poniedziałek, 29 grudnia 2014

41.



"Nie bądź głupia i przyłącz się do mnie.."





Nadszedł dzień wyjazdu. Ulrich z miną skazańca zapinał właśnie ostatnią walizkę i jako ostatnio wyszedł ze szkoły. Widział w oddali jak jego ukochana z radością pędzi do rodziców i brata, którzy właśnie po nią przyjechali. Uśmiechnął się. Cudownie było widzieć uroczy uśmiech na jej ślicznej twarzyczce. Dobrze, że chociaż ona będzie miała ciepłe, rodzinne święta. Co z tego, że on jak zwykle spędzi je beznadziejnie? Ważne, żeby ona była szczęśliwa.
Po chwili poczuł jak ktoś łapie go za rękę i ciągnie w stronę bardzo znajomego, bordowego auta. Tym kimś nie mógł być nikt inny jak Angela, która swoim optymizmem usilnie próbowała zarazić brata choć na chwilę. Niestety, pomimo usilnych starań nie mógł spełnić jej oczekiwań i kiedy spróbował się uśmiechnąć na widok rodziców wyszedł mu tylko krzywy grymas. 


~(*)~

Punktualnie o 20:00 wieczorem William i Layla wreszcie dotarli do rodzinnego miasta dziewczyny. Z radością ciągnęła chłopaka za rękę nakręcona niczym mała dziewczynka, która po raz pierwszy poszła z rodzicami do ZOO, chcąc mu wszystko dokładnie pokazać. Chłopak był dosłownie zachwycony. Musiał przyznać, że Madryt to naprawdę piękne miasto, kto wie, może nawet ładniejsze niż jego rodzimy Londyn?  Przemierzali rozmaite uliczki jedne drobne i skromne drugie zaś ogromne i bogate w zadziwiające i wzbudzające zachwyt elementy. Layla była naprawdę bardzo szczęśliwa móc choć na chwile powrócić do rodzinnej Hiszpanii a William widząc same pozytywne emocje wymalowane na jej delikatnej i niewinnej buzi sam zaraził się potworną radością i entuzjazmem jaki promieniał od niej tak wyraźnie jak wyraźne są fajerwerki na ciemnym niebie w sylwestrowa noc. Minuty mijały a dziewczyna ani na chwile nie przestawała opowiadać o swojej ojczyźnie a William skutecznie udawał, że jej słucha choć tak naprawdę myślał tylko o nieskazitelnej urodzie ukochanej cały czas mocno trzymając ją za rękę i bacznie się jej przyglądając. Chłodny wiatr rozwiał jej ciemne włosy zachęcając je jednocześnie do delikatnego tańca na świeżym powietrzu. To sprawiło, że Dunbar oczarowany tym widokiem odpłynął na chwile. Był bez wątpienia najszczęśliwszym facetem na świecie mając przy sobie tak uroczą, delikatną i niewinną osóbkę jak Layla. Dobrze może to brzmi tandetnie i drętwo ale William właśnie tak się czuł. A Yumi? To najwidoczniej było dłuższe młodzieńcze zauroczenie które w chwili obecnej nie miało prawa istnieć. Dlaczego? Odpowiedz jest banalnie prosta. I on i Japonka znaleźli swoja miłość. Czy cieszył się z tego? Tak zdecydowanie. Czy jest zazdrosny? Ależ skąd. Teraz nie ma o kogo skoro uświadomił sobie, że Yumi od zawsze była jest i będzie jedynie jego przyjaciółką, siostra kimś komu może zaufać z kim może porozmawiać, poradzić się i kogo ma obowiązek chronić i wspierać w każdej sytuacji. Nigdy niczego nie obiecywał Ishiyamie ale od kiedy ją poznał czuł wewnętrzny obowiązek opiekowania się nią. Zawsze uważał, że było to jakieś dziwne i nienaturalne, ale w efekcie nigdy nie zerwał danej sobie w duchu obietnicy. Nie mógł też zaprzeczyć, że ostatnio on i Yumi bardzo oddalili się od siebie, ciągle działy się nowsze, coraz to gorsze rzeczy i w ogóle nie mieli dla siebie czasu. Postanowił jednak, że po powrocie poświęci przyjaciółce więcej uwagi. Nie przypuszczał jednak, że to dopiero początek prawdziwych problemów.


~(*)~

Po kilku godzinnej, nieubłagalnie wlekącej się podróży rodzina Sternów dotarła w końcu do Berlina. Ulrich bez cienia entuzjazmu wyglądał przez szybę podziwiając miasto pokryte puchatą pierzyną śniegu. Ten piękny widok sprawił, że kąciki ust chłopaka na krótką chwilę powędrowały ku górze. Jednak niestety nie trwało do długo bo Ojciec zaraz ugasił malutki płomyczek entuzjazmu złośliwymi komentarzami. Poczuł się jednak lepiej, kiedy poczuł jak siostra siedząca obok przytula go z całej siły. To skarb mieć kogoś takiego jak ona, prawdziwy skarb.


~(*)~


Jeremy i Aelita właśnie zawitali do rodzinnego domu chłopaka. Już w progu przywitała ich radosna i niezwykle troskliwa kobieta o słonecznych lokach sięgających jej aż do pasa. Miała na sobie lekko pobrudzony fartuch, a z jej ślicznej buzi ani na chwilę nie schodził serdeczny uśmiech. Przywitała ich oboje mocnym uściskiem a następnie zaprowadziła ich do jadalni, która była niezwykle przytulna i ślicznie urządzona. Cytrynowe ściany, śnieżnobiałe zasłony, jasne panele na podłodze i na dodatek- kominek na którym stało dużo drobnych ozdóbek. Ten element Aelicie spodobał się chyba najbardziej. Uwielbiała takie rzeczy. Już czuła, że szybko zadomowi się w domu ukochanego.



~(*)~

Wpół do dziewiątej Layla zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Otworzyła jej średniego wzrostu kobieta z miedzianą burzą loków na głowie i kilkoma- być może uroczymi- piegami na twarzy. Miała na sobie brzoskwiniowy sweterek i szare dresy oraz urocze kapciuszki z króliczkami. A był to oczywiście nikt inny jak matka Layli i tym samym ciotka Sissi. Zaraz tuż obok niej stanął jej mąż- trochę przy kości, lecz niezwykle postawny mężczyzna z wyraźnymi rysami twarzy. Jego postura budziła respekt, jednak Layla wiedziała, że mężczyzna jest bardzo miły, uprzejmy i wyrozumiały, jednak w niektórych chwilach potrafi pokazać gniew i wymaganą dyscyplinę. William z początku nie wiedział co ma powiedzieć, co zrobić. Pierwszy raz w życiu był w tak niezręcznej sytuacji. Ale co się dziwić skoro pierwszy raz odwiedza rodziców swojej dziewczyny. A może wypadało coś kupić? Chociażby kwiaty dla pani Gonzalez? Ech, kretyn.- przebiegło mu szybko przez myśl. Nie zdążył jednak zrobić, ani pomyśleć nic więcej gdyż pan Gonzalez z radością uściskał go klepiąc po plecach. Od razu domyślił się kim jest nowy gość. Dunbar, z początku lekko zdumiony i osłupiały, jednak pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo. Ba, on stał tam jak ostatnia oferma, nic nie zrobił, nawet się nie odezwał, a wszystko samo się potoczyło, bez jego ingerencji. Kurcze, głupio wyszło....

Chociaż..może jednak nie tak głupio.




~(*)~


Przepiękna, młoda i niezwykle wyrafinowana kobieta  właśnie wstała, gdyż nieproszone promienie słoneczne wdarły się do jej komnaty padając na jej nieskazitelnie piękną twarz. Pomimo tego z uśmiechem na ustach wyjrzała na zewnątrz i uśmiechnęła się szeroko. Zapowiadał się wspaniały dzień.  Oj mylisz się..-odezwał się natychmiast cichutki głosik w jej umyśle, potocznie zwanym sumieniem. Jednak dziewczyna ponownie to zignorowała, to samo powtarza się wciąż w kółko, więc czym się tu przejmować? Z uśmiechem na ustach tanecznym krokiem pognała do łazienki. Spojrzała w lustro ozdobione fioletowymi kryształami. Nagle zupełnie nie wiadomo dlaczego na dworze zrobiło się ciemno jak w najczarniejszą noc. Kryształy przy lustrze z delikatnej i przyjaznej barwy fioletu diametralnie zmieniły się w krwisto czerwone a skóra dziewczyny zszarzała, oczy ze słonecznej barwy zmieniły się w zamglone i tajemnicze a z ust dziewczyny wystawały ostre jak sztylety kły.
-Nie bądź głupia i przyłącz się do mnie.- usłyszała głos, którego nie da się pomylić z żadnym innym. Nie kontrolowała już swojego zachowania. Jej mózg po prostu wyparował w jednej chwili.
 Z jej mrocznych ust wydobył się jedynie przerażający, rozrywający jej wnętrzności ryk pod którego wpływem drogocenne lustro rozsypało się w drobny mak, a postać niegdyś pięknej i roześmianej księżniczki wybuchła dosłownie tak jak rozgrzany wulkan okrywając świat przerażająco krwistą poświatą, a cały zamek jak i wszystko inne po prostu się zapadło. Totalna zagłada ogarnęła cały świat.

~(*)~

Layla obudziła się w środku nocy z krzykiem cała przerażona i zalana potem. Spojrzała w bok i dziękowała Bogu, że William nadal spał. Przetarła chusteczką mokre czoło i zwlekła się z łóżka i człapiąc powoli zeszła schodami na dół chcąc się czegoś napić i uspokoić nieco skołatane serce. Brrr..co za koszmar, jak dobrze, że to wytwór tylko jej bujnej wyobraźni. Dziewczyna zmierzała właśnie do kuchni, jednak coś przykuło jej uwagę. Zapalony kominek i ciche szepty dochodzące z salonu. Zmarszczyła brwi i stanęła za ścianą chcąc coś podsłuchać- No dobrze, zgoda, może to nie było na miejscu, no ale po prostu nie mogła się powstrzymać. 
-Musimy w końcu powiedzieć jej prawdę.- powiedziała kobieta smutnym głosem zwracając się do męża.
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Jak my mamy jej to powiedzieć? Ot tak, po prostu? Bez żadnego przygotowania?
-Ona powinna wiedzieć.-upierała się kobieta wstając z miejsca.
Layla stawała się coraz bardziej zdezorientowana i podejrzliwa. Co tak ważnego chcieli jej powiedzieć? Jednak to co usłyszała chwilę później sprawiło, że kolana się pod nią ugięły, a serce pękło na milion kawałeczków. Poczuła się upokorzona, oszukana, zdradzona przez własnych rodziców, ale czy to na pewno dobre określenie? Nie miała pojęcia co teraz czuje, co myśli, co ma teraz robić...pierwsze co zrobiła to po prostu rzuciła się ku drzwiom wyjściowym chcąc jak najszybciej uciec jak najdalej. Nie chciała zostać w tym domu ani chwili dłużej. Wybiegła na zewnątrz w samej piżamie z bosymi stopami, ale jakie to teraz miało znaczenie, kiedy cały jej idealnie ułożony świat wywrócił się do góry nogami?

-Nie bądź głupia i przyłącz się do mnie...-znowu usłyszała ten sam głos co w swoim śnie.



~(*)~

Oto mocno spóźniony 41 rozdział. Naprawdę bardzo przepraszam za opóźnienie, ale ten rozdział pisałam wyjątkowo długo (AŻ 2 tygodnie), wiem, nie jest specjalnie ciekawy czy długi, ale tak wyszło. Ciągle coś w nim zmieniałam. Cóż, mam nadzieję, że zrozumiecie.:) Jednakże dziękuję, że czekaliście na niego tak cierpliwie.:) No tak, to już ostatni rozdział w 2014 roku. Mam nadzieję, że w 2015 uda mi się napisać tyle samo, lub nawet więcej niż w tym.:) Jeszcze raz przepraszam i czekam na wasze opinie. Pozdrawiam i przy okazji życzę Sylwestra do rana, stu butelek szampana...no sami wiecie jak to idzie.:D 
Pa.:*












środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!!


Kochani!

W końcu mamy wigilię! 

Życzę Wam z całego serca wigilii w wielkim, rodzinnym gronie, magicznej atmosfery, wspaniałych prezentów i tego, żebyście tu ze mną nie oszaleli. xD
Krótko mówiąc wszystkiego, wszystkiego najlepszego dla najlepszych czytelników EVER.<3




sobota, 15 listopada 2014

40.

Cisza przed burzą..





Dedykacja dla: IIizy W. za to, że tak potwornie wspiera mnie w pisaniu.:* Dziękuję kochana.;33

Następne tygodnie mijały w zawrotnym tempie. Ani ktoś zdążył się obejrzeć a już była druga połowa najpiękniejszego miesiąca w roku- grudnia. Przygotowania do świąt ruszyły pełną parą. Dzisiaj był 20 grudnia i miała odbyć się wigilia klasowa a następnego dnia wszyscy uczniowie wyjeżdżali do swoich rodzin na święta. Rodzice Williama nie byli zbytnio zadowoleni, kiedy syn oznajmił im, że tegoroczne święta zamierza spędzić razem ze swoją dziewczyną w Hiszpanii. Pani Dunbar próbowała go nakłonić do zmiany decyzji, natomiast głowa rodziny*  naskoczyła na nastolatka z pretensją, że to co robi jest niemoralne i niezgodne z rodzinną tradycją, ostatecznie jednak oboje dali mu spokój. Yumi tradycyjnie wylatywała do Japonii chociaż sto razy bardziej wolałaby zostać w Kadic i spędzić święta z przyjaciółmi, jednak wiedziała, że rodzice nigdy w życiu jej na to nie pozwolą. Poza tym w tym roku wyjątkowo szkoła będzie zamknięta przez cały okres świąteczny, gdyż nawet Jim, który zawsze zostawał w szkole, postanowił nagle zrobić sobie wolne i wyjechać do rodziny. Ulrich natomiast już dosłownie nie mógł doczekać się spotkania z Ojcem (wyczujcie ten słodki sarkazm), Angela natomiast była smutna z powodu rozłąki z Odd'em, jednak blondyn skutecznie pocieszał ją tym, że dwa tygodnie miną szybciej niż jej się to wydaje. Jeremy natomiast uparł się, że weźmie Aelitę ze sobą i nic nie pozwalały stanowcze protesty dziewczyny. Zwyczajnie bała się, że rodzina ukochanego jej nie zaakceptuje i nic nie pomagały zapewnienia chłopaka, że państwo Belpois już zdążyli polubić wybrankę syna z jego opowieści. 

~(*)~

-Stern, wysil się trochę i zawieś to porządnie jak trzeba!- wydarł się po raz enty pan Morales, który został przydzielony i odpowiedzialny za zorganizowanie szkolnej wigilii. Klasa naszych wojowników jak zwykle była zatrudniona do najcięższej roboty. Odd oczywiście zaczął snuć teorie spiskowe, iż Morales jest tajnym agentem, który od dawna szpieguje przeciwko ich paczce i specjalnie zaciąga ich do brudnej roboty uniemożliwiając im ratowanie świata. Jednak jego "odkrycie" szybko zostało zignorowane przez resztę przyjaciół. 
-W takim razie niech ktoś inny to zawiesza!- ryknął rozwścieczony Niemiec zeskakując z krzesła. Chwilę później było słychać głuchy trzask drzwi i tyle go widzieli. 
-STE...
-Zostaw go, Jim!-wstawił się za przyjacielem Odd, jednak natychmiast odczuł tego konsekwencje, gdyż teraz to na niego spadło zadanie zawieszenia lampek na wielkiej choince, która sięgała po sam sufit, a ponieważ na swój wiek Włoch był dosyć niski było to dla niego podwójne wyzwanie. Yumi natomiast bardzo zmartwił stan ukochanego. 
-Hej, poradzicie sobie beze mnie?-zapytała Angeli i Aelity, które razem z nią przygotowywały ręczne ozdoby na choinkę. Natomiast Layla i William mieli za zadanie wyposażyć uroczystość w słodkie pierniczki i inne smakowitości. Swoją drogą nikt nie był pewny czy wpuszczenie Anglika do szkolnej kuchni to był dobry pomysł. Co jak co, ale trzeba było być przygotowanym na wielce prawdopodobny wybuch. 
-Jasne, poradzimy sobie.- mrugnęła do przyjaciółki Aelita przyklejając ostatni element papierowego łańcucha. 
-Tylko nie pogub skrzydeł.- zażartowała Angel na co jej różowowłosa przyjaciółka wybuchnęła śmiechem. Yumi pozostawiła jednak ten niewinny żart bez komentarza. Niepostrzeżenie opuściła salę gimnastyczną. Ujrzała Sterna, który siedział tyłem do niej na schodach. Podeszła do niego po cichu i bez uprzedzenia przytuliła się do pleców chłopaka. Ten zadrżał w pierwszej chwili, jednak nic nie powiedział. Yumi jednak nie poddawała się. Położyła brodę na jego ramieniu, a następnie z czułością musnęła wargami jego policzek. Tym razem podziałało. Na jego twarzy można było dostrzec zabłąkany, delikatny uśmiech.
-Co się dzieje?-zapytała po chwili grobowej ciszy.
-Nic.-odpowiedział beznamiętnie przesuwając zamglonym wzrokiem po powoli poruszających się puszystych na niebie chmurach.
-Przecież widzę...powiedz co się dzieje.-Yumi postawiła na swoim i teraz już chyba nic nie było w stanie ugasić jej determinacji. Ulrich, który był świadomy tego samego westchnął ciężko i zacisnął usta. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Nie chciał się nad sobą użalać, jednak chyba nie miał wyjścia, bo dziewczyna straszliwie się zaparła.
-Niedługo święta..-mruknął jedynie.
-I to Cię tak martwi?-spytała rozbawiona Japonka.-Przecież święta to niezwykle radosny czas, najpiękniejszy w całym roku.
-Może dla Ciebie..-mruknął ponownie tym razem wlepiając wzrok w ziemię. Dziewczyna spojrzała na niego a następnie położyła mu dłoń na ramieniu chcąc, aby kontynuował. 
-Dla mojego Ojca nie ma znaczenia czy są święta, czy nie. Zawsze znajdzie powód, aby mnie poniżyć i przy okazji porównać do brata.-wydusił z siebie wyraźnie zasmucony.- A ja po prostu nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki. Przechodziłem przez to tyle razy i mam już tego zwyczajnie dosyć. Nie chcę wracać do domu, chcę zostać tutaj.
Słysząc te słowa nawet Yumi straciła dobry humor. Ulrich nie miał w zwyczaju przesadzać, więc jeżeli mówił, że było ciężko to znaczy że tak było. Dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć. Po prostu przytuliła go z całej siły chcąc jakoś go pocieszyć. Przecież nie może go zabrać ze sobą do Japonii wbrew woli rodziców Stern'a. Z drugiej strony rozumiała jego ponury nastrój. 


~(*)~

O 18:00, kiedy wszystko było już gotowe uczniowie szkoły Kadic poszli się przebrać na tą uroczystość. Wszyscy byli podekscytowani nadchodzącymi świętami, naturalnie oprócz Ulricha. Odd natomiast nie mógł się doczekać wyjazdu w rodzinne strony, tęsknił trochę za domem, poza tym dawno nie miał okazji podokuczać swoim licznym siostrą, a święta to idealna okazja. Angela też cieszyła się z wyjazdu do Niemiec, starała się pocieszyć Ulricha, że może tym razem Ojciec wczuje się w magiczną i rodzinną atmosferę i daruje sobie ciągle docinki skierowane do syna, Ulrich jednak był twardym realistą i wiedział, że te święta będą równie koszmarne jak te poprzednie. Starał się jednak myśleć pozytywnie i pocieszał się myślą, że jego przyjaciele będą mieli wspaniałe święta, zasługiwali na to. 

~(*)~

-Nie mam się w ogóle w co ubrać!- jęknęła Layla, kiedy w czwórkę spotkała się z przyjaciółkami. Gonzalezowa miała akurat najwięcej ciuchów ze wszystkich dziewczyn, przez co miała największy problem z wybraniem stroju. Yumi tradycyjnie sięgnęła po swoją czarną sukienkę leciutko ozdobioną delikatnymi srebrnymi falbankami. Do tego założyła delikatny, również srebrny naszyjnik oraz buciki na lekkim obcasie. Włosy wyjątkowo upięła w zgrabnego koka, a po bokach zostawiła dwa, skręcone kosmyki włosów. Usta musnęła blado różowym błyszczykiem, podkręciła swoje przepiękne, długie brwi, nałożyła odrobinę pudru na swoją i tak nienaturalnie bladą cerę, do tego zawiesiła śliczne srebrne motylkowe kolczyki na uszach i była gotowa. Aelita natomiast wyjątkowo wyprostowała swoje krótkie włosy i związała je w urocze kitki, przywiązując je bladoróżowanymi wstążkami. Angela ułożyła jej grzywkę tak, że schodziła ona tylko na prawą stronę do tego wpięła jej we włosy śliczną pozłacaną spinkę, aby owa grzywka nie wpadała dziewczynie na włosy. Córka Hoppera postawiła na oryginalność i ubrała białe leginsy z lekko świecącymi wzorkami, a do tego prześliczną różową tunikę, która sięgała jej połowy ud, a końcówki rękawów były ozdobione święcącymi kryształkami. Do tego na szyję obowiązkowo zawiesiła naszyjnik w kształcie serca, który był naturalnie prezentem od Jeremiego. ** Oprócz tego, zarzuciła na siebie puszyste, śnieżnobiałe bolerko, nogi ozdobiła balerinami tego samego koloru, które dodawały jej jeszcze więcej uroku i niewinności. Angela natomiast ubrała się w piękną sukienkę do samej ziemi, w odcieniu delikatnego fioletu. Nie był to przypadek, specjalnie wybrała właśnie tą kreację, gdyż jak wszyscy doskonale wiedzieli, był to ulubiony kolor Odd'a. Suknia była leciutko pomarszczona i obcisła przez co jeszcze bardziej przykuwała uwagę, do tego było olbrzymie wycięcie na nodze. Niemka wyprostowała swoje nieziemsko długie, czarne włosy i wpięła do nich kilka ozdobnych, drobnych kwiatków tego samego koloru co sukienka. Do tego założyła kolczyki- kółka z najcenniejszego srebra. Do tego fioletowy cień do powiek, przeźroczysty błyszczyk i fioletowe szpilki z kilkoma świecącymi elementami. Wszystkie dziewczyny były już gotowe, naturalnie oprócz Layli, która rozpaczliwie grzebała już w swojej szafie od półtorej godziny. Oczywiście i tym razem mogła liczyć na pomoc przyjaciółek. W końcu co cztery głowy to nie jedna. W końcu wybrała idealną sukienkę do kolan wykonaną z połyskującego materiału o odcieniu krwistoczerwonym. Do tego wzięła wysokie czarne szpilki a usta musnęła szminką podobnego odcieniu co sukienka. Włosy pozostawiła rozpuszczone, jedyne co z nimi zrobiła to troszeczkę bardziej zakręciła lokówką. Teraz nie tylko prześliczna kreacja sprawiała, że nie można było oderwać od niej wzroku ale również lokowaty, puszysty dywan zakrywający szczelnie jej ramiona i sięgający aż po połowę pleców. Na środkowy palec wsunęła jedynie pierścionek z ślicznym diamentem i z dumą oznajmiła, że również jest gotowa. W samą porę, bo za 10 minut miała zacząć się wigilia szkolna w sali gimnastycznej. Jak na zawołanie dziewczyny usłyszały pukanie do drzwi. Wszystkie podeszły do drzwi, a chłopakom dosłownie zrzedły miny na ich widok. Żaden z nich nie mógł z siebie wykrztusić słowa. Ale najbardziej zachwycony był chyba William, który musiał się podeprzeć ściany żeby nie zemdleć. Ulrich był ubrane jeansy, limonkową koszulę i miał dodatkowo zarzuconą na siebie czarną marynarkę a na nogach gościły również czarne tenisówki. Fryzurę miał zwyczajną, lecz trochę bardziej potarganą przez co wyglądał jeszcze bardziej szarmancko i uroczo, a zarazem niebywale męsko. Obok niego stał Odd ubrany w jasne, lekko poszarpane jeansy, białe adidasy oraz w bufiastą koszulę. Na włosy nałożył dwa razy więcej żelu niż zwykle przez co wyglądał na 2 razy starszego niż wskazywał jego prawdziwy wiek, jednak Angeli bardzo się to podobało. William- jak przystało oczywiście na typowego buntownika- nie specjalnie się wysilił. Ubrał granatowe jeansy zwyczajną, białą sportową bluzkę, a na to wszystko czarną, skórzaną kurtkę. Na nogach królowały oczywiście jego ulubione czarno-białe adidasy. Bez wątpienia najbardziej eleganckim chłopakiem ze wszystkich był Jeremy, który postawił na najbardziej uroczysty strój którym był oczywiście elegancki garnitur. Włosy miał niezwykle starannie ułożone, a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy ani na chwilę. Ten wieczór zapowiadał się być jednym z najlepszych w jego życiu.


~(*)~

Zgodnie z planem wigilia rozpoczęła się punktualnie o 20:00. Odd, korzystając z okazji, że Delmasowa i jej banda gdzieś wyszli z uśmieszkiem na ustach wyciągnął przygotowany wcześniej śrubokręt i po cichu zakradł się do krzesła na którym siedziała "piękność" szkoły. Nikt go nie zauważył ponieważ wszyscy dosłownie przysypiali z nudów słuchają gry Jim'a na gitarze- swoją drogą kto by pomyślał, że on umie na niej grać?- i jego śpiewu (jęczenia?) kolęd. 
-Lulajże Jezuniu, moja...co to ja chciałem..?-mruknął zmieszany już któryś raz tego wieczoru, ale nikt już tego nie komentował. Zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami Della Robbia począł odkręcać śruby z krzesła Sissi.  Po skończonej robocie jakby nigdy nic wrócił na swoje miejsce. 
W końcu panna "ofiara niewinnego żartu" powróciła do sali. Niczego nieświadoma usiadła na krześle, które natychmiast rozpadło się w drobny mak. Delmasowa upadła na ziemię robiąc przy tym strasznie dużo hałasu.
-Elizabeth!- krzyknął przerażony Jim podbiegając do dziewczyny chcąc pomóc jej wstać jednak efekt był jedynie taki że oboje zatoczyli się i poślizgnąwszy się na kilku pozostawionych na podłodze śrubach oboje wpadli na choinkę przewracając ją i tłukąc przy okazji wszystkie bombki i inne ozdoby zrobione ze szkła. Reszta uczniów miała z tego nielada frajdę, wszyscy śmiali się do rozpuku, nawet Nikolas zaszczycił wszystkich swoim głupkowatym chichotem, ale opamiętał się, kiedy to Herve szturchnął go znacząco w ramię.
-DELLA ROBBIA!!!!!!- ryknął Jim, kiedy Odd ewakuował się już z sali. Tak jak wszyscy myśleli ta wigilia była wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Ale niestety, była to jedynie cisza przed burzą...


~(*)~

*- mam tu na myśli oczywiście Ojca Williama.:)
**- nawiązanie do rozdziału 14.:)

Witam.:) W końcu dodaję kolejny 40 rozdział przepraszam, że tak długo, ale wystąpiły wcześniej nieprzewidziane problemy techniczne. (czyt. problemy internetowe). Postanowiłam dodać taki luźniejszy rozdział, gdyż myślę, że takie też są potrzebne.;) Mam nadzieję, że Wam się spodoba.:) Jedyne co mogę wam zdradzić apropo next'a to to, że będzie się działo, ooj, będzie.:) Więcej nie zdradzę. ^^ Oczywiście dziękuję za wszystkie wspaniałe komentarze, za to, że czytacie tego bloga, że go odwiedzacie, to naprawdę cudowne.:* Dziękuję! :*
 To tyle na dzisiaj, 3majcie się i papa.<33

czwartek, 6 listopada 2014

Informationx05



Tak, wiem...coś za dużo informacji ostatnio. xD Jednak ta jest raczej pozytywna, tak myślę. Otóż <werble> Założyłam drugiego bloga! Może coś mi się stało w głowę, że to zrobiłam, pewnie i tak już ledwo co ze mną wytrzymujecie, ale cóż. Kochani Lyokomaniacy serdecznie zapraszam.: http://you-are-worth-everything.blogspot.com/  ;)

piątek, 31 października 2014

Informationx04


Witajcie, kochani! :) 

Wiem, że obiecywałam, że dziś pojawi się nowy rozdział jednak niestety prawdopodobieństwo, aby udało mi się coś napisać w ten weekend jest naprawdę bardzo małe. Przyznam się szczerze, że nawet jeszcze nie zaczęłam pisać. Naprawdę przepraszam, ale mam bardzo dużo nauki, sprawdzianów itd. Rozdział najprawdopodobniej ukaże się w okolicach od 6-9 listopada. Jeszcze raz naprawdę Was przepraszam i pozdrawiam.:*

PS. Na pocieszenie pokombinowałam trochę z wystrojem bloga. Jak wam się podoba? :) 

piątek, 24 października 2014

39.



"Jesteś tego pewny? Jeżeli przekroczysz próg tego budynku nie będzie już odwrotu..."



Angela w końcu odzyskała przytomność. Nie musiała długo czekać, aby ukochany znalazł się obok niej. Przytulił ją mocno do piersi i w kółko szeptał jedynie jak bardzo się o nią martwił, jak bardzo ją kocha i że zabije tego "parszywego gnojka". Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko mocniej się w niego wtuliła. To niewiarygodne jak się teraz czuła. Z jednej strony nadal była przerażona zaistniałą sytuacją i tym kim jest i czego może chcieć tajemniczy nieznajomy, a z drugiej, kiedy Odd znajdował się w pobliżu wszystkie troski nagle otwierały metaforyczne okno i wyfruwały z jej ciała ulatniając się gdzieś daleko w kosmosie. Nagle zrobiło jej się słabo, kiedy ujrzała swoją prawą rękę całą we krwi. Spojrzała ze strachem na ukochanego.
-Masz chyba złamany nos..-burknął krzywiąc się jednocześnie i starł jej samotną łezkę, która bez pozwolenia wkradła się na jej anielską twarz. 


~(*)~

(Czytaj przy: KLIK.<3)

Powoli otworzył oczy. Z początku wszystko było dosłownie zamazane, a słowa ledwo co do niego docierały. Tak jakby osoba, które je do niego mówiła znajdowała się kilkanaście metrów od niego samego. Jednak w środku czuł głęboką ulgę, niemożliwą do opisania radość i..miłość, która zatapiała go całego od środka. Widział jedynie rozmazaną, czarną czuprynę pochylającą się nad nim, zdołał poczuć jak kilka drobnych, słonych kropelek zagadkowej cieczy kapie mu na koszulę, poczuł ten sam, niezwykle charakterystyczny i jedyny w swoim rodzaju zapach, którego nie mógł pomylić z żadnym innym. Była tu. Znowu był z ukochaną. Teraz rozumiał już wszystko. Jeszcze nigdy nie widział Yumi w takim stanie. Była jednocześnie szczęśliwa jak i..zrozpaczona?. Mówiła tylko coś o jakiejś Layli, o tym jaka była głupia, z jej ust wypłynęło także takie zdanie: "Nie zasługuję na Ciebie". Chłopak natychmiast przyłożył jej palec do ust chcąc, aby skończyła sama siebie oczerniać. To, jakie puszczała wyzwiska pod swoim adresem było przerażające. Ulrich nie mógł już tego słuchać. Nie pamiętał dokładnie co się wydarzyło, ale wiedział jedno.- Ta dziewczyna jest warta wszystkiego co dobre i nic nie było w stanie tego zmienić. 

Po chwili dźwignął się na nogi i porwał ukochaną w ramiona. Przytulił ją z taką siłą, z jaką jeszcze nigdy się nie odważył. Następnie pocałował ją z tak głębokim wyrazem uczuć, że nikt z Was nie jest sobie w stanie tego wyobrazić.;).

Reszta przyjaciół z uśmiechem na ustach wycofała się do windy chcąc dać zakochanym odrobinę prywatności. Wszyscy bardzo cieszyli się z tego, że odzyskali przyjaciela. Nawet William. Postanowił spróbować zaprzyjaźnić się ze Sternem, w końcu teraz już nic nie stawało im na drodze. Najważniejsze było to, że znowu byli w komplecie, a nawet mieli o jedną członkinię więcej.- William uśmiechnął się na samą myśl i mocno objął ukochaną w pasie tak jakby bał się, że to wszystko to jedynie piękny sen, że wszystko zaraz się skończy a on obudzi się sam w swoim łóżku samotny jak palec.- nic takiego jednak nie miało miejsca.

~(*)~

Tymczasem Odd, troskliwie opiekując się Angelą kazał swojemu Ojcu wezwać pogotowie. Oczywiście siostra Sterna stanowczo protestowała mówiąc, że nic jej nie jest i czuje się naprawdę dobrze, jednak Odd pozostał nieugięty. W obawie o zdrowie ukochanej wolał dmuchać na zimne. I tak wielu ludzi mówi, że jest dziwny, więc co szkodzi wystawić się na kolejną próbę uzyskania tego tytułu wzywając ratowników bez żadnej potrzeby? Tym bardziej, że chodziło tu o Angelę. Karetka przyjechała już po piętnastu minutach. Pracownicy szpitala byli mocno zdziwieni, że z powodu krwawiącego nosa od razu wzywają ich na pomoc, jednak widząc minę tego niewysokiego, lecz jak widać zdeterminowanego nastolatka posłusznie zabrali się do pracy. Starannie opatrzyli ranę dziewczyny i zrobili jej zimny okład, aby złagodzić potworny ból. Na szczęście okazało się, że nos wcale nie był złamany, tylko mocno stłuczony. To niezmiernie uspokoiło ich obu. Oczywiście na pytanie: "Jak to się stało?" dziewczyna uparcie utrzymywała, że po prostu uderzyła nosem w stół. Na szczęście ratownicy nie dociekali zbytnio i szybko odjechali. 
-Musimy szybko wracać do reszty. Pewnie się martwią.-zauważyła przytomnie Angela. Odd wymyślił, że zaraz ma zajęcia na basenie i pośpiesznie pożegnał się z rodzicami. Następnie wraz z ukochaną rzucił się pędem do fabryki. 


~(*)~


Ulrich i Yumi dopiero po dwudziestu minutach dołączyli do przyjaciół. Aż przyjemnie było na nich teraz spojrzeć. Oboje dosłownie tryskali pozytywną energią, a patrząc na ich splecione dłonie w żelaznym uścisku od razu robiło się cieplej na duszy. Najpierw Niemca dopadła zalana łzami Aelita.
-Ulrich! Jak dobrze Cię widzieć!!-krzyknęła rzucając się mu na szyję.- Teraz masz dożywotni zakaz zbliżania się do cyfrówki choćby na kilometr, słyszysz?-zapytała mierząc go uważnym spojrzeniem. Chłopak przytulił przyjaciółkę i z wyszczerzem na twarzy przytaknął twierdząco. Następnie przyszła kolej na Einstain'a.
-Dzięki, za wszystko.- wyszeptał jedynie Ulrich klepiąc przyjaciela po ramieniu, w końcu to dzięki niemu mógł z powrotem cieszyć się życiem na Ziemi. Ta przygoda wiele go nauczyła. Ludzie pogrążeni rutyną codzienności często zapominają dziękować za to, co po prostu mają i chcą od życia więcej i więcej..ciągle są niezadowoleni. Tylko nieliczne jednostki stawiają na to, aby cieszyć się teraźniejszością, bo to jest jedyne co liczy się w danej chwili. To co było wczoraj- przeminęło, zniknęło i już nigdy nie powróci takie samo, więc nie ma co sobie zaprzątać tym głowy. Natomiast jutro zawsze jest dla nas tajemnicą.- nigdy nie wiadomo co gotuje dla nas los, więc cieszmy się tym co mamy teraz.
-Nie ma za co. To był mój obowiązek.-odparł Einstain.- Dobrze Cię widzieć, brakowało Ciebie.
-Wiem.- Niemiec po raz kolejny wyszczerzył się w szczerym uśmiechu. Nie pamiętał kiedy ostatnio był tak szczęśliwy jak teraz. Layla objęła go mocno mówiąc jedynie: "Fajnie, że do nas wróciłeś". 
-Dzięki.-odpowiedział Stern z uśmiechem a następnie spojrzał na stojącego nieopodal Dunbara. Sam nie wiedział jak ma się teraz zachować. Ta sytuacja zaczynała się dla niego robić coraz bardziej niezręczna. Mierzyli się przez chwilę niepewnymi spojrzeniami, aż w końcu Anglik postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Podszedł do Niemca niepewnym krokiem a następnie objął go po przyjacielsku klepiąc go po ramieniu.
-Witaj w domu.-powiedział jedynie.
Ulrich nic nie odpowiedział, tylko jeszcze mocniej poklepał Williama po ramieniu, przez co biedny prawie się przewrócił. Obaj wybuchnęli śmiechem. To był bez wątpienia dobry znak. Znak, że pomiędzy tą dwójką zaczęła wytwarzać się trwała więź głębokiej przyjaźni. 

~(*)~

-A gdzie jest Odd i Angel?- zapytał nagle Ulrich rozglądając się po pomieszczeniu. Reszta spojrzała na siebie ze strachem nie wiedząc co mają odpowiedzieć. Sami nie mieli przecież pojęcia co dzieje się z tą dwójką. Jak na zawołanie usłyszeli warkot przestarzałej windy. 
-Ktoś mnie wołał?- zaświergotał wesoło Della Robbia, kiedy drzwi maszyny się otworzyły. Widząc jednak swojego najlepszego przyjaciela we własnej osobie stanął jak wryty. Chwilę później z cienia wyłoniła się jego ukochana, siostra jeszcze do niedawna zaginionego w cyfrowym morzu Ulricha. Na widok brata zaczęła piszczeć tak głośno jak jeszcze chyba nigdy w życiu. Następnie, zanim ktokolwiek zdołał zwrócić na nią uwagę dziewczyna utonęła w opiekuńczych ramionach brata. 
-Nie rób mi tego więcej.- szepnęła krótko.
-Obiecuję.-odpowiedział Stern całując siostrę w czoło. Jeszcze chyba nigdy w życiu nie tęsknił za nią tak mocno. Paradoksalnie błądząc w cyfrowej próżni ludzkie emocje, szczególnie te negatywne działały na niego ze zdwojoną siłą podczas gdy nie odczuwał normalnych potrzeb czysto fizjologicznych takich jak głód, pragnienie czy potrzeba snu. 
Kiedy Angela w końcu uwolniła brata z żelaznego uścisku doszło do niemniej wzruszającego powitania dwóch najlepszych kumpli. Odd niezmiernie cieszył się z tego, że od dzisiaj nie musi wracać do pustego i smutnego pokoju i znowu będą mogli we dwójkę płatać niewinne figli córce dyrektora.

~(*)~

Następnego dnia, Ulrich i Odd po lekcjach wybrali się na miasto. Niemiec, po nieprzespanej z tych wszystkich emocji nocy wpadł na pewien pomysł i bardzo chciał, aby przyjaciel towarzyszył mu podczas jego realizowania. Włoch był sceptycznie nastawiony do całej sprawy, jednak Stern nie brał pod uwagę sprzeciwów Odd'a. 
-Jesteś tego pewny? Jeżeli przekroczysz próg tego budynku nie będzie już odwrotu..-mruknął Della Robbia kiedy dotarli do celu swojej wyprawy. 
-Wyluzuj.-burknął poirytowany Niemiec.- To przecież tylko tatuaż. '
-No tak, ale przecież to nigdy nie zejdzie!
-I bardzo dobrze. O to chodzi.- uśmiechnął się Ulrich po czym wszedł do salonu. Zrezygnowany Odd podążył za nim. Po jakimś czasie chłopcy opuścili salon. Stern, pomimo tego, że zabieg był trochę bolesny był z siebie bardzo zadowolony. Nie żałował ani trochę podjętej przez siebie decyzji. W końcu, kto żałowałby wytatuowania sobie imienia ukochanej dziewczyny na prawej piersi? 

~(*)~

Witam.:) Zgodnie z obietnicą dodaje już 39 rozdział.:) Szczerze mówiąc byłam przekonana, że dzisiaj się nie wyrobię- no, a jednak.:D Muszę przyznać, że miałam nadzieję, że ten rozdział będzie..dłuższy i co najważniejsze- lepszy. Przepraszam, ale na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie napisać nic lepszego. Ocenę tego badziewia pozostawiam jednak Wam. Liczę na szczere komentarze z Waszej strony.:) Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.:*.

piątek, 17 października 2014

38.


"Strata ukochanego bardzo boli, dużo bardziej niż utrata tysięcy innych osób..."




Nic już nie mogło powstrzymać przepełnioną nadzieją drobniutkiej dziewczyny, której owa nadzieja nagle dodała skrzydeł. Leciała jak na połamanie karku we wskazanym kierunku. Nie zwracała uwagi dosłownie na nic. Na próżno szły także liczne prośby przyjaciół o to, aby zwolniła. Nawet Layla poruszająca się na skrzydłach nie mogła dogonić Japonki. 

Yumi tak się zapędziła, że w ogóle zapomniała patrzeć pod nogi. Cały czas miała wzrok wlepiony gdzieś głęboko w cyfrowe chmury, które wydawały się jej teraz szczególnie interesujące. W końcu doszło do tego, że dziewczyna dobiegła do celu, lecz oczywiście nie zauważyła krawędzi i gdyby nie szybka interwencja Williama dziewczyna już dawno spadłaby w cyfrową otchłań. Chłopak złapał ją w ostatniej chwili w pasie i pociągnął mocno do tyłu. Kiedy emocje opadły (Layla w jednym momencie zrobiła się dosłownie przeźroczysta) Dunbar popatrzył na przyjaciółkę karcącym spojrzeniem na co dziewczyna wyszczerzyła w zakłopotaniu swoje śnieżnobiałe zęby. Reszta podróży do sektora V minęła już raczej spokojnie. Nie działo się nic nadzwyczajnego oprócz tego, że teraz Layla-podobnie jak Odd- cierpiała na dokuczliwe mdłości. Dziewczyna z krzywą miną złapała się za brzuch i gdyby było to możliwe puściłaby tzw. "cyfrowego pawia". 
-Na początku zawsze tak jest.- uśmiechnął się do niej William.
-Na początku? To ciekawe dlaczego Odd ma tak do tej pory.-zaśmiała się Yumi, której w jednej chwili powrócił znakomity humor. Layla skrzywiła się słysząc te słowa, jednak rozchmurzyła się natychmiastowo kiedy poczuła jak palce Williama czule i delikatnie ściskają jej drobną dłoń. 



~(*)~

Tymczasem Jeremy sprowadził Aelitę na ziemię. Następnie zbiegł jak najszybciej schodkami na dół ponieważ "nie było czasu aby ten stary złom (czyt. winda) zadziałał". Po drodze o mało co nie wybił sobie wszystkich zębów, na końcu potknął się o liczne poplątane kable i wywinął orła na środku pomieszczenia. Następnie, gdy tylko skaner otworzył się chłopak poderwał się na równe nogi i podbiegł do dziewczyny, która o dziwo w tak krótkim czasie zdążyła odzyskać przytomność. Widząc zdyszanego, mokrego od potu Jeremiego, którego włosy stały dęba i każdy z nich wychylał się w inną stronę przez co chłopak wyglądał dokładnie tak jakby przed chwilą piorun w niego strzelił przestraszyła się. A jeżeli coś się stało? Okulary prawie spadły mu z nosa kiedy padł przed dziewczyną na kolana a następnie przytulił ją z całej siły tak mocno, że przez chwilę Aelita nie mogła złapać tchu. Kiedy w końcu zdołała go odepchnąć i popatrzyła na niego jak na wariata on tylko wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu co było u niego niespotykaną rzadkością. Czyżby nasz Einstain zaczynał zmieniać się w drugiego Odd'a?
- Czy mówiłem Ci już, jak bardzo Cię kocham?- wypalił po chwili na co Aelita spłonęła uroczym rumieńcem. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć gdyż Jeremy zamknął jej bez pozwolenia usta namiętnym pocałunkiem. 


~(*)~

Po chwili kopuła otworzyła się i jak zwykle ukazał się wąski korytarzyk. William bez żadnego uprzedzenia wziął ukochaną na barana pod pretekstem, że jest tutaj pierwszy raz, nie zna drogi, więc trzeba ją poprowadzić. 
-Każdy pretekst jest dobry..-burknęła Yumi, na co William i Layla zachichotali. Młoda Ishiyama pocieszając się myślą, że już niedługo Ulrich ją też będzie tak nosił z nadzieją w sercu ruszyła przed siebie. William, z Laylą na plecach ruszył za nią. Z natury był dużo szybszy od Yumi, jednak teraz mimo usilnych starań nie mógł jej dogonić. Jak widać miłość po raz kolejny dodała jej skrzydeł nie do przebicia. 


~(*)~

Po krótkich "amorach" Aelita i Jeremy powrócili do superkomputera. Belpois zdążył już wytłumaczyć ukochanej co się stało i dlaczego tylko ją sprowadził. Dziewczyna bardzo ucieszyła się, że jest szansa na odzyskanie Ulricha, już wyobrażała sobie potworną radość przyjaciółki kiedy tylko Stern wyjdzie ze skanera cały i zdrowy. A, że wyjdzie- to było pewne. Aelita wierzyła w to z całego serca. W końcu jeżeli już jest ziarenko nadziei trzeba pozwolić mu kiełkować, prawda? Tylko co miało znaczyć to całe omdlenie w Lyoko? Czy to znowu XANA maczał w tym palce? Głupie pytanie, to przecież oczywiste. A co, jeśli będzie się to powtarzać coraz częściej? Co, jeśli w ogóle nie będzie mogła już dezaktywować wież? Co, jeśli XANA wygra? A może jednak to było tylko jednorazowe i nie miało nic wspólnego z wirusem?


~(*)~

-Pośpieszcie się! Macie tylko 2 minuty do końca odliczania!- krzyknął Jeremy z napięciem obserwując zmieniające się w zabójczym tempie cyferki na ekranie.
-Jakiego odliczania?-zapytała Layla z obrzydzeniem cofając się przed ohydnym pełzaczem, które XANA zdążył już wysłać. Dziewczyna nie była pewna czy może korzystać ze swojego "daru" w sektorze piątym, gdyż nie było tu żadnego "dostępnego" żywiołu. Tylko cyfrowa powierzchnia, nic poza tym. Widząc zakłopotanie na twarzy dziewczyny William z szybkością błyskawicy podbiegł do niej i niczym najwaleczniejszy wojownik bronił jej przed laserami przez co dosyć często sam nimi obrywał. Layla rozejrzała się po pomieszczeniu szukając jakiejś wskazówki, którą łudziła się, że ujrzy na którejś z prostokątnych ścian. Nagle coś ją oświeciło. Skupiła się, jej różdżka rozświetliła całe pomieszczenie srebrnym blaskiem, a nagle w miejscu w którym stały pełzacze wyrosły kolczaste bluszcze które związały wszystkie potwory w jedną "kupkę" a następnie zaczęły się kręcić wokół własnej osi trzymając stwory w swoich objęciach. Robiły to coraz szybciej i szybciej aż w końcu eksplodowały, a po potworach nie było ani śladu. Niestety takie "pokazy magiczne" bardzo szybko wykańczały młodą hiszpankę, jednak dziewczyna nie przejmowała się swoim stanem. Bardzo się cieszyła, że jednak nie jest taka bezbronna na jaką wygląda. 
-Potwory XANY chyba powinny na Ciebie bardziej uważać.- podsumował William całując dziewczynę w czoło. Dziewczyna przytuliła się do chłopaka jednak widząc to jak Yumi męczy się z dotarciem na sam szczyt, aby wcisnąć klucz i zatrzymać odliczanie niechętnie odkleiła się od Anglika a następnie wytworzyła miękką chmurę która niczym winda podwiozła Japonkę na sam szczyt pomieszczenia. Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością do pary stojącej na dole, gdyż ta cała wspinaczka była dla niej naprawdę wyczerpująca. Yumi w ostatniej sekundzie zatrzymała odliczanie, a całe pomieszczenie zmieniło formę na całkowicie płaską, przez co było o wiele łatwiej się tam poruszać. 
-Brawo, Yumi.- pochwalił ją Jeremy.
Wojownicy Lyoko z nadzieją w sercach ruszyli w stronę interfejsu. Każde z nich miało wielkie nadzieje związane z odzyskaniem Ulricha. Williamowi było zwyczajnie głupio, że przez tyle lat dogryzali sobie i uprzykrzali nawzajem życie. Chciał się z nim pogodzić i zakopać raz na zawsze topór wojenny. Zwłaszcza, że teraz nie mieli już o co rywalizować. Teraz oboje znaleźli miłość, tą prawdziwą i tą jedyną. Layla natomiast zdążyła już przekonać się na własnej skórze, że Stern był naprawdę w porządku chłopakiem. Rozmawiała z nim niejednokrotnie i zdążyła go polubić, poza tym zdawała sobie sprawę jaki koszmar musiała przeżywać w ostatnim czasie Yumi. Strata ukochanego bardzo boli, dużo bardziej niż utrata tysięcy innych osób, którzy nie odgrywają w Twoim życiu szczególnej roli. Czym są oni w porównaniu do tej jednego jedynego skarba, który sprawia, że masz ochotę cały czas się uśmiechać i czerpiesz z życia jak najwięcej- czyli tyle na ile w pełni zasługujesz?
Co do Yumi- tu nie trzeba było wiele tłumaczyć, bo przecież to co ona czuła jest chyba dla wszystkich oczywiste. Po prostu z całego serca pragnęła tego, aby móc jeszcze raz zobaczyć ukochanego i teraz nic nie było ważniejsze. To po prostu musiało się udać, nie było innej opcji.
Na tych rozmyślaniach dotarli do celu. Spojrzeli po sobie i w końcu ustalili, że to Yumi powinna to zrobić. W końcu jest to w pewnym sensie jej moralny obowiązek i to jej najbardziej na tym zależy. Dziewczyna z wahaniem podeszła do cyfrowego ekranu przy którym do tej pory urzędowała tylko i wyłącznie jej różowo-włosa przyjaciółka. 
-Co mam zrobić?- zapytała po chwili 
Jeremy zamyślił się głęboko. Tej części wiadomości nie udało mu się odczytać. Postanowił jednak jeszcze raz ją przeskanować i...opłacało się! Pomimo kiepskiej jakości pliku zdołał odczytać co było w nim zawarte. 
-Musisz przekierować część zasilania XANY do superkomputera- wydał polecenie Jeremy.- Wtedy Hopper prześle mi program i będziemy mieć Ulricha z powrotem.
Na te słowa serce w piersi Yumi z radości dosłownie wykonało okazałego fikołka. Aelita i Jeremy zaczęli wydawać uproszczone wersje instrukcji, które Yumi starała się wykonywać jak najszybciej. Natomiast William i Layla zaczęli walkę z mantami. W końcu William wypadł z gry a wściekła Layla z obawą, że coś mogło mu się stać, zaczęła miotać ognistymi kulami na wszystkie strony dzięki czemu w zabójczym tempie pokonała armię wroga. 
-Gotowe!- krzyknęła Yumi odciskając dłoń na interfejsie. 
-Dobra, mam program!- zawył ze szczęścia Belpois i zaczął pisać na klawiaturze jak szaleniec. W międzyczasie zdołał ściągnąć Yumi i Laylę na ziemię. Hiszpanka kiedy tylko ujrzała Williama, który z założonymi rękami i uśmiechem na ustach czekał na jej powrót natychmiast rzuciła się na niego śmiejąc się na cały głos. Och, jak dobrze, że jednak nic mu się nie stało przez tą głupią mantę. Chłopak zaśmiał się w głos wraz z ukochaną i mocno do siebie przygarnął. To takie cudowne uczucie móc ją mieć przy sobie..

~(*)~


Po kilku minutach Jeremy i Aelita zjechali na dół do przyjaciół. Paczka stanęła obok siebie tworząc pół-okrąg. Jeden ze skanerów zaczął wydawać dźwięki podobne do tych jakie wydaje laptop bliski przegrzania, tylko, że te były jakieś 10 razy głośniejsze. Yumi zacisnęła dłonie w pięści czując jak emocje rozpoczynają w jej ciele szaleńczy taniec. Jeszcze tylko moment, jeszcze chwila...szkoda tylko, że nie ma z nimi Angeli i Odd'a..właśnie, ciekawe co z nimi...ale teraz najważniejszy jest Ulrich, oni na pewno sobie poradzą..
W końcu, po kilku chwilach oczekiwania, które wydawały się być wiecznością skaner otworzył się ponownie uwalniając niewiarygodnie wielkie ilości białego dymu. I w końcu stało się- na dnie skanera leżał wykończony chłopak. 
-ULRICH!!!!- pisnęła Yumi zalana łzami. Podbiegła do niego, a następnie, kiedy z rozpędu wleciała aż do wnętrza maszyny padła na kolana przed ukochanym tuląc go do siebie z całej siły nie zważając uwagi na to, że Niemiec jest nieprzytomny.

~(*)~

Witam! :) Oficjalny powrót Ulricha Sterna!- Kto się cieszy? xD. Wiem, że się naczekaliście, ale co ja poradzę, że jestem taka okrutna? xd. Obiecałam, że w końcu wróci- więc wywiązuje się z obietnicy.:). Rozdział pisałam aż 3 godziny (z małymi przerwami, ale ciii..) więc mam nadzieję, że się spodoba.:) Mi osobiście, skromnym zdaniem nawet się podoba, co zdarza się dość rzadko jeżeli chodzi o moje notki w moim punkcie widzenia. xD. Ale ocenę jak zawsze pozostawiam Wam samym.:) Dziękuję oczywiście za liczne wejścia, komentarze - i tradycyjnie proszę o jeszcze więcej. Dziękuję Wam.:* Miłego weekendu i do napisania.<3.












czwartek, 9 października 2014

37.


"Nie można być mądrym i zakochanym jednocześnie.."



-William? William, proszę, powiedz coś! Ja wiem, że to wszystko przeze mnie, ale ja naprawdę tego nie chciałam! - mówiła z żalem Gonzalezowa, kiedy William znowu stracił przytomność i gdyby tylko mogła na pewno by się rozpłakała. Yumi spojrzała ze strachem na bladą twarz przyjaciela, niech to szlak! Już wszystko było tak dobrze, ale oczywiście jak zwykle coś znowu musiało się wydarzyć.  Nie dość, że Aelita jest nieprzytomna to jeszcze William, co za koszmar!
I znowu to samo dziwne uczucie bezpieczeństwa i dziwnego ciepła roznoszącego się po jej ciele i rozpuszczając wszystkie smutki i zmartwienia młodej Japonki. Nadal nie miała pojęcia co to było, jednak nie zadręczała się tym zbytnio. Najważniejsze było to, iż wiedziała, że wszystko będzie dobrze.
-Jeremy? Co się dzieje?! Dlaczego William znowu jest nieprzytomny?!- dopytywała się zmartwiona Layla a chwilę później gwałtownie zamilkła gdy poczuła na swoich ustach wargi Williama. Dziewczyna zamarła na moment, a chwilę później przez jej drobne ciało przepłynął magiczny prąd, który pozwolił jej zapomnieć o wszystkim co znajdowało się dookoła. Yumi postanowiła nie przeszkadzać zakochanym, z jednej strony cieszyła się szczęściem przyjaciół, a z drugiej czuła dziwną melancholię co bez wątpienia było spowodowane braku ukochanej osoby przy jej boku. Ishiyama podeszła do nieruchomego ciała Aelity i z przyzwyczajenia położyła dłoń na jej czole. Nie wyczuła dosłownie nic, ale to nie było dziwne w tym świecie. Patrząc na bezbronne ciało przyjaciółki Yumi poczuła dziwną wściekłość i chęć zemsty na tym czymś co doprowadziło ją do takiego stanu, tylko co to było?



~(*)~

-Ty cholerny gnoju!- wycharczał wściekły do granic możliwości Odd i ponownie rzucił się na napastnika, który przed chwilą uderzył nieprzytomną w tej chwili Angelę. Tym razem Włoch nie miał już żadnych granic, wszystkie hamulce puściły. Dwójka osobników wypadła nagle z pomieszczenia przetaczając się przez siebie z taką siłą, że aż drzwi wyleciały z zawiasów pod ich ciężarem. Każdy z nich miał dosłowną chęć mordu wymalowaną na twarzy. W końcu młody chłopak zdołał przejąć przewagę, dźwignął się na nogi i zaczął kopać mężczyznę w brzuch niczym najdoskonalsza maszyna do zabijania. Gdyby nie fakt, że jego Ojciec, który w tym momencie ocknął się po skanafikowaniu podbiegł do syna i z trudem odciągnął go od tajemniczego mężczyzny Della Robbia mógłby zapisać na swojej liście "osobistych osiągnięć" dopisać brutalne pobicie ze skutkiem śmiertelnym a następnie kilkanaście lat w poprawczaku. 
-Odd! Na litość boską, dziecko, co ty wyrabiasz?!- wykrzyczał zdenerwowany mężczyzna, ale nie uzyskał odpowiedzi. Włoch warknął wkurzony kiedy spostrzegł że "Doktor Shrenk" zdążył uciec i bez żadnego tłumaczenia wrócił do ukochanej.

~(*)~

Kiedy w końcu William i Layla zakończyli swoje jednoznaczne "amory" Yumi wzięła ostrożnie Aelitę na ręce, jednak William szybko ją odebrał posyłając Japonce lekki uśmiech.
-Co ty..
-To ja powinienem się nią zaopiekować, nie sądzisz?
-Niby dlaczego?
-Chociażby dlatego, że jestem dżentelmenem, moja droga.-powiedział z wyszczerzem na twarzy Dunbar posyłając oczko do przyjaciółki. 
-Dobrze Cię znowu widzieć, William.-odparła z uśmiechem Yumi przytulając delikatnie przyjaciela. Wraz z jego powrotem część ciężaru jaki spoczywał na jej sercu gdzieś wyparował. Pozostał jedynie potworny żal, smutek, tęsknota i...nadzieja.
-Też się z tego cieszę.-uśmiechnął się ponownie.- Co tam u Ciebie?
-Hej! Cieszę się, że tak miło się Wam rozmawia, ale przypominam, że jest wieża do załatwienia.-przerwał im Einstain czując narastające zniecierpliwienie. 
-Jest mały problem..-sprostował od razu William.- Aelita jest nieprzytomna.
-No co ty?-stwierdził z sarkazmem Jeremy.- Wiem o tym. Ty musisz dezaktywować wieżę.
-Niby jak? Tylko Aelita ma klucze do Lyoko, zapomniałeś?
-Nie, nie tylko ona.-odpowiedział zagadkowo okularnik.- Jeszcze kilka minut temu byłaś oddanym sługą XANY, więc ty też musisz mieć klucze do dezaktywacji wież. Nasz kumpel nie jest chyba aż taki szybki żeby już Ci je odebrać.
-Jesteś tego pewny?
-Teoretycznie tak. 
-Toś mnie uspokoił..-mruknął Anglik pod nosem i delikatnie odłożył Aelitę na Ziemię. Następnie ruszył do stojącej nieopodal wieży nad którą królował znajomy czerwony dymek. Z każdym krokiem wzrastała w nim dziwna pewność siebie i z szybkością błyskawicy pognał do wieży. Tam niestety czekało na niego rozczarowanie gdyż kiedy był pewny, że przejdzie przez mur wieży boleśnie spadł na twardą ścianę i chwilę później wylądował na ziemi.
-Auć..-jęknął jedynie powoli się podnosząc. 
-Skup się.-pouczył go Belpois.- Nie możesz się spieszyć.
William zamknął oczy i najdelikatniej jak umiał położył dłoń na murze. Pogłaskał go lekko, a chwilę później ukazały się znajome fale, a chłopak tym razem bezpiecznie znalazł się w wieży. Następnie zgodnie ze wskazówkami Einstain'a pomyślnie dokonał dezaktywacji. Musiał przyznać, że było to dla niego zupełnie nowe i przyjemne uczucie stać na środku górnej platformy i móc korzystać z tak profesjonalnego interfejsu. Co prawda zajęło mu chwilę aby w końcu poprawnie wpisać kod, jednak w końcu się udało. 
Nagle, na ekranie superkomputera pojawiło się nowe okienko z dziwnym szyfrem. Einstain zmarszczył brwi i począł rozszyfrowywać tajemniczą wiadomość od nieznajomego adresata. Szło mu do dosyć oporniej niż zazwyczaj, gdyż cały czas potwornie zamartwiał się stanem Aelity i podświadomie cały czas zadręczał się tym co mogło być tego przyczyną. 
Tymczasem przyjaciele nerwowo czekali przed wieżą na dalszy ciąg wydarzeń leciutko zdezorientowani. Nie wiedzieli co się dzieje i po co właściwie jeszcze siedzą w wirtualnym świecie. Nie lepiej wrócić na ziemię? Gdy tylko pytali o to samo Jeremiego ten nic nie odpowiadał, lub ucinał krótko "Jestem teraz zajęty" i na tym kończyły się jego wyjaśnienia. 

Po kilkunastu minutach nerwowego oczekiwania w końcu przesyłka została rozszyfrowana. Źrenice Belpois'a rozszerzały się z każdym kolejnym słowem wiadomości. Chłopak w końcu krzyknął pod nagłym przypływem pozytywnej energii.
-Co Ci się stało, Jeremy?- zapytała zdezorientowana Layla przytulając się przy okazji do Williama. 
-Kompletnie zwariował.-zaśmiał się chłopak, jednak ta uwaga została zignorowana przez okularnika. 
-Musicie iść szybko do sektora piątego!- wysapał w końcu Jeremy z trudem nabierając powietrza do ust. 
-Ale po co?
-Jest szansa na ściągnięcie Ulricha...
-CO?!- Yumi uniosła się jak poparzona i w tej chwili poczuła tak jakby w tej chwili urosły jej wielkie skrzydła a ona mogła dokonać rzeczy teoretycznie niemożliwych. Bo cóż mogło być teraz dla niej nie możliwe? Teraz, kiedy nadzieja zawitała do jej serca ze zdwojoną siłą?
Nie czekając na nic więcej pognała ile sił w nogach na skraj sektora nie zważając na nic. Pewnie nawet wtedy kiedy przed nią nagle znalazł się kolos ona nie zwróciłaby na niego najmniejszej uwagi, nic teraz nie miało dla niej większego znaczenia niż to, aby odzyskać Ulricha. Wszystko inne zrzuciła brutalnie na drugi plan. Teraz przyrzekła sobie, że już nigdy nie dopuści do sytuacji jaka się wydarzyła tuż przed tą okrutną tragedią. Już nigdy nie pozwoli aby ktoś ich poróżnił. Zrozumiała jaka była głupia oskarżając bezpodstawnie Sterna o zdradę. Ale, jak wiadomo od dawna "Nie można być mądrym i zakochanym jednocześnie.." (Bob Dylan). Mimo wszystko nigdy nie żałowała niczego co przeżyła z Ulrichem. Nawet dzięki kilku sprzeczkom ich związek z dnia na dzień stawał się w pewnym sensie silniejszy a niepowtarzalna więź, która ich połączyła zbliżała ich do siebie jeszcze bardziej. Teraz była pewna, że wszystko skończy się dobrze, a ona już niedługo odzyska tego jedynego i już nigdy nie pozwoli aby coś ich rozdzieliło.

~(*)~

Tatatatam!!!!! Tak, w końcu powracam! :) Wiem, że mega dłuugo mnie nie było, ale cóż..takie okoliczności, kompletny brak czasu i...wiecie o co chodzi. Rozdział jest jaki jest- nie jest najlepszy, ale starałam się żeby wyszedł w miarę dobry. Wybaczcie mi za jakiekolwiek błędy ortograficzne, interpunkcyjne, składowe, stylistyczne czy jeszcze inne których nie pamiętam. xD. Przepraszam również za średnią jakość jak i długość rozdziału, jednak ciężko mi się z powrotem "odnaleźć" w pisaniu, wiecie, miałam dłuższą przerwę.;) Czekam na Wasze komentarze i opinie dotyczące rozdziału.:). Oczywiście dziękuję wszystkim którzy pomimo wszystko pozostali i wytrwale wyczekiwali kolejnego rozdziału. Jesteście po prostu zajebiści i tyle, haha.:D Kocham, kocham, kocham Was! *.*. 
PS. Oczywiście obiecuję, że postaram się nadrobić zaległości, które powstały jeżeli chodzi o czytanie i komentowanie innych blogów, nadrobię to w najbliższym czasie, nie martwcie się.:) 
Także to tyle. Co do następnego- nie mam pojęcia kiedy się ukaże, ale postaram się go dodać jak najszybciej.:)

PaPa.<3




środa, 3 września 2014

Information x03



Witajcie.

Na początek chciałam Was ogromnie przeprosić za długą nieobecność, ale miałam wiele spraw do załatwienia związanych ze szkołą, a poza tym korzystając z ostatnich dni wakacji więcej czasu spędzałam na dworze, a teraz jak sami doskonale wiecie zaczęła się szkoła i od samego początku muszę systematycznie pracować żeby się wyrobić bo jak już kiedyś mówiłam w technikum to już nie są żarty, niestety. Od samego początku niezła harówka. Łączy się to również z tym, że nie mam kiedy nawet zacząć pisać rozdziału, więc...nie mam pojęcia kiedy się on ukaże. Oczywiście to nie oznacza, że opuszczam bloga...po prostu niestety rozdziały będą dodawane rzadziej, lub...jeżeli się nie wyrobię zawieszę bloga aż do momentu w którym będę miała czas na napisanie porządnego rozdziału. Także proszę o trochę więcej cierpliwości z Waszej strony, ale to naprawdę nie moja wina, że tak to wygląda.:)

I oczywiście przepraszam za wszystkie zaległości na innych blogach i asku, ale kompletnie nie miałam na to wszystko czasu. Postaram się wszystko nadrobić w najbliższy weekend o ile nie będę miała zbyt dużo prac domowych na głowie. Jeszcze raz bardzo przepraszam i z góry dziękuję za wyrozumiałość.

PS. I bardzo proszę nie pytać mnie więcej na asku lub w komentarzach kiedy będzie next, jest to miłe, że tak bardzo chcecie nowy rozdział, ale ja sama nie mam pojęcia kiedy on się ukaże. Z góry dziękuję i oczywiście dziękuję za ciągłą rosnącą liczbę wejść, oraz za tyle nominacji do Liebster Award (!), które postaram się ogarnąć również w weekend, komentarze i w ogóle za wszystko.<33 :*. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do napisania.:)

GoŚka.;) 

środa, 20 sierpnia 2014

Liebster Award- Nominacja :)



Witam.:)

Na początek chciałam z całego serca podziękować kochanej Brie za nominację do Liebster Award :). Dziękuję.:*


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera, według którego dany blog dobrze funkcjonuje a autor bloga dobrze wykonuje robotę, której się podjął. Jest przyznawana blogom o mniejszej liczbie obserwatorów, dzięki czemu istnieje szansa na zwiększenie owej liczby. 

Zasady:

~Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby nominującej Cię do Liebster Award. 
~Po odpowiedzi na pytania Ty nominujesz 11 autorów, którzy Twoim zdaniem na to zasługują oraz informujesz ich o tym.
~Następny Ty zadajesz im wymyślone przez siebie pytania.
~Nie można nominować autora\bloga, który Ciebie nominował. *

Pytania:


1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?

Moja pasja do pisania.:)

2. Wolisz czytać czy pisać?

Trudne pytanie.:) Ale raczej pisać.:*

3. Jakie zwierzę może odzwierciedlać Twój charakter?

Hmm..chyba kot.:D

4. Chciałabyś zmienić miejsce zamieszkania?

Tak, chciałabym mieszkać w większym mieście, najlepiej w Gdańsku lub Sopocie.:)

5. Masz drugie imię? Jak ono brzmi?

Tak, mam. :) Brzmi ono: Magdalena.:)

6. Czekolada mleczna czy gorzka?

Oczywiście, że mleczna.:)

7. Jaki jest twój ulubiony miesiąc w roku?

Lipiec.:)

8. Masz zwierzątko? Jak ma na imię?

Mam Psa. Nazywa się Maksiu.:D

9. Byłaś na jakimś koncercie?

Niestety nie.:(

10. Ulubiona bajka z dzieciństwa?

"Code Lyoko" ^.^

11. Co zmieniłabyś w swoim życiu?

Nie narzekam na swoje życie, więc raczej nie chcę nic zmieniać. (Jedynie adres zamieszkania o czym pisałam wyżej.:D)







Nominuję:

1. http://kod-milosc.blogspot.com/
2. http://kodlyokoinnahistoria.blogspot.com/
3. http://a-wszystko-zaczelo-sie-od-lyoko.blogspot.com/
4. http://coswiencejnizlyoko.blogspot.com/
5. http://student-life-odd-and-ulrich.blogspot.com/
6. http://opowiadaniakodlyokoavery.blog.pl/
7. http://lyokoewolucja.blogspot.com/
8. http://kod-lyoko-moje-opowiadanko.blogspot.com/
9. http://kod-lyoko-przemiany.blogspot.com/
10. http://mojawersjakodlyoko.blogspot.com/
11. http://code-yumi.blogspot.com/

Moje pytania:

1. Skąd czerpiesz inspirację do pisania?
2. Twoja ulubiona pora roku?
3. Od kiedy tworzysz własne opowiadania?
4. Szczęśliwa liczba?
5. Gdzie najchętniej wyjeżdżasz na wakacje?
6. Jak spędzasz wolny czas?
7. Muzyka czy Kino?
8. Jaki jest twój ulubiony kolor?
9. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? (Podaj również wykonawcę)
10. Jakie wartości, Twoim zdaniem liczą się w życiu?
11. Adidasy czy trampki? :D



*- Nie jestem pewna czy jasno wyjaśniłam o co chodzi w tej nagrodzie i czy wyraźnie przedstawiłam jej zasady. Jeżeli czegoś nie rozumiecie zajrzyjcie do Brie, która wyjaśniła to wcześniej: (http://moje-serce-moja-zagadka.blogspot.com/). Pozdrawiam.:D