystko szybko się wyjaśniło.:)  (Przepraszam, że tyle musiałaś czekać na happy end.^^)

Yumi i Angel jeszcze przez wiele godzin płynęły bez końca, praktycznie na oślep, skazane na własną intuicję. Czy był tu jakiś kolejny portal? Czy to już ostatni "etap" ich podróży? Jeżeli tak to gdzie się kończy? I co się stanie kiedy w końcu dotrą do "mety"? Tak wiele pytań biegało rozproszone po ich umysłach, a żadna odpowiedź nie raczyła złożyć im wizyty. Najbardziej dobijało je to, że nic wokół nich się nie zmieniało. Ciągle ta sama, niezwykle tajemnicza głębina oceanu i nic poza tym. Czuły się jakby znowu trafiły do jakiegoś labiryntu, tyle, że teraz miał on niewidzialne ściany, ale płynęły dalej, no bo co innego im pozostało? 




~(*)~



Tymczasem chłopak o bujnych blond włosach z dosyć oryginalnym fioletowym pasemkiem na samym przodzie szedł powoli przez siebie stąpając niezwykle powoli i ostrożnie. Powodem tego była potwornie gęsta mgła, w której nic nie widział nie wiedział gdzie się znajduje ani co czeka go za następne kilka metrów. Nie wiedział na czym polega jego zadanie i co ma zrobić, a on przecież chciał jedynie odzyskać swoją ukochaną i przyjaciółkę! Chyba nie ma nic w tym złego, ani dziwnego, prawda? Ech, życie naprawdę potrafi zasadzić brutalnego kopa, jeżeli tylko chce. Ten młodzieniec nieraz przekonał się o tym na własnej skórze. Na zewnątrz był zwyczajnym nastolatkiem, jednak w środku życie nauczyło go więcej niż niejednego starca. Nie raz musiał już walczyć o swoje jak i życie własnych przyjaciół, jednak jeszcze nigdy nie był aż tak zdeterminowany i zawzięty jak teraz. Nagle poczuł w sobie jakąś dziwną moc i z nadzieją w sercu przyspieszył kroku. Wiedział, że ogromnie ryzykuje, jednak jeżeli dzięki temu miał odzyskać Angelę nie wahał się ani chwili. W końcu dotarł na skraj powierzchni, którą podążał już spory kawał czasu. W tym samym momencie mgłę rozwiał silny wiatr, który przy okazji roztrzepał doszczętnie włosy chłopaka, jednak on nie przywiązywał do tego żadnej wagi. Natychmiast cofnął się o krok do tyłu widząc jak stoi na samej krawędzi, która zaczęła się powoli zapadać pod jego ciężarem. Podniósł wzrok a jego oczom ukazało się kilkanaście kolumn, które były umieszczone w bardzo nierównych odstępach, ale były one jedyną szansą na przedostanie się na drugą stronę. Spojrzał z wahaniem w dół. Wszędzie wokoło była jakaś błotna maź, która wyglądała szczególnie odpychająco. Nie wiedział co się z nim stanie jeżeli tam wpadnie, jednak wiedział też, że nie ma innej drogi i musi dać z siebie wszystko. W końcu zdobył się na odwagę i wskoczył na pierwszą z kolumn, za kilka chwil na następną, chwilę później na kolejną. Westchnął ciężko, gdyż zdał sobie sprawę, że nie poradzi sobie z tym szybko...


~(*)~

W tym samym czasie w świecie rzeczywistym, a dokładniej we Francji w gimnazjum zwanym potocznie po prostu: "szkołą Kadic" nie działo się nic szczególnego. Jean Pierre Delmas jak zwykle siedział w swoim ukochanym fotelu i wypełniał różne ważne dokumenty, co stało się dla niego pewnego rodzaju rutyną. Codziennie to samo. Każdego dnia otrzymywał przerażające ilości przeróżnych papierów, które zmuszony był przeczytać, a chwilę później podpisywać w kilkunastu różnych miejscach. Nagle do jego gabinetu wpadł zdenerwowany Jim Morales. Trzasnął drzwiami tak głośno, że biedny dyrektor podskoczył ze strachu na fotelu, ponieważ nie spodziewał się nikogo o tej porze. 
-Panie dyrektorze, to jakiś skandal! - krzyknął WF-ista podchodząc do biurka Delmasa.
-Ciebie też miło widzieć, Jim..-Jean Pierre pokręcił głową z dezaprobatą, no to już przesada, żeby nawet facet grubo po trzydziestce nie znał dobrych manier, czego wymaga się nawet od tutejszych uczniów. Ani nie zapukał, ani nie odpowiedział zwyczajnego "Dzień Dobry", po prostu zupełny brak kultury. 
-O co chodzi?-zapytał po chwili dyrektor odkładając na bok stos papierów.
-Ta piekielna szóstka znowu zniknęła bez śladu!-krzyknął.- Trójka była ostatnio widziana na biologi: Ulrich Stern, Odd Della Robbia i Aelita Stones,a potem zniknęli! Natomiast Jeremy Belpois, Yumi Ishiyama oraz Angela Stern nie pojawili się dzisiaj w szkole od rana. W pokojach też pusto! Panie Dyrektorze, sądzę, że powinniśmy zainterweniować! To nie jest pierwszy raz kiedy ot tak sobie znikają i stanowczo nalegam na wydalenie ich z naszego gimnazjum!
-Uspokój się, Jim. Najważniejsze żeby ich odnaleźć. Przeszukaj jeszcze raz szkołę i całą okolicę, a ja zawiadomię ich rodziców. Nad karą będziemy się zastanawiać później. 
-Tak jest, generale! - wykrzyknął Morales stając na baczność jak żołnierz w wojsku.
-Idź już..-burknął Delmas a Jim w tej samej chwili wyszedł z jego gabinetu. 

~(*)~

W szkole Kadic rozległ się w końcu upragniony dzwonek na przerwę. Layla odetchnęła z ulgą pakując swoje książki do torby. Mieli dzisiaj dwie lekcje chemii, w tym jedną za zastępstwo za pannę Mayer, co za koszmar! Do tego pani Hertz zadała im cały temat do zrobienia w ćwiczeniach. Jednak nie tylko to ją trapiło. Od dłuższego czasu William bardzo się zmienił. Tak jakby ktoś zrobił mu pranie mózgu. Ciągle chodzi dziwnie zamyślony, jakby z głową chmurach, wiecznie gdzieś się spieszy, z nikim nie rozmawia, a na dodatek paczka jego kumpli znowu gdzieś się ulotniła. Z całych sił próbowała zwrócić na siebie minimalną uwagę Anglika, jednak jej wielkie starania szły na marne. Kiedy pewnego razu pognała za nim do stołówki, do której śpieszył się jak nie wiem i zapytała go: "Czemu tak lecisz?" to on popatrzył na nią jak na Marsjankę i odpowiedział z bananem na twarzy: "Przecież ja nie mam skrzydeł, więc jak mam lecieć?" i na tym bezsensownym dialogu zakończyli swoją ostatnią wymianę zdań. Na dodatek te wszystkie koszmary w nocy, co za horror. Z nocy na noc stawały się coraz bardziej okropne i bezlitosne, przez co dziewczyna już nieraz zostawała odsyłana do gabinetu Dorotie, a pielęgniarka raz nawet zabrała ją do szpitala na badania, jednak oni nic nie wykryli, ale przecież to jest nienormalne nie móc spać już przez trzy tygodnie z powodu koszmarów sennych! Najbardziej zastanawiało ją to, że to wszystko zaczęło się w momencie kiedy zaczęła chodzić do tego gimnazjum a nasiliło się wtedy, kiedy po raz pierwszy nawiązała bliższy kontakt z Williamem i jego bandą. Ale czy to możliwe, żeby jedno z drugim miało jakikolwiek związek? Oj, tak..możliwe, jednak Layla nie zdawała sobie z tego sprawy jak bardzo jest związana z tą tajemniczą siódemką..

~(*)~

-Hej, zobacz! Coś tam jest!- krzyknęła nagle Angel widząc przed sobą niezwykle piękną, kryształową rafę koralową. Dziewczęta zwolniły na chwilę oczarowane tym widokiem. Wpatrywały się w to zjawisko z wielkimi oczami i lekko rozwartymi ustami. Nagle Yumi poczuła dziwne wirowania w swojej głowie. Zamknęła oczy i skrzywiła się. Czuła się niezwykle dziwnie..tak jakby coś, lub ktoś próbował przejąć władzę nad jej umysłem. Kiedy w końcu wszystko wróciło do normy, a trwało to naprawdę bardzo długo dziewczyna otworzyła oczy, potrząsnęła lekko głową w celu odzyskania równowagi i spojrzawszy na przyjaciółkę pisnęła. Niemka unosiła się co prawda w wodzie jednak znajdowała się cały czas w tym samym miejscu tak jakby nie mogła się ruszyć. Japonka spojrzała w jej oczy, które były spowite jakby zagadkową mgłą, a chwilę później zdołała dostrzec w jej dotychczas słonecznych tęczówkach dziwne spiralki..wyglądało to zupełnie tak jakby Angela była....zaraz, zaraz...z...tak, to coś na "z"...zahipnotyzowana! Tak, właśnie! No tak, więc to tajemnicza rafa hipnotyzuje! Yumi natychmiast chwyciła przyjaciółkę za rękę i odciągnęła ją jak najdalej od tego przeklętego koralowca. Chwilę później dostrzegła jakąś dziwną jaskinię, wpłynęła tam bez wahania i ułożyła Angelę delikatnie na dnie oceanu. 
-Angel? Angel, słyszysz mnie?! Proszę Cię, powiedz coś!- krzyczała Yumi potrząsając przyjaciółką. Serce waliło jej jak młotem, a co jeśli stało jej się coś poważnego?! Minęło parę minut, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność, młoda Ishiyama nie wytrzymała napięcia i w końcu rozpłakała się. 
-Co się stało...?- usłyszała nagle niezwykle słaby i lekko zachrypnięty głos siostry Ulricha, która nie zdążyła już nic innego powiedzieć bo Japonka rzuciła się na nią i przytuliła ją tak mocno, że Angel przez chwilę nie mogła oddychać.

~(*)~

Odd w końcu uporał się z  "zabawą w żabki" i stanął dosyć niepewnie po drugiej stronie przepaści. Rozejrzał się, jednak nie dostrzegł niczego podejrzanego. Och, jak to dobrze, że przynajmniej nie było już tej okropnej mgły dookoła!
Chłopak jednak nadal nie rozumiał co miał robić. Szedł przed siebie kompletnie na oślep. Nie otrzymał żadnej wskazówki, a co gorsza był tutaj zupełnie sam. No, chyba, że dalej czyhają na niego potwory, jednak Włoch nie liczył na pomoc z ich strony. Westchnął i ruszył dalej. Teraz wszedł do jakiegoś dziwnego lasu, dzielnie przedzierał się przez gęste zarośla, choć już zdążył się porządnie pokłóć w obie ręce nawet nie jęknął. Sam nie wiedział skąd w nim taki nagły przypływ pozytywnej energii, jednak postanowił ją wykorzystać najlepiej jak umiał. Wędrował tak bardzo długo, jednak wciąż jedyne co było widać to ogromna, niezliczona ilość różnych drzew i krzewów. Odd warknął zniecierpliwiony i ze złości kopnął leżący nieopodal kamień, który przetoczył się parę metrów dalej, a następnie niespodziewanie sam z siebie skręcił w prawo. Chłopak uniósł brwi do góry pognał za kamieniem i znalazł się na ścieżce prosto prowadzącej do wyjścia. Odd wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i rzucił się pędem przed siebie tak jakby chciał zająć pierwsze miejsce w międzynarodowej olimpiadzie, jednak nagrodą nie był tu jakiś badziewny złoty medal. Ta gra toczyła się o wiele większą stawkę. Tutaj główną nagrodą było odzyskanie ukochanej, co było bez wątpienia najlepszą wygraną jaką mógł sobie wymarzyć. Biegł nadal i pomimo ogromnego zmęczenia nie zwalniał nawet na sekundę. W końcu zdołał dostrzec delikatny kamień obracający się powoli wokół własnej osi rozświetlając mroczny las błękitnym blaskiem. Jeszcze tylko chwila, jeszcze trochę..-powtarzał sobie w myślach, a jego nogi poczęły biec jeszcze szybciej, choć chłopak nie przypuszczał, że było to w ogóle możliwe. Nagle stanął jak wryty widząc przed sobą kolejną przeszkodę w postaci laserów. Westchnął i począł pokonywać je bardzo powoli. Raz zdołał przejść nad jednym z laserów, innym razem musiał się spłaszczyć na ziemi, aby przejść pod nim. I kiedy przechodził nad ostatnim niestety jego ogon dotknął go. Chłopak syknął czując silny ból, który w oka mgnieniu rozpłynął się po całym jego ciele, jednak rzucił się do biegu, bo nagle spostrzegł tuż nad kamieniem coś na kształt zegara, który bezlitośnie odliczał ostatnie sekundy. Chłopak przyśpieszył i nagle poczuł jak cały świat paradoksalnie zwalnia. Wszystko inne zostało rozmazane, został tylko on i ten kryształ. Kryształ, który mógł zmienić całe jego życie w jednej chwili. 5...4...3...2...1...i w tej chwili chłopak skoczył najdalej jak potrafił i w zerowej sekundzie rzucił się na drobny przedmiot łapiąc go w dłonie. Przycisnął go mocno do piersi jakby bał się, że może zaraz wyparować. Poczuł przyjemne ciepło na całym ciele,a chwile później zniknął.


~(*)~

Ulrich i Aelita poderwali się jednocześnie kiedy nagle ciała Yumi i Angel uniosły się niespodziewanie w górę, a wokół nich zaczęła krążyć magiczna, błękitna wstęga a z prawej piersi Angel nagle rozbłysło zagadkowe światło tego samego koloru co wstęga. Vanja uśmiechnęła się jedynie i w tym samym momencie portal na nowo się aktywował a z niego wyleciał nieprzytomny Della Robbia, który w zamkniętych dłoniach trzymał kryształ tak mocno jakby był to największy skarb na świecie zarówno w tym rzeczywistym jak i tym wirtualnym. Ulrich podbiegł do przyjaciela i bez słowa wziął go na ręce i delikatnie ułożył na jednym z dwóch krzeseł, który znajdował się po lewej stronie tronu Strażniczki Vanji. Odd nie poruszył się ani o milimetr, wyglądał tak jakby zwyczajnie spał. 
-Nic mu nie będzie, prawda?- zapytał Ulrich uważnie ilustrując sylwetkę Vanji.
-Nie. Po prostu zemdlał. To normalne po takiej wyprawie.-odpowiedziała kobieta.- Ulrich, czy jesteś gotowy? Przyszła kolej na Ciebie.-dodała po chwili. Niemiec westchnął patrząc na przyjaciela. Czy on będzie w takim samym stanie? Nie chciał przegapić momentu, w którym Yumi i Angel powrócą do rzeczywistego świata, no, ale zanim to się stanie trzeba przecież zdobyć jeszcze jeden kryształ. I z taką myślą spojrzał na nieruchome ciało ukochanej unoszące się delikatnie nad ziemią. I w tej samej chwili przypomniały mu się chwile, które z nią spędził. Pamiętał jej każde słowo, każde spojrzenie, pamiętał doskonale jej uroczy śmiech, i to w jaki cudowny sposób potrafiła w jednej chwili rozpalić wszystkie jego zmysły, które płynęły żywym ogniem, a on wyrażał to wszystko przez ogromną namiętność, którą przekazywał jej przez te kilka pięknych, niezapomnianych pocałunków. Zacisnął dłonie w pięści i zamknął oczy. Nie pozwoli, żeby to wszystko przepadło przez jakiegoś głupiego wirusa, który ewidentnie jest chory umysłowo, zaślepiony rządzą władzy i nieograniczonym egoizmem! 
-Gotowy.-wycharczał przez zaciśnięte zęby otwierając oczy. Vanja trochę się przestraszyła, kiedy spojrzała w jego oczy. Jeszcze przed chwilą były one niezwykle ciepłe i przyjazne, jednak teraz stały się nadzwyczajnie groźne i przerażające. Zamiast charakterystycznego słońca dostrzegła w nich żywy ogień, który płonął okropnie z każdą chwilę coraz bardziej. Strażniczka machnęła ręką i ukazał się kolejny portal. Ulrich nawet się mu nie przyglądał tylko rzucił się biegiem przed siebie i kiedy przez niego przechodził usłyszał tylko cieniutki głosik Aelity:
-Uważaj na siebie..
Nie zdążył nawet odpowiedzieć, bo zniknął po drugiej stronie.

~(*)~

Wstał i rozejrzał się. Znajdował się na jakimś beznadziejnym pustkowiu, gdzie nie było widać dosłownie nic. Jedyną rzeczą materialną jaka tu się znajdowała była płaska powierzchnia na której stał Ulrich. Chłopak przyjrzał się jej uważnie krzywiąc się. Była tak cholernie podobna do tej która znajduje się  w sektorze górskim, czyli tam, gdzie zaczął się ten cały koszmar. Złapał się za głowę, kiedy nagle w jego umyśle poczęły pokazywać się tamte chwile, wtedy, kiedy Yumi leżała bezwładna pod skałą, zraniona przez tego przeklętego megaczołga, wtedy kiedy próbowała wstać i mu pomóc i oczywiście na końcu pojawiła się scena, która zostanie w jego pamięci zapewne już na zawsze. Wtedy, kiedy się żegnali. On, naiwnie próbował ją pocieszyć mówiąc, że z tego wyjdzie, jednak ona wiedziała, że nie da sobie rady. Nie wiedziała jednak tego, że to był kolejny podstęp XANY. 
"-Ulrich..obiecaj mi coś..-wydusiła z trudem cały czas wpatrując się w niego. Nawet mrugała bardzo rzadko, nie chciała za nic w świecie stracić ani jednej, niezwykle cennej sekundy, którą mogła jeszcze spędzić razem z nim.
-Co tylko zechcesz, skarbie.- odpowiedział natychmiast jakimś takim dziwnym głosem. Tak jakby próbował coś ukryć.
-Obiecaj, że...że cokolwiek się wydarzy...ty, będziesz żyć..szczęśliwy...nawet jeśli...
-Yumi, nie mów tak.-przerwał jej natychmiast.-Wszystko będzie dobrze, słyszysz? Wyjdziesz  z tego...-powiedział tak jakby z zapytaniem w oczach, tak jakby chciał usłyszeć od niej potwierdzenie tych słów. Dziewczyna pokręciła lekko głową przykładając mu palec do ust. W tej samej chwili po jego policzkach pociekły pierwsze łzy. Ona otarła je delikatnie, nie chciała, żeby płakał z jej powodu, nawet w takim momencie.
-Wiedz, że będę czuwała nad Tobą, zawsze będę z Tobą, sercem...pamiętaj o tym. Jestem pewna, że..-przerwała, aby ponownie nabrać sporej ilości tlenu do płuc, co niestety przychodziło jej już z coraz większym trudem.- Że ułożysz sobie życie z kimś innym. Będziesz szczęśliwy. A kiedyś..spotkamy się...ponownie...gdzieś..tam..w górze..-dokończyła, a jej dłoń bezwładnie opadła na ziemię. Nie miała już kontroli nad swoim ciałem, czuła, jak powoli popada w nicość. Czarną odchłań, która bezlitośnie ją do siebie przyciągała, jednak Yumi z całych sił jeszcze się opierała. Jeszcze tylko chwilę, błagam..-modliła się w myślach i popatrzyła na ukochanego, który wpatrywał się w nią z przerażeniem.
-Obiecaj..-powtórzyła błagalnym tonem.
-Obiecuję.-wyszeptał po chwili milczenia.
-Kocham Cię.-wyszeptała półprzytomnym głosem, jednak nie doczekała się odpowiedzi, pochłonięta przez czarną odchłań zasnęła na wieki.."*

Wizja minęła, a Ulrich krzyknął przeraźliwie upadając na ziemię. W jego głowie coś dziwnie zapulsowało, więc złapał się za nią i ponownie ryknął, tylko trzy razy głośniej, bo to "coś" było naprawdę nie do wytrzymania. Tak jakby...ktoś próbował złamać go psychicznie przypominając mu najgorsze momenty z jego życia, które wydarzyły się zaledwie jednego dnia. Bingo! W końcu domyślił się na czym polega jego próba. Musi pokazać, że nie da się złamać i dojdzie do celu pomimo wszystko. Tak więc powoli dźwignął się na nogi i na ugiętych i drżących kończynach zaczął powoli posuwać się do przodu. Swoją drogą kto by pomyślał, że znęcanie psychiczne może mieć również wpływ na funkcjonowanie fizyczne. Zasłonił sobie uszy żywiąc się złudną nadzieją, że uda mu się w ten sposób odciąć od niezwykle brutalnego i denerwującego głosu, który bez przerwy próbował go zniechęcić. Ciągle powtarzał mu słowa typu: "Przestań. Zawróć. To nie ma sensu" , "Odpuść, to i tak nic nie da", "Już jest za późno. Pogódź się z tym.", "Ona umarła, już nic jej nie pomoże, więc nie rób z siebie idioty i wracaj tam skąd przyszedłeś!". Było ich jeszcze więcej, jednak Ulrich zwyczajnie nie potrafił i nie chciał zapamiętać ich wszystkich. 
-ZAMILCZ!!!!- wrzasnął w końcu, jednak tajemniczy głos nadal paplał i paplał z wyraźną satysfakcją. Stern warknął pod nosem jednak nie przestawał maszerować. Dalej szedł przed siebie z każdym krokiem coraz szybciej. Postanowił słuchać tylko i wyłącznie własnego serca-jakkolwiek tandetnie to nie brzmi.- A ono mówiło mu nieustannie tylko jedno: Walcz. Więc robił to z całych sił. Szedł tak długo, naprawdę bardzo długo, nogi coraz bardziej mu się trzęsły a do tego upierdliwy głos, który słyszał w swojej głowie ani na chwilę nie odpuszczał i cały czas zniechęcał go do dalszej wędrówki, jednak Stern nauczył się już go ignorować. I w końcu po kilkunastu godzinach nieustannego marszu jego starania wreszcie zostały docenione. Zmrużył powieki i dostrzegł kolejny klejnot unoszący się w powietrzu i obracający się powoli wokół własnej osi-zupełnie jak jego "brat" tylko, że tym razem wytwarzał on krwistoczerwoną poświatę wokół siebie. Uśmiechnął się i pomimo wycieńczenia rzucił się do biegu. O dziwo oprócz głosu w jego głowie nie napotkał się na żadne trudności, jednak oczywiście zbyt łatwo być nie mogło. Nagle dostrzegł obok siebie chmurę czarnego dymu zgrabnie poruszającego się po powierzchni terenu. Ulrich skamieniał widząc jak z pyłu formuje się ludzka postać a po chwili ujrzał nikogo innego jak Williama pod władzą XANY. No jasne, nie trudno było się domyślić, że wirus nie pozwoli im zaprzepaścić swoich planów, jednak Niemiec nie zamierzał odpuścić. Przyśpieszył i nie wiadomo kiedy automatycznie włączył się jego supersprint. Jednak niestety Dunbar był pierwszy. Ze złowieszczym uśmieszkiem schował w zaciśniętej pięści czerwony kryształ, a widząc to Ulrich dodał jeszcze gazu, choć było to pratycznie niemożliwe. W końcu dotarł na miejsce, i natychmiast zaczął się zacięty pojedynek pomiędzy nimi (William powiesił sobie ten kryształ na szyi). Niemiec runął w pewnym momencie na ziemię a William zamachnął się chcąc go  wyeliminować, jednak Ulrich po raz kolejny wykazał się swoimi walecznymi umiejętnościami, przeturlał się kawałek dalej, po czym poderwał się natychmiast i zaszedł rywala od tyłu wymierzając mu przy okazji mocnego kopniaka..no, wiecie, w co. Mroczny William warknął przewracając się na ziemię. Niemiec podbiegł do niego i położył mu stopę na klatce piersiowej nie pozwalając mu się ruszyć w żaden sposób, spojrzał na niego z chytrym uśmieszkiem na twarzy i natychmiast zerwał mu z szyi wisiorek z kryształem, następnie ponownie kopnął go w plecy tak mocno, że Dunbar zaczął się turlać po ziemi nie mogąc odzyskać równowagi i nie wiadomo kiedy spadł z powierzchni i rozpłynął się w zagadkowej próżni. Podobnie jak Odd, Ulrich uwięził mocno drobny przedmiocik w zaciśniętej pięści i tym razem to on poczuł rozkoszne ciepło wypełniające całe jego ciało, jednak to ciepło było niczym w porównaniu z tym jakie czuł kiedy był z Yumi sam na sam. Nie miał już czasu na rozmyślania, bo w tym samym czasie uniósł się do góry otoczony czerwoną otoczką i zniknął pozostawiając za sobą jedynie dużą ilość dymu.


~(*)~

(Czytaj przy: Klik)**

Oba ciała uniosły się jeszcze wyżej i do dotychczas samotnej błękitnej wstęgi w tym samym momencie dołączyła druga, tym razem czerwona. Obie zaczęły przeplatać się przez siebie tworząc niemożliwy do opisania taniec. Ulrich wyleciał z portalu, jednak o dziwo był przytomny, jednak czuł się tak jakby cała energia z niego wyparowała. Opadł bezsilnie na ziemię wydając z siebie głuchy jęk, a Aelita i Odd, który zdążył już odzyskać przytomność natychmiast pomogli mu wstać i powoli zaprowadzili go na fotel, na którym wcześniej leżał Della Robbia. Posadzili go bardzo ostrożnie i we trójkę poczęli czekać na dalszy rozwój wypadków a ich serca zaczęły wariować tak strasznie jak chyba jeszcze nigdy. Tym razem to od Yumi błysnęło czerwone światło, które na chwilę oślepiło wszystkich, którzy znajdowali się w komnacie. Chwilę później kamienie uniosły się w górę i "ustawiły się" nad dziewczynami. Wstęgi natomiast zaniechały dalszych akrobacji w powietrzu i obie ułożyły się w ten jeden, charakterystyczny symbol dla wszystkich zakochanych: serce. (Czerwona wstęga od strony Yumi, a błękitna Angeli) Chwilę później błysnęła magiczna barwa a miliony świetlików rozproszyło się po całej sali i zaczęły krążyć wokół uwięzionych. Najpierw powoli, lecz z każdą chwilę coraz szybciej. Chwilę później wszystko znikło, a zużyte kryształy opadły na ziemię. 

~(*)~

Nagle, jakaś dziwna siła kazała im wynurzyć się na powierzchnię. Obie dziewczyny bardzo się przestraszyły jednak nie mogły się temu przeciwstawić. I kiedy wynurzały się z wody nagle coś błysnęło magiczną barwą tak intensywnie, że obie musiały zamknąć oczy. Nagle poczuły jakby przekraczały nieznajomą i niewidzialną barierę, a chwilę później poczuły tylko błogi spokój i niemożliwą do opisania radość oraz ulgę..

~(*)~

Kiedy oba ciała opadły z powrotem na Ziemię Aelita, Odd i Ulrich, który nagle odzyskał całą energię podbiegli to dziewczyn. Oni także poczuli tą dziwną ulgę. Ich skóra na nowo odzyskała dawne ciepło, a na ich policzkach pojawiły się charakterystyczne rumieńce. Krew zaczęła pulsować im w żyłach jak szalona, a ich serca miały ochotę wyskoczyć z ich piersi i odnaleźć tą drugą połówkę, której tak wiele zawdzięcza. Ulrich podczołgał się do Yumi i ostrożnie położył ją sobie na kolanach natomiast Odd padł na kolana obok Angel, wziął delikatnie jej dłoń i kiedy wyczuł jej szybki puls krzyknął z radości, następnie przytulił ją mocno uwalniając kilka łez szczęścia.

I w końcu nadszedł ten wyczekiwany przez wszystkich moment. Najpierw dostrzegli na ich twarzach krzywe grymasy, aż w końcu obie, w tym samym momencie otworzyły oczy...


~(*)~

*- Scena żywcem ściągnięta z 22 rozdziału. Żadnych poprawek nie wprowadzałam.:)
**- Jeżeli kliknęliście w podany link pewnie już zrozumieliście skąd ten tytuł.:)

No, hej! :) Myślę, że to właśnie na ten rozdział wiele z was czekało, dlatego mam nadzieję, że Wam wszystkim się on spodoba. Co do nastepnego- musicie dać mi troszeczkę więcej czasu, bo mam tyle pomysłów, że muszę je na spokojnie poukładać w logiczną całość zanim zacznę pisać rozdział. Proszę Was o trochę cierpliwości.:) No, także to tyle..a i dziękuję oczywiście za tyle wspaniałych, motywujących komentarzy.<3
Pozdrawiam.;33 Do następnego. :D