wtorek, 23 września 2025

45.

 Przeszłość jak bumerang




Grobową ciszę przerywał jedynie odgłos równomiernie wybijanych wskazówek zegara. Każdy był teraz więźniem własnych myśli nie mając śmiałości, by zwyczajnie poprosić o  metaforyczny klucz i wydostać się na zewnątrz w postaci najmniejszego chociażby komentarza z ust. 
Minęły już 2 lata odkąd rozpoczęli walkę z XANĄ. 2 lata odkąd zupełnie nieświadomie każdy z nich podpisał pakt o anonimowym bohaterstwie od którego zdawało się nie być odwrotu. Mimo znaczącej powagi sytuacji, początkowo nawet się z tego cieszyli- było to coś nowego, ekscytującego i niezapomnianego. Zastrzyk adrenaliny, tak bardzo pożądany w ich nastoletnim wieku. Pożądana ucieczka od nudnej, szarej i przygnębiającej rzeczywistości, szybko jednak przeszła transformację i stała się walką na śmierć i życie, która nie miała w sobie krzty litości i powoli, bez zgody swoich oponentów, uwiązała ich w swoje łańcuchy, ograniczając ich swobodę do dosłownego minimum.
W międzyczasie, zwyczajna rzeczywistość, która zdawała się domagać od nich większej atencji, nieustannie podrzucała im w zemście za to, iż w pewnym momencie całkiem zeszła na drugi plan, kłody pod nogi w postaci nowych problemów, także nie dawała o sobie zapomnieć. 
I tak to wirtualne Lyoko toczyło nieustanny bój ze zwyczajną, ziemską egzystencją o to, kto ostatecznie okaże się prawdziwym priorytetem nastolatków, którzy paradoksalnie już nie raz zapragnęli, aby pojawiła się trzecia opcja- bezpieczna przystań, która gwarantowałaby drogę ewakuacji przed tymi dwoma światami, które nieustannie trwając w nierozerwalnej jak dotąd korelacji, stanowiły niebezpieczne połączenie. Niestety, ten piękny azyl, istniał jedynie w podświadomych marzeniach każdego Wojownika Lyoko.  


Jeremy przejechał zmartwionym spojrzeniem po zgromadzonych. Był niezmiernie ciekaw, kto odważy się przerwać tą przytłaczającą ciszę. Wiedział, że to on sam powinien się na to zdobyć. 
Przecież to on zapoczątkował to wszystko - to on odnalazł zapomniane laboratorium w opuszczonej fabryce, uruchomił Superkomputer tak naprawdę nie zdając sobie sprawy, z jakim niebezpieczeństwem się to wiązało. A następnie zwerbował całą drużynę - Wojowników Lyoko. Paczkę przyszłych przyjaciół, która już nie raz wspólnie otarła się o śmierć, zmuszona do poświęceń, z którymi ich rówieśnicy nawet w największych koszmarach nie mieli styczności. 
Jak wyglądałoby jego życie, gdyby to wszystko się nie wydarzyło? Wstyd się przyznać, ale czasem snuł wieczorami wizję zupełnie spokojnego życia siedemnastoletniego ucznia z Kadic. Czy gdyby mógł wykonać skok do przeszłości, sięgający już do kilkunastu miesięcy- zdecydowałby się na to? 


Wizja harmonijnego życia była bardzo kusząca, ale towarzysząca temu samotność skutecznie odstraszała te dziwne marzenia z umysłu Einstaina. Był pewny, że gdyby nie Superkomputer, on skończyłby jako samotny, nieszczęśliwy i zamknięty w sobie kujon. Nie zyskałby przyjaciół, którzy stali się dla niego drugą rodziną. Nie poznałby tej wspaniałej różowowłosej dziewczyny siedzącej obok, którą pokochał do szaleństwa. Dla tych ludzi, w razie potrzeby byłby skłonny zrobić dokładnie to samo jeszcze raz, bez chwili zawahania. Tego był pewien. To oni sprawili, że jest szczęśliwy. A szczęście jest warte każdej ceny. 

 Pamiętał, że kiedy w końcu sprowadził Aelitę na Ziemię był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Czuł się jak cudotwórca, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. 
Czy wciąż tak było? Czy wciąż mógł nazwać się magikiem w ludzkiej skórze? 
Niestety musiał zaprzeczyć. Już od dawna, coraz mocniej czuł, że traci kontrolę nad tym wszystkim. A co najgorsze, jego przeciwnik wciąż rósł w siłę. 
A skoro nie mogą temu zapobiec, chyba pozostaje jedno wyjście - stłumić jego potęgę w zarodku, zanim zdąży wyrwać się poza ramy wszelkich racjonalnych działań. 
Dlaczego zatem ta oczywista rzecz nie jest w stanie przejść mu przez gardło?
Dlaczego tak trudno zaakceptować nam nadchodzące i choćby najbardziej oczywiste zmiany? Nawet te, które powinny nieść ze sobą pozytywne skutki? Dlaczego ciągle, pojawiają się coraz to nowsze powody, sentymenty, wymówki, odwlekające nieuniknioną decyzję w czasie? 
Czy tak naprawdę wszyscy ludzie są w jakiś dziwny sposób uzależnieni od rutyny?
Czy tylko Jeremy cierpiał na tą zaskakującą przypadłość?
Co się stanie, kiedy Lyoko zniknie raz na zawsze? Czy wciąż będą tak zgraną paczką? Czy też każdy rozejdzie się na dobre w swoje strony?
Dziwny strach, czuwał przy Francuzie już od bardzo dawna- nie mógł zaprzeczyć, że ich przyjaźń bez wątpienia jest szczera, taka jedna na milion, ale bądź co bądź, ich wspólny spędzany czas nieuchronnie łączył się dość intensywnie z istnieniem Lyoko i XANY. Co się stanie, gdy tego zabraknie? 
 
Spoglądając na swoich przyjaciół, westchnął wewnętrznie, nie mogąc nic wyczytać z ich twarzy. Kiedyś było to dla niego dziecinnie proste- widział wszystko jak w otwartej księdze. 
A teraz? Co się zmieniło? 


Od kiedy w szkole zainstalowano monitoring, który naturalnie skupiać się miał w szczególności na ich paczce wszyscy musieli nauczyć się nosić metaforyczne kamienne maski, które miały gwarantować wskazaną w obecnych okolicznościach obojętność i dystans, który nie wzbudzał w otoczeniu zbędnych podejrzeń. Wszyscy przyjaciele czuli się dosłownie tak, jakby byli zmuszani grać na scenie w spektaklu, w którym początkowo nie umieli, a wręcz nie chcieli się odnaleźć. 
Pewne sytuacje wręcz wymuszają, aby postępować wbrew własnym przekonaniom. Tak samo było i w tym przypadku. Musieli dostosować się do niekomfortowych warunków, by uniknąć strasznych konsekwencji. Z biegiem czasu, chwilowe epizody odgrywane na tej fikcyjnej scenie, zamieniły się w niemalże całodobowe seanse, które zdawały się nie mieć końca. 
Ale jak długo można było w to grać? 
Jak tak dalej pójdzie, to w ogóle zapomną jak to jest zachowywać się swobodnie i w pełni naturalnie. 
Dlatego musieli zacząć działać - natychmiast. 


- Powiecie coś w końcu? - bohaterem, który zdołał wybawić wszystkich od morderczej wręcz ciszy, okazał się być Odd, siedzący na parapecie okna. Przez dłuższą chwilę niezwykle dokładnie studiował doskonale znany wszystkim szkolny dziedziniec, lecz gdy przypomniał sobie dosłownie każdy możliwy detal znajdujący się na zewnątrz i wrócił do początku, uznał, że już mu się to znudziło, więc postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. 
Poczuł na sobie beznamiętne spojrzenia wszystkich, znajdujących się w pomieszczeniu. Dawniej, rzuciłby pewnie jakimś bystrym żartem lub kąśliwą uwagą, ale w obecnej sytuacji nawet nie miał na to ochoty. 
- A co tu mówić? - bąknął po chwili Stern, który zdawał się być jeszcze bardziej ponury, niż miał w zwyczaju.- Ściany mają uszy, więc lepiej milczeć. 
- Musimy ustalić wreszcie jakiś plan działania. Skoro nasze wyprawy do fabryki są stale monitorowane, to nie widzę sensu, żeby...- zaczęła cichutko i nieśmiało Angela, jednak przerwała, widząc rozczarowane spojrzenie Jeremiego. 
Okularnik ścisnął mocniej drobną dłoń Aelity, która była w tym momencie bledsza niż kreda. Wiedział, że ona najgorzej znosi to wszystko. Koniec Superkomputera i Lyoko oznaczały dla niej definitywne zamknięcie rozdziału o przeszłości. Koniec niewinnych marzeń związanych z odnalezieniem i sprowadzeniem ojca do rzeczywistości. Zerwanie łańcuchów, w jakie została związane wiele lat temu, bez swojej wiedzy i aprobaty.
Czy jednak była gotowa na tak gwałtowną zmianę? Co, jeśli przeszłość dalej będzie ją prześladować? Wracać do niej jak bumerang i chodzić za nią jak cień?
 Tylko, że tym razem nie będzie drogi powrotnej, gdy zejdzie z tej ścieżki. Ostateczne decyzje bywają niezwykle trudne do podjęcia. Jednak to nieodłączny element życia każdego mieszkańca ziemskiego świata. W tym krótkim momencie zatęskniła za Lyoko - tam, wszelkie decyzje czy wybory nie wydawały jej się aż takie trudne. Poczuła jak pod powiekami zaczyna zbierać się zdradziecka, słona ciecz. Odetchnęła jednak głęboko i z nadmiernym wysiłkiem zdołała zapanować nad niebezpiecznie zbliżającym się, emocjonalnym wybuchem. 
Nie musiała o nic pytać. Oni wszyscy już dawno podjęli decyzje, tylko bali się powiedzieć to na głos. 
Było jej bardzo przykro, ale nie mogła obwiniać żadnego z nich. I tak już za wiele dla niej poświęcili. A ona? Jakoś się podniesie. Dopóki przyjaciele będą przy niej, wiedziała, że da sobie radę ze wszystkim. Nawet ze świadomością, że bezpowrotnie straciła swoich rodziców. Jednak zanim zmierzy się z tym okrutnym scenariuszem postanowiła się pożegnać z przeszłością. Raz na zawsze. 

Nie mówiąc ani słowa, po prostu wstała z miejsca i wyszła. Początkowo szła powoli, krok za krokiem, jednak po chwili zaczęła biec. Zdawała się ignorować szaleńczy puls w skroniach i narastające zawroty głowy. Była zdeterminowana i nic nie mogło jej teraz zatrzymać. 

~(*)~

Ulrich wyleciał z pokoju zaraz po Aelicie. Wiedział, że Jeremy zapewne miał podobne zamiary. On jednak chciał porozmawiać z Hopperówną w cztery oczy. Już od dawna chciał do tego doprowadzić, ale jakoś nigdy nie było okazji. Specjalnie poszedł inną drogą, niż jego przyjaciółka, by nie wzbudzać podejrzeń szkolnego personelu, który zapewnie dzięki kamerom na korytarzu ogląda wszystkie jego poczynania, tak jakby byli w kinie i oglądali jakieś kiepskie reality show, czy coś. Niemiec skrzywił się na samą myśl. Jak długo to jeszcze potrwa? Co będą musieli zrobić, aby na nowo uzyskać zaufanie nauczycieli, rodziców, wszystkich dookoła? Czekała ich masa pracy. Jednak razem dadzą sobie radę ze wszystkim, już nie raz to udowodnili. 
Postanowił złapać przyjaciółkę przy bramie na dziedzińcu. 
Wybiegł na zewnątrz i przystanął na moment. Zmrużył powieki i z niemałym wysiłkiem zdołał dostrzec w oddali, powoli znikającą sylwetkę Aelity. 
Od kiedy ona tak szybko biega? - zdziwił się w myślach chłopak. Przez chwilę zwątpił nawet czy uda mu się ją dogonić. Postanowił jednak spróbować. Rzucił się sprintem pod arkady. Uznał, że tędy będzie najszybciej. 
Szybka przeprawa prosto, potem w prawo i będzie na miejscu. 
- Zaczekaj.- wysapał, kiedy przystanął i przytrzymał nadgarstek zdziwionej nastolatki. 
- Nie powstrzymasz mnie.- warknęła ostrzegawczo i zaczęła się wyrywać. 
- Uspokój się, dobra?- mruknął mimowolnie zacieśniając uścisk.- Chcę tylko porozmawiać. 
- Dobra, ale puść mnie.- bąknęła w odpowiedzi, a kiedy jej prośba została spełniona bez słowa ruszyła spacerowym krokiem w stronę parku. Stern, również milcząc, ruszył za nią i po chwili zrównali swoje kroki. 
- Jeremy kazał Ci mnie gonić?- przerwała ciszę Aelita biegając wzrokiem wszędzie dookoła, byleby tylko nie patrzeć na twarz przyjaciela. Bała się, co może na niej zobaczyć. Poza szkolnymi murami, wspomniane pokerowe maski zazwyczaj powoli pękały. Ponadto ton głosu Sterna połowicznie zdradzał jego aktualny stan emocjonalny. Był przejęty. I choć nie wiem jak bardzo chciałby to ukryć, było to dla niego teraz niemożliwe. 
- Nie. Nie ma pojęcia dokąd poszedłem.- zaprzeczył natychmiast Ulrich. 
- Więc o co chodzi?- dopytywała Hopperówna.
- Rozumiem jak się czujesz.- zaczął niepewnie Niemiec. 
- Nie rozumiesz..-prychnęła natychmiast Aelita.- Nikt nie rozumie.- dodała po chwili, aby podkreślić, że ten konkretny zarzut nie jest kierowany jedynie pod jego adresem. 
Znowu zapadła niezręczna cisza, podczas której, Stern głośno przełknął ślinę. Od zawsze miał problemy z konwersacjami, w których królowały jakiekolwiek emocje. Czuł wtedy tą dziwną barierę, którą dość trudno mu było pokonać. I było tak za każdym razem, nie ważne jak wiele razy próbował, wyimaginowana konstrukcja w jego gardle zdawała się pozostawać nieugięta. 
- Dobrze, masz rację. Nie rozumiem.- zgodził się po dłuższej chwili milczenia.- Ale staram się to sobie wyobrazić. - dodał najmilszym tonem, na jaki było go teraz stać. 
Aelita w końcu spojrzała na przyjaciela. Poczuła ogromną wdzięczność po tym, co usłyszała. Zdziwiła się, ze wszystkich przyjaciół, to akurat Ulrich za nią pobiegł. Spodziewała się, że jej nagłe zniknięcie nie pozostanie bez echa, ale dlaczego to akurat Ulrich zdecydował się z nią rozmawiać? Spodziewała się każdego po kolei: Jeremiego, Yumi, Angeli..nawet Odda. Ale nie Sterna. W końcu nie było tajemnicą, jak bardzo Niemiec nie lubi tego typu rozmów. Ten fakt jeszcze bardziej załagodził wojownicze nastawienie Aelity. Zrozumiała, jak wiele go to kosztowało. 
- Dziękuję.- wyszeptała w końcu dziewczyna i przystanęła na chwilę, kiedy poczuła mocniejsze zawirowania w głowie. Oparła się o pobliski pień, w obawie, że zaraz się przewróci. 
To pewnie z emocji...- uspokoiła się w myślach, biorąc głębszy oddech do płuc. 
- Wszystko w porządku?- zmartwił się Ulrich i przysunął się bliżej do dziewczyny na wypadek, gdyby jednak straciła równowagę.
- Tak. -odparła po chwili bez przekonania różowowłosa.- O czym chciałeś rozmawiać?- postanowiła zmienić temat, aby sama móc oderwać myśli od swojego paskudnego samopoczucia. 
- Aelita...- Niemiec zawiesił się na dłuższą chwilę.- Pamiętasz ten okres, w którym..wylądowałem..w Cyfrówce?- wydusił z trudem, nieuchronnie czując, jak bumerang przeszłości powraca także do niego, jakby ze zdwojoną siłą. 
- Pamiętam.- przytaknęła.
- Wtedy...w morzu, odnalazł mnie Franz Hopper.- mruknął i zauważył, że dziewczyna na chwilę zamarła. A więc to jednak prawda! Jej tato nadal żył! A może jednak uda się znaleźć sposób, aby go odzyskać?- niewinna nadzieja ponownie odezwała się w sercu dziewczyny.  
- Udało mi się z nim porozmawiać. - kontynuował Niemiec.- I poprosił mnie, abym przekazał Ci, że jest on z Ciebie dumny.- dokończył i niezmiernie mu ulżyło, a Aelita już nawet nie próbowała powstrzymywać spływających kaskadami łez. To krótkie zdanie podziałało na nią jak paliwo napędowe. Gdyby nie wątpliwa kondycja psychiczna, zapewne już wparowałaby do fabryki. 
Poczuła jak troskliwe ramiona przyjaciela powoli ją obejmują, a za chwilę łkała głośno w ramiona Ulricha. 
- Przepraszam, myślałem, że będziesz chciała wiedzieć.- szepnął jej we włosy chłopak. Ona jedynie skinęła twierdząco głową, chcąc potwierdzić jego przypuszczenia. 
- Już zadecydowaliście, prawda?- wydusiła w końcu z trudem zmieniając temat. Ulrich westchnął i zacisnął usta. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Jeśli skłamie, przysporzy jej złudnych nadziei, a jeśli powie prawdę, to jego przyjaciółka z pewnością się załamie. 
- Bez Ciebie nie zapadnie decyzja. Jesteśmy drużyną, więc każdy ma prawo głosu.- ta odpowiedź wydawała mu się najbezpieczniejsza, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że- poza Jeremym- byli w tej sprawie jednogłośni. A w przypadku takiej rozbieżności, zgodnie z demokracją- decyduje większość. 
- Ulrich, ja wiem, że nie mogę Was dłużej narażać.- pisnęła dziewczyna, czując jak kolejna fala zimnych dreszczy i mokrych łez, wstrząsa jej drobnym ciałem.
- Aelita...- Niemiec był zdziwiony jej odpowiedzią. Spodziewał się bolesnych wyrzutów, kąśliwych komentarzy, a także żałosnych prób przekonywania ich wszystkich, żeby wstrzymali się z ostatecznym wyrokiem. W tym momencie naprawdę zakuło go w sercu. To, ile bólu i cierpienia nosiła w sobie ta drobna istotka, spotkałoby się z  obojętnością chyba tylko potwora bez serca. Przez chwilę jemu samemu zebrało się na płacz, jednak zdrowy rozsądek nie dał się oszukać silnym wstrząsom emocjonalnym.- Ulrich wiedział, że walka z XANĄ nie może trwać w nieskończoność. Doskonale pamiętał z resztą to, co Franz Hopper przekazał mu później - świadomie odradził im próby ratowania go. A skoro to zrobił, to znaczy, że nie było już szans na powodzenie. 
Dojrzała postawa Aelity, z pewnością spotkałaby się z wielkim podziwem ze strony Stwórcy Lyoko. 
- Wiem, że tak trzeba, Ulrich. I tak już zbyt wiele dla mnie poświęciliście. Chcę się tylko pożegnać i tyle.- mruknęła zmęczona dziewczyna, na co chłopak jedynie skinął głową. Wiedział, że wszelkie słowa pocieszenia są w tej chwili zbędne i nic tu nie pomogą. Więc przytulił jedynie mocniej przyjaciółkę do siebie, kołysząc ją lekko w ramionach. Choć w ten sposób chciał jej umniejszyć w cierpieniu. 
Aelita odetchnęła głęboko i skorzystała z zaproszenia do jego objęć, przytulając się jeszcze szczelniej. Mimo nieśmiałości musiała przyznać, że Stern był naprawdę bardzo troskliwy. Yumi i Angel miały co do tego świętą rację.  


~(*)~

- Musiałaś to powiedzieć? - zagrzmiał rozgoryczony Jeremy, mierząc Sternową wrogim spojrzeniem. Poczuł na sobie zdziwiony wyraz czekoladowych tęczówek.
- Nawet nie skończyłam. - podniosła lekko głos.- A poza tym o co masz do mnie pretensje? 
- Czy naprawdę mam Wam tłumaczyć, jak trudna jest to sytuacja dla Aelity?- warknął wkurzony chłopak, wyraźnie poirytowany faktem, że nawet coś tak oczywistego trzeba tłumaczyć. 
- Jakbyśmy nie wiedzieli..- ironiczna uwaga z ust Odda, jeszcze bardziej go rozgniewała.- Poza tym odczep się od Angel. Ona tylko mówi na głos to, o czym każdy myśli.- warknął po chwili. 
- Wcale nie każdy. Ja na przykład, nie.- burknął obrażony Belpois krzyżując ręce na piersi. 
- Jasne.- wciąż ironizował Della Robbia. - Sam najlepiej wiesz, że mamy związane ręce. Nie damy rady dłużej walczyć z XANĄ. Wiem, że sam najchętniej byś to zakończył. Boisz się jedynie, co Aelita zrobi po tym, jak wyłączymy Superkomputer.
- A dziwisz mi się?!- zagrzmiał, wytrącony z równowagi, Francuz.- Chyba wystarczająco już przeszła!
- Zdajemy sobie sprawę.- Angel próbowała załagodzić narastający konflikt.- I nikomu z nas nie jest łatwo, ale po prostu nie widzimy innego rozwiązania. Codziennie napotykamy nowe trudności w ratowaniu świata, który paradoksalnie jest przeciwko nam. A tak poza tym, wszyscy sporo przeszliśmy..- ostatnie zdanie dodała już szeptem. Lyoko stało się częścią jej życia stosunkowo niedawno, a skoro ona już miała dość, to wolała nie stawiać się na miejscu Ulricha, Odda, Yumi, Williama, Aelity, czy Jeremiego.
 Codzienna walka o przetrwanie przeciwko sztucznej inteligencji to scenariusz tak abstrakcyjny, że wielu zapewne poddałoby się już na starcie. Jej przyjaciele byli bez wątpienia inni, wyjątkowi- jednak wszystko ma swoje granice.
- Od zawsze tak było!- upierał się Jeremy, zdając się być głuchym na wszelkie argumenty.- Tylko wcześniej jakoś Wam to nie przeszkadzało! Przyznajcie po prostu, że już Wam się nie chce, a nie szukacie wymówek!
- Nie bądź bezczelny.- warknął Odd.- Gdyby nam się po prostu nie chciało, już dawno zaprzestalibyśmy walki. Ostatnio, XANA zrobił się jeszcze bardziej upierdliwy, a jego ataki są coraz groźniejsze i częstsze. A najgorsze, że nie możemy już swobodnie podróżować do fabryki, bo zaraz wybuchnie afera.- wyjaśnił Włoch, starając się to zrobić jak najbardziej spokojnie. Skrzywił się, przypominając sobie o kamerach umieszczonych nawet na terenie parku, prowadzącego do kanałów. Donosicielem w tej sprawie był zapewne Jim, który już nie raz ich śledził podczas podróży do fabryki i bez problemu wskazał dyrektorowi orientacyjny kierunek ścieżki, wytyczonej przez nastolatków.
Odd skrzyżował swoje spojrzenie, z tęczówkami Angeli i od razu poczuł się trochę lepiej. Uśmiechnął się do niej uspokajająco. Nie chciał, żeby się martwiła, chociaż w obecnej sytuacji, te negatywne emocje były jak najbardziej na miejscu. 
- Przepraszam. - mruknął po chwili Jeremy, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo dał się ponieść emocjom. Rzadko mu się to zdarzało, ale już dawno nie był w tak beznadziejnej sytuacji jak teraz. Stał pomiędzy młotem, a kowadłem.  Wiedział, że czegokolwiek nie postanowi, zrani albo przyjaciół, albo Aelitę. Okropnie ciężki był ten bagaż odpowiedzialności. Zwłaszcza ktoś jego drobnej postury, miał niebywały problem z jego udźwignięciem. W tej sytuacji musiał znów bezgranicznie zaufać logice- emocje zbyt często wyprowadzały go w pole, nie ważne jak bardzo próbował im zaufać- bardzo często czuł w konsekwencji zawód. 
A logika nakazywała tylko jedno rozwiązanie. 
- William!- pisnęła nagle, milcząca dotychczas Yumi, która siedziała skulona na łóżku zaraz przy drzwiach. W drżącej ręce trzymała komórkę, na którą parę minut wcześniej przyszła wiadomość od chłopaka. W tym całym chaosie, zupełnie zapomnieli o nerwowej sytuacji, po której najpierw Layla, a potem William ich opuścili. Japonka na ułamek sekundy spotkała się ze spojrzeniem Gonzalez, która wybiegała wtedy z pomieszczenia. Pamiętała dziwny dreszcz na karku, kiedy ogarnięte szaleństwem tęczówki, zmierzyły ją krótkim, lecz morderczym spojrzeniem. Odprowadziła ją wzrokiem, jednak nie zareagowała. A może powinna? Dlaczego Layla aż tak bardzo była przeciwna wyłączeniu Superkomputera? To pozostawało dla nich wszystkich zagadką. W ogóle, dziewczyna ostatnimi czasy zachowywała się trochę dziwnie, jednak nikt z otoczenia wcześniej nie zastanawiał się nad tym. Z resztą, nie było na to czasu. 
A co, jeśli ona coś mu zrobiła?- niepokojąca myśl zapaliła się w umyśle Japonki. Nie było tajemnicą, że miała rezerwę do Layli. Mimo najszczerszych chęci, nie potrafiła jej całkowicie zaufać. Dziewczyna poderwała się na równe nogi i drżącymi palcami wybrała numer do przyjaciela.
Odbierz...odbierz...- modliła się w duchu, jednak zaraz potem poczuła się tak, jakby ktoś bezlitośnie wylał na nią wiadro lodowatej wody. Przyjaciele przyglądali jej się w milczeniu, wyraźnie zdezorientowani. 
"Przepraszamy, abonent jest niedostępny"- usłyszała po drugiej stronie i przez moment miała wrażenie, że zaraz się przewróci. Ze złością wepchnęła drobne urządzenie do kieszeni i zacisnęła dłonie w pięści. Trzeba działać. 
- Co się stało?- usłyszała zmartwiony głos Angeli za placami, kiedy nerwowo złapała za klamkę.
- William ma kłopoty.- wydusiła z trudem.- Jest w fabryce. 
- Pobiegnij przez pustelnię.- poradził jej pośpiesznie Jeremy, który doskonale wiedział, że nie powstrzyma Ishiyamy przed opuszczeniem szkoły. Starał się zachować zdrowy rozsądek i nie wzbudzać dodatkowych podejrzeń u nauczycieli. Nie był pewien, czy w tamtej części parku nie było kamer, ale wciąż uważał tamtą drogą za bezpieczniejszą pod względem prywatności. 
Japonka skrzywiła się na samą myśl o starej ruinie po środku lasu. Miała same negatywne wspomnienia z tamtym miejscem. Dodatkowo, tamta droga była chyba trzy razy dłuższa od tej tradycyjnej, a jej wyjątkowo zależało na czasie. 
Westchnęła, kiedy zdała sobie sprawę, że chyba nie ma innego wyjścia. 
- Idę z Tobą!- usłyszała deklarację Angeli, którą za chwilę poparł Odd. 
Jeremy spojrzał na nich krzywo i nic nie powiedział. Przeczuwał jednak, że wspólna wycieczka przez Internat podczas gdy są uporczywie obserwowani przez wszystkich pracowników, nie jest najlepszym pomysłem. Nie było jednak czasu, by opracowywać szczegółowy plan akcji ratunkowej. Każda minuta była na wagę złota. 
- Nie dajcie się złapać, proszę.- mruknął na pożegnanie okularnik, jednak nie otrzymał już odpowiedzi, bo drzwi zatrzasnęły się za przyjaciółmi. Został sam. Westchnął głęboko, rzucił się na łóżko i ukrył twarz w dłoniach. 
Kiedy to wszystko wreszcie się skończy? Ten cały horror zdecydowanie już dawno przekroczył wszelki racjonalny czas antenowy. Odd miał rację. W głębi duszy sam pragnął tylko tego, aby wyłączyć Superkomputer i zaznać wreszcie trochę spokoju. Tylko jak ma to powiedzieć Aelicie? Czy znienawidzi go za to? Jak wybrnąć z tej beznadziejnej sytuacji? 
Rozmowa. To jedyne wyjście. Otwarta i szczera komunikacja to często jedyne koło ratunkowe w trudnych chwilach, takich jak ta. Niestety wielu ludzi o tym zapomina i  w konsekwencji, często dochodzi do nieporozumień. Jednak Jeremy postanowił jeszcze raz skorzystać z wrodzonej inteligencji i nie popełnić tego samego błędu. 
I z tą myślą poderwał się z miejsca, poprawił okulary, które zdążyły mu się dziwnie ułożyć na nosie i wyszedł z pokoju. Po drodze, dla niepoznaki poszedł do toalety, a po chwili powolnym krokiem wyszedł z budynku szkoły. 
W oddali zauważył, jak Jim majstruje coś przy głównej bramie. Zakradł się po cichu, zaintrygowany tym faktem. Najeżył się niesamowicie, kiedy zobaczył, jak Morales z satysfakcją przekręca klucz na nowo założonej kłódce. Nowy łańcuch zatańczył na wietrze wydając charakterystyczny, dźwięczny odgłos i jednocześnie potwierdzając Belpoisa w przekonaniu, że żarty się skończyły. 
To szkoła, czy więzienie? Kto by pomyślał, żeby  zamykać wszystko na cztery spusty w środku dnia?!
Ze strachem pomyślał o przyjaciołach. Czy zdążyli już opuścić teren kampusu? Czy zdążą uratować Williama? I gdzie się podziała Aelita? Musiał coś wymyślić i to szybko...


~(*)~

No i jest. Kolejny rozdział za nami :). Napisałam go szybciej, niż planowałam, więc uznaję to za progres, jeśli chodzi o częstotliwość. Co prawda, trochę krótszy i bardziej przejściowy, ale jest ;). 
Do następnego! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz