sobota, 19 kwietnia 2014

6.

"Jak mogłeś mi to zrobić?! Nienawidzę Cię!"


Ulrich wyszedł z gabinetu dyrektora w tym samym momencie, kiedy do szkoły weszli jego przyjaciele. Natychmiast do niego podbiegli.
-I co?! I co?! I co?! -darł się Odd skacząc w miejscu jak opętany.
-Nic.-burknął Stern - Zjazd rodzinny.-dodał po chwili automatycznie się krzywiąc się.
- I to Cię tak martwi? -zdziwił się Dumbar unosząc jedną brew do góry.
-A byłeś kiedyś na zjeździe rodzinnym? -zapytał Niemiec patrząc na niego krzywym wzrokiem.
-Nie.-odparł natychmiast Anglik*-Ale chciałbym.
Stern prychnął jedynie w odpowiedzi i uparcie wpatrywał się w podłogę. 
-Nie chodzi tylko o zjazd, prawda Ulrich? - stwierdziła Japonka przyglądając mu się uważnie.
-No...nie mam pojęcia dlaczego, ale przeczuwam, że mój Ojciec coś kombinuje. Kazał iść mi się pakować,a co najlepsze zabrać WSZYSTKIE rzeczy. Tylko po co? Przecież nie zabrałem wszystkich ciuchów ze sobą do internatu..-zastanawiał się głośno.
-To brzmi podejrzanie.-stwierdziła po chwili Aelita.- A nie możesz go jakoś ubłagać, żebyś został?
-Naprawdę myślisz, że nie próbowałem?-zapytał z ironią chłopak.- Jasne,że próbowałem! Ale nic z tego, mam jechać i koniec. 
Młoda Ishiyama natychmiast straciła dobry humor, niby to tylko zjazd, ale podobnie jak Ulrich coś przeczuwała, coś złego. Nie zwracając na nic uwagi po prostu wtuliła się w Jego silne ramiona. I ona i on czuli strach, który miał nieznane źródło. Chłopak natychmiast oblał się rumieńcem i momentalnie skarcił siebie w myślach. Na litość boską, skąd u niego ta pieprzona nieśmiałość?! Dlaczego zawsze, kiedy ona jest blisko jego policzki muszą barwić się na ten idiotyczny brzoskwiniowy kolor?!
Korzystając z okazji objął ją mocno i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie, tak, że pomiędzy nimi nie było ani milimetra odstępu. Schował twarz w jej włosach i miał ochotę najzwyczajniej w świecie się rozpłakać. Nagle nawiedziła go myśl, że być może to ostatni raz kiedy ją przytula. Natychmiast ją wyrzucił ze swojej głowy. Nie, to idiotyczne, przecież wróci. Nagle, zza swoich pleców usłyszał znaczące chrząknięcie. Westchnął i odsunął od siebie dziewczynę. Odwrócił się a jego oczom ukazał się jego "kochany" Ojciec. 
-Miałeś iść do pokoju się spakować, zapomniałeś? -powiedział surowym tonem krzyżując ręce na piersi.
-Ale po co, tato? Przecież sam dobrze wiesz, że zjazd trwa maksymalnie kilka godzin. Po co mam targać ze sobą tyle rzeczy? -odważył się w końcu o to zapytać. Może obecność przyjaciół dodała mu odwagi?
-Nie dyskutuj, tylko rób co mówię. Za piętnaście minut masz być gotowy. - odparł Pan Stern grożąc synowi palcem, a następnie zniknął za drzwiami. Ulrich rzucił tylko przepraszające spojrzenie do swoich przyjaciół i pobiegł do swojego pokoju. Reszta paczki spojrzała po sobie zdezorientowanymi spojrzeniami. O co mogło chodzić? Czyżby to miał być koniec ich paczki?

~(*)~

Wszedł do pokoju wygrzebał z dna szafy walizkę i zaczął niedbale wrzucać wszystko do jej wnętrza. Kiedy wydawało mu się,że już wszystko zabrał zapiął walizkę i rozejrzał się po pomieszczeniu. To nie do wiary ile wspomnień wiązało się z tym miejscem. To tu wszystko się zaczęło. Cała przygoda, niebezpieczna, a zarazem wspaniała..dzięki niej zyskał przyjaciół i...poznał dziewczynę, dla której był skory oddać wszystko, nawet własne życie. Pewnie gdyby nie Superkomputer, Lyoko i XANA mijaliby się codziennie, obojętnie na korytarzu, nie zwróciliby zapewne na siebie uwagi. Wspomnienia przewijały się w jego głowie jak zmontowany film. Z każdym wspomnieniem uśmiechał się coraz szerzej. Po kilku chwilach bezsensownego stania na środku pokoju w końcu otrząsł się z rozmyślań. Nagle go oświeciło. Album! O mało co nie zapomniał o najważniejszej rzeczy! Tam były zawarte wszystkie wspomnienia, nie mógł tego zapomnieć! Czym prędzej otworzył najniższą szafę w komodzie i wyciągnął z niego czarny,lekko zakurzony i bardzo masywny album na zdjęcia. Otrzepał go dokładnie z kurzu a następnie starannie ułożył w walizce. Teraz już na pewno wszystko zabrał. Pogłaskał jeszcze na pożegnanie Kiwiego i opuścił pokój. 

~(*)~

Cała paczka przyjaciół zebrała się równo o 11:00 na dziedzińcu przed szkołą. Niepokój u Yumi wzrastał z każdą chwilą. Jej puls był zdecydowanie za szybki. Skąd wziął się u niej ten dziwny strach? 
-Zadzwoń jak dojedziesz.-poprosił przyjaciela Odd ściskając go na pożegnanie.
-Ok, zadzwonię. -odparł Ulrich następnie pożegnał się z Aelitą i Jeremym, a potem przeniósł wzrok na Yumi. Stała tyłem do niego,a głowę miała spuszczoną w dół. Zdołał dostrzec kilka mokrych plam na chodniku. Brunet zaklnął po cichu i podszedł do dziewczyny. W tej chwili miał ochotę udusić Ojca, doskonale zdawał sobie sprawę, że wybranka Jego serca płacze w tej chwili właśnie przez niego. Złapał delikatnie jej podbródek i uniósł go do góry i kiedy ujrzał jej zapłakane i czerwone oczy jemu samemu zachciało się płakać. Domyślał się co dziewczyna przeczuwała, on sam też to czuł. Walczył teraz z ogromną chęcią pocałowania ukochanej, jednak wiedział, że po tym byłoby jeszcze ciężej, więc się powstrzymał. 
-Nie płacz, proszę. -wyszeptał jej do ucha.
-Przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje, nie potrafię przestać. - wyszeptała przez łzy pociągając głośno nosem. Chłopak nic nie mówiąc po raz drugi dzisiejszego dnia przyciągnął ją do siebie, i mocno do siebie przytulił. Sam właśnie toczył walkę ze łzami, które powoli kłębiły się w jego powiekach. Czarnowłosa wtuliła się w niego tak mocno jak jeszcze nigdy w życiu i jeszcze bardziej się rozpłakała.
-Ulrich! - usłyszeli w oddali wołanie jego Ojca, który właśnie skończył ładować bagaże do samochodu. Brunet spojrzał w tamtą stronę z zaciśniętymi ustami. Z wielkim bólem odsunął od siebie zapłakaną Japonkę i powoli odwrócił się podchodząc na moment do Dumbara.
-Zaopiekuj się nią, dobra? -mruknął do niego nadal nie mogąc uwierzyć, że musiał go o to prosić. Anglik skinął jedynie głową na znak, że się zgadza. Podali sobie ręce a chwilę potem Brunet z zaciętą miną,z rękami w kieszeni szedł w kierunku pojazdu, w którym czekał na niego zniecierpliwiony Ojciec. Wsiadł do pojazdu zatrzaskując mocno drzwi i zapinając pasy. Po chwili usłyszał warkot silnika. Odwrócił głowę i patrzył przez tylną szybę na swoich przyjaciół do ostatnich chwil,a kiedy schowali się za budynkiem westchnął głośno zaciskając powieki i opierając głowę o oparcie siedzenia.

~(*)~

Piątka przyjaciół w ponurych nastrojach udała się do internatu, żadne z nich nie miało na nic ochoty, w szczególności Yumi. Dla niej nagle wszystko straciło sens. Nic jej nie obchodziło, ani szkoła, ani rodzice, nawet XANA był jej w tej chwili zupełnie obojętny. Chce atakować? Niech atakuje. Co jej do tego? Jeremy z trudem namówił ich na wyprawę do sektora piątego, w którym mieli poszukać ewentualnych działalności XANY związanych z ostatnim zemdleniem Williama i jego chwilową amnezją. W ponurych nastrojach udali się do stołówki na spóźnione śniadanie. Wzięli swoje porcje i usiedli przy jednym stoliku w samym rogu budynku. Nawet Odd stracił apetyt, co można byłoby uznać za zjawisko paranormalne. Przez następne pół godziny "modlili się" nad jedzeniem, aż w końcu zaczęli je jeść. Po skończonym posiłku postanowili iść do fabryki, co mieli do stracenia?

~(*)~

Po niedługim czasie znalazł się w samolocie. Oparł głowę o szybę i czekał na wylot. Najchętniej wybiegłby stąd natychmiast i wrócił do szkoły, a następnie bez skrupułów wyznałby młodej Ishiyamie co do niej czuje. Z niechęcią zapiął pasy, a po kilku minutach maszyna wzbiła się w powietrze. Bezradność rozrywała go od środka. Po raz pierwszy od tak dawna był kompletnie bezsilny. 

~(*)~

-Wysyłam Was na lodowiec. - usłyszeli kiedy stanęli przed skanerami. - Panie pierwsze.-dodał po chwili przygotowując proces wirtualizacji. Jak na rozkaz Aelita i Yumi weszły do środka urządzeń.
-Transfer Yumi, Transfer Aelity, Skan Yumi, Skan Aelity, Wirtualizacja! - wykonał stały rytuał,a po chwili przyjaciółki znalazły się na wirtualnej powierzchni.  Chwile później pojawili się panowie. William rozejrzał się wokół. Dziwnie znów być w Lyoko tym razem już pełnym sobą. 
-William, wszystko w porządku? -zapytała z troską Aelita widząc zakłopotanie na jego twarzy.
-Tak, po prostu strasznie dawno mnie tu nie było. Wiadomo, z jakich przyczyn. -powiedział krzywiąc się. Zapadła niezręczna cisza, którą postanowił przerwać nikt inny jak Odd.
-Einstain, podeślesz taryfy?
-Później. Jak będzie przy interfejsie, na pewno i tym razem nie ominie Was imprezka z mantami, wtedy bardziej się przydadzą, nie sądzicie?
-Jak zwykle masz rację, Jeremy. Dobra, to w drogę! - zarządziła Yumi i jako pierwsza rzuciła się do biegu. Reszta podążyła za nią. Po chwili stali już na skraju sektora. Jeremy wpisał kod: Scypion  a po chwili podleciała do nich mała, charakterystycznie biała kula, następnie "porwała ich" do swojego wnętrza i automatycznie przeniosła ich do sektora piątego. 
W jego wnętrzu znaleźli się zaledwie kilka sekund później. 
-Matko, po co mi była ta szósta dokładka wczoraj na kolację..-jęknął Odd łapiąc się za brzuch. Dziewczyny zaśmiały się krótko,a William przewrócił jedynie oczyma.
-Dobra, słuchajcie. Macie tylko dziesięć minut na znalezienie klucza. Lećcie! -usłyszeli głos dobiegający z drugiego świata. Ściana otworzyła się, a paczka przyjaciół rzuciła się biegiem w stronę otwierającego się korytarza. Jeremy cały czas dawał im instrukcje w którą stronę mają się udać,aby odnaleźć zgubę. Kiedy w końcu dotarli do odpowiedniej komnaty stanęli jak wryci. Nie było jak dostać się do klucza. Znajdował się poza zasięgiem, w całej komnacie nie było żadnej drogi, którą mogliby się do niego dostać. 
-Zdaje się, że mamy tu mały problem..-mruknął William marszcząc czoło.
-Co się stało?
- XANA to nienajlepszy architekt, nie zaprojektował nawet wąskiego chodnika. -podsumował Odd.
- I co teraz? -spytała zdezorientowana Aelita
- Mam pomysł.-rzekła nagle Japonka.-Ale potrzebuje ochotnika.-dodała po chwili.
-Raz kozie śmierć.-powiedział z uśmiechem Della Robbia podchodząc bliżej dziewczyny. - Co zamierzasz zrobić?
-Przeniosę Cię tam za pomocą telekinezy.-wyjaśniła.-Kiedyś zrobiłam podobnie z Aelitą, kiedy pomagałam jej dostać się do wieży,nie pamiętasz?
-Pamiętam.-powiedział koci wojownik po chwili namysłu.-Tylko skup się, proszę. Nie wiadomo co jest tam,na dole.-powiedział spoglądając w dół.
-No dobra. Gotowy?
-Gotowy. -odparł Della Robbia stając na skraju płaszczyzny. Yumi stanęła tuż za nim i skupiła się maksymalnie, a wokół niej pojawiła się charakterystyczna, kremowa otoczka. Położyła dłonie na skroniach i zacisnęła powieki. Po chwili Odd uniósł się w powietrzu i powoli przesuwał się do przodu będąc coraz bliżej celu. Nagle, w korytarzu usłyszeli znajomy ryk a z jego wnętrza wyłonił się ohydny i jakże znajomy im pełzacz. William nie czekając na zaproszenie chwycił w rękę swój tasak i zaatakował wroga, a wstrętny stwór natychmiast zniknął, jednak na jego miejscu pojawiły się następne przez co Aelita musiała pomóc Dumbarowi w chronieniu Yumi i Odd'a. Nagle jeden z laserów trafił Yumi w bark. Dziewczyna jęknęła i zachwiała się a Odd zaczął opadać w dół.
-YUMI!!!-krzyknął rozpaczliwie a dziewczyna na nowo się skupiła. Chłopak znów uniósł się w górę i odetchnął z ulgą. Po kilku minutach Odd dotarł do celu i przycisnął przycisk tym samym zatrzymując odliczanie na monitorze superkomputera w ostatniej sekundzie. Jeremy odetchnął z ulgą, a całe pomieszczenie pokryła powierzchnia dzięki czemu mogli bezpiecznie przedostać się na drugą stronę. Yumi w końcu mogła odetchnąć, stała parę sekund w bezruchu,a kiedy wszystko się uspokoiło pognała za przyjaciółmi w kierunku Interfejsu. 
-Byłaś niesamowita.-pochwalił ją William kiedy stanęli przed przeźroczystym ekranem.
-Dzięki.-odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Aelita podłączyła się do Interfejsu i zaczęła szukać w nim potrzebnych informacji,a reszta bacznie obserwowała czy nie nadlatują manty. 
-Miałeś rację, Jeremy.-powiedziała nagle różowołosa.-To sprawka XANY.-dodała dla wyjaśnienia.
-A wiesz coś jeszcze? 
-Tak, poczekaj chwilę...-powiedziała z zamyśleniem.- No nie! -jęknęła głośno.
-Co się stało?
-Jeremy! XANA wszczepił Williamowi wirusa! Podobnego do mojego. - wyszeptała dziewczyna czując się coraz bardziej bezsilna. Przeklęty wirus!
-Spokojnie, Aelitko..powinienem mieć na laptopie kopię programu antywirusowego.
-Ale, Jeremy to nie jest ten sam wirus. On jest PODOBNY.-dodała z naciskiem.- Bardziej skomplikowany. William jest nie tylko związany z XANĄ oraz z Superkomputerem. XANA może nim w każdej chwili zawładnąć.
-No to wspaniale..-mruknął rozwścieczony William czując rozrywającą go od środka złość. Yumi westchnęła ciężko a Odd nie odzywał się. Przyglądał się koledze podejrzliwie jakby już , w tej sekundzie miał stać się znowu sługą XANY, jednak na razie nic na to nie wskazywało.
- Nie kapuję.- odezwał się w końcu.- Skoro w każdej chwili może to zrobić to na co on właściwie czeka?
-Nie wywołuj wilka z lasu.-upomniała go Japonka przyglądając się przyjacielowi ze współczuciem.
-Nigdy nie wiesz co mu chodzi po łbie.-mruknął Jeremy.-Uważajcie! Manty się wykluły!
W tym momencie usłyszeli charakterystyczne dla tych potworów dźwięki. 
-To teraz może łaskawie ześlesz nam pojazdy,co?
-Jasne,już się robi. William, motor jest dla Ciebie.-powiedział wciskając "Enter".
-Domyśliłem się. -burknął chłopak, który stracił do reszty dobry humor. Po chwili,tuż przed nimi pojawiły się trzy pojazdy: motor,hulajnoga i deska. Odd natychmiast wskoczył na swoje malutkie cudeńko a w jego ślady poszli William wraz  z Yumi.
-Wskakuj księżniczko.-powiedział Odd z szerokim uśmiechem na ustach i w tym samym momencie usłyszał znaczne chrząknięcie Jeremiego przez co cała czwórka się zaśmiała.
-Policzymy się za chwilę.-powiedział chcąc zabrzmieć groźnie.
-Jasne. Kiedy tylko chcesz, kujonie, o każdej porze dnia i nocy. -powiedział pewny siebie Della Robbia zatrzymując deskę przed Aelitą. Hopperówna wskoczyła na nią i objęła chłopaka w pasie, aby z niej nie spaść. Po chwili cała trójka opuściła kopułę tuż po tym jak Jeremy otworzył dla nich tunel. Po chwili Jeremy zmaterializował wszystkich po kolei a po chwili wszyscy byli w drodze do internatu.

~(*)~

Samolot, po 5 godzinach drogi w końcu wylądował na lotnisku w Berlinie. 
-Ulrich, wstawaj. Jesteśmy na miejscu.- usłyszał w pewnej chwili głos swojego Ojca. Otworzył oczy i przeciągnął się mocno. Z niechęcią odpiął pasy i w ponurym nastroju wysiadł z samolotu nie czekając nawet na swojego Ojca. Już tęsknił za przyjaciółmi, a w szczególności za Yumi,a przecież minęło dopiero 5 godzin, nie wiedział czy wytrzyma do powrotu. 
O ile w ogóle będzie jakiś powrót..-przemknęło mu przez myśl, przez co natychmiast się skrzywił. Po chwili jego Ojciec stanął obok niego. Poszli do hali odlotów i zaczął załatwiać z nim wszystkie formalności związane z ich przylotem. W końcu po kilkunastu minutach udało się wszystko załatwić bez większych problemów. Chłopak natychmiast dostrzegł znajomy samochód swojej matki z której wysiadła właśnie ona ale również Angela i Jackson**. Ulrich przykleił sobie sztuczny uśmiech i podszedł do rodziny. Rodzicielka rzuciła mu się na szyję całując go w czoło.
-Och, synku! Tak bardzo się cieszę, że wreszcie Cię widzę! Ależ wyrosłeś! Powiedz mi, co u Ciebie słychać?
- Wszystko dobrze.- burknął bez entuzjazmu przytulając rodzicielkę. Nie potrafił okazać choćby odrobiny radości, gdy jego wnętrze całe wypełnione było smutkiem i tęsknotą, która nasilała się z każdą sekundą. 
Kiedy Matka w końcu zostawiła go w spokoju chłopak podszedł do swojego rodzeństwa. 
-Cześć Wam.-przywitał się już z nieco większym zaangażowaniem i entuzjazmem, szczególnie widząc swoją siostrę, z którą bez wątpienia, miał najlepszy kontakt z całej rodziny. Siostra rzuciła mu się na szyję mocno przytulając go do siebie.
-Och, Ulrich! Jak dobrze, że udało Ci się przylecieć! Tęskniłam! 
-Cześć, Angel*** Przyznam Ci się szczerze, że ja też trochę tęskniłem. -powiedział obejmując brunetkę. Puścili się dopiero po upływie pięciu minut. Następnie Niemiec podszedł do swojego brata i również lekko go uściskał,ale trwało to zaledwie kilka sekund. Nigdy nie przepadali za sobą. Byli zupełnymi przeciwieństwami: Ulrich, zawsze nieśmiały, zamknięty w sobie ale jednocześnie niewiarygodnie wrażliwy i uczuciowy. Jackson zawsze uważał się za lepszego od innych, nigdy nie liczył się ze zdaniem innych, nigdy go je z resztą nie obchodziło, zawsze pewny siebie po prostu wykapany tatuś. Ulrich i Angela często zastanawiali się, czy przypadkiem nie został on adoptowany w tajemnicy przed nimi, szybko jednak porzucili te rozmyślania, był do obrzydliwości podobny do Ojca. Ulrich myślami ciągle był w Kadic. Zastanawiał się co robią jego przyjaciele i oczywiście Yumi. Tego najbardziej był ciekaw. Postanowił, że jak ten cały "cyrk" się skończy natychmiast do niej zadzwoni. Cała rodzina Sternów ruszyła do zaparkowanego nieopodal samochodu. Ojciec trójki rodzeństwa zapakował walizki swojego średniego syna a zaraz potem wszyscy śmigali autostradą w drodze do domu.


~(*)~

Na miejscu znaleźli się po niecałych dziesięciu minutach. Wysiedli z pojazdu i udali się do środka. W domu panował gwar i zamieszanie. Cała rodzina zdążyła już przyjechać. Ulrich, ledwo co zdążył przekroczyć próg swojego domu, a wszyscy jego krewni dosłownie rzucili się na niego z różnego rodzaju pytaniami. Chłopak odpowiadał na nie tylko i wyłącznie z grzeczności, nie miał na to najmniejszej ochoty. Najchętniej zaszyłby się w pokoju i nie wychodził z niego przez resztę dzisiejszego dnia, a raczej wieczora i przegadałby całe doładowanie z Yumi rozmawiając o błahych sprawach, jak mieli w zwyczaju. Kiedy w końcu podano do stołu mógł odetchnąć od zadawanych mu pytań, na które zmuszony był odpowiadać. Ponad dwadzieścia osób weszło do jadalni i zajęło miejsca przy wielkim stole. Zaczęli zawzięcie dyskutować przy kolacji. Jedynie Ulrich siedział posępnie wpatrując w stół i tylko czasami mruczał coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Czasami tylko zamienił kilka słów z Angel, która siedziała obok niego, i to wszystko. Kolacja trwała dobre 4 godziny, ponieważ dochodziła powoli północ. W końcu, kiedy wszyscy goście opuścili posiadłość, która należała do Ulricha i jego rodziców oraz jego rodzeństwa trójka nastolatków pomogła rodzicielce w sprzątaniu. Kiedy się z tym uporali się ze wszystkich Ulrich  zapukał nieśmiało do gabinetu Ojca, który pomimo późnej pory nad czymś pracował. Gdy otrzymał pozwolenie wejścia nieśmiało wszedł do środka.
-Ym..przepraszam tato, że Ci przeszkadzam, ale chciałem się zapytać o której mam jutro samolot powrotny do Kadic. -mruknął nieśmiało chłopak trzymając uparcie ręce w kieszeni. Usłyszał jedynie westchnienie.
-Nigdzie nie wracasz.-powiedział jego Ojciec nadal pisząc coś przy komputerze.
-Co?! Ale jak to?! Przecież to miał być tylko zjazd..
-Mówię chyba wyraźnie, prawda? Nie wracasz do żadnego Kadic. Będziesz chodził do miejscowego liceum, z o wiele większym poziomem nauczania, niż twoja poprzednia szkoła. Jackson radzi sobie w nim znakomicie a jego sukcesy tam osiągane są bardzo zadowalające, czego nie można powiedzieć o Tobie, mój synu. Już przymknąłem oko na to jak beznadziejnie radzisz sobie z matematyką czy fizyką, ale ostatnio nawet wychowanie fizyczne zacząłeś olewać. Kiedyś wygrywałeś każde zawody, na jakie pojechałeś, a co było ostatnio? Trzecie miejsce? I to miało mnie niby zadowolić? Przez tą całą bandę, z którą się zadajesz wszystko zlekceważyłeś, a dzisiaj, w stosunku do rodziny zachowałeś się karygodnie! Po części jest to też kara, która być może jakoś na Ciebie wpłynie. Zapisałem Cię do klasy wojskowej, więc może nauczysz się w końcu dyscypliny. Od jutra zaczynasz, więc radzę Ci iść już spać. Zajęcia zaczynają się o 9:00, plan lekcji przekaże Ci Jakson, on chodzi do tej samej klasy. Poza tym mama chce mieć Cię na oku, gdyż wchodzisz w trudny okres dojrzewania. -zakończył swój monolog pan Stern, a Ulrich czuł, że zaczyna mu wirować w  głosie. Nie, to nie mogła być prawda! A więc miał rację! Ten pieprzony zjazd rodzinny był tylko ohydnym pretekstem do ściągnięcia go do Niemiec! Co teraz będzie? Co z przyjaciółmi, z Lyoko, XANĄ, co z Yumi?! Na samą myśl o tym pogrążył się w czarnej rozpaczy. 

-Jak mogłeś mi to zrobić?! Nienawidzę Cię! -wydarł się w końcu i wybiegł z pomieszczenia trzaskając drzwiami tak, że o mało co szyby nie wyleciały z okien. Rzucił się biegiem w kierunku schodów i po chwili zniknął na górze.
-Ulrich! Ulrich, poczekaj! Co się stało?! -usłyszał znajomy głos Angeli za plecami, jednak nie zwracał na nią uwagi. Wpadł do pokoju jak torpeda i natychmiast zamknął się na klucz. Miał ochotę krzyczeć i zniszczyć wszystko co wpadło mu w ręce. Rzucił się na łóżko i ryknął rozpaczliwie w poduszkę a po chwili całą ją podarł będąc nadal w okropnej furii. 
-Ulrich, proszę otwórz! Chcę porozmawiać! Słyszysz?! Ulrich! - Angela nie dawała za wygraną i dobijała się do pokoju brata. 
-Idź sobie, chcę zostać sam! - warknął i przywalił drugą poduszką z całej sił w drewniane drzwi. Dziewczyna jednak nie zamierzała odpuścić. Waliła i wołała jego imię, aż w końcu młody Stern warknął pod nosem i otworzył drzwi. Brunetka wpadła do środka zamykając za sobą je, a następnie usiadła na łóżku.
-Co się stało? -zapytała spokojnie mierząc brata przestraszonym spojrzeniem.
-Nie uwierzysz co on mi zrobił! -wypalił po chwili.-zapisał mnie do miejscowego liceum bez mojej wiedzy,rozumiesz?! Nie obchodzi to, że to w Kadic jest całe moje życie! Moi przyjaciele, którzy są dla mnie jak rodzina! I...Yumi..-ostatnie zdanie wyszeptał siadając obok niej z bezradnością wypisaną na twarzy.
-Ty się zakochałeś.- Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie. Dziewczyna poklepała go po plecach. 
-Aż tak to widać? - mruknął Stern automatycznie patrząc na zdjęcie Yumi, które kiedyś zrobił jej z ukrycia, i postawił cenną ramkę ze zdjęciem tuż przy łóżku.
-Może nie dla wszystkich, ale ja to widzę. Która to? -zapytała i natychmiast powędrowała wzrokiem za chłopakiem. W tym momencie jej źrenice przybrały nienaturalny kształt a usta rozwarły się przypominając w tej chwili literę "o". 
- O mój Boże, przecież to Yumi! -wydusiła w końcu nie mogąc wyjść z szoku.
Ulrich spojrzał na nią całkowicie zdezorientowany. Zmarszczył czoło a jego brwi automatycznie powędrowały do góry.
-Chwila, moment...skąd ty ją znasz? Nigdy w życiu Ci o niej nie opowiadałem..
-To długa historia..-powiedziała z uśmiechem dziewczyna 
- Mam czas.-odpowiedział brunet przyjmując wygodną do słuchania pozycję na łóżku. 

~(*)~

Wiem, że pewnie w tym momencie macie ochotę mnie pozabijać, zdaję sobie sprawę, że jestem zbyt okrutna dla Ulricha, ale jest to część mojego planu, więc musicie mi wybaczyć. Obiecuję Wam jednak, że niedługo wszystko wróci do normy. Więcej Wam nie zdradzę.

*- Ponieważ nie znam prawdziwego pochodzenia Williama z serialu postanowiłam wykreować go na Anglika, najbardziej mi pasował do tego państwa.:)

** - Jak się pewnie domyślacie Angela i Jackson są rodzeństwem Ulricha. Zdaję sobie sprawę, że w serialu nie miał on rodzeństwa, ale w opowiadaniu będzie miał, gdyż szczególnie Jego siostra odegra znaczącą rolę w następnych rozdziałach. Dlatego też dodaję ją do zakładki Warriors, oraz zachęcam do zajrzenia właśnie tam.:)
*** - Angel, jest to zwyczajny pseudonim Angeli wymyślony przez Ulricha.:) 

No, na dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że pomimo wszystko rozdział Wam się spodoba. Powiem Wam, że pisałam go od wczorajszego wieczora i dzisiaj rano jeszcze kończyłam, więc trochę mi to zajęło.:) Czekam na Wasze opinie w komentarzach.:) Bye.<3




22 komentarze:

  1. Ha pierwsza! Świetny Rozdział, jestem ciekawa skąd Angel zna Yumi.
    Kocham i czekam na Nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest! W końcu jestem pierwsza.:D O mój Boże chcesz mi powiedzieć, że Ulrich już nie wróci do Kadic?! O w mordę ale Ojciec go w maliny wpuścił..chociaż skoro napisałaś,że "wszystko wróci do normy" to pewnie wróci...fajnie,że Ulrich ma rodzeństwo.:D Ciekawe skąd siostra Ulricha zna Yumi..:o Czekam na nn.<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh Shit...jednak nie jestem pierwsza.;c xd

      Usuń
    2. Nie łam się, może następnym razem będziesz pierwsza.:) A z resztą to i tak nie jest najważniejsze.:)

      Usuń
  3. Boże, ja nie wiem co mam powiedzieć...
    Gdy doszłam do momentu, jak Yumi i Ulrich się żegnali, to łzy leciały...
    Bardzo smutny rozdział. Bardzo współczuję Ulrichowi. Niech wraca do nich! :c
    Bardzo Ci dziękuję, bo w każdym rozdziale przeżywam te emocje razem z nimi ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, jak mi miło, to ja dziękuję, że tak chętnie to czytasz i komentujesz, to mi dodaje co chwilę nowych pomysłów i weny.<3

      Usuń
  4. No wiesz? Zawsze uważałam ojca Ulricha za strasznego człowieka i w ogóle, ale żeby był aż tak okrutny? Brr... Fajnie, że wszystko się ułoży . Twój blog strasznie mi się podoba (uwielbiam blogi i parringu Ulricha i Yumi). Świetne radzisz sobie z ich emocjami, jak tak nie potrafię. Jestem pełna podziwu dla Twojego talentu!

    OdpowiedzUsuń
  5. No wiesz? Zawsze uważałam ojca Ulricha za strasznego człowieka i w ogóle, ale żeby był aż tak okrutny? Brr... Fajnie, że wszystko się ułoży . Twój blog strasznie mi się podoba (uwielbiam blogi i parringu Ulricha i Yumi). Świetne radzisz sobie z ich emocjami, jak tak nie potrafię. Jestem pełna podziwu dla Twojego talentu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przerwałaś w takim momencie! Jak mogłaś? Jutro proszę o kolejny rozdział =)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to Ulrich nie wraca do Kadic?! Nie może zostawić Yumi <3
    Pisz szybciutko następną notkę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie wyciągaj zbyt pochopnie wniosków, wszystko się wyjaśni jak obiecałam, i niedługo czeka na was niespodzianka, znaczy myślę, że coś na co wielu z Was od dawna czeka,ale nic więcej nie powiem.:) A za notkę już się biorę i jutro powinna być gotowa, tak sądzę.;)

      Usuń
  8. Czm Ulrich musiał wyjechać? :C Niech wróci:C Ale tak czy inaczej super rozdział ;* A u mnie już rozdział 3! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. HA! WIEDZIAŁAM! Wiedziałam, że tak będzie :c Czemu zrobiłaś mu coś takiego? Ale teraz przynajmniej wiadomo, że Ulrich kocha Yumi :3 Jestem ciekawa skąd Angel zna Yumi... Może to były kiedyś przyjaciółki? Albo ona jest jej korespondencyjną przyjaciółką? No nie wiem, nie wiem ;)
    Ogólnie smutny rozdział, no i żal mi też Williama, którego znowu pewnie opęta XANA :c No i jeszcze je cholerne przecinki... Cały czas w niektórych miejscach inie ma tej spacji! :D
    Czekam na rozdział następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie wszystkie rozdziały u mnie będą wesołe.:) A co do przecinków...nic nie mów, wiem, że jestem beznadziejna.;\

      Usuń
    2. Hej! Wcale nie jesteś beznadziejna, piszesz zajebiście, że aż to kocham <3 A uwierz mi, mało jest blogów, które naprawdę lubię! Tylko te przecinki... Ale to można poprawić, nie?
      A będą jakieś niespodzianki u Jerlity? :*

      Usuń
    3. Na razie jeszcze nic nie wymyśliłam w związku z nimi, ale specjalnie dla cb pomyślę.:)

      Usuń
    4. Specjalnie dla mnie? No nie, nie musisz się tak poświęcać ^^

      Usuń
    5. Oj tam dla mnie to przyjemność ;)

      Usuń
  10. Ten rodział był świetny! Tata Ulricha to największy palant chyba :D Tylko co jedno mnie zastanawia. Czy przypadkiem Jeremie i Aelita nie skasowali opcji klucza? I czy Jeremie nie nauczył się ich transportować bezpośrednio do sektora 5? xd

    OdpowiedzUsuń